cudem może być lekarzem w PaiyżiL Panna Podborska patrzyła na nią z rozpaczliwym wstydem. Niewadzka uważała jednak wyznanie Judyma za czyn odwagi. Szli chwilę w milczeniu, a później Judym zapytał Podborską o wrażenie po obejrzeniu Wenus z Milo. Wtrąciła się Natalia i Wanda, które miały skrajnie różne zdania na temat posągu. Podoborskiej Wenus bardzo się podobała. Gdyby mieszkałą w Paryżu, przychodziłą by tu co tydzień. Wspomniałą coś o Goethe, ale Judym doznał niesmaku, czytał kiedyś coś tego poety. Panie chciały iśc do Wersalu. Pytały o dojazd tam. Postanowiły wybrać się tramwajem, skoro Judym już nim jechał. Pobiegł na Quai du Louvre dowiedzieć się o godzinę odjazdu tramwaj u. Gdy powiedział kobietom godziny odjazdu, panna Wanda zawyrokowała, że pojedzie on z nimi. Tak orzekła również jej babcia. Zawołała fiakra i oświadczyła parniom, że jadą do sklepów. Judym pożegnał się więc elegancko. Na piętrze omnibusu jadącego w stronę Vincennes wpadł w głębokie rozmyślania. Nigdy jeszcze nie zbliżał się do takich kobiet. Mijał je nieraz na ulicy, marzył o nich z tęsknota duszy. Przyszły mu na myśl jego dawne kobiety: krewne, znajome, kochanki. Każda była mniej lub bardzije podobna do mężczyzny, z ruchów, z ordynarności, z instynktów. Wspomnienie szelestu sukien pań wywałowało w nim estetyczne wzruszenie.
Nazajutrz Judym wstał wcześniej i przyjrzał się swej garderobie staranniej niż zwykle. Około dziewiątej wyszedł z domu, postanowił iść piechotą. Zastanawiał się mad dyskursem, którym będzie bawił panie, układał w myśli dialogi. Wybiła pełna godzina, ale kobiety nie przyszły na przystanek tramwajowy. Tomasz myślał o ulicy Ciepłej, swojej rodzinie i warunkach. Jego familia to niby małomieszczańska. Postanowił i tak pojecliać do Wersalu i ukłonić się damom, jeśli tam będą. Przecież on nie jest chamem, nie uważa, że należy się tylko bawić. Nagle doktor usłyszał cztery znajome głosy. Były wesołe. Podziwiali toń Sekwany, jadąc tramwajem. Później oceniały ją jednak jako okropną. Gdzieniegdzie widać było drzewa i rabaty, dalej fabryki z kominami. Dalej wlokły się biedne domy przedmieścia. Judym zadął Natalii jedno z pytań wcześniej przygotowanych, o to, co najbardziej podoba jej się w PaiyżiL Jej podoba się wszystko, ruch i życie, które są jak burza. Wandzie podoba się to samo. Szybko zgadła, że teraz Judym zapyta o to Joannę, którą powinien zapytać pierwszą, bo jest „nauczycielką i kochaneczką”. Powiedziała doktorowi, że Joannie podoba się primo Rybak, secundo Myśl, trzecio Wenus. Zresztą to wszystko podoba się imw wszystkim. Judym nie wiedział, co to jest Myśl. Jest ona wymalowana w nowym ratuszu (najprawdopodobniej obraz Urbaina Bourgois Filozofia wyzwalająca myśl). Judym nie znał też Rybaka Chavannes’a. Panna Wanda drwiła z niego, że jest takim znawca i paryżaninem. On stwierdził, że jest po prostu pospolitym chirurgiem ( ;) ). Patrząc w oczy panny Joanny, przypomniał sobie jednak, że widział go kiedyś wcześniej. Panny przyznały się, ż Eneidy oglądały rybaka, to wszystkie płakały.Tramwaj wjechał w ulicę miasteczka Sevres i zatrzymał przed piętrowym domem. Z pojazdu widać było austerię (zajazd, karczmę), w której pijany żołnierz obejmował dziewczynę i robił z nią miny przez okno do pasażerów. Ściemniło się i zerwał się wiatr. Pociąg wjecliał w olbrzymią aleje wersalską. W końcu wysiedli i oglądali malunki Wersalu. Judym był już tutaj, więc obrazy nie ciekawiły go zbytnio. Zapytał Joannę o czym myśli. Ona myślała o Marii Antoninie, jak motłoch krzyczał: „Śmierć Austriaczce!". Wzruszyła się bardzo. W końcu kobiety wg niej tak mają, że boja się na jawie i w marzeniach (?)•
Po powrocie z Wersalu do Paryża koleją, zatrzymali się w Saint-Cloud. Stanąwszy na wzgórzu, za dworcem kolejowym, panie widziały zachwycający Paryż u swych stóp w postaci kamiennej, czerwonej pustyni. Rozdzierała ją wieża kościoła Notre-Dame, wieża Eiffla i Łuk Tryumfalny. Judym siedział obok panny Tali (Natalii), ale tak zachwycał go widok Paryża, że zapomniał o tym. Zastanawiał się też, dlaczego Joannę zlękła myśl o Marii Antoninie. Przypatrxył się twarzy Joasi. Miała sarmacki nos, różowe usta, miała w sobie potężną siłę ekspresji. Gdy chciałą wyrazić słowami jakieś uczucia, to mówiło także je ciało,