aby zmienić lot - abym nie leciał do Rzymu, tylko do Frankfurtu nad Menem.
Zameldowałem sie we Frankfurcie w hotelu i spotkałem sie z kolejnym znajomym panów Skowrońskiego i Nagraby. Odebrałem przesyłkę, która nazajutrz zawiozłem do Warszawy.
- Co w niej było?
- Miejsca na terenie całej Europy, w tym m. in. wieży Eiffela w Paryżu, tamtejszej ambasady USA, lotnisk de Gaułle'a i Orły. Było to rok temu i nie zwracałem na to zbyt wielkiej uwagi. Panowie Skowroński i Nagraba powiedzieli mi, ze sa to po prostu dokumenty firmowe. Gdy leciałem do Paryża czy Monachium, mówiono mi, ze bede sie spotykał z przedstawicielami firmy a firma w końcu dokonuje w różnych krajach wiele inwestycji. I z takim przeświadczeniem latałem. Przebieg wydarzeń uwiadomił mi jednak, ze cos w tym nie tak. Po 14 października, po spotkaniu w Nicei i Frakfurcie, bardzo często latałem do Bochum, Hannoveru czy Pragi. Kiedy po zamachach z
11 września FBI i Interpol podało listę osób poszukiwanych, rozpoznałem czterech terrorystów, którzy bywali w Polsce. Ustaliłem poprzez swoje źródła, ze ci ludzie przekraczali granice Polski. Nie wyprę sie tego. Wiem, ze we Frakfurcie widziałem Mohameta Ali Attee, którego wcześniej widziałem w Szczecinie przy p. Skowrońskim. Spotykałem sie również z Abdulazi Alomari, Hassanem Alqadi Banihhamadem, Mohandem Alshehri.
- Skąd pan o tym wie?
- Nie były to kontakty polegające wyłącznie na luźnych rozmowach. Jeśli leciałem, aby cos im wreczyc, to siedzieliśmy godzinę, dwie i długo rozmawialiśmy.
- W jakim jeżyku?
- Rosyjskim i angielskim. Nie znali oni polskiego, ale widywałem ich u boku p. Skowrońskiego w różnych okolicznościach. W tym podczas przelotów helikopterem p. Skowrońskiego na Mazury do zakładu w Klewkach.
- Pojawiły sie informacje, ze właśnie tam zakopywano zwierzęta zarażone wąglikiem, ze tam prowadzono badania. Co pan wie wiecej na ten temat?
- Jako dyrektor zakładu, a nie jak podaje prasa -zootechnik, prowadziłem cala hodowle na Mazurach w zakładach p. Skowrońskiego. Mnie podlegało ponad 10 tysięcy hektarów' ziemi i wszystkie zwierzęta -prawie 1,5 tys. sztuk.
Latem ub. roku do Klewek przyleciał p. Skowroński z dwoma obywatelami pochodzenia afganskiego.
Wizyta była wcześniej zapowiedziana. Powiedział mi jedynie, aby ludzie byli ubrani w białe fartuchy. Na miejscu miała pozostać jedynie obsługa obory, a reszte pracowników' miałem zwolnic do domu - nikogo wiecej nie mogło byc. I rzeczywiście po jakimś czasie wyładował p.Skowronski ze swoimi kolegami?
- Dlaczego kolegami?
- Po wyjściu z helikoptera zapalili razem cygaro. Bardzo przyjaźnie sie z nimi witał. Jedna osoba była w turbanie, ubrana na biało w szaty muzułmańskie.
Druga osoba była również pochodzenia bliskowschodniego i ubrana w jasny garnitur. Po rozpoczęciu oględzin zakładu interesowało ich
tylko dwie rzeczy: zobaczenie wszystkich powierzchni magazynowych w zakładzie oraz obora. Ponadto pomieszczenia, w który ch można byłoby urządzić laboratorium. Zapytałem wtedy p. Skowrońskiego, skąd tak dokładne oględziny. Odpowiedziałem, ze byc może urządzimy laboratorium i dobrze byłoby, aby ludzie nie mieli do niego dostępu. I zapadła decyzja, ze laboratorium w Klewkach powstanie i tak sie stało. Mam także wykształcenie i doświadczenie weterynaryjne. To mi bardzo pomogło. Późniejsze wypadki toczyły sie jak w kalejdoskopie. Przywożono różnego rodzaju szczepionki, po niektóre jeździłem do Czech. P. Skowronki mówił, ze trzeba je testować, gdyż ma podpisana urnowe z pewna firma farmaceutyczna i jest to sprawa firny Inter Commerce. Myśmy te szczepionki podawali bydłu. Po jakimś czasie bydło, z niewiadomych przyczyn po prostu padało. Lekarze, którzy przyjeżdżali na zakład w Klewkach rozkładali rece i mówili, ze takich przypadków jeszcze nie mieli. Często żartowali, ze zawsze ich wzywam do beznadziejnych sytuacji.
Najczęściej krowy dostawały zapalenia wymienia. Mleko od tych krów dawało sie do probówek i zamykało w kontenerach z azotem. Po tygodniu-dwóch przyj ezdzal lub przylaty wał ktoś z Warszawy i zabierał je. Miano je przekazywać na badania do tamtejszego laboratorium. Po roku tego typu ekspery mentów padło w Klewkach ponad 200 sztuk krów i ponad 150 cieląt.
Zastanawiało mnie często, dlaczego do zakładu w Klewkach p. Skowroński dopłacał miesięcznie kwotę blisko 40 miliardów stary ch złotych. Starałem sie z nim rozmawiać na ten temat, uświadomić mu, ze tu nie ma żadnej ekonomiki. Odpowiadał jedynie, ze tak musi byc. Sugerował mi, abym za bardzo w ten temat nie wchodził.
- To, co pan mówi starano sie wy śmiać, twierdzono, ze sa to wywody osoby niezrównoważonej psychicznie...
- Osoba chora psychicznie to nie jestem. P.
Skowroński sam sobie przeczy - gdybym byl chory psychicznie, to by mnie nie zatrudniał na stanowisku dyrektora i by nie prowadził jakichkolwiek interesów od 1992 r. Sprawa jest poważna. Dotyczy m. in. powiazan p. Skowrońskiego z najwyższym pułapem
20