dostępni niemalże o każdej porze dnia i nocy. Podobnie jak dziekanat, który jest czynny od 8 do około 18, codziennie. Na terenie całego kampusu jest świetny dostęp do WIFI, jednak wcześniej trzeba zarejestrować się w systemie. Na korytarzach jest mnóstwo komputerów dostępnych dla studentów, z których można drukować, skanować etc. Istotnym faktem jest to, że ksero nie występuje ani na uczelni, ani „na mieście”. Są za to skanery i drukarki w każdym budynku uniwersytetu, z których można korzystać po opłaceniu niewielkiej kwoty w systemie Ugla (islandzki wirtualny dziekanat) koszt jednej kopii to ok. 7 ISK, jednak płaci się najczęściej za pakiet 50 kopii.
Jest mnóstwo miejsc gdzie można popracować lub pouczyć się, ewentualnie spotkać się ze znajomymi. Ciekawe jest to, że Islandczycy traktują uczelnię również jako miejsce spotkań towarzyskich.
W każdym budynku jest bufet, jednak ten w jednym z głównych budynków (Haskolatorg) jest obowiązkowym punktem zwiedzania Islandii. Zaskoczeniem są ogólnodostępne tostery i mikrofalówki, których można używać bez ograniczeń. Podobnie jest z wodą pitną, której można zaczerpnąć ze źródełek (które są dosłownie wszędzie), i która jest darmowa.
Na kampusie jest również księgarnia studencka, gdzie można taniej kupić książki (generalnie nie są one niezbędne do studiowania, ale na pewno są przeraźliwie drogie).
6. Warunki mieszkaniowe.
Akademiki jako takie na Islandii są, ale trzeba się wcześniej o nie starać, a i tak pierwszeństwo mają studenci spoza Europy.
Jak już wspomniałem dobrze jest znaleźć zakwaterowanie w obszarze 101. Ja mieszkałem w Hotelu Fioki (obszar 105) i bardzo polecam tę lokalizację. Również nie miałem daleko na uczelnię, dojście zajmowało mi jakieś 20 minut (5 minut autobusem). Czynsz wynosił 50 000 ISK, jednak ja mieszkałem w pokoju dwuosobowym. Powszechny jest standard „kuchnia i łazienka na piętrze”, czyli trzeba się dzielić z innymi mieszkańcami. Ja miałem przyjemność dzielenia kuchni i łazienki tylko z 3 osobami, ale można znaleźć takie lokum gdzie tych osób będzie 17. Oczywiście w każdym przypadku sprzyja to zawieraniu nowych znajomości, nie mniej jednak co za dużo, to nie zdrowo. Niestety, mój guesthouse nie przewidywał pościeli jako wyposażenia pokoju, więc musiałem takową nabyć drogą kupna.
7. Recepcja.
Zostałem przyjęty iście królewsko przez straż graniczną na lotnisku w Keflaviku. Młodzi ludzie przykuwają uwagę funkcjonariuszy, a polski paszport daje przepustkę do magicznego pokoju i gruntownej kontroli, gdyż Polacy bardzo często łamią przepisy dotyczące wwozu alkoholu i wyrobów tytoniowych, jak powiedziała mi bardzo miła Pani strażniczka. Więc trzeba uważać i nie kombinować.
Kontakt z International Office był świetny, podobnie jak dziekanat jest otwarty w dogodnych godzinach i wszystko załatwia się „na miejscu”. Krążą legendy, że jest tam program Buddy, jednak ja swojego nie widziałem przez cały pobyt na Islandii i co gorsza nie byłem w tym odosobniony. Były jakieś próby poprawienia sytuacji ze strony uczelni, jednak spełzły na niczym.
8. Utrzymanie.
Z dokumentów, które trzeba wziąć to paszport/dowód osobisty, EKUZ (NFZ tam jak najbardziej działa), dokumenty potwierdzające dostanie się na uczelnię i prawo jazdy (jeśli ktoś chce zwiedzać Islandię tzw. „pożyczakiem”- polecam!!!)
Ceny na Islandii boleśnie uszczuplają polskie portfele. Kilogram piersi z kurczaka kosztuje 2500 ISK, indyk nieco tańszy - „tylko” 1995 ISK. Substytutem jest zatem mięso wieloryba lub konina. Ceny nabiału są umiarkowane: mleko ok. 200 ISK, półkilogramowy Skyr (islandzki jogurt)