77
PRZEGLĄD PIŚMIENNICTWA
naukowemi. Będzie to praca na prawdę umiejętna, mająca waloi na długie wieki. Nikt więcej nie jest przygotowany do takiego dzieła, jak właśnie autor, który pierwszy aokumenoa te zabrał. Dzięki wciągnięciu wszystkiego materyału surowego lub półsurowego do tekstu, dzieło staje się ciężkiem i nieprzystępnem dla szerszej publiczności, a ala fachowców znowu nie całkiem naukowe. W ten sposób praca naukowa, wymagająca tyle trudu, tyle mozołu, tyle czasu, nie znajduje ani uznania, ani pokupu. Przerzuci ją jeden lub drugi znajomy, któremu się książkę ofiarowało, o przestudyowaniu jej od *kolka do kołka nie ma mowy, nawet w kole najbardziej interesowanych. Uczyni to jeden i drugi badacz specyalista, z pewnością nie uczyni przygodny recenzent dziennikarski, który wielki zaszczyt zrobi autorowi, jeżeli raczy paru frazesami lub konceptami wspomnieć o pracy, która tyle trudu kosztowała, a miejscami posiada pomnikową wartość. Książka cenna idzie w ten sposób wr zapomnienie, spoczywa zakurzona na pułkach księgarzy i antykwarzy i po bibliotekach publicznych czy prywatnych. Znajdzie ją zręczny stylista lub literat, napisze poczytny feljeton lub powieść na jej podstawde i zyszcze poklask publiczności; o właściwym autorze i jego trudach i zasługach nikt nie wspomni. Setki mamy takich monografii, które uto-
n
nęły w niepamięci byle dlatego, że-ani po literacku ani poczytnie, ani ściśle naukowo nie były napisane. Obawiam się, że i omawianą niniejszą monografię spotka los podobny, chociaż zawiera niesłychanie cenny przyczynek do naszej przeszłości dziejowej tembar-dziej, że autor zebrał naprawdę pierwszorzędny materyał źródłowy dostępny mu w archiwach, czy rządowych, czy miejskich, czy też prywatnych. Autor nie będąc fachowym historykiem w dziele tak obszernem, nie ustrzegł się od błędów. Trudno się zgodzić, by ,,Lu-togneo“ tłumaczyć przez Lutogniewski zamiast Lutogniew str. 3. Szkoda, że autor sprawę rzekomej śmierci głodowej Maćka Borko-wica, pana na Koźminie, nie zbada! dokładniej (str. 9). Bartosz z (Malanowa, pan na Koźminie, został wprawdzie pozwany przez sąd Jagiełły, lecz król nie wypędził go z kraju, przeciwnie, obdarzył go godnością wojewody poznańskiego od roku. 1387 do 1393, jak to już podniósł w7 Dziejach Gostynia ks. Kozierowski (str. 11). W r. 1408 nabywa od synów Bartosza Koźmin wdowa po Januszu ze Sokołowa dla syna najstarszego Bartosza. Janusz był rówmież Wisen-borgiem, a Sokołów7, od którego biorą nazwę, nie jest Sokołowem w powiecie gnieźnieńskim, lecz Sokołowem pod Trzebnicą, Zucklau.