Punktem wyjścia pracy winno być zdefiniowanie pojęcia molestowania seksualnego. Jednak ze względu na subtelność sfery, której ono dotyczy, niemożliwe jest operowanie konkretnymi i precyzyjnymi stwierdzeniami. Trudność stanowi także nieobecność terminu molestowanie seksualne w polskim prawodawstwie. Pomocą może służyć definicja amerykańska zakładająca, że za molestowanie można uznać m. in. wieszanie w miejscu pracy kalendarzy z nagimi kobietami, opowiadanie niestosownych dowcipów, nachalne zaproszenia, natarczywe spojrzenia, przesadną uprzejmość czy nawet niepotrzebny dotyk. W rezultacie możliwe jest stwierdzenie, że molestowanie seksualne to każde niechciane zachowanie o podtekście erotycznym. Próbę sprecyzowania pojęcia podjął też Jarosław Warylewski1, który uznał, że jest to niechciane zachowanie o podłożu seksualnym, które odbierane jest przez ofiarę jako determinujące warunki zatrudnienia lub kreujące nieprzyjazne środowisko pracy. Słowo „niechciane” jest bardzo ważne dla tej definicji, ponieważ molestowanie seksualne jest relacją jednostronną i musi wiązać się ze sprzeciwem osoby, której dotyczy, ale konieczne jest sprecyzowanie - „niechciane przez pokrzywdzonego”, bowiem w innym przypadku może nasunąć się odmienna interpretacja -„niechciane przez sprawcę” , czyli nieumyślne, niezamierzone przez niego.
Molestowanie seksualne jest problemem, który w publicznych, a nawet prywatnych dyskusjach dopiero niedawno przestał być tematem tabu. Pracownia Badań Społecznych przeprowdziła sondaż na temat molestowania już w 1996 roku na zlecenie „Rzeczpospolitej”. Jednak wtedy tylko 5 proc. ankietowanych przyznało, że zetknęło się z tym problemem. W 1999 proc. podobne badanie zleciła „Gazeta Wyborcza” - pokazało ono, że grupa osób, której omawiany problem był znany, wzrosła do 30 proc. Ta różnica nie świadczy o tym, że w ciągu trzech lat w Polsce dokonała się rewolucja obyczajowa w sferze seksualnej, ale raczej jest świadectwem rozbieżności sposobu interpretacji pytania. Ponadto zwraca uwagę fakt, że kobiety, które przyznały, że doświadczyły molestowania seksualnego na własnej skórze, miały wykształcenie podstawowe, a więc należały do warstwy traktowanej szczególnie bezpardonowo lub też mogły poszczycić się ukończonymi studiami wyższymi, czyli prawdopodobnie były bardziej świadome problemu i interpretowały go szerzej. Znamienny wydaje się też fakt, że molestującymi byli zwykle koledzy z pracy (25 proc.), a nie przełożeni wykorzystujący pozycję (18 proc.). Można więc stwierdzić, że podłożem
2
J. Waiylewski: Molestowanie seksualne w miejscu pracy. Sopot 1999.