Najmniej trwałe są ich ciała. Choćbyśmy wyhodowali je jak najwspanialsze, są równie nietrwałe jak nasze. Jeżeli przy ich pomocy dokonają jakichś osiągnięć sportowych, to nie ciała lecz pamięć i przykład ich wyczynów, osiągnięć okupionych morderczą pracą, zapiszą nasze dzieci w pamięci pokoleń. Jeżeli obdarzymy je przepiękną urodą, nie łudźmy, się nik nam ani im, nie przypisze tej zasługi! Do nieśmiertelności prędzej będą przechodzili Ci, którzy artystycznie utrwalą to piękno a nie nasze dzieci. One przeniosą naszą i swoją nieśmiertelność, na następne pokolenia - poprzez swoje dzieła. Uczmy dzieci pracowitości. Ich powinnością jest dawanie, a nie branie! Tylko dając z siebie wszystko, na co im siły i zdolności pozwolą, będą utrwalały nieśmiertelność.
Co je uwieczni? Mało trwałe, choć wspaniałe, są wszelkiego typu budowle, dzieła artystyczne, przedmioty martwe. Większym osiągnięciem dla Świata są odkrycia naukowe. Einstain, Mariia Curie Skłodowska na dłużej pozostaną w pamięci pokoleń niż budowniczowie Wieży Eifla czy Statuy Wolności. Choć wszystkie te osiągnięcia niewątpliwie są wielkie, wieża może jednak zostać zniszczona w każdym czasie, kataklizmy, wojna - tamte dokonania będą przekazywane i wykorzystywane przez dziesiątki pokoleń - tak jak wynalezione koło.
Nie wydaje mi się to istotne. Jeżeli jest jakaś wędrówka dusz, to być może ta właśnie "dusza" nie podlega już ograniczeniom ludzi żywych, takim jak wzrok, słuch, dotyk, powonienia - cielesnym zmysłom. Może natomiast ten duch dysponuje doskonalszymi receptorami? Dzisiaj nasza wiedza na ten temat jest niewielka, nie przywiązywał bym jednak do tego dużej wagi.
Najsłabszym punktem człowieka jest jego własne ciało. Nie kultywujmy przeto dogadzaniu tej powłoce. Szanujmy ją jako narzędzie i środek do realizacji swoich zadań. Kalekie, schorowane ciało także pozwala nam tworzyć dzieła wielkie. Ostatnio to właśnie przesłanie niesie w świat schorowany papież - Karol Wojtyła. Myślę, że jest to największa jego nauka - nauka bardzo aktualna na nasze czasy.
Człowiek powinien rozumieć swoją rolę we Wszechświecie. Jest to bardzo zaszczytna rola. Jak wcześniej wspomniałem, słusznie przyrównywana do roli tworzenia - Twórcy. To powinno dowartościowywać każdego z nas - byś dla nas sensem istnienia. Ludzie się gubię psychicznie, właśnie przez nie zrozumienie tej prawdy.
Stale zadaję sobie pytanie dlaczego? Przyznam się, że nie udzieliłem sobie do tej pory wystarczającej na to odpowiedzi. Widzę w tym typową dla przyrody chęć dominacji innych przedstawicieli gatunku ludzkiego. Religie, kościoły, ludzie sprawujący władzę, starają się stale osłabiać nasze poczucie wartości, po to aby łatwiej nam przewodniczyć. Chcą mieć dostęp do większych porcji tego tortu - którym są dobra materialne. Nadmiernie epatuje się warości materialne, posiadanie, pieniądze, zdrowie, wygląd. Są to na pewno rzeczy potrzebne, ale nie mogą stać się celem samym w sobie. Cel dla człowieka jest całkiem inny! Te dobra powinny być traktowane wyłącznie jako środek do odkrywania świata i tworzenia, do realizacji sensu człowieczeństwa. Dlatego spotykamy takie dramatyczne załamania u ludzi tzw. sukcesu. Ktoś, kto przez pół życia realizował pogoń za "wmówionymi mu" przez rodziców, nauczycieli, idoli - dobrami materialnymi, osiągnoł wreszcie wysoki pułap ich posiadania, stwierdza nagle pustkę! Przekonuje się, że to dla niego nie są żadne trwałe wartości. Czują się oszukani przez swoich rodziców,wychowawców, autorytety, czują się skierowani na ślepy tor. Są to najczęstsze oskarżenia, jakie słyszę z ust tych zagubionych, tzw. “ludzi sukcesu". Część z nich potrafi jeszcze czasem przekształcić te dobramaterialne na naukę i poznanie - odzyskać sens