w ogóle nie mieli na celu szerzenia wiary w charyzmatyczne właściwości aktualnie panujących królów lub jarlów, czy też w skuteczność ich kapłańsko-ofiarni -czych funkcji. Wszystkie wiersze, mówiące cośkolwiek na ten temat są epitafiami, odnoszą się więc do władców już zmarłych. To samo czytamy w inskrypcji ze Sparlósa. Również zmarłego króla polecili, jak pisał Rimbert, szwedzcy bogowie wprowadzić do swego grona i oddawać mu cześć. O wpływie bóstw na polityczną działalność władców mówi się też wyłącznie po ich śmierci.
Za istnieniem wierzeń o sakralnym charakterze władzy królewskiej u Normanów nie przemawia też dokonana w tak krótkim czasie po jego śmierci kanonizacja Olafa Haraldssona. Miała ona zupełnie wyraźny charakter polityczny (patrz s. 221) i była oczywistą kontynuacją, już w nowych warunkach chrześcijańskich, dawnych zabiegów heroicyzacyjnych zmarłego władcy. Przeprowadzona przez koła zwalczające duńskie panowanie w Norwegii nie świadczy, by była ona rozumiana i akceptowana w swych religijnych, a nie tylko politycznych akcentach w szerokich kręgach bónder. Nie można też rzutować na podstawie faktu kanonizacji Olafa w przeszłość skuteczności przedchrześcijańskich koncepcji sakralnego królestwa.
Istnieją wreszcie pozytywne przesłanki przemawiające za naszą tezą. Jak staraliśmy się wykazać, punktem wyjściowym religijnych aspektów ideologii władcy były spełniane przez królów czynności ofiarnicze związane z publicznym kultem urodzaju. Ten właśnie kult, najbardziej powszechny i posiadający zrozumiałe cele, powinien był natrafić na społeczną aprobatę, nawet gdy uzyskał charakter państwowy. Tymczasem — co staraliśmy się przedstawić w rozdziale I (patrz s. 79) udział w nim był wymuszany przez państwo i to nawet