GOSPODARKA A ZMIANY STRUKTURY SPOŁECZNEJ
Socjalizm w Polsce w znacznym stopniu zmienił struktury społeczne obalając kształtujące się od końca XIX wieku zręby kapitalistycznego zróżnicowania klasowego.
Co do chłopstwa, meandry socjalistycznej polityki rolnej - od reformy rolnej poprzez kolektywizację do wszechogarniającej reglamentacji - doprowadziły do sytuacji paradoksalnej. Z jednej strony, anachroniczna gospodarka chłopska została zatrzymana w rozwoju, a nawet cofnięta wstecz tracąc swoje względnie nowoczesne przyczółki (np. zrzeszenia i organizacje rolnicze). Z drugiej strony, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, po nieudanym eksperymencie kolektywizacyjnym, nastąpiło, za sprawą powszechnej reglamentacji, bezbolesne i trudno zauważalne włączenie gospodarki chłopskiej w system gospodarki planowej. Tym sposobem chłop polski z jednej strony zatracił istotną część swojej chłopskiej tożsamości, z drugiej - jeszcze bardziej się zacofał, zwłaszcza gdy idzie o sposób gospodarowania i styl życia. Pod koniec lat siedemdziesiątych nominalny właściciel gospodarstwa był już bardziej podporządkowany państwu niż niezależnym przedsiębiorcą. Decydowała o tym nade wszystko całkowita zależność od państwowego monopolu w zakresie zaopatrzenia i skupu. Towarzyszyło temu jednak zwolnienie z troski o zbyt własnej produkcji i gwarancja utrzymania się w zawodzie niezależnie od zawodowych wyników.
Klasa robotnicza PRL formowała się w warunkach przyspieszonej industrializacji i panowania doktryny mitologizującej historyczną rolę i polityczne znaczenie tej klasy. Awans społeczny i wzrost liczebności klasy robotniczej w PRL jest faktem, który trudno poważnie zakwestionować. Wynikał on głównie z przyjętego modelu rozwoju gospodarczego, a więc nacisku na forsowną industrializację, dominację przemysłu ciężkiego i wydobywczego oraz tendencję do tworzenia gigantycznych przedsiębiorstw. To właśnie klasa robotnicza była głównym beneficjentem ustrojowych przywilejów socjalizmu. Dwie cechy systemu odegrały w tym względzie rolę decydującą. Po pierwsze, strukturalny nadmiar stanowisk pracy, tj. notoryczna i żywiołowa, nie podlegająca kontroli (jeden z paradoksów „gospodarki planowej”) nadwyżka popytu na pracę nad jej podażą. Po drugie, systemowo uwarunkowana (przez model uprzemysłowienia i reguły efektywności) tendencja do wysokiej wyceny pracy prostej w porównaniu z pracą wymagającą kwalifikacji i szczególnych predyspozycji. Te dwie cechy łącznie powodowały, że sytuacja klasy robotniczej w społecznym, międzygrupowym podziale pracy stawała się niezwykle korzystna na tle krajów cechujących się gospodarką rynkową. Przemysł zatrudniał na początku lat 50. 13% ludności, a rolnictwo 60%. W 1970 r. przemysł 26%, a rolnictwo 30%.
W końcu lat 40. można było pozbyć się „inteligenckiego wstydu”, bo dokonywał się ogromny awans społeczny. Przedwojenny robotnik miał szansę zrobienia urzędniczej kariery, a jeżeli przed wojną należał do klasowych związków zawodowych albo do PPS, awans był murowany. Plan 6-letni, który ruszył w 1950 roku, spowodował, że także ludzie ze wsi zaczęli przychodzić nie tylko do wojska, milicji i UB, ale przede wszystkim na wielkie budowy socjalizmu. Stworzono mechanizm Dwuletnich Studiów Przygotowawczych (DSP), gdzie nie pytano chłopów o wykształcenie. Było to po to, by mogli nadrobić straty. Szkolono na inżynierów, urzędników. Zaraz po studiach narzekali, że ich płace są małe, porównując się do pozycji przedwojennych inżynierów, urzędników, lekarzy, sędziów. Nie brali pod uwagę tego, że przed wojną paśliby krowy.
Z czasem robotnicy należący do „klasy średniej” coraz mniej różnili się od inteligencji technicznej czy urzędniczej. Ta różnica zacierała się w okresie Gomułki a zwłaszcza za czasów Gierka. Sprzyjała temu telewizja. Wykwalifikowani robotnicy, majstrowie, inżynierowie żyli w podobny sposób, oglądali te same audycje i także podobnie myśleli. Dokonało się to tym łatwiej, że coraz częściej mieli wspólne korzenie, należeli do tej samej tradycji kulturowej. Bo i wśród robotników, i wśród inteligentów dominowali ludzie pochodzący ze wsi w pierwszym lub najwyżej drugim pokoleniu.
Na Zachodzie wpływ gospodarki na strukturę społeczną przedstawiał się następująco:
odsetek ludzi utrzymujących się z rolnictwa po II wojnie światowej był bardzo mały, bo tylko 6%, gdy w latach 20. wynosił 30%.
Efektywna emancypacja kobiet sprawiła, że zanikły bariery w pracy i podział na prace męskie i żeńskie.
Ludzie zaczęli przechodzić do rozwijającego się sektora usług.
W miarę postępów technologii rosło zapotrzebowanie na robotników wykwalifikowanych lub półwykwalifikowanych.
Emigranci zasilali gospodarkę krajów zachodnioeuropejskich w siłę roboczą. Zatrudniani byli jako tania siła robocza w kopalniach, fabrykach, hutach.