20
głowy i już wiedzą, a on to podchwytuje i ciągnie. Czas staje. Facet wypełnia pustą przestrzeń treścią własnego życia, wyznaniami prosto z trzewi, wspomnieniem różnych myśli, starymi numerami w nowym brzmieniu. Musi dmuchać przez mosty, zawracać i robić to z tak bezbrzeżnym uczuciem zgłębiania duszy dostrojonym do danej melodii, aż wszyscy zrozumieją, że to nie melodia się liczy, tylko TO COŚ... (•••P
Powyższy cytat, z pozoru dość enigmatyczny, przynosi w moim przekonaniu kilka istotnych spostrzeżeń. Wprost odnoszą się one co prawda do występu muzycznego; nie ma tu mowy o słowach: czytanych, recytowanych czy śpiewanych, ale ponieważ Allen Ginsberg podczas swoich spotkań z publicznością łączył różne sposoby przekazu: śpiewał, recytował, melorecytował, grał, pozwolę sobie na szerszą interpretację przywołanego fragmentu powieści.
Najpierw sformułowanie „TO COS", którego Kerouac używa świadomie i często. Jego bohaterowie „szukają TEGO CZEGOŚ", „mająTO COŚ", „rozumiejąTO COŚ", „znają TO COŚ", a nawet jadąc samochodem kołyszą się „do rytmu i do TEGO CZEGOŚ ich ostatecznej, podniecającej radości z rozmowy i z życia".10 Rozumiem to wyrażenie jako „prawdę istnienia", „tajemnicę istnienia" i „sens istnienia"; jako trudną do precyzyjnego i jednoznacznego wyartykułowania odpowiedź na pytanie o przyczynę i celowość bytu; jako odpowiedź na pytanie, które filozofia stara się rozwikłać na gruncie ontologii.
Beatnicy szukają tej odpowiedzi, jak wielu przed nimi i wielu po nich. Pragnienie dotknięcia TEGO CZEGOŚ gna ich do przodu, a samo dotknięcie daje poczucie radości i spełnienia. I tu tym kimś, kto ma dostęp do tej prawdy, tajemnicy (czy jakkolwiek TO COŚ nazwiemy) jest właśnie Carlo Marx czyli Allen Ginsberg.
W trakcie występu nie tylko łapie to coś, ale co ważniejsze i zasadnicze dla dalszych rozważań: ma umiejętność przekazania tego innym. Używając dźwięków i słów wypełnia pustą przestrzeń treścią
własnego życia, wyznaniami prosto z trzewi. Chciałabym zwrócić uwagę właśnie na aspekt dzielenia się własnym, intymnym wręcz doświadczeniem - o którym już wspominałam we wcześniejszym rozdziale: „Bard - rodowód i status współczesny" - jako jednym z wyznaczników charakterystycznych dla wypowiedzi tego rodzaju artysty, a także na inną ważną kwestię podniesioną w omawianym fragmencie „W drodze". Mianowicie ów artysta z jednej strony dzieli się bardzo osobistym doświadczeniem czy też tylko sobie właściwym sposobem postrzegania i nazywania świata; z drugiej jednak strony, posługując się raz jeszcze słowami Kerouaca: od niego zależy, czy da radę wywnętrzyć to, co wszyscy mają w głowach. Wynika z tego, że jeśli ta - wydawałoby się najbardziej subiektywna - wypowiedź jest autentyczna, to wyraża powszechną prawdę. Głos barda staje się niejako głosem jego słuchaczy.
Kerouac pozwala nam wniknąć w sam środek wspólnoty beatników. Z powieści wyłania się obraz zamkniętego świata. Enklawa, którą stworzyli sobie kontesta-torzy jest tak szczelna, że właściwie nie docierają do nich informacje z zewnątrz. Jednak Allen Ginsberg, choć był częścią tej społeczności, był także uważnym i krytycznym obserwatorem rzeczywistości.
Z pozoru spokojne i dostatnie życie w Ameryce podszyte było niepokojem. Zimna wojna osiągnęła swe apogeum. W czerwcu 1950 roku Stany Zjednoczone zbrojnie stanęły po stronie Korei Południowej zaatakowanej przez północnoko-reańskie wojska wspierane przez Związek Radziecki. Było to pierwsze realne starcie o wpływy między potęgą USA i ZSSR od czasu zakończenia II wojny światowej. Pentagon zwiększył wtedy o 100% wydatki na zbrojenia. Po tym wydarzeniu w kraju nasiliły się nastroje antykomunistyczne, narastał powszechny lęk i histeria potęgowana sprawą bomby atomowej.
W tej atmosferze rozpoczął swą działalność Allen Ginsberg. W 1955 roku w Galerii Six w San Francisco po raz pierwszy zaprezentował fragmenty swojego badaj najbardziej znanego wiersza „Skowyt" (ang. Howl) demaskującego „dobre samopoczucie" Ameryki. U Ginsberga Nowy