Wstęp 11
z chwytania pewnej całości zamiast poszczególnych składników1. Wybieram narrację jako pojęcie porządkujące metodę opisu, aby zaznaczyć ich arbitralność i osłabić poczucie niezachwianego, fundowanego w jakikolwiek zwierzchni sposób statusu. Nie jest on taki, a narracje zostały wybrane (jako nadrzędne konstrukcje myślowe i jako pewien skonkretyzowany zestaw) ze względu na trafność i dostosowanie do opisywanego przedmiotu, a nie ze względu na zgodność z jakimkolwiek, umocowanym transcendentnie systemem akwizycji wiedzy. Ponieważ, jak widać, moim celem jest konceptualizacja Internetu, a nie bezpośredni (niemożliwy) wgląd w niego, wybór ów wpisuje się w paradygmat interpreta-tywny i podlega stosownym dla niego ocenom2. Tym samym udaje się przenieść refleksję na poziom ogólny, na którym obowiązki wobec metodologii mają już inny i mniej ortodoksyjny charakter.
Skutki wybranej drogi są w praktyce takie, że ile razy tocząca się w przytaczanym piśmiennictwie opowieść o Internecie zbacza w stronę szczególnych dziedzin nauki, tyle razy staram się zreferować pojawiające się w tym miejscu lokalnie kompetentne rozpoznania. Kompetencje tych rozpoznań opierają się na właściwych dla napotkanej dyscypliny metodach i pojęciach. Może się zdarzyć, że takimi dziedzinami będą obszary pozornie zamknięte dla humanistycznego typu refleksji. „Pozornie" - albowiem nie jest to prawdą z powodów fundamentalnych. Nie tylko wskutek wniosków, jakie nasuwają się pod wpływem teoriopoznawczej dyskusji toczącej się przynajmniej od wieku XIX i zmierzchu dominacji Diltheyowskiej klasyfikacji. Drugi powód ma bardziej partykularny charakter i dotyczy ściśle niniejszego tekstu, powstałego jako rodzaj kontynuacji książki Deus ex machina. Nowe media i ich projekt poznawczy [Maciąg 2012], w którym - nie tracąc „humanistycznej", czyli społecznej, kulturowej i filozoficznej perspektywy - usiłowałem poddać analizie pewne kwestie matematyczne, co, jak mi się wydaje, okazało się w pełni możliwe. Zachowanie metodologicznego dystansu wobec bogactwa referowanych koncepcji, rodzących się na różnych polach refleksji, nie jest łatwe. Wyznacza jednak według mnie jedyną drogę do uchwycenia heteronomicznego konglomeratu, o którym wspomniałem, zgadzającego się notabene z pewnym, powszechnym, intuicyjnym przeświadczeniem dotyczącym Internetu, licznie zaświadczanym w debacie publicznej. Ten ostatni fakt jest również częścią tego konglomeratu.
Tkanina trzech przyjętych konkretyzacji nie jest ani równomierna, ani powszechna. Przeciwnie. Staram się ukazać właśnie wewnętrzne, ujawniające się determinacje, mające charakter pewnych dominujących, wybiórczych tendencji. W rezultacie ma to odtworzyć wzór głównych prób konceptualizacji Internetu (z naczelną czy najświeższą formą - Web 2.0). Ten wzór, w zgodzie z wyłożoną metodologią, jest konstrukcją, która nie rości sobie bynajmniej prawa
1 Jest w tym pewna nomotetyczna skłonność, jednak osłabiona staraniem podania prawidłowego, wyczerpującego i wielodyscyplinowego opisu.
2 Co opisuje Łukasz Sułkowski i co także szerzej omawiam w rozdziale trzecim [Sułkowski