Scfufler, Zbójcy
tak u Rousseau, jak u Goethego, czyli przekazem jawnym” a ukrytą intencją podniecania czytelnika opisami gwałtownej namiętności i budzenia współczucia dla bohaterów.
I jeszcze drobna uwaga na marginesie: istnieje wyraźne podobieństwo Gustawa - szaleńca1-42 (strój, zachowanie, rekwizyty) do Tristana udającego szalonego, by dostać się niepostrzeżenie przed oblicze króla Marka, a w istocie do łożnicy Izoldy (jeszcze jedno oszustwo!). Jest to jednak podobieństwo formalne, po pierwsze: niekoniecznie wynikające z sięgania do tej akurat realizacji toposu „szalonego z miłości”, po wtóre - przynależące do literackiego aspektu dzieła Mickiewicza143. O ewentualnym wzorowaniu się Gustawa (potencjalność!) na Tristanie - szaleńcu moglibyśmy mówić tylko wówczas, gdybyśmy uznali, że Gustaw Księdza oszukuje, udając szalonego. Co, w końcu, nie jest wykluczone.
Omawiane do tej pory „książki zbójeckie”, które czytał Gustaw lub mógł czytać inny romantyk, umownie nazwijmy go „Gustawem”, usprawiedliwiały egotyzm, nieuczciwość, kłamstwo, oszustwo, zdradę małżeńską i wszelką inną, a nawet samobójstwo - uczuciami głównie, choć nie jedynie, miłosnymi. Na pokolenie „Gustawów” oddziałać miała jednak również inna słynna książka, która wpłynęła bez wątpienia nań i ukształtowała ich sposób widzenia świata i samych siebie. To ona, jej tytuł, mógł też stać się powodem określenia przez Gustawa książek mianem „zbójeckich”. Zbójcy Schillera (1781) nie mówią o miłości jako najważniejszym dla tego dramatu zagadnieniu, lecz o innych, nie mniej silnych uczuciach: zawiści, rodzącej zło, i buncie przeciwko złu, prowadzącym do zła. O ile pierwsza z emocji zostaje potępiona, o tyle druga - usprawiedliwiona.
Fabuła Zbójców jest dość prosta, by nie rzec - schematyczna, przynajmniej pod względem charakterystyki psychologicznej boha-
142 Por. „wersja berneńska” Tristana i Izoldy.
143 A tak nawiasem mówiąc, gdyby założyć, że Mickiewicz znał opis „Tristana - szaleńca”, można by w postaci Gustawa, wkraczającego do domu Księdza w wiadomym stroju i zachowującego się w wiadomy sposób, widzieć nie tylko kontynuację antycznej koncepcji namiętności miłosnej jako szaleństwa, ale i jakiś „akord trista-nowski”...
98