933
KAMIEŃ I GLINA
gdyż stać ich było już tylko na wymieranie w cieniu genealogicznych splendorów. Ratusz wrocławski w swej zmęczonej i ostatecznej dojrzałości kryje smutek epoki odchodzącej. Włoski i niderlandzki Brzeg zawarł w swym pysznym blasku podobną aurę, pod makaro-niczną pochwałą przeszłości kryjąc jesień rodu.
Proces germanizacji Śląska był w toku już od klęski tatarskiego najazdu, ale okresowo nasilał się, zawsze wówczas, kiedy zmieniał się właściciel tej ziemi. Kiedy nim została dynastia Habsburgów, głównymi filarami owej germanizacji było mieszczaństwo oraz wyższa i drobna szlachta. Humaniści z Wrocławia, Legnicy i Nysy nawet wówczas, gdy układali kunsztowne łacińskie wiersze, to w domu rozmawiali po niemiecku, a biblię czytali w tłumaczeniu dr Lutra. U nas, choć pozbawione należnych im praw, miasta polonizowały się szybko (z wyjątkiem Gdańska oraz kilku w obrębie Prus Królewskich) i proces ten dokonał się do końca w. XVI. Tu, w tymże samym czasie, dokonała się ostateczna germanizacja sfer mieszczańskich oraz szlacheckich, nie tylko zresztą polskiego, lecz także łużyckiego czy morawskiego pochodzenia.
Bicie i dyskryminacja nie jest z pewnością najskuteczniejszą metodą wynaradawiania. O wiele lepsze i moralnie groźniejsze jest przekupstwo, a więc tytułami i honorami płacone odstępstwo od języka. Metody twarde łamią słabszych, ale hartują mocniejszych. Premiami i dywidendami pustoszy się niematerialne więzi, a w tej sytuacji czy można nawet mieć pretensję do tych bogatych Proszkowskich i do tych o wiele mniej zamożnych Gaszyńskich czy Dluhomilów, że ..nie dochowali wierności”, skoro dochować jej nie umieli czy nie chcieli potomkowie samego Piasta Kołodzieja?
Więc wierność polskości dochował tylko śląski lud, którego albo nie dostrzegano z wyżyn „wielkiej polityki”, albo cyklicznie poddawano presji administracyjnej. Gdy nie pomogła tu szkoła i prawniczy ucisk, chwytano się metod tworzenia diaspory, czego ostatnim, na wielką skalę zakrojonym przejawem była kolonizacja fryderycjańska przeprowadzona w drugiej połowie XVIII wieku. Ale i ona załamała się w upartym trwaniu polskości, która zaszyła się pod strzechowe dachy, za zrębowe ściany.
Tak więc od kamienia i cegły doszliśmy do tego tworzywa, które było śląskim, dopóki obszar ten nie zaczął swej wyobcowanej wędrówki przez dzieje. W Opolu na Ostrówku reszty bierwion powiązanych w zrębowe prostokąty odkrywają tę dawną architektoniczną genealogię. Niepozornym odkrywkom archeologicznym przyglądają się z góry: wieża gotycka, ceglana, jedyny fragment, co tu z zamku piastowskiego ocalał, a także potężny blok biurowca, co na jego miejscu stanął: gmach dawnej rejencji opolskiej. Te starodawne sposoby wiązania pni, te nieliczne fragmenty, które ukazują, że zdób-