plik


Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga II.49)     Ewangelia według św. Mateusza Ewangelia według św. Marka Ewangelia według św. Łukasza Ewangelia według św. Jana Maria Valtorta Księga II - Pierwszy rok życia publicznego –   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    – 49. SPOTKANIE JEZUSA Z ŁAZARZEM W BETANII Napisane 21 stycznia 1945. A, 4256-4264 Bardzo jasny letni świt – więcej niż świt: wstał już dzień. Słońce wyszło spoza linii horyzontu i coraz bardziej się wznosi, śmiejąc się do radosnej ziemi. Nie ma źdźbła trawy, które nie uśmiechałoby się iskrzącą kroplą rosy. Można by sądzić, że nocne niebieskie ciała rozsypały się, stając się złotem i klejnotami na wszystkich łodygach, na wszystkich listkach. Odbłyski kwarcu pokrytego rosą – kamieni leżących na ziemi – wydają się diamentowym pyłem i złotym piaskiem. Jezus i Szymon idą dróżką odbijającą od głównej drogi, z którą tworzy ona literę “V”. Idą ku wspaniałym warzywnikom i polom lnu, mającym wysokość człowieka, dojrzałym do ścięcia. Na innych polach widać jedynie czerwień maków w żółci zbóż. «Jesteśmy już na terenie posiadłości mego przyjaciela. Widzisz, Nauczycielu, że odległość nie przekraczała przepisanej przez Prawo. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na oszustwo wobec Ciebie. Za tym sadem jabłoniowym jest ogrodzenie ogrodu, w którym znajduje się dom. Poszedłem z Tobą właśnie tym skrótem, aby jeszcze bardziej uszanować wyznaczone przez Prawo granice.» «Twój przyjaciel jest bardzo bogaty!» [– zauważa Jezus.] «Tak, lecz nie jest szczęśliwy. Ma jeszcze inne posiadłości.» «To faryzeusz?» [– pyta Jezus.] «Jego ojciec nim nie był. On... ściśle zachowuje [Prawo]. Powiedziałem Ci, że to prawdziwy Izraelita.» Idą jeszcze trochę. Widać wysoki mur, a ponad nim drzewa i drzewa, spomiędzy których ledwie widać dom. Teren jest tu nieco wzniesiony, lecz nie tak bardzo, by oczy mogły objąć ogród, tak piękny, że można by go nazwać raczej parkiem. Zakręcają wzdłuż narożnika muru, który – tej samej wysokości – ciągnie się dalej. Z jego szczytu opadają gałęzie, całe pokryte różanym i jaśminowym kwieciem, pachnącym i wspaniałym, z koronami zwilżonymi rosą. Oto masywna zdobiona krata z żelaza. Szymon uruchamia ciężką kołatkę z brązu. «Godzina jest bardzo wczesna, aby wchodzić, Szymonie» – zauważa Jezus. «O! Mój przyjaciel wstaje wraz ze słońcem, znajdując zadowolenie jedynie w ogrodzie i książkach. Noc jest dla niego udręką. Nie ociągaj się, Nauczycielu, z przyniesieniem mu Swej radości.» Sługa otwiera kratę. «Witaj, Azeuszu. Powiedz twemu panu, że Szymon Zelota przybył z Przyjacielem.» Sługa wpuścił ich, po czym odszedł żwawo, mówiąc: «Wita was wasz sługa. Wejdźcie! Dom Łazarza jest otwarty dla przyjaciół.» Szymon jako bywalec idzie nie główną ścieżką, lecz dróżką, która poprzez różane krzewy kieruje się ku jaśminowej altanie. Przed chwilą wszedł na nią Łazarz: szczupły i blady – jakim go zawsze widziałam – z krótko przyciętymi włosami, rzadkimi i prostymi, zgolonymi przy samej brodzie. Ubrany w śnieżnobiały len. Idzie z trudem, jak ktoś, kogo bolą nogi. Kiedy dostrzega Szymona, wita go serdecznie, potem, na ile może, biegnie ku Jezusowi i rzuca Mu się do kolan, schylając się do ziemi i całując brzeg Jego szat. Mówi: «Nie jestem godzien takiego zaszczytu. Ale ponieważ Twoja świętość zniżyła się do mojej nędzy, przyjdź, mój Panie, wejdź i bądź panem w moim biednym domu.» «Wstań, przyjacielu, przyjmij Mój pokój.» Łazarz wstaje, całuje ręce Jezusa i patrzy na Niego z szacunkiem i zaciekawieniem. Idą w kierunku domu. «Jakże na Ciebie czekałem, Nauczycielu! Każdego ranka, o świcie, mówiłem sobie: “To dziś przyjdzie”. A każdego wieczoru, mówiłem: “Znowu dziś nie przyszedł!”» «Dlaczego czekałeś na Mnie z takim niepokojem?» «Ponieważ... na kogóż czekamy my, Izraelici, jeśli nie na Ciebie?» «I wierzysz, że to Ja jestem tym Oczekiwanym?» «Szymon nigdy mnie nie okłamał i nie jest człowiekiem, który wpada w egzaltację z powodu złudnych obłoków. Wiek i cierpienie sprawiły, że dojrzał jak mędrzec. Poza tym... Nawet gdyby on nie poznał Ciebie w rzeczywistości Twego bytu, to Twe dzieła przemówiłyby i ogłosiłyby Cię “Świętym”. Kto czyni dzieła Boże musi być człowiekiem Bożym. A Ty je czynisz. I robisz to w taki sposób, że one ogłaszają Ciebie Człowiekiem Bożym. [Szymon], mój przyjaciel, przyszedł do Ciebie – przyciągnięty Twą sławą lekarza chorób – i otrzymał cud. I wiem, że drogę Twoją znaczą inne cuda. Dlaczegóż więc nie mam wierzyć, że jesteś Oczekiwanym? O! Tak słodko jest wierzyć w to, co dobre! [Jest] tak wiele rzeczy, które nie są dobre, a musimy udawać, że uważamy je za dobre, z miłości do pokoju, bo nie umiemy ich zmienić. Tak wiele jest słów przebiegłych, które wydają się pochlebstwami, wychwalaniem, uprzejmością, a tymczasem są kpiną i potępieniem, trucizną pokrytą miodem... Musimy jednak pokazywać, że wierzymy w nie, choć wiemy, że są trucizną, potępieniem i kpiną... Musimy tak robić, bo... nie można czynić inaczej... bo jesteśmy słabi w obliczu całego potężnego świata, bo jesteśmy sami przeciw całemu światu, który jest nam wrogi... Dlaczego zatem stawiać przeszkody wierze w to, co jest dobre? Zresztą dojrzał czas i pojawiły się znaki czasu. A jeśli jeszcze czegoś nie dostaje – by wzmocnić naszą wiarę i osłonić ją przed zwątpieniem – to zostaje dopełnione przez naszą wolę wierzenia i przyniesienia ulgi naszemu sercu poprzez pewność, że oczekiwanie się skończyło, że Odkupiciel już jest tu, że Mesjasz istnieje... Ten, który przywróci pokój Izraelowi i synom Izraela. Ten, który... da nam spokojną śmierć – bo będziemy wiedzieć o odkupieniu – i sprawi, że będziemy żyć bez tej tęsknej troski o naszych zmarłych... O! Zmarli! Po co ich opłakiwać? Chyba tylko dlatego, że – nie mając już własnych dzieci – nie mają jeszcze Ojca i Boga.» «Od dawna nie żyje twój ojciec?» [– pyta Jezus.] «Od trzech lat, a przed siedmiu laty umarła moja matka... Jednak od jakiegoś czasu już ich nie żałuję... Ja także chciałbym być tam, gdzie – jak mam nadzieję – oczekują oni Nieba.» «Wtedy nie miałbyś jako gościa Mesjasza.» «To prawda. Teraz bardziej jestem od nich wyróżniony, bo posiadam Ciebie... A ta radość przynosi ulgę mojemu sercu. Wejdź, Nauczycielu. Pozwól mi dostąpić zaszczytu uczynienia mego domu – Twoim. Dziś jest szabat i nie mogę uczcić Cię zapraszając przyjaciół...» «Nie to jest Moim pragnieniem [– odpowiada Jezus. –] Dziś cały jestem dla tego, kto jest przyjacielem Szymona i Moim.» Wchodzą do pięknej sali. Słudzy gotowi są ich przyjąć. «Proszę, abyście poszli za nimi – mówi Łazarz. – Będziecie mogli najpierw wzmocnić się śniadaniem.» Podczas gdy Jezus i Szymon odchodzą gdzieś, Łazarz wydaje polecenia sługom. Zdaję sobie sprawę z tego, że dom jest bogaty i nie tylko bogaty, lecz należy do wielkiego pana... ...Jezus pije mleko, które Łazarz koniecznie chciał Mu sam podać, zanim zasiądą do śniadania. Widzę, że Łazarz odwraca się do Szymona i mówi: «Znalazłem człowieka gotowego kupić twoje dobra za cenę, jaką twój zarządca uznał za słuszną. Ani drachmy mniej.» «Czy jednak jest gotowy przyjąć moje warunki?» «Tak, przyjmuje je, aby wejść w posiadanie twoich ziem. A ja jestem zadowolony, bo przynajmniej będę znał tego, kto będzie moim sąsiadem. Skoro jednak nie chcesz być obecnym przy sprzedaży, on też chce pozostać nieznany. Proszę cię, przystań na jego życzenie.» «Nie widzę powodu, by się sprzeciwiać. Ty, przyjacielu, zastąpisz mnie... wszystko, co zrobisz, będzie dobre. Wystarczy, że mój wierny sługa nie zostanie wypędzony na ulicę... Nauczycielu, sprzedaję [wszystko] i – co do mnie – jestem szczęśliwy, że nie mam już nic, co mogłoby mnie przywiązać do czegokolwiek, co nie jest Twoją służbą. Mam jednak wiernego sługę, starszego wiekiem, jedynego, jaki mi pozostał po moim nieszczęściu. Jak Ci mówiłem, zawsze mi pomagał, gdy byłem wygnany ze społeczności [ludzi]. Zatroszczył się o moje dobra jak o swoje, udając – dzięki Łazarzowi – że to jego dobra, aby mnie ocalić i dzięki nim zabezpieczyć moje potrzeby. Teraz, gdy jest już stary, nie byłoby sprawiedliwe, żebym pozbawił go domu. Zadecydowałem, że mały domek na granicy posiadłości pozostanie jego własnością, a pewna część sumy zostanie mu oddana na jego przyszłe potrzeby. Starzy, wiesz, są jak bluszcz: jeśli żyli zawsze w tym samym miejscu, zbytnio cierpią, gdy się ich wyrywa. Łazarz chciał go wziąć do siebie... bo Łazarz jest dobry. Jednak ja wolałem zrobić tak. Mój stary sługa będzie mniej cierpiał...» «Ty też jesteś dobry, Szymonie. Gdyby żyli [na świecie] jedynie tak sprawiedliwi jak ty, Moja misja byłaby łatwiejsza...» – zauważa Jezus. «Sądzisz, że świat jest oporny, Nauczycielu?» – pyta Łazarz. «Świat?... Nie. Siła świata: szatan. Gdyby on nie był panem serc i nie był ich właścicielem, nie spotykałbym się z oporem. Zło jest przeciwne Dobru, a Ja muszę w każdym [człowieku] pokonać zło, by wnieść w niego dobro... a nie wszyscy tego chcą...» «To prawda. Nie wszyscy tego chcą! Nauczycielu, jakie słowa znalazłbyś dla kogoś, kto jest winny, aby go nawrócić, aby go ugiąć? Słowo ostrej nagany – podobne do tych, którymi napełniona jest historia Izraela wobec winnych, a ostatnim używającym ich jest Prekursor – czy słowa litości?» «Ja posługuję się miłością i miłosierdziem. Wierz mocno, Łazarzu, że spojrzenie miłości na upadłego ma więcej mocy niż przekleństwo.» «A jeśli miłość jest wyszydzona?» «Nadal nalegać. Kontynuować aż do końca. Łazarzu, czy znasz takie tereny, na których zdradliwość ziemi zatapia nieostrożnych?» «Tak, znam je z moich lektur. Z powodu mego stanu zdrowia i z powodu cierpienia wiele czytam – także po to, by spędzić długie godziny bezsennych nocy. Wiem, że istnieją takie [miejsca] w Syrii, w Egipcie i jeszcze inne w Chaldei. Wiem, że zachowują się jak przyssawki: kiedy nas uchwycą, wciągają nas. Pewien Rzymianin powiedział, że to usta Piekieł zamieszkałe przez pogańskie bóstwa. Czy to prawda?» «To nie jest prawdą. To specjalne uformowanie powierzchni ziemi. Nie ma tam Olimpu. Przestanie się wierzyć w Olimp, a te ziemie nadal będą istnieć. Dzięki postępowi człowiek będzie mógł dać coraz prawdziwszy opis tego faktu, lecz nie będzie mógł sprawić, że on zniknie. Sądzę, że skoro poznałeś [te miejsca] przez lektury, mogłeś także przeczytać, jak ratuje się tych, którzy w nie wpadają.» «Tak, liną rzucaną im z żerdzią, nawet z gałęzią. Ta niewielka pomoc wystarczy, by pogrążający się, wyswobodził się. Dzięki temu utrzymuje się spokojnie, bez szarpania się, aż do nadejścia skuteczniejszej pomocy» [– mówi Łazarz.] «Dobrze! Grzesznik to ten, kto pozwala się posiąść przez zwodniczą ziemię, której powierzchnię pokrywają kwiaty, zaś od spodu jest ruchomym bagnem. Czy sądzisz, że ten, kto wiedziałby, co oznacza oddanie jednego atomu samego siebie we władzę szatanowi, uczyniłby to? Jednak nie wie tego... a potem... albo paraliżuje go osłupienie i trucizna Zła, albo traci głowę i po to, by wymknąć się wyrzutom potępiającego go sumienia, szamocze się, grzęznąc w błocie. Swoim nierozważnym poruszaniem się wprawia w ruch ciężkie ruchome fale, przyspieszające utonięcie. Miłość jest sznurem, liną i gałęzią, o której mówisz. Nie wycofywać się, nie ustępować... aż je złapie... Jedno słowo... przebaczenie... największa wyrozumiałość dla słabości... Jedynie po to, by powstrzymać zanurzanie się i oczekiwać Bożej pomocy... Łazarzu, czy znasz moc przebaczenia? Ono przyprowadza Boga na pomoc ratującemu... Czytasz dużo?» «Dużo. Nie wiem, czy dobrze robię. Jednak choroba i... inne rzeczy pozbawiły mnie licznych ludzkich radości... Teraz ciągną mnie jedynie kwiaty, książki, drzewa, a także konie... Wiem, że się mnie krytykuje. Czyż mogę jednak udać się na moje ziemie w tym stanie (odkrywa ogromne nogi, całe zabandażowane) pieszo albo na grzbiecie muła? Muszę używać wozu i w dodatku szybkiego. To dlatego mam konie i przywiązałem się do nich, to prawda. Jednak jeśli Ty powiesz mi, że to źle... sprzedam je.» «Nie, Łazarzu, to nie rzeczy psują. Psuje to, co mąci ducha i oddala od Boga.» «Jest więc, Nauczycielu, jedna rzecz, którą chciałbym wiedzieć. Wiele czytam. Mam jedynie tę pociechę. Lubię wiedzieć... Sądzę, że właściwie lepiej dowiedzieć się o czymś, niż czynić źle, że lepiej czytać, niż... robić co innego. Jednak ja nie czytam jedynie naszych ksiąg. Lubię też poznawać świat innych, pociąga mnie Rzym i Ateny. Wiem teraz, ile zła przyszło na Izrael, kiedy zepsuł się poprzez kontakt z Asyryjczykami i z Egiptem i jak wiele zła zadali nam hellenizujący przywódcy. Nie wiem, czy jakaś osoba prywatna może samej sobie wyrządzić tyle zła, co Juda sobie i nam, swoim synom. Ale co Ty o tym myślisz? Chcę, byś Ty mnie pouczył: Ty, który nie jesteś jakimś rabinem, lecz Słowem Mądrym i Boskim.» Jezus patrzy na niego uważnie przez kilka minut, spojrzeniem przenikliwym, a równocześnie odległym. Wydaje się, że poprzez ciało Łazarza bada jego serce i idzie jeszcze dalej. Kto wie, co widzi... Wreszcie mówi: «Czy to, co czytasz, wywołuje w tobie zamęt? Oddala cię to od Boga i od Jego Prawa?» «Nie, Nauczycielu. Przeciwnie, to nakłania mnie do porównywania naszej prawdy z pogańskim fałszem. Porównuję i rozmyślam nad [tym, co przynosi] chwałę Izraelowi, nad sprawiedliwymi, Patriarchami, Prorokami i nad mrocznymi postaciami pogańskich historii. Porównuję naszą filozofię – o ile można nadać to imię Mądrości przemawiającej przez święte teksty – z ubogą filozofią grecką i rzymską. W nich są iskierki, lecz nie ma spokojnego płomienia, który płonie i lśni w księgach naszych Mędrców. Potem z jeszcze większą czcią pochylam się w duchu, aby uwielbić naszego Boga, który mówi w Izraelu poprzez wydarzenia, ludzi i nasze Pisma.» «Zatem czytaj nadal... to posłuży ci do poznania pogańskiego świata... Kontynuuj. Możesz to nadal robić. Nie ma w tobie fermentu zła ani duchowego rozpadu. Możesz więc czytać i to bez obawy. Prawdziwa miłość, jaką masz do twego Boga, czyni bezowocnymi pozbawione ducha ziarna, jakie ta lektura mogłaby w tobie zasiać. Każde ludzkie działanie może spowodować dobro lub zło, w zależności od sposobu, w jaki się je wypełnia. Miłość nie jest grzechem, jeśli kocha się w sposób święty. Praca nie jest grzechem, jeśli pracujemy wtedy, kiedy trzeba. Zarabianie nie jest grzechem, jeśli zadowalamy się uczciwą zapłatą. Kształcenie się nie jest grzechem, jeśli przez wiedzę nie zabijamy w sobie idei Boga. Jednak grzechem jest nawet służba przy ołtarzu, jeśli wypełnia się ją dla własnych spraw. Czy jesteś o tym przekonany, Łazarzu?» «Tak, Nauczycielu. Postawiłem te pytania innym, jednak skończyło się to tym, że zaczęli mną pogardzać... Ty zaś dajesz mi światło i pokój. O, gdyby słuchał Cię cały świat!... Chodź, Nauczycielu. Pomiędzy jaśminami jest cień i cisza. Przyjemnie jest odpoczywać w chłodzie cienia, czekając na wieczór.» Wychodzą i wszystko się kończy.     Przekład: "Vox Domini"

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2010 01 02, str 043 049
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)
1) 25 02 2012
TRiBO Transport 02

więcej podobnych podstron