działającego człowieka, przechodząc wiele stadiów pośrednich.
Jak pisał Carl Menger: „Gdy mamy do swojej dyspozycji dobra komplementarne danego rzędu, musimy przekształcić je najpierw w dobra rzędu niższego [o jeden], a dopiero później stopniowo w dobra coraz niższych rzędów, aż staną się one dobrami pierwszego rzędu, które można bezpośrednio wykorzystać do zaspokojenia naszych potrzeb.”*1 Proces produkcji nie jest więc procesem zero-jedynkowym i natychmiastowym, w którym dobro produkcyjne cudownym sposobem w jednym momencie zmienia się w dobro konsumpcyjne (jak chcieli ekonomiści klasyczni) - lecz procesem wieloetapowym, którego czas trwania i stopień skomplikowania zależy od ilości tych etapów.
Kolejną konsekwencją stosowania zasady subiektywizmu było odkrycie przez Carla Mengera - równolegle z Williamem Stanleyem Jevonsem oraz Leonem Walrasem i niezależnie od nich - prawa malejącej użyteczności krańcowej. W odróżnieniu od tych dwóch uczonych, punktem wyjścia austriackiego ekonomisty nie było jednak fizjologiczne zaspokajanie potrzeb oraz psychologia; dla niego była to oczywista konsekwencja subiektywnej koncepcji procesów działania.
Skoro bowiem działający człowiek ocenia każdy środek w kontekście przydatności do realizacji swoich celów, które mają dla niego różną wartość, ocena ta zależy zaś od okoliczności, w których jest dokonywana - a jedną z tych okoliczności jest posiadana ilość danego środka - więc w zależności od posiadanych ich zasobów, będzie te środki cenił mniej lub bardziej. Innymi słowy: człowiek będzie wartościował dany środek tak, jak ocenia użyteczność wejścia w posiadanie kolejnej jego jednostki - a użyteczność ta zależy bezpośrednio od wartości nadanej celowi, którego realizacji ten środek ma służyć.
Poza swoim niebagatelnym udziałem w rozwoju myśli ekonomicznej, Carl Menger miał również inny wkład w nauki społeczne. Stosując zasadę subiektywizmu, stworzył teorię spontanicznego wyłaniania się instytucji społecznych. Zadał sobie pytanie: „Jak to możliwe, że instytucje, które służą powszechnemu dobru i są niezwykłe istotne dla jego rozwoju, powstają bez udziału wspólnej woli nakierowanej na ich ustanowienie? ”82 Odpowiedź, jakiej na to pytanie udzielił, może się wydawać paradoksalna: takie instytucje, kluczowe dla rozwoju społeczeństwa, musiały powstać jako „niezamierzone konsekwencje ludzkich zachowań”, gdyż ogrom informacji w nich zawartych znacznie przerasta ludzkie możliwości intelektualne.
Wyjaśniał, że w ewolucyjnym procesie, w którym na przestrzeni dziejów uczestniczy niezliczona rzesza ludzi - z których każdy posiada unikalną, subiektywną wiedzę, doświad-
81 Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 61.
82 Za: J. H. de Soto, Szkoła awstriacka..., s. 65.
59