sprzedający - jeden kupujący, wykorzystał model pięciosobowy. Mamy zatem układ: sprzedawca i jego konkurent - kupujący i jego rywal - władca, jako czynnik ustalający reguły, sędzia, arbiter lub po prostu otoczenie, środowisko, w którym pojawia się transakcja.
Zastosowana przez Commonsa i jego uczniów metoda przesiewania wyroków i orzeczeń sądowych pozwoliła także odtworzyć historyczny proces „targowania się” (bargaining) stron o wysokość renty, płac i cen. W tym oto procesie wyłoniła się instytucja własności prywatnej, poznano liczne przyczyny i ograniczenia decyzji cenowych, zajęto się sporami o płace, tak brzemiennymi w konflikty społeczne. Niektóre uogólnienia Commonsa poszły tak daleko, że w ich wyniku mechanizm rynkowy uznany został za czynnik podrzędny w stosunku do efektów „widzialnej ręki” władzy sądowniczej.
Przed prezentacją treści dwutomowej Ekonomiki instytucjonalnej warto przypomnieć krótkie dzieje wprowadzania tej nazwy do terminologii w amerykańskiej literaturze przedmiotu1.
Przyjmuje się, że to amerykański ekonomista Walton Hale Hamilton (1881-1958) wprowadził do obiegu określenie podejście instytucjonalne w referacie na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Ekonomicznego w roku 1918, zatytułowanym Instytucjonalne podejście do teorii ekonomicznej (The Institutional Approach to Economic Theory, opublikowany w materiałach konferencji z 1919 r.). Argumentacja autora zawierała się w tezach, że takie podejście: 1) jednoczy badania w różnych obszarach; 2) przybliża analizę procesów zarządzania; 3) odpowiada pojmowaniu instytucji, zarówno jako zmiennych elementów życia gospodarczego, ale i podmiotów, które tym życiem kierują; 4) pozwala traktować proces społeczno-gospodarczy w formie jedności zmian instytucjonalnych i rozwoju całości; 5) wykorzystuje zdobycze współczesnej psychologii społecznej, zwłaszcza teorii ludzkich zachowań (behawioryzmu). Hamilton wskazał na liczne grono amerykańskich ekonomistów, w tym na T. Veblena, W. Mitchella i J.M. Clarka, którzy takie instytucjonalne podejście stosowali, nawet nie definiując kluczowego pojęcia instytucja.
Wielkie dzido Commonsa w samym tytule potwierdzało akceptację podejścia instytucjonalnego, a w podtytule - lokalizację nowej subdyscypliny w naukach ekonomicznych, konkretnie w ekonomii politycznej2. Samą ekonomię polityczną traktował Commons jako teorię gospodarki narodowej, system gospodarki w skali makro, natomiast ekonomikę instytucjonalną jako jej składnik eksponujący rolę i znaczenie działania zbiorowego (collective actioń) w sterowaniu procesem transakcji indywidualnych. Wyraźnie preferując osiągnięcia praktyki legislacyjnej, uogólnienia praktyki sądowniczej i odrzucając wywody na temat genezy instytucji, Commons oparł się na swoich tezach o istocie procesu transakcji i koncepcji układu działającego. To właśnie trzy typy transakcji - przetargowe, menedżerskie i racjonujące - jako układy działające (going concerns), razem ze swoimi regularni funkcjonowania, od rodziny, poprzez korporacje, związek zawodowy, stowarzyszenia gospodarcze, aż do samego państwa, są tym, co nazywamy instytucjami1
Commons uznawał wprawdzie Veblena za pioniera ekonomiki instytucjonalnej, ale zarzucał mu nietrafne pojmowanie pragmatyzmu i brak znajomości najnowszego orzecznictwa sądowego, w którym nowe zjawiska, np. własności „nieuchwytnej”, znajdują wyjaśnienie na gruncie relacji interesów obu stron - kapitalistów i robotników. Veblen, jego zdaniem, dostrzegał tylko wyzysk oparty na zwyczaju i nawykach. Podobnie jest z
14
Korzy stam z publikacji wybitnego znawcy historii ekonomiki instytucjonalnej Malcolma Rutherforda: Institutionalism Between the Wars, „Journal of Economic Perspectives'', 2001, nr 3, s. 175-194 oraz Institutional Economics: Then and Now.
J. R. Commons, Institutional Economics. Its Place in Political Economy. The University of Wisconsin Press, Madison 1959.
Tamże. s.69.