plik


ÿþ Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment peBnej wersji caBej publikacji. Aby przeczyta ten tytuB w peBnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja mo|e by kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyBcznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo|na naby niniejszy tytuB w peBnej wersji. Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawarto[ci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania si jej od-sprzeda|y, zgodnie z regulaminem serwisu. PeBna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Nexto.pl. TytuB oryginaBu 5B@> 2033: 0A;5485 ?@54:>2. Tod Mit Uns Copyright © Dmitry Glukhovsky, 2012 Copyright © Suren Cormudian, 2012 All rights reserved. The moral law of the authors has been asserted PomysB serii  Uniwersum Metro 2033 Dmitry Glukhovsky, 2009 PrzekBad z jzyka rosyjskiego PaweB Podmiotko Projekt okBadki Ilja Jackiewicz Projekt logotypu serii Jacek Doroszenko, www.doroszenko.com Redaktor prowadzcy Piotr Mocniak Redakcja i korekta Tomasz Porbski, Lidia Kowalczyk, Dominika PyciDska Konwersja Tomasz Brzozowski Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2014 Wszelkie prawa zastrze|one. ISBN-13: 978-83-63944-35-3 Insignis Media ul. Szlak 77/228 229, 31-153 Kraków telefon / fax +48 (12) 636 01 90 biuro@insignis.pl, www.insignis.pl facebook.com/Wydawnictwo.Insignis twitter.com/insignis_media Prolog Dawno temu& Ceglane mury zniknBy ju| sto kroków wcze[niej. StaBo si to jako[ niezauwa|enie. Ciekawe dlaczego? Ach tak! Tam przecie| byBo osuwisko. Zatrzymany w czasie upadek masywnej pByty z sufitu wyhamowany przez wygite w paragraf, prze|arte rdz stalowe prty zbrojeniowe. W [lad za zawaliskiem nieubBaganie peBzBy korzenie drzew, szukajc jakiejkolwiek szpary w gruncie, by j wypeBni. Przecisnli si przez wsk szczelin i ruszyli dalej prostym korytarzem. I dopiero teraz dotarBo do nich, |e idealnych w swej Bukowej formie sklepieD z czerwonej cegBy oraz murów naznaczonych zmarszczkami staro[ci i pamitkami dawno minionej wojny ju| nie ma. S za to surowe geometryczne formy podporzdkowane zasadzie kta prostego. Pionowe [ciany. Poziomy sufit. I wszystko z |elazobetonu. Zciany nosiBy [lady osBon z desek, na które niegdy[ ten beton wylewano. Gdzieniegdzie daBo si nawet dojrze odbity wzór drzewnych wBókien. Na [cianach nie byBo ju| napisów w rodzaju:  Coj |yje ,  Katia + Pietia ,  FRK-17 ,  Eminem ,  Ola  daje + 7955 555&  i tak dalej. Napisy w ogóle zniknBy. Po prostu goBy beton. ZardzewiaBe metalowe uchwyty pod sufitem miaBy podtrzymywa wiszce tam dawniej kable. W niektórych miejscach przewody zachowaBy si i dyndaBy teraz |aBo[nie. Sam korytarz byB niezbyt szeroki. Gdzieniegdzie w [cianach znajdowaBy si nisze, tak jakby powinny tam by drzwi. Ale wystarczyBo po[wieci latark, by dojrze, |e wnki o gBboko[ci zaledwie kilkudziesiciu centymetrów koDczyBy si tak sam gBuch [cian. W takim razie po co tu byBy? Pomy[leli tak pewnie wszyscy, ale tylko RusBan powiedziaB to na gBos:  A to po jak choler?  WszedB do wnki i poklepaB [cian dBoni.  A licho wie.  Jegor o przezwisku Chrust wzruszyB ramionami, [wiecc latark to na [cian, to na tyBek Lenki w obcisBych d|insach.  PrzestaD  fuknBa Lenka, wycelowaBa w Chrusta aparat fotograficzny i za[wieciBa mu w oczy lamp bByskow.  Czy[ ty zgBupiaBa?!  zawoBaB chBopak, potrzsajc gBow i krzywic si. Na ekranie cyfrówki zastygBa kostropata fizjonomia Jegora na moment przed tym, jak mocno zacisnB powieki i gwaBtownie si odwróciB, miotajc przekleDstwa pod adresem dziewczyny.  Ej, Chrust!  warknB RusBan, najwy|szy i najsilniejszy z caBej czwórki.  Bo zaraz oberwiesz!  To powiedz swojej dupie&  I za dup te|! Pochód zamykaB Saniok. Koledzy nazywali go Harry Potek. A| si prosiB o takie przezwisko. Niski. W okularach. Ze [miesznie powa|nym wyrazem twarzy jak na siedemnastoletniego wyrostka. No i mocno si pociB. Jego niepozorno[ wprost zmuszaBa go, by byB najbardziej oczytany i inteligentny z caBej grupy. I oczywi[cie |eby byB prawiczkiem. Rusik KaBancza miaB Lenk. Jegor Chrust w ogóle miaB dziewczyny, za ka|dym razem inn, nie tylko ze szkoBy, ale nawet studentki. A spocony Saniok miaB ksi|ki, internet i najlepsze oceny w klasie. Ze wszystkich przedmiotów oprócz wuefu. A do tego wiedziaB, jak dosta si do podziemi pod Pitym Fortem, omijajc jego kompleks muzealny.  ByBa tu pewnie jaka[ tablica rozdzielcza  powiedziaB cicho, [wiecc latark we wnk i przygldajc si uwa|nie [cianie dookoBa niej.  O, z sufitu id mocowania. To znaczy, |e szedB tdy kabel.  Jaka rozdzielnica?  odwróciB si do niego Chrust.  Elektryczna.  Kujon wszystko rozkminiB  prychnB Jegor, odwracajc si do pozostaBych.  Masz jakie[ inne wersje?  Ale| nie mam, nie mam. Ty jeste[ ten mdry, my po prostu idziemy obok  mrugnB do niego Jegor.  Dobrze byBo pomarudzi. A teraz w drog!  machnB latark RusBan. Lenka cyfrówk pstryknBa zdjcie wnki i dogoniBa swojego chBopaka.  Ciekawe. Pity Fort jest jeszcze wikszy, ni| opowiadaj&  powiedziaBa z podziwem.  To nie jest jeszcze Pity Fort  przybierajc powa|n min, powiedziaB SaDka, który zamykaB pochód i cigle spogldaB na Len. Bardzo czsto marzyB, by by taki wysoki i wysportowany jak RusBan. Mo|e wtedy Lenka szBaby obok niego jak wierny piesek?  Jak to nie?  odwróciB si Chrust.  Przecie| weszli[my do Pitego Fortu.  Weszli[my do szybu obok niego. I ju| z niego wyszli[my. Te podziemia maj troch inn architektur. I wiek. Jeste[my teraz w korytarzu, który BczyB fort z czym[ innym.  A z czym?  Na razie nie wiem. Mog powiedzie, |e z tego wszystkiego, do czego si dokopaBem w bibliotece i internecie, wynika, |e pod Kaliningradem& maBo tego, pod caBymi Prusami Wschodnimi s takie podziemia, |e si w pale nie mie[ci!  Wszystko to w wikszo[ci wymysBy  zabrzmiaB gBos RusBana. Sania zmarszczyB brwi. Nie lubiB, kiedy Rusik staraB si sprawia wra|enie mdrzejszego od niego. Co jak co, ale intelekt byB w tym towarzystwie przymiotem przede wszystkim Harry ego Potka. I nie zamierzaB oddawa jedynego bastionu swojej kiepskiej, mimo wszystko, samooceny.  A gdzie teraz jeste[? W wymy[lonym korytarzu?  Ten korytarz jeszcze nic nie znaczy. Takich podziemi jest peBno i wokóB miasta. I pod BaBtyjskiem. I w Czerniachowsku. I cholera wie gdzie jeszcze. W Riabinowce na przykBad.  No i sam sobie odpowiedziaBe[  u[miechnB si Saniok.  Do czego sBu| te tunele? Do spacerów? Dokd[ przecie| prowadz? Pamitasz, jak w Domu Kultury Marynarzy, gdzie tak lubisz chodzi z Lenk na dyskoteki, znalezli caB fabryk panzerfaustów? Kilka piter pod ziemi, Niemcy to wszystko zatopili. A kiedy odkryto ich istnienie?  No, chyba z dziesi lat temu.  Sam widzisz! Rosjanie mieszkali tu przez póB wieku, zanim dowiedzieli si, co maj pod nogami w jednym tylko budynku. I to dopiero kiedy w Niemczech postanowiono przekaza nam jakie[ odnalezione archiwa dotyczce Königsberga. Nie mamy pojcia, co tu si jeszcze kryje pod ziemi. Nie znamy nawet maBej cz[ci tego [wiata. Nawiasem mówic, z DKM-u do obecnego Domu Sztuk mo|na byBo przej[ bez wychodzenia na powierzchni. Wszystkie piwnice budynków byBy poBczone tunelami. Tak wic centralna Kneiphöfische Langgasse byBa zdublowana pod ziemi.  Co to za Knajpisze Lagasa?  odwróciB si Chrust.  Kneiphöfische Langgasse  poprawiB go Saniok.  Tak si kiedy[ nazywaB Prospekt Lenina.  Kurde! KonstantynopolitaDczykowianeczka normalnie. A ja my[laBem, |e Prospekt Lenina za Niemca nazywaB si Prospekt Hitlera  zachichotaB Chrust. ZawtórowaB mu [miech RusBana.  Och, Rusik, a co jak znajdziemy Bursztynow Komnat?  Lenka zBapaBa KaBancza za rk.  Wyobra|asz sobie? Dostaniemy nagrod?  A pewnie. Jeszcze poka| nas w Kaskadzie1  mruknB idcy przodem Jegor.  Fajnie by byBo! Nie, Rusik?  Tak czy owak, Sania, sam si zastanów, kiedy by zd|yli wybudowa podziemne miasto, w które tak wierzysz? Bo ile lat faszy[ci rzdzili w Niemczech?  Faszy[ci nigdy nie byli w Niemczech u wBadzy  pokrciB gBow Saniok. Wszyscy odwrócili si i spojrzeli na niego. Jegor nawet podniósB rk w ge[cie zwycistwa, wskazujc koleg palcem, i wydusiB z siebie:  Aaa! ZagalopowaBe[ si, Potek! GBupich chcesz z nas zrobi! Jak to nie byli u wBadzy? A Hitler to kim byB, krysznowcem?  Faktycznie, Saniok. Co ty za bzdur teraz chlapnBe[?  rozBo|yB rce RusBan.  Ech, durnie  westchnB Harry.  Faszy[ci, zapamitajcie to sobie, rzdzili we WBoszech. W Niemczech byli narodowi socjali[ci.  A co za ró|nica?  zapytaBa Lenka.  Ano taka, |e na przykBad faszy[ci nigdy nie prze[ladowali {ydów. Jegor wybuchnB [miechem:  Teraz to pojechaBe[, kujonie!  Daj spokój!  Czekaj no!  machnB rk RusBan.  Niech bd nazi[ci, nie w tym rzecz. Ale tak czy owak: ile lat rzdzili? Nie zd|yliby czego[ takiego zbudowa.  Po pierwsze, nie mówiBem o podziemnym mie[cie. Chocia| go nie wykluczam. MówiBem o przewodach i tunelach Bczcych wa|ne obiekty. A je[li chodzi o czas& ZapomniaBe[ o jednym istotnym czynniku.  Jakim?  Miliony niewolników, którzy pod grozb [mierci i tortur bd robi, co zechcesz przez okrgB dob, |eby tylko dosta misk zupy i prze|y. I jeszcze co[. Mam dla ciebie przykBad. Wehrwolf.  {e co?  Wehrwolf. WilkoBak. Albo, w innym tBumaczeniu,  zbrojny wilk . Tak nazywaBa si kwatera Hitlera pod Winnic. Niemcy zajli te tereny w czterdziestym pierwszym. Nasi wyparli ich stamtd w czterdziestym czwartym. Tylko trzy lata. I w tym krótkim czasie na pustkowiu pojawiB si niezwykBy bunkier. I nie tylko bunkier, ale i infrastruktura. Wojskowe miasteczko. DookoBa posadzono drzewa i krzewy dla kamufla|u. Lotnisko, by chroni kwater z powietrza. Elektrownia. A przecie| i o Wehrwolfie praktycznie nic nie wiadomo. Dopiero niedawno okazaBo si, |e jest tam podwy|szone promieniowanie. A w koDcu to Ukraina. Tutaj za[ byBy Niemcy. Ich terytorium. Czasu i wizniów obozów koncentracyjnych mieli a| nadto. A byBy jeszcze podziemne korytarze fortyfikacji z czasów Drugiej Rzeszy i podziemia zbudowane przez zwariowanych na tym punkcie Krzy|aków siedemset lat wcze[niej. Nie mo|na te| zapomina o tajnych podziemnych kryjówkach pogaDskich Prusów, chowajcych si tam przed Krzy|akami, którzy urzdzali sobie na nich polowania. Wszystko to mo|na byBo wykorzysta  i z pewno[ci wykorzystywano  przy budowie tajnej infrastruktury.  Kurcz, Saszka, jak ci si to wszystko mie[ci pod kopuB?  Lenka chciaBa chyba powiedzie mu komplement, ale chBopak odebraB to jako szyderstwo. SpojrzaB ponuro na dziewczyn i wycedziB:  Du|o tam zostaje miejsca, jak si odejmie my[li o modnych ciuszkach i piosenki Ranetek2.  Idiota!  prychnBa Lenka. Gorycz spowodowan obrazliwym sBowem osBodziBa rado[ z tego, |e próba wbicia Lence szpilki zakoDczyBa si sukcesem. SaDka u[miechnB si krzywo:  A wiecie, przyjaciele, co wam jeszcze powiem?  Jakie[ kolejne farmazony?  daB si sBysze gBos Chrusta, który coraz bardziej si od nich oddalaB. Sania zignorowaB go i kontynuowaB:  Nikt z was si nie zastanawiaB, dlaczego Kenig3 skapitulowaB? Pierwsze du|e niemieckie miasto, najdalej wysunity punkt obronny w caBym regionie  i po prostu si poddaB.  A dlatego, |e nasi dali im Bupnia. Tamci nie mieli wyj[cia  machnB rk RusBan.  Rusik, trzy dni!  zawoBaB Sania.  Szóstego kwietnia czerwoni zaczli, a dziewitego Otto von Lasch4 skapitulowaB! Dlaczego? A przecie| Niemcy stawiali zaciekBy opór. W koDcu to nie byB Stalingrad! To byBa ich ziemia. Vaterland. A ci pkli po trzech dniach. I to nie przed anglojankesami. Przed dzikimi bolszewikami! Przecie| to do nich niepodobne! Tu| obok zgrupowanie sambijskie. Na poBudniu  dwadzie[cia dwie dywizje. Königsberg to byBo miasto twierdza. Terytorium Rzeszy. A ci si poddaj.  A ty tak to przedstawiasz, jakby nic si tutaj nie dziaBo!  W gBosie Jegora nie pobrzmiewaBa ju| prowokacyjna kpina i ironia, lecz wyrazne niezadowolenie.  Wiesz chocia|, idioto, ile to nas kosztowaBo? Mój pradziadek tam zginB. Wiesz, jakie mieli[my straty? No i cisnli[my ich, a| miBo! Nie wytrzymali naszego naporu! I tyle!  Daj spokój! Tamci mogli si bi jeszcze dBugo. I przez jaki[ czas nawet to robili. Przecigali spraw. W jakim celu  nie wiadomo. Wiedzieli przecie|, jakie siBy zostaBy na nich rzucone. A jednak ósmego odrzucaj ultimatum. A dziewitego  kapitulacja. Po prostu nie chcieli, |eby doszBo tu do intensywnych bombardowaD. Nasi mieli ci|k artyleri. Nie byBo wprawdzie du|ych samolotów, ale nalot mogli przeprowadzi anglojankesi. Choby spod PoBtawy, gdzie amerykaDskie latajce fortece miaBy baz. Szkopy co[ tu miaBy, pod ziemi. I to nadal tu jest. A zmasowane naloty mogBy sprawi, |e to co[ by si zawaliBo. Niemcy ju| wtedy dobrze wiedzieli, co znacz bombardowania aliantów, i rozumieli, |e je[li szturm bdzie dla nas ci|ki, nie bdziemy si ceregieli. To nie sowieckie miasto, które trzeba wyzwoli. Nie polski Kraków, który trzeba uchroni przed zniszczeniem za cen |ycia naszych |oBnierzy. To miasto [miertelnego wroga. Bomb nikt tu nie bdzie |aBowa. Tym bardziej, |e trzeba byBo jak najszybciej dotrze do Berlina. I zrobi to, zanim Niemcy wpadn na pomysB, by zawrze pokój z zachodnimi aliantami i zaatakowa nas wspólnym frontem.  Wszystko to jakie[ nacigane. Po prostu naginasz fakty do swojej teorii&  Jegorze, gdyby[ mniej czasu traciB na laski, a wicej czytaB, to wiedziaBby[, |e jest na to jedno sBowo  hipoteza. A ka|da hipoteza wymaga sprawdzenia w praktyce. Co wBa[nie robimy.  No dobra. Jakie masz jeszcze dowody na twoj teori& czy raczej hipotez?  zainteresowaB si RusBan.  Ano mam tak maB sugesti.  Harry przyjrzaB si dziwnym, mniej wicej dziesiciocentymetrowej szeroko[ci szczelinom w podBodze i [cianach. Po[wieciB w gór. Na suficie byBa stalowa pByta. Nikt poza nim tego nie zauwa|yB. Zreszt Saniok te| nie przejB si tymi dziwnymi detalami i ruszyB dalej.  Jak? Kryli tu to, co zagrabili w ZSRR? Bursztynow Komnat? ZBote zby pomordowanych?  cignB dyskusj KaBancza.  Bzdury! Nie warto nawet bra tego pod uwag. {adne skarby nie mogBy mie takiego znaczenia.  A wic w czym rzecz? Co tu ukrywali, je[li, jak twierdzisz, przecigali spraw? I co chcieli ochroni, je[li skapitulowali, |eby unikn zmasowanych nalotów?  RusBan po[wieciB latark na SaDka i ten zasBoniB twarz dBoni.  SByszaBe[ o Heinklu 177?  zapytaB zamiast odpowiedzi.  A to co znowu? Mityczne laboratorium w rodzaju bajek o Königsbergu-13?  prychnB RusBan.  Nie. To samolot He-177. Ci|ki bombowiec.  My[laBem, |e mieli tylko messerschmitty i junkersy  daB si sBysze gBos Chrusta.  Jegor, nie my[l. Nie wychodzi ci to.  A idz ty&  Dobra  przerwaB im RusBan.  A co ma do tego samolot?  Du|o. PowstaBa modyfikacja He-177 V-38. Wyglda na to, |e w jednym egzemplarzu. Samolot specjalnego przeznaczenia. Eksperymentalny. I jak si zdaje, pod koniec czterdziestego trzeciego roku przerzucono go do 1. Eskadry Bombowej Hindenburg. A gdzie miaBa baz ta eskadra?  To te| wiesz?  No jasne. Eskadra miaBa baz w Prusach Wschodnich. Na lotniskach Prowegen i Seerappen. Niedaleko Keniga. Czyli u nas.  No ale co do tego miaB samolot?  Rzecz nie w samym samolocie, tylko w jego przeznaczeniu& SaDka nie zd|yB skoDczy. PrzerwaB im okrzyk Jegora i wtórujcy mu ostry i przenikliwy pisk Lenki. RusBan i Harry machnli latarkami w tamtym kierunku. Tu| przed Chrustem wzniósB si póBkolisty fragment podBogi. I takie samo póBkole uciekBo mu spod nóg. Jegor wypu[ciB latark, wyrzuciB rce w gór, padajc na wielki |elbetowy dysk przebity idc w poprzek korytarza osi, i próbowaB chwyci za krawdz. Ale obrót dysku wokóB osi byB nieubBagany. PByta staBa ju| prawie pionowo, kiedy Chrust krzyknB co[ niezrozumiale i w [lad za swoj latark ze[lizgnB si w otchBaD niewidocznego szybu. OkrgBa pokrywa puBapki zakoDczyBa swój obrót i znów zlaBa si z podBog.  Cholera!  ryknB RusBan i rzuciB si w kierunku miejsca, gdzie jeszcze przed chwil byB ich przyjaciel. Ze wszystkich siB nacisnB rkami podBog.  Rusik! Nie rób tego! Ostro|nie!  wrzasnBa histerycznie Lenka, przestpujc z nogi na nog i machajc rkami. SaDka przyskoczyB do KaBanczy i pomógB mu wprawi diabelsk zapadni w ruch. UdaBo im si to z du|ym trudem. Przez szczelin w ksztaBcie póBksi|yca ukazaB si szyb ukryty pod obrotowym wBazem. DobiegaB stamtd daleki i szybko oddalajcy si krzyk odbijajcy si echem od [cian szybu. Potem krzyk ucichB i zostaB tylko rezonujcy pogBos w gBbokiej studni. Przera|ajcy i szarpicy nerwy. Nagle pozostaBa trójka wyraznie poczuBa, jak korytarz wibruje. Za nimi rozlegB si przenikliwy zgrzyt, po którym nastpiBo gBuche, metaliczne uderzenie i powiew powietrza.  A to co znowu?!  zawoBaB RusBan.  Rusik, boj si! Co z Chrustem?!  krzyczaBa Lenka.  Zamknij si!  KaBancza zerwaB si i pomknB z powrotem. SaDka pod|yB za nim.  Nie zostawiajcie mnie!  Dziewczyna pobiegBa za nimi. Ale ci wcale nie zamierzali jej zostawia. W tej chwili interesowaBo ich tylko jedno: co to za dzwik sByszeli z tyBu. I dopiero teraz, gdy odkryli, |e tam, gdzie przechodzili kilka minut wcze[niej, byB lity mur, SaDka przypomniaB sobie o tych szparach w podBodze i [cianach. I staBo si jasne, |e tamta metalowa pByta pod sufitem byBa doln krawdzi masywnej zasuwy, która wsunBa si w te szczeliny i zamknBa im drog powrotn.  O mamusiu!  Lenka dosBownie podskoczyBa w miejscu, piszczc i zagryzajc palce.  Co to jest?! SaDka i RusBan popatrzyli po sobie, szukajc jakiegokolwiek pomysBu, co robi dalej. Przed nimi byBa obrotowa podBoga o szeroko[ci kilku metrów. Droga powrotna byBa odcita przez nagle powstaB masywn [cian. A w uszach wci| jeszcze dzwiczaB dBugi i daleki krzyk spadajcego w przepa[ Jegora, wyraznie [wiadczcy o potwornej gBboko[ci ukrytej pod obrotow pokryw studni. * * * Na skraju lasu staB GAZ Gazela Ministerstwa do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych w charakterystycznych barwach, dziennikarski volkswagen, kilka osobówek i kamaz sBu|b ratowniczych. Nieco z boku zaparkowaB wojskowy UAZ. Przy nim staB oficer w nowiutkiej panterce od Judaszkina5, w nacignitej na czoBo czapce z daszkiem. OdszedB od reszty grupy i zakrywajc sobie jedno ucho dBoni, a do drugiego przyciskajc telefon komórkowy, cicho rozmawiaB. Obok samochodu dwoje cywili za po[rednictwem tBumacza zwracaBo si po niemiecku do trójki ludzi w mundurach Ministerstwa do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych trzymajcych du| i wyraznie wiekow map& Wyczerpany przez gBód i odwodnienie chBopak odczoBgaB si ju| jakie[ czterdzie[ci metrów od tej wskiej, wyBo|onej cegB i wygldajcej na bardzo star szczeliny we wzgórzu, skutecznie ukrytej przed wzrokiem postronnych przez traw i gste zaro[la. PoBudniowe sBoDce bole[nie raziBo oczy, które przez kilka dni spdzone w podziemiach zd|yBy odwykn od [wiatBa dziennego. Dr|c rk starB z okrgBych szkieB okularów pajczyn i zaczB czoBga si w stron ludzkich gBosów& Dziennikarka poprawiBa niesforne, poddajce si sBabym porywom wiatru wBosy.  Jak wygldam?  zapytaBa operatora.  Tak, |e zaraz si z tob o|eni  mruknB tamten, poprawiajc ci|k kamer na ramieniu.  Mo|e ju| to nakrcimy?  No dobra. Jedziemy! Operator zmru|yB jedno oko, dajc znak, |e wBczyB kamer.  Pit dob trwaj poszukiwaniu czwórki licealistów, uczniów SzkoBy nr 2 w Kaliningradzie. Przypomn ich nazwiska: RusBan Machiejew, Jegor Chrustaliow, Lena Berger i Sasza Zagorski. Wiemy, |e w ubiegB sobot wybrali si, by bada kazamaty Fortu Pitego, które dawno ju| upatrzyli sobie mBodociani poszukiwacze przygód. Szczególnie atrakcyjnym czyni fort liczne opowie[ci o tajemnicach niemieckich podziemi i historie o tym, jak ludzie przepadaj tam bez [ladu. Lecz je[li do niedawna wszystkie te pogBoski byBy niczym innym, jak tylko miejskimi legendami, nieodBczn cz[ci wspóBczesnego kaliningradzkiego folkloru, to przypadek czworga uczniów stanie si, by mo|e, potwierdzeniem zBej sBawy Pitego Fortu. Dzi[ do poszukiwaD przyBczyli si przedstawiciele niemieckiego konsulatu, którzy otrzymali z Berlina archiwalne plany fortu i poBczonych z nim podziemnych korytarzy. By mo|e pozwoli to rozszerzy teren poszukiwaD i odnalez bBdzce w podziemiach dzieci. Teraz wBa[nie znajdujemy si w pobli|u byBego stanowiska artylerii przeciwlotniczej numer&  RusBan Machiejew, Lena Berger, Jegor Chrustaliow . ChBopak poczuB ostry ból w sercu, sByszc zza zaro[li kobiecy gBos miarowo powtarzajcy te imiona. Z oczu pociekBy mu Bzy. CzuB, |e nie jest w stanie krzycze ani si czoBga. Nie wierzyB, |e udaBo mu si wydosta. I oto tutaj, tu| obok, s ludzie, którzy go szukaj. Szukaj ich wszystkich& Major coraz bardziej marszczyB brwi, wsBuchujc si w to, co dochodziBo z gBo[nika komórki.  Tak jest! Tak. Tak, wszystko zrozumiaBem, towarzyszu puBkowniku. Tak, wysBaBem ju| |oBnierzy do bazy. Tak jak powiedziaB Suchomlin. DzwoniB do pana& To potwierdzone? Po prostu nie mie[ci mi si to jako[ w& Tak. Tak jest! ZrozumiaBem. OdstawiB telefon od ucha i zaczB gorczkowo wyszukiwa w menu inny numer.  Borszczow, taka twoja ma! Gdzie ty jeste[?! Odpalaj UAZ-a, |ywo!  ryknB. Niemcy, ratownicy, urzdnicy i dziennikarze spojrzeli z niezadowoleniem w jego stron. Szczególnie reporterka, wyraznie zmartwiona tym, |e w jej materiale znalazBy si gBo[ne przekleDstwa. Trzeba bdzie krci jeszcze raz. Z dalekich krzaków wychynB przestraszony wrzaskami |oBnierz. Poprawiajc w biegu spodnie i pasek, popdziB do samochodu. Major w koDcu znalazB wBa[ciwy numer i nacisnB przycisk poBczenia, dosBownie wtBaczajc telefon w zaczerwienione od poprzedniej rozmowy ucho.  Halo! Lida! Ale| zaczekaj, nie przerywaj! Gdzie jeste[? Dzieci s z tob? Krótko: biegiem si pakujcie, bierzcie taksówk, za ka|de pienidze, i natychmiast uciekajcie z BaBtyjska. Ale tylko Tras SwietBogorsk. W stron SwietBogorska. Do Otradnego albo Pionierskiego. Znajd was tam. Czy ty mnie w ogóle sBuchasz?! Jaka, do cholery, pla|a?! Co[ ty, zgBupiaBa?! PowiedziaBem, zabieraj si natychmiast z BaBtyjska! Taksówk! Niewa|ne ile& To oddaj& pier[cionek zarczynowy i kolczyki! No, co z ciebie za idiotka, no?! PowiedziaBem& A dlatego, |e tam jest baza wojskowa i zaraz nie bdzie |adnego BaBtyjska, kretynko!!! Zwiadkowie rozmowy umilkli i patrzyli w zdumieniu na majora. Na ich twarzach zastygBy jednakowe miny  wyra|ajce zdziwienie i bezgBo[ne pytanie: co znaczy ostatnie, tak gBo[no wykrzyczane zdanie? Major zaklB, zrozumiawszy, |e palnB gaf, i wybierajc kolejny numer telefonu, szybko skierowaB si za najbli|sze drzewo. ObszedB je i znieruchomiaB. Wprost przed nim na pogniecionej trawie le|aB nastolatek. CiemnowBosy. W okularach. W brudnym i miejscami zakrwawionym ubraniu. Z pustym plecakiem na ramionach. ChBopak patrzyB na niego przygasBym, pustym wzrokiem.  Skd si tu wziBe[?  wykrztusiB oficer.  Z& spod ziemi&  ledwie sByszalnie wychrypiaB chBopiec.  Najwy|szy czas tam wraca.  Wojskowy zmarszczyB brwi i nagle zmru|yB oczy. Od strony lotniska CzkaBowskiego gwaBtownie rozbBysBo niezno[nie jasne, biaBe [wiatBo. Z placyku, na którym zaparkowaBy samochody, dobiegBy odgBosy przera|enia i krzyk dziennikarki.  ZaczBo si!  wypu[ciB powietrze major.  Borszczow! Do mnie! Biegiem!!! GwaBtownie si pochyliB, chwyciB nastolatka i pomknB po [ladach pozostawionych w trawie przez czoBgajcego si chBopaka.  Gdzie to podziemie?!  krzyknB poprzez narastajcy huk.  Tttam&  kulejcy chBopak bezwolnie machnB rk. Po niebie niczym strzaBy przemknBy rzadkie obBoki, pdzone przez nieznan siB. Huk narastaB, a| nagle do lasu wdarB si huragan. Pot|na fala pyBu wyrywajca z korzeniami mBode drzewa i Bamica stare. Fruwajce krzaki zamieniBy si w niekoDczc si ulew. Zciana kurzu, kamieni, ziemi i ro[lin porwaBa stojce na skraju lasu samochody i ludzi. Ostatni z miejsca poderwaB si kamaz. Najpierw podniosBa si l|ejsza, tylna cz[. Zerwana skrzynia przekozioBkowaBa nad kabin i zniknBa w mroku fali uderzeniowej& Dzisiaj& Teraz& ByBo zupeBnie bezwietrznie. Du|a rzadko[. WBa[nie ta okoliczno[ daBa pretekst do kolejnego wyj[cia na powierzchni. Pot|ny korpus PTS-26, ugniatajc stalowymi gsienicami przybrze|ny piasek, zbli|aB si do dawnego poligonu. Dalej na poBudniowym zachodzie wybrze|e PóBwyspu Sambijskiego byBo zasnute gst, brudno|óBt mgB. Bezkresne brunatne fale BaBtyku byBy ska|one nie tylko przez globalny Kataklizm sprzed wielu lat, ale te| przez uwolnion zawarto[ tysicy niemieckich pocisków wypeBnionych bojowymi [rodkami trujcymi. Dawno temu Hitler ostatecznie nie zdecydowaB si ich u|y. Straszne dziedzictwo przypadBo w udziale zwycizcom, którzy postanowili zatopi [mierciono[ny arsenaB w morskich wodach. MinBy lata. Zwiat pogr|yB si w otchBani samozniszczenia. ZniknBy miasta. Kraje. Ludzie. Cywilizacja. A pociski spokojnie le|aBy sobie w gBbinach BaBtyku, toczone przez czas i sBon wod. I podobnie jak to byBo z ludzko[ci, która sam siebie doprowadziBa do zguby, morze popeBniBo samobójczy, cho nieunikniony bBd. Prze|arBo powBoki pocisków i bomb, wypuszczajc na zewntrz tysice d|innów w postaci pirytu, tabunu, sarinu, cyklonu i innych [wiDstw, które potrafiB zsyntetyzowa tylko ludzki umysB. Woda byBa trujca, podobnie jak nadcigajca od morza mgBa. Ale teraz, kiedy zupeBnie nie byBo wiatru, garstce ocalaBych ludzi nadarzyBa si jedna z nielicznych okazji, by wyprawi si w stron BaBtyjska  dawnej bazy rosyjskiej marynarki wojennej. Ludzie potrzebowali cz[ci i podzespoBów do pojazdów, których u|ywali, a tak|e paliwa. Wszystko to mo|na byBo zdoby równie| tam  w magazynie in|ynieryjnym i w skBadzie paliwa bazy. Ogromny transporter pBywajcy, zdolny pomie[ci w swojej Badowni nawet transporter opancerzony BTR, kontynuowaB swój miarowy i uparty ruch po piasku, pozostawiajc za sob wyrazne odciski gsienic. Zlady tak niepasujce do okolicznego pejza|u, przez dBugie lata po katastrofie caBkowicie pozbawionego jakichkolwiek oznak dziaBalno[ci czBowieka. W ka|dym razie na powierzchni. W kabinie siedziaBo czterech ludzi. Kolejna czwórka znajdowaBa si w cz[ci baga|owej, w[ród pustych beczek na paliwo, turlajcych si leniwie po dnie amfibii. Ludzie byli ubrani w skafandry. Wojskowe kombinezony ochronne sprawiaBy, |e wszyscy wygldali jak okropni blizniacy o martwych gumowych twarzach i szklanym wzroku masek przeciwgazowych; jak wytwory globalnej katastrofy. Przera|ajce fizjonomie w milczeniu rozgldaBy si na boki. Nieczsto pojawiaBa si mo|liwo[, by wypu[ci si na powierzchni pochBonitego przez mrok [wiata w poszukiwaniu artefaktów, koniecznych by przedBu|y swoje istnienie. Nieczsto i nie ka|dy miaB zaszczyt oglda zewntrzny [wiat. Okaleczone przez chemi drzewa podchodzcego do morza lasu, pdy strasznych przedstawicieli zaadaptowanej nowej flory nad be|owym piaskiem martwej pla|y. Leniwe brunatne fale napBywajce z |óBtej mgBy i pozostawiajce w pasie przybrze|nym rdzaw pian. Sama mgBa, jakby jej nie byBo, jakby po prostu powietrze zmatowiaBo, straciBa przejrzysto[ i przybraBa brudno|óBty kolor. Przebijajce przez gste opary sylwetki samotnych martwych drzew tam, gdzie ro[linno[ nie mogBa znie[ agonii [wiata i nielicznym [wiadkom pozostawiBa tylko suche szkielety gaBzi. Borys Kolesnikow  postawny jasnowBosy m|czyzna o niebieskich oczach, z blizn po oparzeniu na prawym policzku  odwróciB gBow, spogldajc na pokonan drog. RównolegBe kreski pozostawionych przez gsienice kolein biegBy w dal, kopiujc krt lini brzegow, cignc si a| do przyldka, na którym mo|na ju| byBo dojrze ruiny Jantarnego. Nagle monotonny ryk silnika zmieniB wysoko[ i dwudziestoczterotonowy PTS gwaBtownie si zatrzymaB, pochylajc opancerzony dziób i zadzierajc tyB. Beczki z Boskotem wywróciBy si i poturlaBy w stron siedzcych ludzi. Borys zatrzymaB nog zbli|ajc si do niego beczk i ta, dudnic, potoczyBa si do tyBu, poddajc si inercji opadajcej po hamowaniu rufy transportera. Kolesnikow zastukaB dBoni w trójpalczastej gumowej rkawicy w tyln szyb kabiny. Dwóch z czterech znajdujcych si wewntrz ludzi odwróciBo si. Borys gestykulujc, zadaB nieme pytanie o powód tak nagBego zatrzymania. Tamci pokrcili gBowami w maskach i zaczli wskazywa gumowymi  kleszczami przed siebie, na pancern szyb z przodu kabiny. Kolesnikow jednoznacznie skinB gBow i rozBo|yB rce, dajc im zna, |e ni cholery z tego nie zrozumiaB. Siedzcy w kabinie znów zaczli pospiesznie gestykulowa, wskazujc palcami przed siebie. Wtedy Borys i znajdujcy si razem z nim w cz[ci baga|owej towarzysz weszli na dach pojazdu i zlustrowali teren przed transporterem. To, co pojawiBo si przed ich oczami, sprawiBo, |e a| przetarli rkawicami szkBa masek przeciwgazowych. Nie. Nie przywidziaBo im si. Jakie[ trzydzie[ci metrów przed nimi, na ile pozwalaBa im oceni peBznca powoli mgBa, piasek pla|y przecinaB BaDcuch surrealistycznych w otaczajcym ich pejza|u [ladów czBowieka. Zlady wychodziBy wprost z wody, gdzie starBy je ju| brudne i leniwe morskie fale. Poruszajc si w poprzek pla|y, kto[ wdrapaB si na wydm i, jak si zdawaBo, wszedB w suche zaro[la rozgraniczajce nadmorski las i szerok wstg piasku& 1 Kaskada  lokalna kaliningradzka stacja telewizyjna (je[li nie zaznaczono inaczej, przypisy pochodz od autora). 2 Ranetki  wspóBczesny rosyjski girlsband (przyp. tBum.). 3 Kenig  potoczna nazwa Kaliningradu pochodzca od dawnej nazwy Königsberg. 4 GeneraB Wehrmachtu Otto von Lasch  komendant miasta twierdzy Königsberg w 1945 roku. 5 Walentin Judaszkin  znany rosyjski projektant mody (przyp. tBum.). 6 PTS-2  Zredni Transporter PBywajcy. Cz[ I MGAA RozdziaB 1 EKSKLAWA RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 2 FORT RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 3 HAKENKREUZ RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 4 KONTAKT RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 5 GDY DAUGO SPOGLDAMY W OTCHAAC RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 6 ZADANIE SPECJALNE RozdziaB dostpny w wersji peBnej. Cz[ II TWIERDZA RozdziaB 7 WIDMA PRZESZAOZCI RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 8 ZMOWA RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 9 DIGNIDAD RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 10 MIASTO RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 11 CUDZOZIEMIEC RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 12 DOM RODZINNY RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 13 ROZMOWNY JENIEC RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 14 W LABIRYNCIE RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 15 SPRÓBOWA NIE ZASZKODZI RozdziaB dostpny w wersji peBnej. Cz[ III TOD MIT UNS RozdziaB 16 ZWIAT WIECZNEJ NOCY RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 17 PAKT RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 18 TORY I KOZCI RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 19 POTWÓR RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 20 ROBOTY ZIEMNE RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 21 PO TAMTEJ STRONIE RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 22 WOJNA RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 23 DZIEDZICTWO PRZODKÓW RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 24 ODPOWIEDy RozdziaB dostpny w wersji peBnej. RozdziaB 25 TOD MIT UNS RozdziaB dostpny w wersji peBnej. Epilog RozdziaB dostpny w wersji peBnej. Od autora Bardzo mi miBo powita moich pierwszych zagranicznych czytelników! Jest to tym bardziej przyjemne, |e pierwszym, poza Rosj, krajem, w którym ukazaBa si niniejsza ksi|ka, zostaBa Polska, w której ssiedztwie mieszkam ju| od wielu lat. Mam szczer nadziej, |e wbrew woli polityków, którzy prowadz swoje gry w oderwaniu od potrzeb wBasnych narodów, takie wydarzenia jak kontakt autorów i czytelników z ró|nych krajów bd sprzyja umocnieniu naszej przyjazni. Z caBego serca |ycz moim polskim czytelnikom sukcesów, pomy[lno[ci, pokoju i miBej lektury! Suren Cormudian Suren Cormudian urodziB si w 1978 roku we WBadywostoku. W latach 1996 2012 sBu|yB w siBach zbrojnych Federacji Rosyjskiej. SBu|b odbywaB w obwodzie kaliningradzkim, gdzie mieszka do dzisiaj. W 2009 roku uzyskaB dyplom magistra psychologii. Rok pózniej aktywnie zajB si twórczo[ci literack. OpublikowaB ju| kilka ksi|ek i opowiadaD w ró|nych zbiorach. Dwie z jego powie[ci zostaBy opublikowane w ramach rosyjskiej edycji Uniwersum Metro 2033. UNIWERSUM METRO 2033 Portal miBo[ników ksi|ek z serii Metro 2033 DoBcz do spoBeczno[ci portalu, publikuj swoje teksty i grafiki, oceniaj i komentuj twórczo[ innych i bdz na bie|co z wydarzeniami zwizanymi z postapokaliptycznym [wiatem Dmitrija Glukhovsky ego. www.metro2033.pl facebook.com/metro2033pl Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment peBnej wersji caBej publikacji. Aby przeczyta ten tytuB w peBnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja mo|e by kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyBcznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo|na naby niniejszy tytuB w peBnej wersji. Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawarto[ci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania si jej od-sprzeda|y, zgodnie z regulaminem serwisu. PeBna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Nexto.pl.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Schalter ICs mit einstellbarer Strombegrenzung
Stromlaufplan Passat 6 Motor 1,9l 66kW AHU, 1,9l 81kW AFN mit Schaltgetriebe ab 10 1996
18 Mit mityzacja mitologie współczesne
MIT lockpicking guide
Mit Meldas 320M [SAV] MY34 89 1
die?rzte uns gehts prima
Mit 330M Comet [SRW] PM620 17 3
Mit Meldas 320M [SI] PMY34 17 4
Huculskie mity i mit Huculszczyzny Ewa Klekot (1997)
Legendy Mit o stworzeniu
tod
WSFiZ MIT Założycielski
Joint Venture Mein Leben?gann mit einem großen Sieg
Indirekte Rede mit Modalverben
Sumeryjski mit o potopie
1937 03 14 Mit brennender Sorge

więcej podobnych podstron