W wiekach średnich zaliczano filologię do niezbędnych składników wykształcenia, a zarazem zdarzało się, że mylono ją nawet z wersyfikacją1. Znaczny wpływ na rozwój historycznie zabarwionej neofilologii uwzględniającej literaturę światową, arcydzieła powstałe w językach żywych, przypisuje się Goethemu2. W jego epoce:
„humanizm historyczny [... sprawiał, że] nie chodzi tu tylko o zebranie materiał[u] i wypracowywanie metod jego badania, lecz o coś więcej, o wniknięcie weń i wykorzystanie dla -żeby tak powiedzieć - wewnętrznej historii ludzkości, dla uzyskania koncepcji człowieka jednolitej w swej wielorakości. To właśnie od czasów Vica i Herdera było właściwym celem filologii; to uczyniło z niej naukę wiodącą. Filologia pociągnęła za sobą historię innych sztuk, historię religii, prawa, historię polityczną i wielorako splotła się z nimi we wspólnie zdobywanych pojęciach porządkujących i stawianych sobie celach”3 4.
Według Auerbacha:
„Nauka, która poprzez interpretację dokumentów bada to, co uznawali oni za prawdziwe, zwie się filologią. Tak to filologia zostaje rozszerzona i staje się tym, co w Niemczech nazywamy naukami humanistycznymi [Geistesgeschichte]. Należą do niej wszystkie dziedziny historyczno-humanistyczne, włącznie z historią prawa i gospodarki. Ale Vikiańską ideę filologii z właściwą jej siłą pojmiemy dopiero wówczas, gdy zastosujemy jej własną terminologię. Vico przeciwstawia filologię filozofii - filologia bada to, co narody uważają za prawdę w ich stadium kultury (chociaż uchodzi to za prawdziwe tylko z powodu ich ograniczonego pola widzenia) i co wskutek tego jest podstawą ich działań i instytucji. Vico nazywa to certum - pewne albo stałe. Certum ulega przemianom historycznym, filozofia zaś ma do czynienia z niezmienną i absolutną prawdą, verum”%.
Obecnie badacz młodszego pokolenia wykorzystuje termin „filologia”, zastanawiając się nad swoją zawodową tożsamością:
„[...] to nie lament, ale poszukiwanie podstaw swojej zawodowej przynależności. Jestem częścią dziwnej instytucji, filologii uniwersyteckiej, która utkwiła gdzieś w bocznej odnodze czasu, w drodze do rynkowej, korporacyjnej rzeczywistości akademickiego kapitalizmu. Wiem, że tam dotrze, ale póki co głoszę pochwałę anachronizmu uniwersyteckiej filologii, dzięki któremu można jeszcze uprawiać bezinteresowną refleksję nad językiem”5.
Czynił tak Grzegorz z Tours w De gloria confessorum i w Historii Franków, o czym pisze E. Auerbach, Język literacki i jego odbiorcy w późnym antyku łacińskim, przeł. R. Urbański, Kraków 2006, s. 97 i 99.
E. Auerbach, Filologia literatury światowej, przeł. A. Szewczukowa, [w:] Współczesna teoria badań literackich za granicą. Antologia, oprać. H. Markiewicz, t. II, Kraków 1976, s. 203.
Ibidem.
E. Auerbach, Język literacki i jego odbiorcy w późnym antyku łacińskim i średniowieczu, przeł. R. Urbański, Kraków 2006, s. 21.
R. Koziołek, Szeregowy pracownik nauki o literaturze o sobie samym, języku i wielkim cmentarzu literatury, „Teksty Drugie” 2006, nr 6, s. 200.