Zeszyt Williama Mouldinga, emeryta.
1991 rok, H-G udaje się do Londynu na zaproszenie przyjaciółki. Po dwóch tygodniach męczenia się w tym mieście spotyka starego znajomego, który proponuje mu wspólne pójście na aukcję staroci w jednej z biedniejszych dzielnic L. Mistrz licytacji zapowiedział tajemniczy kuferek, w którym znajdowały się rzeczy Dicka Mulberego, Mister Chief Hangman ofEngland, alias Builla Mouldinga, pod którego nazwiskiem dożył swych dni ów kat na ulicy WiUsden Green. W kufrze był kaptur katowski, rękawice i zeszyt, w którym, jak zachwalał licytator, opisano każą z egzekucji 433 mężczyzn i 17 kobiet. Na prośbę H-G jego przyjaciel kupił i podarował mu ten pamiętnik. Odtąd dni w Londynie nie nużyły się już H-G tak bardzo, nawet odszukał na dom i nagrobek Mouldinga.
Właściwie to nie pamiętnik, tylko luźne notatki pisane przez Mr Hangmana już po zakończeniu służby jako kat (od 1956). Nieskładne, chaotyczne, autor jest człowiekiem ledwo piśmiennym. Krótkie CV - urodził się w rodzinie górników, miał dużo młodszą siostrę i ojca, który po przeniesieniu się z kopalni został pracownikiem więzienia w Londynie, a w końcu katem. Po jego śmierci, fach ojca przeszedł na syna (w tym czasie William przeniósł się już do L. i zerwał ze swoją narzeczoną). Kiedy przeszedł na emeryturę („10 lat zaszczytnej służby"), wyprowadził się od siostry („umarłem dla siostry, umarłem dla wszystkich oprócz Władcy Niebios”), ponieważ sąsiedzki ostracyzm był nie do zniesienia. Nigdy nie założył rodziny, ponoć podobali mu się młodzi mężczyźni. W zeszycie są wycinki z gazet, ilustrujące jego pracę. On sam był niesamowicie dumny z urzędowej adnotacji na wszystkich protokołach egzekucji „without a hitch” (bez pudła). Dzień przed egzekucją należy dyskretnie zmierzyć wzrost i wagę skazańca (żeby ustalić długość stryczka), wieczorem próba generalna z workiem. Następnego dnia należy tak zagadać skazańca, by stał plecami do drzwi, kiedy przyjdą po niego do celi (unika się szarpaniny). Procesja na szafot, kat ubiera swój kaptur, a skazaniec dostaje pętlę na szyję. „Everything is fit and ready”, kończy się ten opis, nie bez nuty przechwałki w głosie.
Następny wycinek, z 1963 roku, opisuje powieszenie Edith Tomson z 1923, skazanej za podburzanie kochanka do zabicia męża. Podczas egzekucji ze skazanej wypadły wnętrzności.
Widok wstrząsnął wszystkimi (kat kilka tyg. później próbował popełnić samobójstwo). Konkluzja autora brzmi - należy znieść karę śmierci. Mr Hangman jest tym rozdrażniony, bo a) jeśli ktoś jest skazany „z dekretu Niebios”, to jest absolutely guilty b) kat tej kobiety zachował się absolutnie nieprofesjonalnie, bo zapomniał o założeniu Edith „obcisłych i nieprzemakalnych majtek”, o czym mówi jeden z przepisów służby egzekucyjnej.
Naprzeciw jego domu było Bibie Society, mógł wspominać dzieciństwo i utwierdzać się w przekonaniu, że pracował w zgodzie z duchem Starego Test. (NT uważał za „religię słabych"). Te wizyty były dla niego źródłem wytchnienia i siły. Aż do 1970 roku... Kiedyś spotkał tam siostrę bliźniaczkę ostatniej powieszonej w Anglii kobiety (Dorris Norton, on wykonywał wyrok). Irracjonalnie, chciał się z nią zaprzyjaźnić (nigdy nie miał przyjaciela). Ona wyjechała po miesiącu, a William już nigdy nie poszedł do BS, bo wspomnienie Ruth było zbyt bolesne. Druga rzecz, jaką sobie wtedy uprzytomnił, przyprawiła go o „rozpaczliwą konfuzję” - z wyjątkiem Dorris nie pamiętał ani jednej twarzy spośród 450 zabitych osób. Pojawiły się problemy z sercem i nocne koszmary. Śnił czarny kamień albo potok mazi zalewającej mu twarz. Poprosił w sądzie o akta spraw i wyroków, bo chciał sobie przypomnieć twarze skazańców, ale mu ich nie wydano.
Niedługo po tym wyszła książka, opisująca jego pracę. Autorzy zdobyli kilkadziesiąt zdjęć, część nawet opatrzyli podpisem „prawdopodobna pomyłka sądowa”. Nie czuł się winny ich śmierci, ale z ulgą przyjął zmianę - w nocy śniły mu się już twarze, a nie maź. Ostatnie zdanie z 1990 roku brzmi: „Byłem prawie szczęśliwy'’.
Rekonstrukcja jego dalszych losów: koło 15 lipca 1990 r., kiedy wracał z cmentarza (kupił „zawczasu” grób dla siebie), na drinka wprosiła się do niego, 85-letniego starca piątka młodych ludzi. Torturowali i zamordowali go tak brutalnie, że „wymagało sporego wysiłku i nerwowej wytrzymałości zebranie do trumny resztek Williama Mouldinga”. Oprawcy jego krwią zapisali całe ściany w domku i wyszli, nie biorąc niczego ze sobą. Ich wybór ofiary do zabicia „dla zabawy” był zupełnie przypadkowy, nie wiedzieli, że mordują byłego kata.