Nie umiem znaleźć właściwej mi ary. Od samego początku i w ciągu wielu lat męczyło mnie poczucie, że nie umiem znaleźć właściwej miary dla charakterystyki czy oceny tego zadziwiającego człowieka, z którym los mnie zetknął w końcu lat trzydziestych. Im więcej myślałem i myślę o nim, o jego losie, losie dziedzictwa, jakie nam zostawił, jest mi nie łatwiej, lecz coraz trudniej, trudniej niż wielu innym osobom, mówić czy pisać
0 Korczaku. Może dlatego, że go widziałem, że mogłem obserwować jego sposób bycia w Domu Sierot, że z nim rozmawiałem, a ściślej mówiąc on ze mną rozmawiał w dość szczególnych okolicznościach, o których będzie jeszcze mowa.
Teraz, gdy po tylu latach, wracam myślą do tych odległych czasów
1 szukam słów, by odtworzyć wydarzenia, które bezpowrotnie minęły, stale mam poczucie, że wciąż jeszcze wielu rzeczy nie wiem, nie wszystko rozumiem, że coś bardzo ważnego pomijam, a może nawet upraszczam. Zdaję sobie również sprawę, że kwestie, które poruszam, są o wiele bardziej złożone, niż wydaje się nam obecnie, gdy nie zawsze pamiętamy o realiach społecznych, politycznych, ekonomicznych, jakie ciążyły na losie Korczaka i losie ludzi, którzy żyli w owych latach, w zupełnie innej epoce. Przeszłość, którą próbujemy dziś ożywić i zrozumieć, nie była przecież idylliczna, obfitowała w sprzeczności i dylematy trudne do rozwiązania, kontrowersyjne problemy, sprawy budzące głęboki niepokój i rozterki.
„Haniebne lata” trzydzieste. Na Krochmalnej 92 pracowałem w latach 1937-1939. Świat był już podminowany, szybkimi krokami zbliżał się wybuch II wojny światowej. W tym
9