łatwe, dużo się przy nich nauczyliśmy i niekiedy namęczyliśmy. Przykładowo, trudne były oznaczania śladów metali w stopach metali, choćby oznaczanie tytanu w stali. Pamiętam też żmudne badania ilości siarki na poziomie setnych i tysięcznych procenta w różnych gatunkach mosiądzu przeznaczonego do pocisków przeciwlotniczych dla celów wojskowych. Ta praca mogłaby mieć swoją kontynuację w badaniach naukowych, ale przeszkodą był krótki czas, w jakim żądano od nas pełnych wyników analizy. Ostatecznie w moim przypadku prawdziwa nauka zaczęła się od prac zleconych.
Wróćmy jednak do zainteresowań Profesora Kapitańczyka. W dziedzinie chemii zajmował się między innymi koloidami. Próbował czasami udowodnić, że wszystko może być koloidalne. Niekiedy sobie żartowaliśmy, że nawet czołg może być koloidalny. Generalnie rzecz biorąc, tej tematyki w naszych wspólnych badaniach nie podjęliśmy. Przed wojną Kazimierz Kapitańczyk rozpoczął także badania nad amfoterycznością, współpracując z Profesorem A. Krause. Interesowała go amfoteryczność pierwiastków w zasadzie “nieamfoterycznych". Każdy z wodorotlenków jest w ekstremalnych warunkach nieco rozpuszczalny, nawet wodorotlenek miedzi. Można to wykorzystać do syntezy związków. Przykładem niech będzie publikacja Kapitańczyka o żelazinie talu III. Rozpuszczało się w 40-procentowym roztworze NaOH lub KOH (wręcz “na siłę”) wodorotlenek żelaza (II), do tego wlewało się sól talu III, na przykład TlCf. W tych warunkach nie wytrącał się wodorotlenek talu, lecz brązowy żelazin talu. Mogła to jednak być mieszanina wodorotlenku talu i wodorotlenku żelaza. Do tamtych badań bardzo by się przydały współczesne badania analityczne, na przykład strukturalna analiza rentgenowska, którą pan reprezentuje. Trzeba było uważać, aby się nie poparzyć, bo była to praca Z gorącymi ługami. W późniejszym okresie ta tematyka została porzucona. W rozmowie z Profesorem Kapitańczykiem żartowaliśmy, że możemy zrobić żelazin talu czy też talan żelaza, ale też talan tantalu i tantalan talu.
Na początku lat pięćdziesiątych, po zmianach w strukturze studiów, wręcz “na siłę wypędzano studentów” z Uniwersytetu, aby szybko kończyli studia. Poproszono wtedy Kapitańczyka, aby przyjął dwudziestu magistrantów z Uniwersytetu. Sam prowadziłem piętnaście czy szesnaście prac, będąc przecież dość świeżo po studiach. Dawałem tematy z problematyki fosforanowania oraz z inhibitorów korozji. Kosztowało mnie to bardzo wiele wysiłku. “Panie Zbigniewie, niech Pan da tematy i niech Pan prowadzi" - to słowa Kapitańczyka. Po nocach siedziałem, studiowałem i wymyślałem tematy.
Wywodzę się ze szkoły Profesora Suszki, światowej klasy organika, który wdrożył mnie w rzetelną pracę naukową. Rozpocząłem poszukiwania dla własnej pracy naukowej. Profesor Kapitańczyk pozostawił mi wolną rękę mówiąc, bym zajął się tym, co mnie najbardziej interesuje.
Mieczysław Miedziński poszedł moją drogą, ale jego Profesor Struszyński odesłał do Profesora Michalskiego i u niego mój kolega zrobił pracę doktorską z polarograficznego oznaczania śladów metali, którą obronił dwa lata po mnie. Poprosi-
-19-