Rys. 6. Kot (Laiandea). Nie udało się ustalić, za sprawą jakiej wymiany trafił (na chwilę) między gwiazdy. J. Mid-dleton. Celestial Atlas (Londyn 1843)
Rys. 7. Smok z arabskiej mapy nieba (X w.)
naukowych, w tym przede wszystkim Paryża i Londynu. Jedna z większych gwiezdnych transakcji odbyła się pod koniec XVIII w. pomiędzy Bodem i jego odpowiednikiem w stolicy Francji, Josephem Jeromem de Lalande’em, dyrektorem tamtejszego obserwatorium. I tak Chwała Fryderyka została zaaprobowana przez Francuzów, gdyż Bodę zgodził się przyjąć umieszczonego przez nich przy Kasjopei Strażnika Pól Uprawnych, w którego łacińskiej nazwie — Custos Messium — zaszyfrowana była pamięć znanego łowcy komet i mgławic, Charlesa Messiera. Natomiast Balon, upamiętniający lot braci Montgolfierów, okupiony został wprowadzeniem Prasy Drukarskiej, głoszącej chwałę niemieckiego wynalazku druku. Ostatecznie żaden z tych gwiazdozbiorów nie przetrwał porządkowania nieboskłonu, podjętego w połowie XIX stulecia, a zakończonego w 1928 r. — mimo że niektóre z nich długo się temu opierały.
Z całą pewnością natomiast nie istnieją imiona gwiazd. No, może z kilkunastoma wyjątkami.
W starożytnej greckiej astronomii, która pierwsza systematycznie skatalogowała niebo, tylko tuzin gwiazd, zazwyczaj najjaśniejszych, otrzymał nazwy; należą do nich m.in. Arktur w Wolarzu, Regulus w Lwie czy Proc-jon w Małym Psie.
Pozostałe gwiazdy identyfikowano na podstawie ich położenia w figurze konstelacji, tak więc określana obecnie jako eta Wielkiej Niedźwiedzicy była dawniej „trzecią, na końcu ogona”.
Grecka wiedza o gwiazdach i konstelacjach dotarła w średniowieczu do łacińskiej Europy za sprawą arabskich przekładów, a te zachowały antyczny sposób iden-tyfikacji gwiazd.
Gdy jednak doszło do tłumaczenia arabskich wersji greckich traktatów na łacinę... Zastanówmy się: różna znajomość orientalnego języka w różnych ośrodkach średniowiecznej nauki, nieustalone zasady transkrypcji na łacinę, błędy kopistów przepisujących manuskrypty, czasami skłonność do błazenady. I tak oto eta Wielkiej Niedźwiedzicy — podobnie jak setki innych gwiazd — zyskała nazwy „arabskie” Alkaid i Benetasz, trudne do usprawiedliwienia. Dalsze losy tego śred-n iowiecznego gwiezdnego bes-tiarium zależały już wyłącznie od wyborów autorów późniejszych popularnych atlasów nieba, takich chociażby jak Urano-graphia Bodego.
Jak bardzo wiara w „arabskie” korzenie imion gwiazd przeniknęła do uranografii, ilustruje historia
dwóch najjaśniejszych gwiazd Delfina, alfy i bety. Pojawiły się one pod postacią, odpowiednio, Sualocin i Rotanev w katalogu blisko 8 tys. gwiazd z 1814 r., opracowanym przez włoskich astronomów pod kierunkiem Giuseppe Piazziego w obserwatorium w sycylijskim Palermo. Sumienni tropiciele gwiezdnych imion zauważyli nawet, że Sualocin może wywodzić się z arabskiego scaloin, czyli „bystry”. Tymczasem dopiero niedawno dostrzeżono, że asystentem Piazziego był Nic-colo Cacciatore, którego imię i nazwisko w języku polskim oddać można jako Mikołaj Myśliwy, podczas gdy po łacinie — Nicolaus Yenator.
Jarosław Włodarczyk jest adiunktem w Instytucie Historii Nauki PAN i współautorem (wraz Z Jerzym Dobrzyckim) „Historii naturalnej gwiazdozbiorów " która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószy ński i S-ka, Warszawa 2002. Ilustracje pochodzą z książki
2/2003 URANIA - POSTĘPY ASTRONOMII 69