5
5
[wypowiedź do pracy magisterskiej Dominiki Buczek, PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie, 2005]
Ta kreatywność, to nie tylko zdolność, ale i skłonność do tworzenia czegoś, czego jeszcze nie było, do sprawdzenia się. I to jest kolejna charakterystyczna cecha Janusza Grzywacza. To jest człowiek, który nie zajmował się tym, co mu życie proponowało, ale sam zaczął szukać miejsca dla swego muzykowania i dla swej sztuki. Nie była dla niego najistotniejsza ambicja typu: „będę artystą", za wszelka cenę. Owszem: będę artystą, bo mam coś nowego do zaproponowania, do wykrztuszenia z siebie. Czegoś własnego, czego nikt inny jeszcze nie wypowiedział...
W tej chwili panuje kult idola. Kiedyś było inaczej. Janusz nie zakładał więc zespołu rockowego, nastawionego na modę, z którym na pewno mógłby osiągnąć szybki sukces, tylko starał się założyć zespół artystyczny. Zespół w którym forma dźwiękowa, forma czysto muzyczna nawiązywała przede wszystkim do czegoś, co było wytworem jego własnej wyobraźni. Doświadczenie zdobyte w takim zespole - nie muszę tu przypominać wielkiej i pięknej historii grupy „Laboratorium", o niej każdy wie - w oczywisty sposób odcisnęło się na późniejszej kompozytorskiej działalności Grzywacza...
Uważam, że Grzywacz jest jednym z polskich arcymistrzów w adaptowaniu słowa, w ubieraniu go w muzykę. Na scenie i na estradzie. W piosence też. Wszak Julian Tuwim uważał, że piosenka - to wiersz, któremu muzyka dodała skrzydeł. Na pewno nie wystarczy więc być dobrym muzykiem, żeby być dobrym twórcą piosenek. Trzeba mieć też czułość wobec słowa. Trzeba również przewidzieć jak ono ożyje w ustach interpretatora.
Trzeba więc mieć wiedzę i inteligencję...
Zdaję sobie sprawę, że nie ma ludzi, którzy od razu wszystko mają. W życiu jedno z drugiego wynika, albo się dokłada... To jest poszerzanie zdolności o jakąś dodatkową umiejętność. Mówiąc o Januszu Grzywaczu znajduję wprost podręcznikowy przykład kogoś, kto nie przestając być muzykiem, stał się kompozytorem, potem pedagogiem. Teraz pozostaje mu zostać pomnikiem... ■