2013423238

2013423238



kojny. Pogoda dobra, bezwietrzna, choć słońce jakoś czerwono wstaje za mgłą... Ale wrócą przecież niedługo i wszystko będzie dobrze.

A teraz spać, wyspać się za wszystkie czasy, było jedynem jego marzeniem.

Podnosi się słońce ociężałe, na brzegi niegościnne patrzy, złośliwe błyski czerwone w morzu, u swych stóp roz-lanem. krzesze.

Jak okiem sięgnąć — pusto dokoła i cicho. Mgły rzedną, odsłaniając kontury statku, co samotny na łańcuchu obwisłym znieruchomiał. To tu, to tam ciężkie krople z olinowania na pokład padają, przerywając jednostajność ciszy głębokiej.

Na niebie od strony morza chmury gęste się kłębią, w koronkę różową z odblasków słonecznych ubrane. Gęste i ciężkie — pół nieba zasłoniły, ku słońcu się skradają podstępnie.

Już straże przednie—lekkie obłoczki szarawe — coraz przesłaniają rozognioną tarczę. Za niemi ciemniejsze nieco chmurki ku słońcu się cisną. Zasłoniły je wkrótce zupełnie — ledwie krążek blady, coraz mniej widoczny, światło swe słabe przez chmury ciemne sączy.

Chwila — i zniknęło słońce w czarnych trzewiach potwora, co cielskiem swem ogromnem po niebie się panoszy zuchwale. Już tylko wąski skrawek jaśniejszego nieco nieba nisko nad lądem ocalał, a i ten ciemnieje szybko i zlewa się w jedno tło czarne, straszne.

Morze posępnie zszarzało, straciło błyski czerwone, jakby przyczaiło się w sobie.

Wielkie, rzadkie krople deszczu spadły z bulgotem na matowo-gładką szybę morza. Lekki powiew wiatru przyniósł szumy jakieś odległe, tajemnicze; deszcz zabębnił po deskach pokładu, a potem — znienacka szturm na statek przypuścił, słabych miejsc wroga szukając — pierwszy szkwał...1)

Obudził się od silnego kołatania łańcucha o żelazne okucie kluzu i przeraźliwego gwizdu wiatru w olinowaniu. Kilka zimnych kropli deszczu padło mu na twarz przez niedomkniętą lukę tambuczy. ,0) Zerwał się z koi n) i wyskoczył na pokład.

Widocznie najsilniejszy poryw wiatru już przeminął. Statek, dryfujący bokiem wraz z kotwicą i silnie pochylony, wyprostował się pomału i zwracał dziób z powrotem do wiatru. Łańcuch po kilku drgnięciach obciągnął się i naprężył — kotwica znów trzymała.

Deszcz nieco ustał, ale silny wiatr wiał porywami i po niebie goniły się z zawrotną szybkością czarne, nisko nad morzem zwisające chmury.

— Będzie silnie jeszcze wiało — pomyślał i zaczął luzować łańcuch kotwiczny. Wyciągał go z pod baku żelaznym haczykiem i przepuszczał luz naokoło wału braszpila. 2) Pracował tak przez długi czas z natężeniem.

Wiatr nie zcichał i deszcz znów padał rzęsisty. Zziajany i mokry powlókł się mały do kambuzu. Wyszukał w szafce trochę połamanych galet, n) które namoczył w wodzie, następnie posolił i suszył w piecyku. Posilił się tym „świeżym” chlebem marynarskim i popił go wodą z beczki. Dobrze mu było w kambuzie, ciepło. Przytulił się plecami do pieca i patrzył przez otwarte drzwi na chwiejący się pokład, po którym spływała brudna woda deszczowa.

Wiatr to się wzmagał, jęcząc w olinowaniu i szczękając łańcuchami jak katorżnik po masztach i rejach, to znów przycichał, jakby z siłami do nowych porywów się zbierał. Deszcz ustał trochę. Chłopiec wyszedł na pokład.

O burty z hukiem i trzaskiem obijały się fale, wytryskując zielonemi strumieniami z portów łł) i szpigatów. 1•') Nieraz ich wierzchołki przesadzały nawet falszburty ł") nisko załadowanego statku, spadając kaskadami i rozpryskując się po pokładzie. Wiatr, deszcz i fala solidarnie siekły mu twarz, owijały się wkoło niego mokrym całunem, kręciły nim i popychały po śliskim pokładzie. Wiatr, coraz bardziej szalejący, wdzierał mu się do ust, dusił go, dławił.

Wdrapał się na bak i spojrzał na szalejące morze. Zaciekle nacierające jed-Statek podskakiwał i szarpał się na łańcuchu, to naprężonym jak struna, to luzującym się nagle. Maczał martyn-

,?) braszpil — winda kotwiczna.

,3j galety — suchary z pszenicznej mąki bez drożdży.

") porty—czworokątne otwory w burcie dla odpływu wody z pokładu.

łł) szpigaty — małe otwory w burcie dla odpływu wody z pokładu.

falszburta — burta okrętu powyżej pokładu.

na za drugą fale, z białemi grzywami swych załamujących się spienionych wierzchołków, sięgały dalekiej linji ledwie dostrzegalnego widnokręgu, hik ,7) w wodzie, kłaniając się bug-szprytem '1), to znów stawał dęba. Czasem nadstawiał do wiatru i fali, jak do pocałunku, prawy, lub lewy policzek, pochylał się przytem ciężko na burty i widocznie dryfował. Kotew nie trzymała.

— Trzeba zarzucić drugą kotwicę— rozsądził chłopiec i podpełzł do maszynki kotwicznej. “■) Przesunął rączkę i zardzewiałe żelastwo z piekielnym hałasem posypało się do wody.

Znów luzował łańcuchy z mozołem wielkim, wyciągając je z pod pokładu. Ogniwa przesuwały się po braszpi-lu z silnem tarciem, sypiąc iskry. Pył rdzawy zasypywał oczy i wżerał się w posieczoną, zziajaną twarz. Skończył tę pracę i przysiadł skulony na zwoju lin pod bakiem. Zdwojony przez rezonans straszny ryk wiatru huczał mu w głowie... Nagle zapanowała złowieszcza cisza. Mały wsłuchiwał się ze zdziwieniem w spotęgowane odgłosy fal, bijących o burty, w postukiwania lin i łańcuchów, trzask i skrzypienie wiązań okrętowych — ale wiatr jakby ustał raptownie.

Wyjrzał z za baku, objął wzrokiem rozhukane morze i czarne jak noc niebo. Wiatr przycichł, by ze zdwojoną siłą rzucić się na swą ofiarę. Zbierał się w sobie, by jak taranem nowym szkwałem uderzyć.

Czy wytrzymają łańcuchy? Czy nie puszczą kotwice? Trzeba coś robić, trzeba siebie i statek ratować! Wyrzuci go zła fala na mielizny przybrzeżne, rozbije, smukłe maszty potrzaska i człowieka nie oszczędzi.

Słyszał nieraz o podobnych wypadkach. Często bocman historje opowiadał rozmaite. O rozbitych okrętach, o burzach straszliwych, o śmierci i kalectwie marynarzy i o cudownych ocaleniach.

— Na morzu zawsze lepiej — mówił — a najgorzej, kiedy brzeg jest pod wiatrem.

Ale jak na morze wyjść samemu — przecież żagle podnieść trzeba, kotwice wyciągnąć...

Boląca, ociężała głowa pracowała gorączkowo. Szukał sposobu, bezwiednie naprężał mięśnie .groził zaciśnię-temi pięściami szalejącemu żywiołowi — napróżno!...

Spojrzał na prężące się łańcuchy kotwiczne i myśl zbawcza rozświetliła mu umysł.

Przecież nieraz ciągnęły one linę z rufy, statek bokiem do wiatru wykręcały, żeby z podwietrznej lepiej ma-gunom z solą stać było.

,T) martynhik—(rozprza Marcina) drążek pod bugszprytem, rozpierający liny trzymające bugszpryt z dołu.

,,ł) bugszpryt — pochyły maszt na samym dziobie okrętu.

'“) maszynka kotwiczna — przyrząd zrzucający kotwicę do wody.

20

1

szkwał — raptowny i silny poryw wiatru.

,0) tambucza — budka wchodowa pod pokład z nasuwaną przykrywą.

2

“) koją—łóżko, przymocowane do burty. lub przegrody krętowej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZAGADKI: Dobra gotowana, dobra i surowa. Choć nie pomarańcza, a pomarańczowa. Kiedy za zielony pochw
Dobra gotowana, dobra i surowa. Choć nie pomarańcza, a pomarańczowa. Rosną na zagonach, pod zielonym
Dlaczego zachodzące Słońce jest czerwone? Podczas zachodu Słońca światło ma do pokonania w
wykład  10 (9) Huspeil t Jc*t on rozpadem protonu (choć wolny proton uwa2any jot za c/i»tcczkę o c
c (136) Składowe grafiki rastrowej Budowa bitymapy Rys.Mapa bitowa z wyszczególnionym na czerwono pi
DOBRA PRAKTYKA WEWNĄTRZ FIRMY Co uważa się za dobrą praktykę? Przez dobrą praktykę będziemy tutaj
SEKRETY CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM 7 • Taka dobra tektura, a ktoś ją wyrzucił. • Sójka wybiera się w
Sekrety czytania ze zrozumieniem 8 2 bratek Taka dobra tektura, a ktoś ją wyrzucił. • Sójka wybiera
slonce dla mamy bmp ,/ ( / / Za to, ŻQ.JaStQ.Ś JTdfU jKtóra tojK bardzo j<ochan złota słoń
Rozdział 1Wprowadzenie do procesu negocjacji^ Kim są negocjatorzy? Choć mało kto uważa się za
Księgarnia internetowa: wvAv.profinfo.pl Choć mato kto uważa się za profesjonalnego negocjatora, w
71579 skanuj0172 (8) Rozdział 7.1 łańcucha, choć zwykle u niego występują one w największym rozmiarz
Wkrótce po Olimpiadzie siły Armii Czerwonej w Afganistanie były wzmocnione, ale wojna przedłużała si
15865 Zdjęcie0417 (3) :a irnet Sauvignon • Jest lo szczep czerwony uznany za najlepszy w świeoe Te a
Słońce wysyła nam nie tylko światło, ale także ciepło. Latem ,a zmniejszamy ilość ciepła
Sponsorzy2701 ląsajcie swoboduie dzieci! Choć się niebo chmurzy, Grom za gromem z uleba leci, Pl
rosliny8 Owoce. Eliptyczne (do 2 cm długości), błyszczące, czerwonowiśniowe, so czyste, jadalne - a

więcej podobnych podstron