Jan Poprawa
Mówienie o Grzywaczu to jest strasznie trudna rzecz. Zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja zna go od 40 lat bez mała...
Pamiętam, że byty to początki lat siedemdziesiątych, gdy jako juror wziąłem udział w - zorganizowanej tym razem w fabryce tytoniu w Czyżynach - „Gitaria-dzie". Janusz, wówczas jeszcze młody student polonistyki, zaprezentował się wówczas zarówno jako debiutujący muzyk, jak i... poeta. Prowadzony przezeń zespół (była to pierwocina słynnego później „Laboratorium") z zapałem wykonał długi,
wieloczęściowy utwór o aniołach. Tekst autorstwa Grzywacza - pewnie jeden z niewielu zachowanych - mam w swym przepastnym archiwum...
Myślę, że o tym pierwszym spotkaniu warto pamiętać. Bo całkiem możliwe, że w nim tkwi fundament do wszystkiego, czym Janusz Grzywacz się zajmuje. Proszę zwrócić uwagę: wśród licznych kompozytorów muzyki ilustracyjnej szczególnie eksponowane miejsca zajmują nie tyle „warsztatowcy", lecz biegli w muzyce humaniści. Polonistą z pierwszego wykształcenia jest Satanowski, historykiem Preisner, architektem Pawluśkiewicz, itd. Oczywiście można tutaj te nazwiska mnożyć, ale przecież nie o to idzie. Idzie o to raczej, że są to kompozytorzy o wyróżniających się osobowościach. A wykształcenie humanistyczne w znacznej mierze pomaga im w zajmowaniu się czymś takim, jak muzyka ilustracyjna, albo - szerzej mówiąc - czymś tak niezwykłym, jak sztuka sceniczna.
Zastanawiam się skąd ten dziw natury? I dochodzę do wniosku, że muzycy starannie przygotowani w szkołach do swego zawodu, bardzo często swoją nabytą sprawność, umiejętności - utożsamiają wyłącznie z jednym pasmem: z dźwiękiem. Z tym, co słychać. Natomiast dla humanistów ważniejsze wydaje się rozumienie struktury dzieła muzycznego. Do tego dochodzi jakże rzadka u muzyków - „warsztatowców" zdolność docenienia słowa, umiejętność posługiwania się słowem itd. Gdy się tworzy dzieło synkre-tyczne - a takim jest spektakl teatralny czy film - słowo jest niemniej ważne od dźwięku, sens - od brzmienia... Jeśli się połączy zdolności i umiejętności muzyka i humanisty, to powstaje dobry fundament do tego, żeby być kompozytorem muzyki ilustracyjnej. To, że Janusz Grzywacz studiował kiedyś polonistykę nie jest więc bez znaczenia.
Dzisiaj jest on kompozytorem ogromnie cenionym. Ale nie tylko jako twórca ścieżki dźwiękowej, także jako współtwórca (czy zgoła samodzielny twórca) całych spektakli. Zwłaszcza poważny jest jego udział w adaptacjach i w tworzeniu oryginalnych scenariuszy. Jako przykład można podać jego współpracę z Jerzym Zoniem. Była to właściwie wspólna praca Grzywacza i Zonia. Przecież zwłaszcza w spektaklu ulicznym, w teatrze bez słów - w istocie to muzyka tworzy formę widowiska. Muzyka w przypadku niektórych form współczesnego teatru tworzy strukturę spektaklu, wymaga w związku z tym od kompozytora wizji dramaturgicznej. A czymże jest taka wizja? To nie tylko przejaw jednorazowej iluminacji, nie tylko sprawa talentu, ale także efekt znajomości zasad dramaturgii. A ta powstaje w wyniku studiów nad literaturą. Wszystko się więc zgadza. Wykształcenie humanistyczne zaczyna owocować.
Nad tym, że Grzywacz jest człowiekiem inteligentnym nie będziemy się rozwodzić. Istnieje jeszcze coś takiego jak pewnego rodzaju kreatywność, która się gdzieś w człowieku objawia właśnie w czasach młodości.