Paweł doradził jej, by żyła w jednym miejscu; by była poczciwa; by nie zadawała się z ludźmi, którzy sprowadzają ją na drogę grzechu, wtedy uratuje swoją duszę. Przyznała się, że gdyby Paweł został jej przyjacielem, wtedy niczego by już nie chciała i nigdy by go nie opuściła.
Pewnego dnia oznajmiła Pawłowi, że jej państwo wyjeżdżają do miasta, a ona chce zostać. Zaproponował jej małżeństwo. Nie ukrywał, że ją kocha. Przed krzyżem przysięgła, że będzie go kochać i szanować, aż do śmierci.
Wiadomość o zaręczynach była wielkim zaskoczeniem. Franka do czasu ślubu mieszkała u siostry Pawła - Ulany i jej męża - Filipa.
Rozdział II
Franka dopiero parę tygodni po ślubie włożyła chłopskie ubranie. Zaczęła narzekać, że stała się cłiłopką; że dla niej już tylko życie chłopskie, którego nigdy nie chciała; że już po niej. Paweł początkowo nie zwracał uwagi na jej narzekania. On sam się zmienił. Częściej rozmawiał z ludźmi.
Wtedy Franka poznała Marcelę, która też będąc małą dziewczynką służyła w różnych miejscach. Teraz jest żebraczką. Marcela nie ukrywała swego zdziwienia, gdy okazało się, że Franka wyszła za mąż za prostego chłopa.
Adwocia, 60-cio letnia kobieta, przestrzegła Pawła przed Franką. Tonie Franka powinna rządzić w domu, bo dojdzie do nieszczęścia.
Mieszkając u Koźluków (Ulany i Filipa) Franka często opowiadała ludziom o mieście: o rozpustach, kłótniach, tłumach, morderstwach. Opowiadając takie historie sprawiała Pawłowi przykrość, bo mówiła o tym, co grzeszne, ale czuła się wtedy ważna.
Któregoś dnia Paweł poprosił ją, by nauczyła go czytać. On niczego nie zazdrościł ludziom. Prawie niczego, poza tym, że umieją czytać i chwalić Boga z książeczki do nabożeństwa. Początkowo uczyła go chętnie. Później brakowało jej cierpliwości. Wyzywała go od durniów. Paweł nie zwracał na to jednak uwagi. Nauczył się już całego alfabetu. Nadszedł jednak moment, gdy wykrzyczała mu, że nie chce już go uczyć, bo nie jest jego guwernantką. W międzyczasie Marcela powiadomiła Frankę, że państwo z miasta wynajęli na lato pałac.
Rozdział III
Franka uciekła z chaty Pawła. Nieszczęśnik tłumaczył rodzinie i znajomym, że poszła za jego pozwoleniem do swojej rodziny.
Jednak Adwocia wyznała mu, że wszyscy znają prawdę i wiedzą, że Franka uciekła od niego z lokajem od państwa, którzy wynajęli na lato pałac. Franka opowiadała Marceli o lokaju jak o jakimś paniczu: „Dość już ja się na chamów napatrzyła, panicza chcę”. Zwierzyła się jej, że ów lokaj namawiał ją, by powróciła na służbę do miasta, a wtedy będzie do niej codziennie przychodził; będzie ją zabierał na spacery i tańce.