Spory wokół pryncypiów ekonomii - wprowadzenie 11
W podobnym duchu wypowiada się w swoim opracowaniu M. Garbicz oraz cytowany przez niego G. Mankiw1:
Nigdy, jak sięgam pamięcią, ekonomia nie została tak upokorzona, ośmieszona i poddana tak zmasowanej krytyce jak obecnie. Nie tylko nie potrafiliśmy przewidzieć nadciągającego kryzysu, ale przez długi czas nie docenialiśmy jego potencjalnej skali. A potem, kiedy już kryzys wybuchł, sami ekonomiści głęboko się podzielili, zarówno tocząc ostre spory o jego przyczyny, jak i całkowicie odmiennie oceniając zasadność amerykańskiej i europejskiej polityki gospodarczej zmierzającej do zminimalizowania jego skutków.
Rzeczywiście, publiczność ma dzisiaj uzasadnione wątpliwości, czy ekonomiści cokolwiek rozumieją z otaczającego ich świata i czy są mądrzejsi w sprawach gospodarczych od - dajmy na to - poetów czy weterynarzy. Opinia niedawno zmarłego J. K. Galbraitha, że „prognozy ekonomiczne służą głównie do tego, by astrologowie mogli cieszyć się szacunkiem”, zyskała szczególną aktualność.
Przy tym obecny kryzys nie jest incydentem bez znaczenia. Warto przypomnieć skalę paniki i objawy histerii, jakie zapanowały na rynkach finansowych na jesieni 2008 roku po upadku banku Lechman Brothers, kiedy wydawało się, że chwieje się cały światowy system bankowy.
Nie mamy dobrego modelu...
Nasz główny kłopot polega obecnie na tym, że żaden z dostępnych dziś modeli makroekonomicznych, niezależnie od tego, czy sięgamy do zasobów myśli neoklasycznej, czy neokeynesowskiej, nie opisuje dobrze współczesnej gospodarki, z zupełnie różnych powodów. Flagowy model ekonomii neoklasycznej w postaci modelu realnego cyklu koniunkturalnego (RBC) w praktyce w ogóle kwestionuje istnienie wahań koniunkturalnych. Owszem, potwierdza on istnienie znacznych fluktuacji produkcji, ale twierdzi, że są one wywołane czynnikami podażowymi, tj. zmianami w postępie technicznym i reakcją na te zmiany ze strony racjonalnie działających i optymalizujących swoje działania podmiotów. Gospodarka porusza się cały czas po ścieżce równowagi. W konsekwencji szkoła RBC odrzuca zdroworozsądkowy punkt widzenia, że załamanie jest niekorzystne, a boom produkcyjny - pożądany. Dowodzi się bowiem, że trajektoria gospodarki jest w każdym jej punkcie zbiorową wypadkową optymalnych zachowań wszystkich aktorów gry rynkowej. A skoro wszyscy zachowują się optymalnie, to tym samym dla obserwowanej ścieżki nie ma lepszej alternatywy. Żadne korekty nie są potrzebne, są wręcz szkodliwe, a niestabilność wzrostu - nieusuwalna. Nic dziwnego, że zwolennicy nurtu neoklasycznego sugerują w praktyce, że obecne wydarzenia to tylko jeszcze
M. Garbicz, Zapowiada się długa i wyczerpująca wojna pozycyjna (kryzys ekonomii, jej głównego nurtu czy incydent bez znaczenia?), w: Nauki ekonomiczne..., op. cit., s. 47-49.