Doceniano to, że wszystko osiągnął wysiłkiem własnym, bez ułatwień z tytułu pochodzenia i wykształcenia.
Rousseau odpowiedział negatywnie na pytanie zadane przez Akademię w Dijon Argumentował, że rozwój nauk i umiejętności nie przyczynia się do moralnego postępu ludzkości. Było to stanowisko nietypowe w dobie Oświecenia, które niemal powszechnie podzielało przeświadczenie o zbawiennych skutkach cywilizacji. Rousseau nie zgadzał się z tym. Powiadał, że ludzie w stanie naturalnym byli równi, dobrzy i szczęśliwi. Pogląd ten miał swe podstawy m.in. w odkryciach geograficznych* dzięki czemu poznano nowe kultury oraz w poczytnych książkach Przygody Robinsona Cruzoe Daniela Defoe i Podróże Guliwera Jonathana Swifta, przedstawiających prawych „dzikusów”, nieskażonych cywilizacją białych. Ludzie w stanie natury kierowali się przede wszystkim zrozumieniem wzajemnej solidarności, wynikającym bardziej z uczucia czy sentymentu niż z rozumu. Był to kardynalny pogląd Rousseau, który różnił go od wszystkich innych teoretyków prawa natury okresu Oświecenia. Był jednak, w przeciwieństwie do późniejszych romantyków, przekonany o wartości prawa natury jako fundamentu więzi społecznej, ale nie jako rezultatu rozumu, tylko sentymentu. Wszelako treść zasad prawa naturalnego była u Rousseau prawie taka sama, jak u racjonalistów: wolność, równość, szacunek dla prawdy, prostota obyczajów (tak bardzo widoczna u ludów pierwotnych) czy potrzeba wiary religijnej. Wbrew powszechnej tendencji Oświecenia, Rousseau uważał, że cywilizacja nie sprzyja kultywowaniu praw natury, ale, wręcz przeciwnie, oddala człowieka od natury i jej wartości. To cywilizacja zmienia ludzi z prawdomównych w kłamców, szczerych w obłudników czy łagodnych w okrutników. W szczególności cywilizacja sprawiła, że ludzie obrócili się w kierunku pożądania dóbr naturalnych, a w ten sposób wprowadzili nierówność społeczną.
Dlaczego jednak człowiek odszedł od tak wartościowego stanu naturalnego, a w szczególności, dlaczego powstało państwo? Rousseau wahał się pomiędzy odpowiedzią teologiczną (tak zdecydowała Opatrzność), a historyczną i socjologiczną. Analizując rzecz ze świeckiego punktu widzenia zwracał uwagę na to, że stan naturalny wystarczył tylko w najbardziej prostych formach życia społecznego. W gruncie rzeczy każda zorganizowana, nawet niewielka, grupa społeczna z konieczności wykraczała poza naturalne ramy. Już rodzina wymaga określonego stopnia cywilizacji, a im wspólnota jest większa, tym bardziej oddala się od natury. Nie jest to jednak za darmo, gdyż prowadzi do komplikacji życia społecznego, nierówności, egoizmu (np. dość wcześnie ludzie zrozumieli, że posiadanie podwyższa standard życia, a to sprawiło, że zaczęli zawłaszczać rozmaite dobra), antagonizmów, ograniczeń wolności, nadużyć władzy itd. W tym punkcie trzeba odnotować zasadniczą odmienność w ujęciu negatywnych rysów życia społecznego przez Rousseau w porównaniu z Hobbesem. Podczas gdy ten drugi uważał, że wojna wszystkich przeciw wszystkim jest rezultatem stanu natury, to wedle myśliciela z Genewy stanowi rezultat porzucenia przez ludzi tej szczęśliwej sytuacji. Wedle Hobbesa, człowiek jest z jednej strony egoistą, ale z drugiej, dzięki rozumowi, potrafi zrozumieć, co jest dla niego korzystne, a co nie. Dlatego, drogą kontraktu społecznego, ludzie zdecydowali się przelać część swojej wolności na suwerena. Pierwsze wrażenie po zapoznaniu się z ideami Rousseau to zdziwienie, że ludzie porzucili swą naturalną wyspę szczęśliwości na rzecz życia w moralnie odpychającej ucywilizowanej gromadzie. Czyżby więc byli aż tak nieroztropni? Rousseau byłby jednak niekonsekwentny, gdyby uznał, że motywy postępowania ludzkiego są wyłącznie racjonalne. Jednak takie nie są. Uczucia kierują jednostki wzajemnie ku sobie, a to z kolei rodzi zjawiska negatywne. Krótko mówiąc: w pełni dobrym można być tylko w stanie naturalnej samotności, ale ponieważ trzeba żyć z innymi, stan naturalny jest tylko przeszłością, do której nie ma powrotu
Rousseau był na pewno pesymistą w swym poglądzie na nieodwracalne odejście od stanu naturalnego jako najlepszego z możliwych, przynajmniej z moralnego punktu widzenia. Nie