Sławomir Gzell
rządku i hierarchii. Być może nie należy się obawiać takich cech współczesności jak przewaga konfliktu nad syntezą, fragmentacji nad jednością, zabawy nad pieczołowitością działań.
Na szczęście nowe, inne niż dotychczas obrazy miast pojawiają się coraz częściej. Więcej. „Inność” staje się kategorią atrakcyjną i poszukiwaną. Jest coraz powszechniej uznawana za symbol definitywnego końca społecznej homogeniczności.
Osobnego rozważenia wymaga stopniowanie „inności”, od przyjmowania „inności” istniejącej do kreowania „inności za wszelką cenę”. Trzeba tu powiedzieć, że mimo nagłaśniania różnych zmistyfikowanych wartości, wartości trwałe są w Mieście Europejskim przechowywane. Wiele z nich zawdzięczamy temu nurtowi twórczości, który w odróżnieniu od nurtu komercyjnego, stawiał wiedzę przed umiejętnościami (nie negując ich potrzeby), refleksję przed wyścigiem o pierwszeństwo (nie negując potrzeby wyprzedzania swojego czasu), syntezę przed analizą (nie negując potrzeby poznawania rzeczywistości) a zdanie korporacji specjalistów przed zdaniem administratorów i finansistów (nie negując wagi organizacji i pieniądza). Należy też założyć, że „inność” może być tak głęboko przeżywana jak np. patriotyzm, i może stać się, w morzu nijakości i bezideowości, pozytywnym wyróżnikiem zachowań a w konsekwencji architektonicznej i urbanistycznej kreacji.
Można więc powiedzieć, że więcej szans na pożądane przemiany mają miasta łączące ekonomiczne spojrzenie na przyszłość z ochroną przestrzennych wartości. Są to miasta, które silniej odróżniają się, w sensie przestrzennym, od innych, w których instytucje prywatne i publiczne przystosowują się do zmieniających się warunków działania w przestrzeni, w których inwestorzy rozumieją, że dbałość o ład przestrzenny jest „polisą ubezpieczeniową” sukcesu, w których dbałość o wygląd jest częścią budowania lokalnego patriotyzmu i w których inwestycyjne partnerstwo prywatno-publiczne zwiększa nakłady na przebudowę miasta.
Analizując wagę architektury w tworzeniu obrazu miasta nie możemy zapominać, że w większym jeszcze stopniu zależy on od jakości przestrzeni miejskich, w których dzieła architektury są lokowane i w których tworzy się przestrzenne związki pomiędzy nimi, czyli od tego, co od lat nazywamy kompozycją urbanistyczną, tworzącą ład przestrzenny. Wiemy nie od dziś, że ów ład przestrzenny rodzi się najpewniej jako wynik realizacji wielkich miejskich zespołów. Koduje się w nich bowiem, już w momencie powstawania koncepcji, wysoki stopień koordynacji przestrzennej i funkcjonalnej pomiędzy elementami całości. W rezultacie, układy wielkoprzestrzenne decydują o obrazie miasta.
Niestety, wprowadzenie w czyn dość prostych przecież reguł tworzących ład przestrzenny w miastach nie jest łatwe, i nie chodzi tu tylko o problemy ekonomiczne czy związane z własnością terenów. Warto szukać jeszcze innych przeszkód powodujących, że nie następuje wznoszenie wielkich zespołów i nie szuka się na to środków.
Jedną z nich jest to, że zamiast zajmować się stymulacją rozwoju miast, staramy się jedynie rekompensować skutki ich samoistnego (organicznego) wzrostu. W konsekwencji, otwieranie nowych terenów pod inwestycje bywa dość przypadkowe.
7