VlVANT pRofESSORES!
-
Myślałem, że jako matematyk pracujący na technicznej uczelni nie będę uczestniczył w żadnych pracach administracyjnych. Takiej ewentualności w ogóle nie brałem pod uwagę. Tymczasem, kiedy profesor Sobieszczański w 1993 roku został dziekanem Wydziału Budowy Maszyn, zaproponował mi stanowisko prodziekana ds. nauki. Byłem tą propozycją zaskoczony i początkowo nie chciałem jej przyjąć. Jednak później zdecydowałem się i pełniłem tę funkcję przez dwie kadencje, a więc przez 6 lat. Potem zaproponowano moją kandydaturę na stanowisko dziekana. Akurat wyjeżdżałem na konferencję do Włoch. Nie prowadziłem żadnej kampanii wyborczej, podpisałem tylko oświadczenie, że wyrażam zgodę na kandydowanie i pojechałem. We Włoszech odebrałem telefon z gratulacjami.
Funkcję dziekana pełniłem przez dwie kadencje od 1999 do 2005 roku. Dużo się w tym czasie nauczyłem, poznałem lepiej wydział i uczelnię. Kiedy człowiek zajmuje się tylko sprawami naukowymi, może nie wiedzieć, ile jest pracy związanej z kierowaniem jednostkami uczelni.
Przez te sześć lat wydział bardzo się rozwinął. Kiedy zaczynałem pierwszą kadencję, było na nim 950 studentów na dwóch kierunkach: mechanika i budowa maszyn oraz elektrotechnika, oparta
0 kadrę gliwicką, z dowożeniem naszych studentów do Gliwic. Kiedy kończyłem drugą kadencję w roku 2005, na wydziale studiowało ponad 2,5 tys. studentów, a kierunki mamy dziś cztery: mechanika
1 budowa maszyn, automatyka i robotyka, informatyka oraz zarządzanie i inżynieria produkcji. W związku z poszerzeniem zakresu kształcenia zmieniła się nazwa wydziału - teraz jest to Wydział Budowy Maszyn i Informatyki.
W 1999 roku wydział zyskał uprawnienia habilitacyjne, co wpłynęło bardzo pozytywnie na rozwój jego kadry. Prowadzone są na nim również studia doktoranckie z dyscypliny budowa i eksploatacja maszyn.
Jednym z sukcesów naszej ekipy dziekańskiej było wybudowanie pawilonu laboratoryjnego na Błoniach. Kiedy pierwszy raz poszedłem jako dziekan na wizytę do laboratoriów przy ul. Kustronia, załamałem ręce. Stan pofabrycznych hal był straszny. Widziałem na wielu uczelniach jak wyglądają laboratoria i bytem pewny, że nie można uczyć studentów w takich warunkach. Dlatego postanowiliśmy z prodziekanem Jackiem Stadnickim, że wybudujemy nowoczesny pawilon i przeniesiemy do niego nasze laboratoria. Błyskawicznie sporządzony został plan. Rektor go zaakceptował. W ciągu dwóch lat powstał pawilon i wszystkie laboratoria z ulicy Kustronia zostały przeniesione.
W sierpniu 2005 roku skończyła się moja druga kadencja dziekańska. Nadal jestem kierownikiem Katedry Matematyki, która od 1 października ma nazwę - Katedra Matematyki i Informatyki.
Otrzymałem roczny urlop naukowy, o który się starałem. Przez rok nie będę prowadził zajęć dydaktycznych. Planuję wyjazd do USA - mam zaproszenie na dwie konferencje i pobyt na uniwersytecie w Louisville. Chcę wrócić do intensywniejszych badań naukowych, może napisać książkę.
Szczęście wciąż mi dopisuje. Zawsze mi dopisywało. Oczywiście każdy sukces musi być okupiony żmudną pracą, ale sama praca nie zawsze wystarczy.
Miałem szczęście, że udało mi się znaleźć żonę, z któią po dwudziestu paru latach małżeństwa nadal mamy wspólne pasje i wspólny język. Cieszy mnie, że córka skończyła studia matematyczne o profilu informatycznym i pracuje na naszej uczelni jako informatyk.
Syn natomiast jest na czwartym roku matematyki stosowanej AGH w Krakowie i bardzo jest zadowolony ze studiów. Nigdy nie namawialiśmy dzieci do studiowania matematyki. To był ich wybór.
Szczęście i praca - to dwie rzeczy, których nigdy mi nie brakowało.
Spisał i opracował Artur Pałyga
Córka i syn, Słowacja, 2002 r.