plik


ÿþAby rozpocz lektur, kliknij na taki przycisk , który da ci peBny dostp do spisu tre[ci ksi|ki. Je[li chcesz poBczy si z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni|ej. Jan Kochanowski PIEZC ZWITOJACSKA O SOBÓTCE Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, GdaDsk 2000 2 Gdy sBoDce Raka zagrzewa, A sBowik wicej nie spiewa, Sobótk, jako czas niesie, Zapalono w Czarnym Lesie. Tam go[cie, tam i domowi Sypali si ku ogniowi; Bki za raz troje graty A sady si sprzeciwiaBy. Siedli wszyscy na murawie; Potym wstaBo sze[ par prawie Dziewek jednako ubranych I belic przepasanych. Wszytki spiewa nauczone, W taDcu tak|e niezganione; Wic kolej zaczynaBy, A pierwszej tak pocz daBy: Panna I Siostry, ogieD napalono I placu nam postpiono; Czemu sobie rk nie damy, A spoBem nie zaspiewamy? 3 Pikna nocy, |ycz pogody, BroD wiatrów i nagBej wody; Dzi[ przyszedB czas, |e na dworze Mamy czeka ranej zorze. Tak to matki nam podaBy, Samy tak|e z drugich miaBy, {e na dzieD [witego Jana Zaw|dy sobótka palana. Dzieci, rady mej sBuchajcie, Ojcowski rzd zachowajcie: Zwito niechaj [witem bdzie, Tak bywaBo przed tym wszdzie. Zwita przed tym ludzie czcili, A przedsi wszytko zrobili; A ziemia hojnie rodziBa, Bo pobo|no[ Bogu miBa. Dzi[ bez przestanku pracujem I dniom [witym nie folgujem: Wic te| tylko zarabiamy, Ale przedsi nic nie mamy. Albo nas grady pora|, Albo zbytnie ciepBa ka|; Co rok sBabsze urodzaje, A zBa drogo[ za tym wstaje. 4 Pracuj we dnie, pracuj w nocy, Prózno bez PaDskiej pomocy; Boga, dzieci, Boga trzeba, Kto chce syt by swego chleba. Na tego my wszytko wBó|my, A z sob sami nie trwó|my; Wróc si i dobre lata, Jeszcze nie tu koniec [wiata. A teraz ten wieczór sBawny Zwimy jako zwyczaj dawny, Niecc ognie do [witania, Nie bez pie[ni, nie bez grania! Panna II To moja nawitsza wada, {e taDcuj barzo rada; Powiedzcie| mi, me ssiady, Jest tu która bez tej wady? Wszytki mi si u[miechacie, Podobno ze mn trzymacie; Postpujmy| tedy krokiem, Ale nie masz jako skokiem. Skokiem taniec nasnadniejszy, A tym jeszcze pochodniejszy, Kiedy w bben przybijaj, Samy nogi prawie drgaj. 5 Teraz masz czas, umiesz li co, Mój nadobny bbennico! Wszytka tu wie[ siedzi wkoBo, A w po[rzodku samo czoBo. {eby te| tu ta nie byBa, Która twemu sercu miBa? Ka|esz li, wierzy bdziemy, Ale insze rozumiemy. Pomó| oto dobrej rzeczy, A nasz taniec miej na pieczy; Owa najdziesz i w tym rzdzie, Co za wszytki pBatna bdzie. Ja si nie umiem frasowa, To| radz drugim zachowa; Bo w trosce czBowiek zgrzybieje Pierwej, ni| si sam spodzieje. Ale gdzie dobra my[l pBu|y, Tam i zdrowie lepiej sBu|y; A cho drugi zajdzie w lata, I tak on ujdzie za swata. Za mn, za mn, pikne koBo, Opiewajc mi wesoBo! A ty si czuj, czyja kolej, Nie masz li mi wyda wolej! 6 Panna III Za mn, za mn, pikne koBo, Opiewajc mi wesoBo! Czuj si, |e moja kolej, A ja nie mam wyda wolej. Sam ze wszytkiego stworzenia CzBowiek ma [miech z przyrodzenia; Inszy wszelaki zwierz niemy Nie [mieje si, jako chcemy. Nie ma w swym szaleDstwie miary, Kto gardzi PaDskimi dary; A bodaj miaB pBaka siBa, Komu dobra my[l niemiBa. Zmiejmy si! Czy nie masz czemu? Zmiej|e si przynamniej temu, {e, nie mówic nic trefnego, Chc po was [miechu [miesznego. Wystp ty, co[ cignB kota, A pu[ si na chwil pBota! Uchowa ci dzi[ Bóg szkody, Bo tu opodal do wody. Cignie go drugi na suszy, Tobie trzeba a| po uszy; Niebo|e mój, kto ci zbBazniB, {e[ tak srogie zwierz dra|niB? 7 Nie znasz ludzi, co przed kotem Pierzchaj nawitszym bBotem? A na jego gBos straszliwy Ledwe drugi bdzie |ywy. GBaszcz na nim, jako chcesz, skór, On przedsi ogonem wzgór; ZBy z nim pokój, gorsza zwada; Jeszcze i dzi[ strach ssiada. Czasem te| i z dachu spadnie, A przedsi na nogi padnie; I chBop foremniejszy bywa, Gdzie kot we Bbie przemieszkiwa. A to jako w nim szacowa, {e umie i praktykowa? A to tak wieszcza bestyja, {e si zaw|dy na deszcz myja. Wic Bowiec niepospolity A w swych sprawach dziwnie skryty. K temu rzadko u[nie w nocy, Ale ufa zaw|dy mocy. Kocie, wszytko to do czasu, Strze| wilka wyszczeka z lasu: A mo|e by i w tym stadzie, Co ju| my[li o zakBadzie. 8 Panna IV Komum ja kwiateczki rwaBa, A ten wianek gotowaBa? Tobie, miBy, nie inszemu, Który[ sam miB sercu memu. WBó| na pikn gBow twoj T rozkwitB prac moj; A mnie sam na sercu miej, To| i o mnie sam rozumiej. {adna chwila ta nie byBa, {ebych ci z my[li spu[ciBa; I sen mi prace nie zbawi, Spi, a my[l, by na jawi. T nadziej mam o tobie, {e mi te| masz za co sobie: Ani wzgardzisz chuci moj, Ale mi j oddasz swoj. Tego zatai nie mog, Co mi w sercu czyni trwog; Wszytki tu wzrok ostry maj I co pikne, dobrze znaj. Prze Bóg, siostry, o to prosz, Niech tej krzywdy nie odnosz, By mi która w to tkn miaBa, O com si ja utroskaBa. 9 O wszelak insz szkod Aacno przyzwol na zgod; Ale kto mi w miBo[ ruszy, Wiecznie bdzie krzyw mej duszy! Panna V Zwierz si, gromado moja, Nie mam przed Szymkiem pokoja! Za trzewik mi zastpuje, A powiada, |e miBuje. Szymku, by to prawda byBa, Dobrze bych Bogu sBu|yBa; Ale ty rad z ludzi szydzisz, ZwBaszcza gdy prostaka widzisz. Tobie to wolno samemu, Ale, wier, nie inszemu; Bo ty z tym nadobnie umiesz, A gdzie kogo tkn, rozumiesz. I która| by nie szBa rada Za tak gBadkiego ssiada? Podaj|e jej ks nadzieje, Ali si ju| moja [mieje. I samam tak gBupi byBa, {em ci te| kiedy wierzyBa; Dzi[ ju| nic i pókim |ywa, Znam ci, zióBko, |e[ pokrzywa. 10 Ze mn sobie rzecz najdujesz, Drugiej nog przystpujesz; Odpu[ mi: silny[ przechyra, A ja z takim nie mam mira. Nie sprawuj|e si przez miar, Bo za[ ludzie dadz wiar; A maBo sobie poprawisz, {e mi w nieprawdzie zostawisz. Panna VI Gorce dni nastawaj, Suche role si padaj; Polny [wiercz, co gBosu sstaje, GwaBtownemu sBoDcu Baje. Ju| mdBe bydBo szuka cienia I ciekcego strumienia, I pasterze, chodzc za niem, Budz lasy swoim graniem. {yto si w polu dostawa I swoj barw zna dawa, I| ju| niedaleko |niwo: Miej si do sierpa co |ywo! Sierpa trzeba oziminie, Kosa si zejdzie jarzynie; A wy, mBodszy, no[cie snopy, Drudzy ukBadajcie w kopy! 11 Gospodarzu nasz wybrany, Ty masz mie wieniec kBosiany, Gdy w ostatek zbo|a zatnie Krzywa kosa ju| ostatnie. A kiedy z pola zbierzemy, Tam dopiero odpoczniemy DoBo|ywszy z wierzchem broga; Ju| wic, dzieci, jedno Boga! Wtenczas, go[ciu, bywaj u mnie, Kiedy wszystko najdziesz w gumnie, A jesli ty rad odkBadasz, Mnie do siebie drog zadasz. Panna VII Prózno ci patrzam w tym kole: Twoja, miBy, rozkosz pole; A raczej zwierz le[ny bijesz, Ni| taDcujesz albo pijesz. Ja te|, bym nabarziej chciaBa, Trudno bym si zdoby miaBa Na lepsz my[l; bo po tobie Serce zaw|dy teskni sobie. WolaBabym te| tym czasem Gdziekolwiek pod gstym lasem 12 U|y z tob towarzystwa, Pomog ja i my[listwa. Czego miBo[ nie przywyknie? Ju| ja trafi, gdy pies krzyknie, Gdzie zaje|d|a zajcowi Majc charty pogotowi. A kiedy rzucisz sie dBug, Jesli si swoj posBug Ni nacz wicej nie przygodz, Niech za tob smycz psów wodz! {adna gstwa, |adne gBogi Nie przeka| mojej drogi; Tak lato jako [rze|og Przy tobie ja wytrwa mog! Albo, mój my[liwcze, tedy Pokwap si do domu kiedy; Albo mnie ci|ko nie bdzie Ciebie naszladowa wszdzie! Panna VIII Pracowite woBy moje, Przy tym lesie chBodne zdroje I Bka nieprzepasiona, Kos nigdy nie sieczona. Tu wasza dzi[ pasza bdzie; A ja, majc oko wszdzie, 13 Bd nad wami siedziaBa I tymczasem kwiatki rwaBa. Kwiatki barwy rozmaitej, Które na Bubce obszytej Usadz w nadobne koBo I wBo| na swoje czoBo. Tak dziewka, jako mBodzieniec, Nie pro[ mi nikt o mój wieniec! Samam go sw rk wiBa, Sama go bd nosiBa. DaBam wczora taki drugi; Bdzie mi go |al czas dBugi; Bo mi za raz pobra dano, Czego mi czyni nie miano. Pracowite woBy moje, Wam pByn te chBodne zdroje; Wam kwitnie Bka zielona, Kos nigdy nie sieczona! Panna IX Ja spiewam, a |al zakryty Mno|y we mnie pBacz obfity. Spiewa wizieD okowany Tajc na czas wntrznej rany. 14 Spiewa |eglarz w cudze strony NagBym wiatrem zaniesiony; I oracz ubogi spiewa, Cho od pracej a| omdlewa. Spiewa sBowik na topoli, A w sercu go przedsi boli Dawna krzywda; mocny Bo|e, I| z czBowieka ptak by mo|e! Nadobna to dziewka byBa, Póki midzy ludzmi |yBa; To| niebodze zawadziBo, Bo ka|demu pikne miBo. ZBy a niewierny pohaDcze, Zbójca wBasny, nie posBaDcze! Miawszy odnie[ siostr |enie ZawiodBe[ j w le[ne cienie. Prózno[ jej jzyk urzynaB, Bo wszytko, co[ z ni poczynaB, Krwi na rbku wypisaBa I smutnej siestrze posBaBa. Nie wymy[laj przyczyn sobie, Pewna ju| sprawa o tobie; Nie skBadaj nic na zwierz chciwy, UmysB twój krzyw niecnotliwy. 15 Siadaj za stóB, jesli[ gBodzien, Nakarmi ci, czego[ godzien; Ju| ci |ona warzy syna, Nieprzejednana to wina. Nie wiesz, królu, nie wiesz, jaki Obiad i co za przysmaki Na twym stole; ach, Bakomy, Swe ciaBo jesz, niewiadomy! A gdy go tak uraczono, GBow na wet przyniesiono; Temu czasza z rk wypadBa, Jzyk zmilknB, a twarz zbladBa. A |ona powstawszy z Bawy:  Co si zdadz te potrawy? To za tw niecnot tobie, Zdrajca mój, synowski grobie! Porwie si m| ku niej zatym, Ali nasz dudkiem czubatym; Sama si w jaskóBk wdaBa, Oknem, Bajc, poleciaBa. A ona niewinna córa ObrosBa w sBowicze pióra; I dzi[ wdzicznym gBosem cieszy, Kto si kolwiek w drog [pieszy. 16 ChwaBa Bogu, |e te kraje Nios insze obyczaje, Ani w Polszcze jako |ywy ZjawiBy si takie dziwy. Jednak ja mam, co mi boli; A by dzi[ nie ludziom k woli, Co spiewam, pBaka bych miaBa, Acz me pie[ni pBacz bez maBa. Panna X Owa u ciebie, mój miBy, Me pro[by wa|ne nie byBy; Próznom ja Bzy wylewaBa I |aBosnie narzekaBa. Przedsi[ ty w sw drog jechaB, A mnie[, nieszczsnej, zaniechaB W ci|kim |alu, w którym musz Wiecznie trapi moj dusz. Bodaj wszytkich mk skosztowaB, Kto naprzód wojsko szykowaB I wynalazB swoj gBow Strzelb srog, piorunow. Jakie ludzkie gBupie sprawy: Szuka [mierci przez bój krwawy! A ona i tak czBowieczy Upad ma na dobrej pieczy. 17 Przynamniej by mi w potrzebie Wolno stan wedla ciebie; PrzywykBabych i ja zbroi, Bodaj przepadB, kto si boi! Jednak ty tak chciej by [miaBym, Jakoby si wróciB caBym; A nie daj umrze mnie, smutnej, W pBaczu i w trosce okrutnej. A wiar, co[ mi [lubowaB, Pomni, aby[ przy tym chowaB; T mi przynie[ a sam siebie; Dalej nie chc nic od ciebie! Panna XI Skrzypku, by w tej piknej rocie UsBysze co o Dorocie, Wezmi g[le, jako miBa, A zagraj nie my[lc siBa! NieprzepBacona Doroto, Co midzy pienidzmi zBoto, Co miesic midzy gwiazdami, To[ ty jest midzy dziewkami! Twoja kosa rozczosana Jako brzoza przyodziana; 18 Twarz jako kwiatki mieszane Lelijowe i ró|ane. Nos jako sznur upleciony, CzoBo jak marmór gBadzony; Brwi wyniosBe i czarnawe, A oczy dwa wgla prawe. Usta twoje koralowe, A zby szczere perBowe; Szyja peBna, okazaBa, Piersi jawne, rka biaBa. Serce mi zakwitnie prawie Przy twej przyjemnej rozprawie; A kiedy ci pocaBuj, Trzy dni w gbie cukier czuj. W taDcu[ jak jedna bogini, A co ci skutniejsz czyni: Nie masz w tobie nic hardo[ci, Co wic rzadko przy gBadko[ci. Tyme[ ludziom wszytkim miBa I mnie[ wiecznie zniewoliBa; Przeto ci me gBo[ne strony Bd sBawi na wsze strony. 19 Panna XII Wsi spokojna, wsi wesoBa, Który gBos twej chwale zdoBa? Kto twe wczasy, kto po|ytki Mo|e wspomnie za raz wszytki? CzBowiek w twej pieczy uczciwie Bez wszelakiej lichwy |ywi; Pobo|ne jego staranie I bezpieczne nabywanie. Inszy si cign przy dworze Albo |egluj przez morze, Gdzie czBowieka wicher pdzi, A [mier bli|ej ni| na pidzi. Najdziesz, kto w pBat jzyk dawa, A rad na funt przedawa, Krwi drudzy zysk oblewaj, GardBa na to odwa|aj. Oracz pBugiem zarznie w ziemi; Std i siebie, i swe plemi, Std roczn czeladz i wszytek Opatruje swój dobytek. Jemu sady obradzaj, Jemu pszczoBy miód dawaj; NaD przychodzi z owiec weBna I zagroda jagnit peBna. 20 On Bki, on pola kosi, A do gumna wszytko nosi. Skoro te| siew odprawiemy, Komin wkoBo obsidziemy. Tam ju| pie[ni rozmaite, Tam bd gadki pokryte, Tam trefne plsy z ukBony, Tam cenar, [tam] i goniony. A gospodarz wziwszy siatk Idzie mrokiem na usadk Albo sidBa stawia w lesie; Jednak zaw|dy co przyniesie. W rzece ma gste wicierze, Czasem wd ryby bierze; A rozliczni ptacy wkoBo Ozywaj si wesoBo. Stada igraj przy wodzie, A sam pasterz, siedzc w chBodzie, Gra w piszczaBk proste pie[ni; A faunowie skacz le[ni. Zatym sprztna gospodyni O wieczerzej pilno[ czyni, Majc doma ten dostatek, {e si obejdzie bez jatek. 21 Ona sama bydBo liczy, Kiedy z pola idc ryczy, Ona i spuszcza pomo|e; M|a wzmaga, jako mo|e. A niedoro[li wnukowie, Chylc si ku starszej gBowie, Wykn przestawa na male, Wstyd i cnot chowa w cale. DzieD tu, ale jasne zorze ZapadByby znowu w morze, Ni|by mój gBos wyrzekB wszytki Wie[ne wczasy i po|ytki. 22

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jan Kochanowski Pieśń świetojańska o sobótce
00000154 Kochanowski Pieśń świętojańska o sobótce
Pieśń Świętojańska o Sobótce
Renesansowy ideał życia ziemiańskiego zaprezentowany przez M Reja w Żywocie człowieka poczciwego i
Om Piesn Swietojanska O Sobotce
piesc swietojanska o sobotce kochanowski
piesc swietojanska o sobotce kochanowski
Piesc swietojanska o Sobotce Kochanowski
kochany bracie
Kazanie na święto Matki Bożej Gromnicznej
Kochanice króla napisy
piesn sloneczna
Świętoszek Moliera, Cierpienia młodego Wertera i Faust Goeth

więcej podobnych podstron