16
Gazeta A MG nr 11/96
prof. dr hab. Eugeniusz Sieńkowski
Gdyńskie Towarzystwo Lekarskie w okresie powojennym
Gdyńskie Towarzystwo Lekarskie istniało już przed li wojną światową. Okresowe zebrania odbywały się w Szpitalu św. Wincentego, prowadzonym przez Siostry Miłosierdzia pod tymże wezwaniem, będącego wówczas główną placówką szpitalną miasta Gdyni. Nie zachowały się z tego okresu żadne dokumenty, stąd nie można dokładniej określić działalności ówczesnego stowarzyszenia lekarzy.
Wznowienie działalności nastąpiło 6 lutego 1946 r., kiedy to zwołano pierwsze po wojnie Walne Zebranie, w którym uczestniczyło 25 lekarzy. Zebranie restytuowało działalność Gdyńskiego Towarzystwa Lekarskiego, wybrało Zarząd Towarzystwa, prowadziło dyskusję nad statutem Towarzystwa oraz regulaminem pracy Zarządu. Do Zarządu zostali wybrani: dr Leonard Jarociński - prezes, dr Augustyn Dolatkowski -1 wiceprezes, dr Jan Bederski - II wiceprezes, dr Wiktor Janusz - skarbnik i bibliotekarz, dr Marian Krzyżanowski - sekretarz.
Pierwsze zebranie Zarządu odbyto się dnia 17 lutego 1946 r.. Polecono na nim kolegom A. Dolatkowskiemu i M. Krzyżanowskiemu opracowanie statutu. Statut ten składał się z 11 artykułów, zatwierdzał nazwę oraz wytyczał kierunki działalności Towarzystwa, spośród których działalność naukową i społeczną wśród lekarzy Wybrzeża uznano za najważniejszą. Miały ku temu służyć posiedzenia naukowe nie rzadziej niż raz w miesiącu, kontakty z innymi towarzystwami w kraju i zagranicą, wycieczki naukowe, organizowanie wykładów publicznych na tematy medyczne o charakterze popularnym, ogłaszanie drukiem wykładów i streszczeń z posiedzeń naukowych w prasie lekarskiej, stworzenie biblioteki lekarskiej. Podjęto uchwałę, aby na posiedzenia naukowe zapraszać każdorazowo lekarzy dentystów oraz lekarzy weterynarii jako gości. Ustalono, że organem towarzystwa będą Nowiny Lekarskie.
W ciągu 1946 r. do Towarzystwa przystąpiło 40. lekarzy z Gdyni, 2. z Wejherowa, 2. z Sopotu oraz 1 z Wrzeszcza. Później ilość ta jeszcze wzrosła, gdyż według sprawozdania z dnia 3 czerwca 1952 r. (w chwili rozwiązania Towarzystwa) wynosiła 64 członków zwyczajnych i jednego honorowego. Członkiem honorowym był dr Henryk Cetkowski -ordynator oddziału ortopedycznego Szpitala Miejskiego w Gdyni.
Zebrania naukowe, jak i walne zgromadzenia odbywały się w świetlicy Szpitala Miejskiego w Gdyni. W ciągu 6-let-niego okresu istnienia Towarzystwa na zebraniach naukowych wygłoszono 63 referaty oraz zademonstrowano 111 pokazów klinicznych. Referaty, poza członkami Towarzystwa, wygłaszali również zaproszeni goście jak: profesorowie M. Semerau-Siemianowski, T. Bilikiewicz, Wit Rzepecki; doktorzy Adolf Malinowski, Rafiński, Stanisław Ziemnowicz, Zbigniew Rychłowski, L. Sedlaczek-Ko-morowski.
W dniu 3 czerwca 1952 r. Zarząd Towarzystwa w składzie: dr T. Gerwel - wiceprezes, dr Paweł Smolina - sekretarz, dr Maurycy Walczak - skarbnik, dr Wiesława Wlazłowska - bibliotekarz (bez prezesa, ponieważ ówczesny prezes Wiktor Janusz zmarł 22 kwietnia 1952 r.) zwołał nadzwyczajne Walne Zebranie, na którym przedstawił wniosek o rozwiązanie Gdyńskiego Towarzystwa Lekarskiego i na jego miejsce powołanie Oddziału Gdyńskiego Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Wniosek ten wynikał z zalecenia Wojewódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Lekarskiego w Gdańsku, mającego na celu przekształcenie lokalnych towarzystw lekarskich w towarzystwo ogólnopolskie.
Walne Zgromadzenie uchwaliło rozwiązanie Gdyńskiego Towarzystwa Lekarskiego. wybrało komisję likwidacyjną i postanowiło majątek Towarzystwa oraz archiwum przekazać Zarządowi Oddziału Polskiego Towarzystwa Lekarskiego w Gdyni z chwilą jego powstania. Bibliotekę Towarzystwa postanowiono przekazać dyrekcji Szpitala Miejskiego w Gdyni z zaleceniem udostępnienia jej członkom Polskiego Towarzystwa Lekarskiego*.
* Dane o Gdyńskim Towarzystwie Lekarskim pochodzą z relacji pisemnej, znajdującej się w posiadaniu autora, dr. Jana Beder-skiego (1809-1982), długoletniego ordynatora Oddziału Chorób Wewnętrznych Szpitala Miejskiego w Gdyni. p|
Na wiosnę 1940 roku fale pesymizmu i optymizmu przewalały się przeze mnie. Z jednej strony wielkie trudności z rozwiązaniem moich życiowych problemów, a z drugiej bezinteresowna pomoc zupełnie obcych ludzi. Gdy moja osobista sytuacja zmierzała ku poprawie, na świecie stawało się coraz bardziej ponuro. Zmiażdżony przez potworność bolszewickiego reżimu cieszyłem się pięknem przyrody w wiosenne dni.
Podjęcie decyzji wyjazdu do Lwowa było ryzykowne. Nie miałem jednak innego wyjścia. W Brześciu pozostać nie mogłem. Nasilała się tam aktywność NKWD, co było zrozumiałe, gdyż miasto graniczne z twierdzą stanowiło ważny punkt strategiczny. Ludność polska szybko emigrowała. W mojej sytuacji nie mogłem podejmować nowej próby nielegalnego przedostania się przez granicę, która była coraz bardziej uszczelniana. Wielu ludzi przy próbie jej przekroczenia zostało aresztowanych. Miałem w Krzemieńcu stryjecznego brata, Wiesława, kustosza dworku Słowackiego, ale w małym mieście jest się zbyt widocznym, a to było niebezpieczne dla człowieka bez dokumentów. Pozostawał więc tylko Lwów, gdzie mieszkało kilku moich kolegów z wojska. Niestety nie znałem ich adresów. Ostatecznie na tę wyprawę namówił mnie Tusio Czuczwar, który jako syn oficera obawiał się deportacji w głąb ZSRR. Wybierał się więc do Lwowa, gdzie mieszkała matka i dwie siostry ojca. Miał trochę tremy, bo znał tylko babcię, która ich odwiedzała. Zaprzyjaźniliśmy się w ostatnich miesiącach. Czuł się więc raźniej w moim towarzystwie. Dla mnie wspólny wyjazd dawał szansę na pierwszy punkt oparcia u jego rodziny.
Do Lwowa przyjechałem rano piątego marca. Tusio miał przybyć wieczorem tegoż dnia. Udałem się na niezbyt odległą od dworca ulicę Zbaraską, gdzie mieszkali wujostwo Tusia, państwo Handziukowie i babcia, pani Amalia Czuczwarowa. W domu zastałem tylko panie. Bardzo się ucieszyły, że Tusio do nich przyjeżdża. Zostawiłem mój skromniutki bagaż i ruszyłem na poszukiwanie kolegów.
Zacząłem od Kliniki Otolaryngologicznej w Szpitalu Powszechnym. Kolega z naszej drużyny, Adam Tyczyński, chwalił się, że po powrocie z wojska ma zapewniony etat asystenta u profesora Teofila Zaleskiego. Rzeczywiście go tam zastałem. Niedawno się ożenił z Jadwigą Jelewską, siostrą narzeczo-