lat ożywienia owych związków jest jedynie odnotowany bez konsekwencji dla samych poglądów psychologicznych.
N. Hartmann napisał kiedyś, iż sam fakt, że człowiek istnieje, już jest metafizyką. Nie podejrmuąc jednak aż tak ogólnych refleksji, stwierdzić trzeba, że „niezależnie od stopnia naszej miłości do metafizyki, na tę metafizykę jesteśmy skazani” (Życiński, 1983, b. d., s. 249). Prawdę tę zdąje się dość dobrze rozumieć współczesna fizyka, może nieco mniej wyraźnie rozumienie to zaznacza się na terenie biologii, zupełnie nieobecne zdąje się ono być natomiast w psychologii. Nieliczne głosy nawohyące w ramach psychologii akademickiej do uwzględnienia metafizycznej kondycji człowieka (np. głos V. Frankla) pobrzmiewają słabym echem, mimo iż od strony praktyki psychologicznej napływają do tejże akademickiej psychologii problemy, których podejm >wanie w sposób sensowny możliwe jest jedynie przy dokonaniu refleksji właśnie metafizycznej.
„Próby interpretacji świata podejmowane są nie tylko na terenie nauk przyrodniczych, lecz także w metafizyce. Jest ona konieczna do poszukiwania odpowiedzi na nąjbardziej podstawowe pytania egzystencjalne, pomijane milczeniem
przez przyrodoznawstwo”.
Jest to myśl K. Poppera, jednego z najwybitniejszych współczesnych filozofów nauki (cyt. za: Życiński, 1983 a, s. 91). Problemy te to lęk egzystencjalny w różnych formach, frustracja egzystencjalna, kwestia wolności i godności człowieka, problemy winy i odpowiedzialności, problem możliwości rozwoju człowieka i kryteriów tego rozwoju, to także problem przyszłości człowieka w obliczu stworzonej cywilizacji technokratycznej, o której z niepokojem pisze Lorenz (Lorenz, 1987). Wszystkie te i inne jeszcze problemy domagają się jakiegoś ustosunkowania ze strony psychologii, a to ustosunkowanie się, aby było rzetelne i owocne, na przykład dla wychowania, dla praktyki psychoterapeutycznej, dla kształtowania stosunków międzyludzkich, musi - ze względu na naturę tych problemów - odwołać się do rozstrzygnięć metafizycznych, do filozoficznych refleksji nad metafizyczną kondycją człowieka.
Zależność sposobu podejmowania i rozwiązywania wspomnianych wy-żej problemów, związanych z samym faktem istnienia (problemów egzystencjalnych), od stosunku do problematyki metafizycznej dotyczącej człowieka jest wyraźnie widoczne, gdy dokonąje się analizy tekstów przedstawicieli psychologii humanistycznej. Na kartach tych tekstów stale niemal spotykamy się z problematyką egzystencjalną, z problematyką rozwoju człowieka w kierunku maksymalnej aktualizacji tkwiących w nim możliwości. Wydąje się jednak, że większość proponowanych wiqi człowieka i jego sytuacji w świecie, większość postulatów psychoterapeutycznych czy wychowawczych charakteryząje znaczne, jeśli nie bardzo znaczne uproszczenie, zubożenie podejmowanych kwestii; proponowane rozwiązania są rozwiązaniami pozornymi, a całość tych wiąji zawieszona jest nąjczęściej w próżni, gdyż brak im odniesienia do jakiejkolwiek koncepcji osoby. Aby taką koncepcję osoby posiadać, potrzebna jest już właśnie metafizyka. Wystarczy natomiast zdrowy rozsądek, aby stwierdzić, że nie istnieje żadne panaceum, żaden uniwersalny środek czy sposób oddziaływania psychoterapeutycznego w przypadku problemów egzystencjalnych.
I to, co proponuje psychoterapeuta, i to, co jest dla zainteresowanej osoby do przyjęcia, zależy od tego, jak spostrzegąją swoją ludzką kondycję tak psychoterapeuta, jak i człowiek, który się do niego zwraca. Dobrym przykładem powyżej zakreślonych zależności jest problem tak zwanej samo-realizującej się czy samoaktualizującej się osoby, występujący w tekstach czołowych przedstawicieli psychologii humanistycznej. Brak jakichkolwiek zewnętrznych kryteriów owej samorealizacji, do których człowiek mógłby się odwołać, zwraca ową samorealizującą się osobę ku sobie samej, pogrążąjąc ją w nie mniej groźną niż zależność od otoczenia społecznego, zależność od enigmatycznego własnego ja”, obrazu owego ja”, blokując prędzej czy później proces rozwoju. Krótkotrwałość efektów wszelkiego typu psychoterapii, niebezpieczeństwo zależnościowego stosunku do psycho*-terapeuty czy grupy, o czym piszą sami psychologowie humaniści, dobitnie wskaząje na pozorność przyjmowanych rozwiązań.
Ścisły związek założeń ontologicznych i metodologicznych wydąje się dość oczywisty, a jednak w psychologii współczesnej postępiyemy tak, jakby związku owego nie było. Wystarczy przyjrzeć się wynikom analizy różnych teorii motywacji, dokonanej przez Madsena (op. cit.).
J. Życiński, autor interesującej książki, w której poruszane są liczne problemy współczesnej filozofii nauki, pisze, że:
„...w laboratoryjnej czy obliczeniowej praktyce nie musi się dźwigać bagażu ontologicznych tez, samo wykonanie obliczeń i konstruowanie urządzeń wska-ząje jednak już na istnienie tego bagażu’ (op. dt., b. d., s. 249).
Tten sam autor przytacza słowa L. Goddata:
„..jeśli zechcemy wyeliminować metafizykę, niczego nie będziemy mogli powiedzieć i oczywiście żadna nauka nie będzie się rozwijać".
Już w wieku XVIII D. Hume przyznawał, że stosowanie indukcji jest niemożliwe bez założenia niezmienności przyrody. Podobnie pozytywizm logiczny, programowo odcinąjący się od metafizyki, przyjmował milcząco metafizyczną tezę o stałości przyrody oraz o jej poznawalności za pomocą uniwersalnych praw.
Z powyższych rozważań wynikąją dwa wnioski. Po pierwsze, jeśli już uznąjemy za właściwe wprowadzić do psychologii kategorię osoby, to nie można uniknąć, bez szkody dla rzetelności myślenia i wartości teorii, przyjęcia i wyeksplikowania założeń o charakterze podstawowym. Założeń - jak pisał Jung - „nie da się uniknąć, a ponieważ są nieuchronne, przeto nigdy nie należy stwarzać pozorów, jakby się ich nie posiadało” (Jung,