Nie znaczy to, że wszystko, co czynił i głosił, należy przyjmować bezkrytycznie. Sam Korczak był niezmiernie krytyczny wobec wielu zjawisk i doktryn, z jakimi się zetknął. Niektóre poglądy i ujęcia, zawarte w jego twórczości, budziły kiedyś moje wątpliwości i budzą nadal, czasem niesłusznie. Na pewno niesłuszny był mój pogląd o apolityczności Korczaka. Nie był apolityczny, bo jako człowiek, działacz i twórca głęboko angażował się w przemiany, jakie dokonywały się w jego czasach i z niemałym jego udziałem. Nie należy mieszać apartyjności z apolitycznością, są to bowiem dwie sprawy nie zawsze tożsame.
Cokolwiek jednak - słusznie czy niesłusznie - budziłoby naszą wątpliwość i wymagało ponownego rozważenia, nie może to przesłonić szczególnej i jedynej w swoim rodzaju wielkości tego człowieka.
Odnoszę czasem wrażenie, że przyjęte na ogół kryteria dla oceny ludzi, ich szczególnej roli czy wielkości, zawodzą w przypadku Korczaka. Gdy chodzi o niego, trzeba szukać jakichś innych słów, innych miar. Tak często spotykane - w różnych środowiskach - objawy czci czy hołdu, składane pod jego adresem, nie nadają się jako forma wyrażenia stosunku do człowieka, który nie znosił hołdów i jakichkolwiek sposobów wywyższania go. I nie była to poza, o którą przecież tak łatwo („Nie kadźcie mi”... ale z przyjemnością posłucham waszego kadzenia). Nie, była to zdrowa, naturalna reakcja na wskroś uczciwego człowieka, który zbyt głęboko widział i przeżywał nonsensy, absurdy, szaleństwa tego świata, by mógł znaleźć jakąkolwiek satysfakcję w słodkawych deklaracjach okazywanej mu czci. Wyciągnijmy z tego wnioski dla siebie i dla innych.
Ostatnia uwaga. Pragnę jeszcze dodać i wyjaśnić, że obszerniejszą wersję moich wspomnień opublikowałem w niewielkiej książeczce pt. Takim go zapamiętałem (Latona Warszawa 1994).
W I części mojej nowej książki pt. Korczak znany i nieznany ponownie sięgnąłem do wspomnień z okresu pracy na Krochmalnej 92, ale będą one się przewijały i w dalszych częściach książki - w różnych kontekstach i w różny sposób (przypomnienie typowych sytuacji, typowych działań, szczególne akcenty). Jest to bowiem naturalne — tak przynajmniej sądzę — że o czymkolwiek piszę, jakąkolwiek podnoszę sprawę, kojarzy mi się ona - w większym lub mniejszym stopniu - z wrażeniami, jakie przed laty odnosiłem. Można by nawet powiedzieć, że stale dokonuję konfrontacji między tym, co przeżyłem kiedyś i utrwaliłem w swojej świadomości, a tym co można by nazwać aktualnym stanem wiedzy korczakowskiej.