słabostki, ulubione powiedzonka, których zawodzi pamięć, którzy są zdolni do wzruszeń.
ONI mogą przerażać, drażnić, ale potrafią także rozbawić, wzbudzić w nas sympatię. Sama Torańska przyznaje, że zawsze miała słabość do dystyngowanego Leona Chajna, obawiała się zaś przebiegłego i inteligentnego Stefana Staszewskiego. Książka zawiera w sobie dużo prawdy o człowieku, o tym, do czego jest zdolny, gdzie leży granica jego wytrzymałości, a gdzie przyzwoitości. Ten ludzki wymiar dzieła od początku budził wśród czytelników spore kontrowersje. Tak, jak dziś część widzów krzyw się na łzy, które płyną po policzkach Hitlera w filmie OHviera Hirschbiegla "Upadek", tak niektórym czytelnikom Torańskiej od początku nie w smak było, że w wywiadach nie operuje ona czarno-białymi schematami myślowymi.
Atmosfera wokół dzieła Torańskiej od lat pozostaje gorąca. Książkę przełożono na kilkanaście języków, jej egzemplarze znajdują się w zbiorach największych światowych bibliotek, jest wreszcie najczęściej cytowanym źródłem w pracach na temat PRL-u. Praktycznie nie ma tekstu o tej tematyce, któiy by się do niej nie odwoływał. Zarząd Polskiego Pen- Gubu uhonorował ją nagrodą im. Ksawerego Pruszyńskiego. Co więcej, tekst ten nadal żyje, nie zestarzał się, co najlepiej było widać na spotkaniu promocyjnym. Opinie, wygłaszane przez gości zebranych w dawnej stołówce KC PZPR, były skrajnie różne. Młody cliłopak powiedział Torańskiej: - Dostrzega pani w postępowaniu swoich bohaterów jedynie cynizm, a przecież oni wyrośli w komunizmie, naprawdę wierzyli w dyktaturę proletariatu. Z kolei starsza kobieta, która przedstawiła się jako nauczycielka historii, oświadczyła:
-Dziękuję pani za to, że pokazała pani komunistów jako normalnych ludzi, ludzi, którzy wierzyli w swoje posłannictwo.
Teresa Torańska uwielbia wkładać kij w mrowisko. Udowodniła to nie tylko książką "Oni", ale także szeregiem innych świetnych wywiadów, przeprowadzonych na przykład z Jerzym Urbanem lub z Wojciechem Jaruzelskim. Krańcowo różne opinie na temat swojej pracy podczas spotkania promocyjnego kwitowała anegdotą lub drobną złośliwością. Tylko raz popadła w patetyczny ton.
- ONI dali mi bezcenną rzecz. Dzięki nim jestem absolutnie wolnym człowiekiem. Swoją postawą, swoim zniewoleniem ONI uświadomili mi, że nie wolno ulec jakiejkolwiek ideologii - wyznała Torańska.
I to jest właśnie powód, dla którego warto czytać jej dzieło również w dzisiejszych czasach. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Torańska gwarantuje nam wolność wyciągania własnych wniosków. Wolność myślenia. I ostrzega nas przed tym, by w żadnej wierze nie zatracić siebie.
Stopnie obecności autora transformacji. 1. Nieobecność: odtwarzanie zdarzenia na podstawie opowiadań świadków, świadectwa dokumentów. Mamy tu do czynienia z zupełną niezależnością tworzywa, tzn. faktu - od autora. 2. Obecność przy zdarzeniu. Ortega y Gasset w eseju O dehumanizacji sztuki opisując sytuację, w której nad łożem umierającego znajduje się jego żona, lekarz, reporter i malarz, analizuje ich dystanse emocjonalne wobec zdarzenia: „...zadania reportera pozwalają mu trzymać się z daleka; może on ograniczyć się do obserwacji. Dla niego wypadek jest tylko sceną, czystym spektaklem, z którego ma zdać sprawę na łamach gazety. W to, co się tu dzieje, nie angażuje żadnych uczuć, jest emocjonalnie wolny, jest osobą obcą” (9). Reporterzy twierdzą, że często jedynym uczuciem, jakiego doświadczają, jest uczucie fascynacji zdarzeniem (na które pozwala opisana przez Gasseta „bezosobowość”), będące sygnałem, że mają do czynienia z faktem niezwykłym,