plik


Marian Henryk Serejski (ur. 1897) jest historykiem interesujšcym się przede wszystkim historiš historiografii. Od r. 1946 był profesorem Uniwersytetu Łódzkiego, a od r. 1952 równoczeœnie profesorem Instytutu Historii PAN w Warszawie. Wynikiem jego szerokich studiów sš prace: Zarys historii historiopra/ii polskiej (2 tomy, 1954—1959), Koncepcja historii powszechnej Joachima Lelewela (1958), Przeszłoœć a teraŸniejszoœć. Szkice i studia historiograjiczne (1965), Europa a rozbiory Polski (1970); wydał też obszernš antologię, skupiajšcš wypowiedzi historyków polskich od 1775 do 1939 r. pt. Historycy o historii (2 tomy, 1963—1966). SEREJSKI biblioteka myœli współczesne] Marian H. Serejski naród a państwo w polskiej myœli historycznej PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY l Indeks opracowała TERESA PHEKEKOWA Okładkę i kartę tytułowš projektował MACIEJ UHBANIEC MUfiEU Uniwersytetu Wor;„j„vskie9O I. UWAGI WSTĘPNE .i h '•* Serejski — Naród a państwo... ERRATA strona 236 318 wiersz 8 od dołu 22 od dołu jest program ideologiczny społeczeństwa dšżšcego, po-2 J. Niemcewicz, Œpiewy historyczne, &. 437 powinno być program postępowy miał być dyrektywš aktual-2 J. Niemcewicz, Dzieje panowania Zygmunta III (1819), Kraków 1860, t. I, s. V. puiiuuiu . __ a jeszcze inaczej w Polsce porozbiorowe j, podporzšdkowanej jako naród obcym mocarstwom. Posługujšc się tymi terminami kluczowymi, hi- storycy nie precyzowali na ogół ich znaczenia, pojmowali je jednak podobnie: państwo oznaczało organizację dysponujšcš odpowiednimi œrodkami, przymusowymi normami społecznymi, regulujšcymi zachowanie się. obywateli przy pomocy nakazów i zakazów, utrzymujšcš ład wewnętrzny i bezpieczeństwo zewnętrzne; naród rozumiany był jako zwišzek społeczny o okreœlonych celach wyodrębniajšcych go, majšcy poczucie wspólnoty i wolę jej zachowania, kierujšcy się w swym zachowaniu, działaniu normami dobrowolnymi, nie z rozkazu, ale z własnego popędu, z poczucia moralnego obowišzku, pod naciskiem opinii publicznej, W zależnoœci od ustroju politycznego, struktury społecznej, stopnia rozwoju kultury politycznej itd. zakres działania obu czynników mógł być różnorodny. Ale nie tylko ten obiektywny stan, ale i punkt widzenia historyka decydował o tym, czy w obrazie dziejowym na czoło wysuwało się jako czynnik integracyjny państwo, czy spontanicznie działajšcy zwišzek społeczny, okreœlany jako naród. Nie jest moim zadaniem rozważanie, czy nasi historycy w okresie porozbiorowym prawidłowo posługiwali się pojęciem narodu (którego poczštki sięgać miały XII—XIV w.) w ujmowaniu całoœci dziejów Polski, względnie dziejów Rzeczypospolitej. Chodzi mi o przedstawienie charakterystycznej chyba dla polskiej myœli historycznej w okresie porozbiorowym antynomii przeciwstawianych sobie pojęć, w ramach których czy dokoła których koncentrowała się uwaga badawcza, „organizujšca" przeszłoœć. W wyniku takiej operacji myœlowej powstały dwa odmienne modele opisu i refleksji historycznej: „państwowy" i „narodowy". Ostre przeciwstawianie sobie obu pojęć i punktów widzenia nadało swoiste piętno historiografii polskiej, wyraŸnie odcinajšc jš od dominujšcych kierunków historycznych w XIX wieku w Niemczech i w Rosji, gdzie w tym samym czasie, gdy w Polsce w wa- 6 runkach niewoli politycznej zatracono zmysł po-lityczno-państwowy, rozwinšł się w głównych kierunkach historiografii kult silnej władzy rzšdowej. Mówišc o dwu modelach refleksji historycznej w Polsce porozbiorowej, zauważyć można, iż w różnych okolicznoœciach ruchem „wahadłowym" przybierał na sile jeden lub drugi z nich, ale przez cały okres porozbiorowy ostro różnicowano i nawet przeciwstawiano sobie oba podstawowe pojęcia, a państwowy punkt widzenia nigdy na dłużej nie zapanował w polskiej myœli historycznej. Posługujšc się pojęciem narodu, z którym wišzał się cały zespół idei politycznych i moralnych, historycy ujmowali dzieje Polski jako wytwór społeczeństwa, odkšd stan szlachecki stał się czynnikiem decydujšcym o losach kraju — Rzeczypospolitej, podczas gdy wczeœniejsze dzieje, zwłaszcza wczesny okres piastowski, przedstawiali jako proces rozwijajšcy się pod wpływem działania integracyjnego ksišżšt, dynastii, państwa. Kontrowersja: „naród czy państwo" obracała się zatem dokoła oceny dawnej Rzeczypospolitej i jej dziedzictwa ideowego. Za Stanisława Augusta i podczas rozbiorów w polskiej myœli historycznej zwišzanej z ruchem reformatorskim ukształtował się pod wpływem Oœwiecenia model refleksji koncentrujšcej uwagę dokoła idei państwa, które wyobrażała monarchia. Ona też stanowiła głównš siłę i myœl przewodniš syntezy historycznej Adama Naruszewioza i zwišzanego z nim całego kierunku historiograficznego. W znanym Memoriale do króla (1774) Narusze-wicz właœciwie utożsamia ze sobš, a w żadnym wypadku nie przeciwstawia pojęć: naród i państwo. „Naród polski — pisał — wzrastajšc powoli, obyczajem wszystkich na œwiecie mocarstw (podkreœlenie moje — M.S.), przyszedł do zupełnoœci swojej jednych prowincji i miast zawojowaniem, i O ir F hi O, Ui a pr In; w W; stu his 191 his Lei a tt i st (191 Poi obs; wy{ pols Ipt. i [1963 drugich dobrowolnym przyłšczeniem się, innych wejœciem przez sukcesję dziedziczek."1 Przypisujšc nadrzędnš rolę państwu, porównywał rzšd z „duszš" w ciele narodowym i, jak wiadomo, w silnej monarchii upatrywał Ÿródło jednoœci i wielkoœci Polski, gwarancję ładu wewnętrznego, bezpieczeństwa zewnętrznego, równowagi stanów. W sytuacji zagrożonego bytu niepodległego szukał Naruszewicz — wraz z całym obozem reformatorskim — ocalenia w podniesieniu autorytetu władzy, w ograniczeniu zbyt wybujałych wolnoœci „narodu", wierzył, że użyję słów W. Konop-czyńskiego, w „cudotwórczš moc rzšdu". Ale po upadku państwa, w okresie Królestwa Kongresowego, powstania listopadowego i po nim, Naruszewiczowski, oœwieceniowy model historii nie odpowiadał już nowej sytuacji i nowemu klimatowi ideowemu. Kształtuje się wówczas całkiem odmienny stosunek do dziedzictwa przeszłoœci, odmienny sposób jej ujmowania zwišzany z ideš narodowš. Najœwietniej wyobraża go Joachim Lelewel w swoich pracach pisanych zarówno w kraju, jak i na emigracji. Oceniajšc dzieło Naruszewicza, Lelewel miał poważne wštpliwoœci, czy autor trafnie nazwał je „historiš narodu polskiego", skoro wyizolował w nim politykę od ogólnej kultury i przedstawił raczej „historię państwa polskiego i królów jego, jego polityki zajœć i stosunków z mocarstwami okolicznymi oraz spraw monarchów i ksišżšt, ich familii, wojen i traktatów... Jedynie w polityce wytknięte przyczyny i wszystkiego sprężyny, z niej wywodzone skutki; jedynie z osób pojedynczych wynikajšce ruchy." 2 Nie zadowala Lelewela historia koncentrujšca się dokoła działalnoœci zwierzchniej władzy państwowej, panujšcych, dokoła dziejów wyłšcznie politycznych. Przeciwstawiał jej własnš, odmiennš koncepcję dziejów, gdzie ich „sprężynš" głównym aktorem jest zbiorowoœć, jej dšżenia i działania. 8 Taki właœnie model historii jako istotnie narodowej realizował w swoich pracach w oparciu o ideš narodu, eksponował go, na dalszy plan usuwajšc państwo. Lelewelowska koncepcja odegrała poważnš rolę w historiografii polskiej, zwłaszcza w okresie mię-dzypowstaniowym, w dobie romantycznej, spotykajšc się z życzliwym oddŸwiękiem w niektórych kręgach intelektualistów i działaczy europejskich w połowie XIX stulecia.3 Ujęcie dziejów Polski z punktu widzenia narodu jako głównego podmiotu dziejów stwarzało odmiennš wizję przeszłoœci, zwłaszcza dawnej Rzeczypospolitej, w porównaniu z koncepcjš skupiajšcš uwagę na państwie, jego organizacji i działalnoœci, przekreœlonych przez rozbiory. Upadek państwa nie był jednak równoznaczny z dewalo-ryzacjš ideowych, moralnych wartoœci, ideałów, jakie głosił i realizował „naród", nie budził wštpliwoœci o jego trwałym istnieniu, żywotnoœci, o cišgłoœci kultury, której był twórcš. W tej perspektywie historycy skłonni byli do gloryfikowania przeszłoœci, eksponowania jej jasnych stron, do identyfikowania zasad dawnej Rzeczypospolitej z ideałami wolnoœciowymi i demokratycznymi Europy w w. XIX. Wydarzenia, jakie nastšpiły po załamaniu się Wiosny Ludów, kieska powstania styczniowego, Austrii i Francji, kryzys ideałów romantycznych i zwycięstwo ruchu pozytywistycznego — wszystko to doprowadziło do reorientacji polskiej myœli historycznej, przede wszystkim w œrodowisku historyków krakowskich w autonomicznej Galicji. Ten kolejny zwrot, którego zapowiedŸ można było œledzić już wczeœniej, między innymi wœród częœci emigracji, oznaczał rewizję koncepcji historycznej, akcentujšcej w dziejach Polski przede wszystkim rolę czynnika społecznego i minimalizujšcej w nich rolę państwa, a zwłaszcza jego słaboœć, braki, wa- ft dy ustrojowe, co właœnie miało być następstwem przewagi „narodu" nad władzš, zachwianiem się równowagi między czynnikiem społecznym i państwowym na niekorzyœć organizacji państwowej. Historycy szkoły krafcowskiej, zwišzani z obozem konserwatywnym Stańczyków, nawišzujšc do tradycji Naruszewiczowskiej i przeciwstawiajšc się kierunkowi republikańskiemu, sławišcemu dawnš wolnoœć polskš, skłonni byli utożsamiać jš z anarchiš i utratš zmysłu politycznego. Rehabilitowali oni monarchię jako ostoję porzšdku, atakujšc zgubnš formę rzšdu w dawnej Rzeczypospolitej. Inaugurujšc na katedrze w UJ kurs historii polskiej Józef Szujski zwrócił uwagę słuchaczy na znaczenie historii państwowej: „Tak jest, panowie, nauka historii naszej, historii wielkiego europejskiego państwa, winna być jednym z głównych œrodków powrotu do tradycji politycznych, do odzyskania zmysłu politycznego, a to nie przez samš analizę upadku, ale przez unaocznienie sobie przyczyn naszej dawnej œwietnoœci i potęgi." * Przywrócenie tego zmysłu prowadzić miało w następstwie do zdyscyplinowania społeczeństwa, podporzšdkowania go władzom i właœciwego rozumienia imponderabiliów państwowych, czego brakło „narodowi" dawnej Rzeczypospolitej. Jeœli jednak Szujski z trudem odrywał się od tradycji romantycznej, z którš był zwišzany, to nowy model refleksji sterowany ideš państwa i racji stanu reprezentował najpełniej Michał Dobrzyński. Gloryfikatorom dawnej Rzeczypospolitej zarzucał on apologię anarchii, podniesionej do „wysokoœci osobnej teorii politycznej", „narodowego naszego posłannictwa", pomijanie milczeniem zasadniczych błędów i wad organizacji państwowej, słaboœć władzy rzšdowej w tym czasie, gdy gdzie indziej powstały silne monarchie, dysponujšce szerokim zakresem uprawnień oraz zasobami materialnymi 10 i moralnymi tkwišcymi w różnych warstwach narodu.5 Wzór takiej historii, ujętej z państwowego punktu widzenia, stworzył Bobrzyński w swej syntezie dziejów Polski, o której powiedział kiedyœ Stanisław Zakrzewski już w Polsce niepodległej: „Jest to prawie jedyna ksišżka, która daje przede wszystkim dzieje państwa, a państwo od poczštku do końca tworzy oœ, około której jest oplecione opowiadanie." Zakrzewski podnosi wartoœć takiego ujęcia ze stanowiska państwa jako czynnika ładu, bezpieczeństwa i inteligencji. Ciekawe jest przy tym drobne zastrzeżenie tego admirato-ra koncepcji Dobrzyńskiego: „Mógł Bobrzyński rolę państwa przecenić w ogólnoœci, zwłaszcza w dziejach Polski (szedł w tym względzie za wzorami niemieckimi), jego ideał państwowy mógł być dla większoœci opinii polskiej niesympatyczny..." 6 Ze swš ideš prymatu państwa i jedynym kryterium — racji stanu, Bobrzyński na gruncie polskim był zjawiskiem doœć wyjštkowym wœród historyków. Choć tego nie dostrzegali w nim obcy, swoi pomawiali go o apologię absolutyzmu, o kult Dismarkowski, o całkowite zlekceważenie roli czynnika moralnego w dziejach. Dyć może, iż istotnie uległ on pewnej fascynacji niemieckimi teoriami politycznymi i uporzšdkowanš, sprawnie funkcjonujšcš machinš państwowš Rzeszy Niemieckiej, krańcowym przeciwieństwem dawnej Polski. Polemizujšcy z Dobrzyńskim — i całš szkołš krakowskš — warszawski historyk Władysław Smoleński dotknšł istoty kontrowersji, kiedy wytknšł mu, iż patrzy na całoœć dziejów Polski z punktu widzenia upadku państwa, „chociaż organizm zwany państwem nie ogniskuje w sobie wszystkich promieni życia; jego dzieje nie sš kwintesencjš przeszłoœci. Obok urabiania form żyli cia państwowego naród polski snuł wštek dorobku cywilizacyjnego, który przetrwał upadek i stanowił główny motyw historii." 7 Taki punkt widzenia, akcentujšc priorytet narodu jako głównego podmiotu dziejów, ukazywał cišgłoœć życia narodowego pomimo straty niepodległoœci, eksponował dzieje kulturalne, społeczne, jak to wówczas nazywano, „cywilizacji". Badania nad niš prowadziła grupa historyków warszawskich, kładšc nacisk na kulturotwórczš rolę narodu, społeczeństwa i odsuwajšc na dalszy plan polityczno-państwowš działalnoœć. Zarzucali oni kolegom ze szkoły krakowskiej tendencję mo-narchicznš, a Henryk Sienkiewicz wyrażał obawę, czy nie hołduje ona wręcz „Molochowi państwowoœci". Z takim demonizowaniem państwa, uosabiajšcego przede wszystkim brutalnš siłę regulujšcš stosunki między narodami i ujarzmiajšcš własne społeczeństwo, spotykamy się nieraz u historyków polskich w w. XIX. Jako przykład doœć zaskakujšcy służyć tu może lwowski historyk Tadeusz Wojciechowski. Analizujšc przedmiot i zadania historii, Wojciechowski do elementarnych pojęć historycznych zaliczył: „lud, naród, społeczeństwo", państwo natomiast okreœlił, jako „organ" narodu, „narzędzie przemocy", spełniajšce swe zadanie w stosunkach międzynarodowych, gdzie panuje stan bezustannej wojny, podczas gdy naród-społeczeństwo oddaje się pokojowej pracy nad naukš, oœwiatš, kulturš.8 Chociaż takie demonizowanie państwa nie było zjawiskiem powszechnym, sprzyjała mu jednak na pewno niechęć do reprezentowanych przez zaborcze mocarstwa typów państwowoœci opartej na władzy autorytatywnej. W kontrowersji: „naród czy państwo" historykom przyœwiecał raczej wzór historii eksponujšcej ideę narodowš, pojmowanš wcišż jako siła przewodnia, która determinuje kierunek rozwoju Polski zmierzajšcej ku wolnoœci 12 społeczeństwa i ograniczajšcej rolę władzy państwowej. Prowadziło to nie tylko do rozszczepienia, ale do zasadniczego przeciwstawienia sobie obu pojęć. Jest przy tym znamienne, jak żywe były wcišż w naszym piœmiennictwie zainteresowania problematykš narodu, a jak skromne — dotyczšce państwa. W zwišzku z tym, jak zauważono w końcu XIX stulecia, historiografia polska w porównaniu z obcš była opóŸniona w badaniach nad dziejami ustrojowymi dawnej Rzeczypospolitej. 9 Jest rzeczš zrozumiałš, że to właœnie historycy zagadnień ustrojowych, jak A. PawińskiiA. Rem-bowski jeszcze pod koniec XIX wieku widzieli koniecznoœć zbliżenia do siebie obu czynników i rozwišzania antynomii — „naród czy państwo" przez przywrócenie równowagi między obu siłami, zapewniajšcej obywatelom swobody, ale umożliwiajšcej władzy rzšdowej wykonywanie jej zadań. Na poczštku XX wieku Oswald Balzer sformułował to stanowisko w następujšcy sposób: „Równowaga sił państwa i społeczeństwa polega na wšskiej krawędzi. Zwichnięcie jej sprowadza szkodliwe następstwa. Zwycięstwo państwa nad społeczeństwem przybija i niszczy indywidualnoœć ducha; zwycięstwo społeczeństwa nad państwem rozwala w gruzy państwowš organizację politycznš." 10 Ta wypowiedŸ pochodzi już z okresu, w którym w polskiej myœli historycznej zaznaczyły się w zwišzku z ożywieniem życia politycznego i nadziei na możliwoœć odzyskania niepodległoœci lub choćby autonomii (w zaborze rosyjskim) — nowe tendencje. Jedna z nich wyrażała się we wzmożonej fali apologetycznej wobec przeszłoœci, nawišzujšcej do tradycji romantyzmu. Druga, w pewnej mierze przeciwna, akcentowała przede wszystkim koniecznoœć restytuowania zagubionego podczas długiej niewoli poczucia zmysłu państwowego. 13 Temu celowi służyć miało założone przez Władysława Studnickiego specjalne czasopismo pod nazwš „Naród i Państwo" (1906), przełamujšce dualizm pojęciowy. Podobnie ujmował problem Roman Dmowski, głoszšc zwišzek idei narodowej z państwowš, że „naród jest wytworem życia państwowego", „niezbędnš treœciš moralnš państwa, a państwo formš politycznš narodu", który nie przestaje istnieć nawet bez własnego państwa, jeœli tylko zachowuje o nim żywš pamięć.11 W podobnym duchu w wykładach publicznych pt. Kultura historyczna (1906) wypowiadał się historyk lwowski Stanisław Zakrzewski, podnoszšc znaczenie historii politycznej dla „odrodzenia narodowego" i postulujšc niezbędny renesans idei państwa jako czynnika gwarantujšcego z pomocš œrodków przymusowych wspólnš obronę i politykę narodu. Już sama wizja odbudowy niepodległego bytu nakazywała sprzężenie ze sobš obu dotšd antyno-micznych pojęć, ażeby wpoić w umysły przekonanie, że Polacy nigdy nie utracili charakteru' narodu państwowego, dojrzałego do politycznego organizowania swego życia, przejawiajšcego swš aktywnoœć nie tylko jako wspólnota kulturalna. Można by sšdzić, że po wskrzeszeniu niepodległoœci rzeczš tym bardziej naturalnš było zerwanie z nawykami z okresu niewoli i przywrócenie w myœli politycznej i historycznej należnego miejsca czynnikowi państwowemu. W zwišzku jednak z toczšcš się wówczas walkš między obozem rzšdzšcym i opozycjš narodowo-demokratycznš kontrowersja „naród czy państwo" zaktualizowała się. Nie jest moim zadaniem omawianie tego sporu i jego odbicia w historiografii. Ograniczę się tylko do kilku uwag. Nie ulega wštpliwoœci, że w tym sporze rzecznikiem idei państwa była publicystyka obozu rzšdzšcego. Akcentowała ona rolę państwa jako 14 formy organizacyjnej najlepiej zapewniajšcej narodowi siłę i rozwój, postulowała jego prymat w stosunku do interesów etnicznych narodu polskiego. 12 Polemizowali z tym stanowiskiem działacze endeccy, przeciwstawiajšcy mu priorytet narodu, jego wartoœci w stosunku do idei państwa, w Konstytucja 1935 roku spór ten jeszcze zaostrzyła, chociaż pod względem ideologicznym różnice między obozem rzšdzšcym i „narodowym" coraz bardziej się zacierały. Toteż idea nadrzędnoœci państwa i jego interesów w stosunku do aspiracji narodu, sformułowana przez historyka Olgierda Górkę14, nawet w jego własnym, obozie spotkała się z krytykš. Natomiast nie było kontrowersji z poglšdem, że naród, jeœli nie ma utracić swego oblicza i znaczenia, musi mieć własne państwo, że Polacy nigdy nie przestali być „narodem państwowym", tj. zbiorowoœciš politycznš, „istniejšcš faktycznie przez własne państwo albo potencjalnie przez dšżenie do tegoż". Ť Nikt przecież nie zamierzał kwestionować w nowych warunkach faktu, że Polska należy do europejskiej rodziny narodów państwowych, ani że naród pozbawiony państwa zamienia się w „surowš masę etnograficznš".16 Godzono się też na ogół z tym, że nie ma sprzecznoœci między pojęciem państwa i narodu. Istniały jednak problemy sporne, spoœród których jedne miały znaczenie teoretyczne, jak np. czy wczeœniej powstała organizacja państwowa, czy też naród, inne znaczenie praktyczne, jak np. kontrowersje: państwo narodowe czy narodowoœciowe, wychowanie „państwowe" czy „narodowe", a przede wszystkim, władza autorytatywna czy oparta na zasadach demokracji parlamentarnej. Na polu historii te spory tylko częœciowo odbijały się na kierunkach zainteresowań badawczych, np. dotyczšcych genezy narodowoœci polskiej, zna- 15 czenia w niej czynnika państwowego, tradycji, korony królestwa polskiego czy też zagadnienia roli elity bšdŸ szerszych kręgów społeczeństwa w dziele odbudowy państwa. Niezależnie jednak od aktualnych rozbieżnoœci politycznych, odbudowa państwa usunęła najpoważniejszš przeszkodę w przezwyciężeniu anty-nomii „naród czy państwo" w historiografii polskiej. Dawne tradycje Polski jako narodu historycznego, państwowego, o okreœlonej indywidualnoœci, swoistej, ale mieszczšcej się w ramach typów państwowoœci europejskiej i realizujšcej wspólne ideały życia publicznego, stosunku jednostki do społeczeństwa, czynnika państwowego do narodu — legitymować miały jej prawo do odzyskania samodzielnego bytu politycznego i zajęcia należnego miejsca w ówczesnym œwiecie. 2. Kontrowersja: „naród czy państwo" w polskiej myœli historycznej podczas niewoli obracała się dokoła oceny kierunku rozwojowego dawnej Polski, a zwłaszcza — wartoœci Rzeczypospolitej, jej dziedzictwa ideowego, jej modelu stosunku Wolnoœci do władzy rzšdowej. Niezależnie od różnic w ocenie, wszyscy byli zgodni w charakterystyce zasadniczych cech ustroju i stylu życia publicznego Polski nowożytnej, realizujšcej swoisty typ państwowoœci, który odbiegał od panujšcego w ówczesnej Europie. W tej Polsce—Rzeczypospolitej piastunem zwierzchniej władzy stała się zbiorowoœć społeczna — naród szlachecki — jako tota communitas. Decydowała ona bezpoœrednio albo z pomocš swych organów o najważniejszych sprawach publicznych, podczas gdy centralna władza państwa została skrępowana i skazana na bezsilnoœć i bezczynnoœć, jeœli chodzi o monarchię czy sejm. Zdobywszy sobie pozycję uprzywilejowanš i wszechwładnš, szlachta broniła zacięcie swych praw i wolnoœci, niezachwianie sta- 16 ła na ich straży przeciwko wszelkim zakusom ich naruszania przez dwór, przeciwko wszelkim próbom umocnienia władzy monarszej, poczuwajšc się sama do odpowiedzialnoœci za losy kraju i gotowa w zasadzie do ofiary mienia i życia w jego obronie. Żaden z historyków nie kwestionował faktu, iż w tej Rzeczypospolitej pojawiły się rysy, które z czasem się pogłębiały; rozprzężenie, wypaczenie zasad ustrojowych, upadek umysłowy i moralny panujšcej klasy, podporzšdkowanie spraw państwa interesom drobnej oligarchii, zachwianie odpornoœci państwa wobec sšsiadów, za czym nastšpiła; ich interwencja i wreszcie rozbiory. Czy i w jakiej mierze winę za to ponosił „naród", a w jakiej państwo? W odpowiedzi zarysować można dwa modele rozumowania historyków, z których jedni oparli się właœnie na pojęciu narodu i idei narodowej^ inni zajmowali państwowy punkt widzenia. Pierwsi skłonni byli do idealizowania, drudzy raczej do krytycznej oceny przeszłoœci. Rozumowanie w pierwszym wypadku sprowadzić można do następujšcych tez: (1) Polacy ukształtowali się w dziejach jako odrębna indywidualnoœć zbiorowa, rozwijajšca się samorzutnie, zgodnie ze swoistš ideš narodowš, własnym przeznaczeniem, wedle pewnych praw przyrodzonych. Wyrazem jej były odmienne obyczaje, formy życia społecznego, instytucje, język itd., a także okreœlony charakter narodowy, umiłowanie samodzielnoœci, wolnoœci i wola zachowania odmiennej wspólnoty. Wprawdzie zbiorowoœć ta obejmowała różne warstwy społeczne, ale wyrażała jš, zwłaszcza w okresie Rzeczypospolitej, jej aktywna politycznie częœć — naród szlachecki, na który też kierowali głównš swš uwagę nasi historycy, zazwyczaj utożsamiajšc szlachtę z pojęciem narodu. 2 — Naród a państwo... 17 (2) Polacy wytworzyli oparty na zasadach wolnoœciowych, wybieralnoœci zwierzchniej władzy, urzšdzeniach parlamentarnych, prawach obywatelskich i poszanowaniu godnoœci ludzkiej — ustrój odmienny niż w innych krajach. Swoisty typ państwowoœci polskiej był tworem licznego stanu szlacheckiego, który bronił go przed zakusami ze strony królów i który przez dobrowolnš służbę na rzecz kraju, ofiarnoœć, umiłowanie wolnoœci, swe cnoty obywatelskie i rycerskie zbudował potężnš Rzeczpospolitš, przycišgajšc do siebie okoliczne, zwabione jej swobodami ludy, bronišcš cywilizację europejskš przed najazdami barbarzyńców. (3) Wprawdzie ustrój Rzeczypospolitej osłabił władzę centralnš, ale tę słaboœć rekompensowała aktywnoœć stanu szlacheckiego, poczuwajšcego się do odpowiedzialnoœci za losy kraju i podejmujšcego z własnej inicjatywy różne formy działalnoœci publicznej, a zwłaszcza obronę zewnętrznš kraju. To jemu, nie zaœ organizacji państwowej, czynnikowi władzy odgórnie komenderujšcemu społeczeństwem, zawdzięczała Polska swš wielkoœć i œwietnoœć. W konfliktach miedzy nim i dworem słusznoœć była zazwyczaj po jego stronie. (4) Przywišzany do swej tradycji naród polski nie przestał istnieć i przejawiać żywotnoœci pomimo utraty niepodległego bytu. Chociaż rozbity politycznie przez zaborców, poczuwał się do jednoœci i zachował cišgłoœć z przeszłoœciš; swš wolš istnienia manifestował zarówno na polu walk zbrojnych, jak i w pracy nad swš gospodarkš i kulturš podejmowanej z własnej inicjatywy. Ta aktywnoœć legitymowała prawa Polski do odzyskania samodzielnego bytu. Scharakteryzowany tu model rozumowania, oparty na prymacie idei narodu, chociaż reprezentował jš właœciwie jeden stan, stwarzał w okresie niewoli wzór moralny, umacniał poczucie własnej wartoœci, sprzyjał samorzutnym działaniom podej- 18 mowanym w warunkach zaborczych nie tylko bez pomocy państwa, w tym wypadku obcego, ale wbrew jego woli. Ten wzorzec rozumowania prowadził do rewaloryzacji wolnoœciowego, moralnego dziedzictwa przeszłoœci. Ukształtował się on w dobie romantyzmu, ale przez cały cišg dziejów porozbiorowych nigdy nie zanikł całkowicie. Nawišzywali do niego historycy epigoni romantyzmu i neoromantyczni, a częœciowo z tzw. szkoły warszawskiej. W krańcowym ujęciu z poczštków XX wieku, demonizujšcym państwo, mówiono, że Polska dawne pojęcie państwa zastšpiła pojęciem ojczyzny, a pomiędzy tymi dwoma „pojęciami leży cała przepaœć" (słowa Artura Górskiego). Modelowi wyżej opisanemu przeciwstawiali się ci, którzy przyznawali priorytet idei państwa: (1) Nie kwestionujšc istnienia odrębnej indywidualnoœci narodowej Polski i swoistych cech charakteru Polaków, obyczajów itd. akcentowali oni ich brak dyscypliny, poczucia zmysłu politycznego, anarchiczne skłonnoœci, co w rezultacie musiało odbić się ujemnie na losach Polski. (2) Swoisty typ państwowoœci Polski, jej urzšdzenia oparte były na zasadach sprzecznych z ładem praworzšdnym; wybujała wolnoœć doprowa-^ dziła do swawoli; pod pozorem równoœci zapanowały rzšdy oligarchii kierujšcej się interesami prywatnymi, koteryjnymi. Ten ustrój mógłby funkcjonować sprawnie, gdyby obywatele byli „aniołami". W miarę tego, jak upadał poziom moralny i umysłowy szlachty — zwłaszcza w czasach, gdy gdzie indziej powstawały silne organizmy państwowe — ustrój Rzeczypospolitej stawał się dla Polski zgubny. (3) Nie jest prawdš, jakoby naród szlachecki przez swš dobrowolnš służbę i inicjatywę twórczš rekompensował słaboœci i braki państwa. W konfliktach między panuijšcym stanem a królami po 19 ich stronie była zazwyczaj słusznoœć i troska o rację stanu. Brak władzy rzšdowej uposażonej w odpowiedni zakres uprawnień i œrodków przymusowego' działania w imię interesów całoœci, zachwianie równowagi między społeczeństwem i państwem na niekorzyœć państwa — musiały sprowadzić 'rna kraj nieszczęœcie, (4) By Polska mogła odzyskać byt niepodległy, musi ona wyzbyć się swych dawnych wad i błędów, skłonnoœci anarchicznych, przywrócić zmysł pprzšdku i .karnoœci, poszanowanie dla rzšdu, zrozumienie imponderabiliów państwowych, a przez to odzyskać prestiż i miejsce w œwiecie narodów europejskich. Ten model rozumowania zapoczštkowany jeszcze w dobie Oœwiecenia, za Stanisława Augusta, w walce z tradycjš sarmackš, stał się wzorem dla historyków szkoły krakowskiej, przedtem częœciowo na emigracji w obozie Czartoryskiego oraz u niektórych historyków w wieku XX. O ile zwolennicy pierwszego modelu akcentowali swoiste indywidualne wartoœci dawnej Polski, to ich przeciwnicy — w kryterium wartoœciowania szukali'wzoru dla Polski na Zachodzie, a w szczególnoœci w Anglii, gdzie upatrywali przykład równowagi między czynnikiem państwowym i społecznym, •oparty na kompromisie między reprezentujšcš naród; wolnoœciš a władzš rzšdowš. Kontrowersja między oboma stanowiskami pokrywała się częœciowo z rozbieżnoœciš między kierunkiem monarchicznym i republikańskim.17 Podczas gdy nurt republikański upatrywał w rozwoju dziejowym Polski „ku wolnoœci", ku urzšdzeniom republikańskim", tytuł do sławy i „przyrodzone" jej prawo, to przeciwny mu, monarchiczny, skłonny był utożsamiać ten kierunek rozwoju Polski z anarchlcznoœciš („Dejaniry palšca koszula" — według Szujskiego), z brakiem zmysłu politycznego; gdy historycy republikańscy identyfikowali 26 często monarchię z absolutyzmem, zarzucajšc jej,, spiskowanie w imię własnych interesów prywatnych, dynastycznych, przeciwnych „narodowi", to wręcz przeciwnie, historycy monarchiœci negowali możliwoœć ładu i siły w innym ustroju niż monarchiczny i skłonni byli do fetyszyzowanra tpaństwa i rzšdu jako głównego czynnika zapewniajšcego obronę interesów całoœci, dobra publicznego. I jedna, i druga strona skłonna była przeciwstawiać sobie obie uzupełniajšce siš siły: państwo i naród, jako ze sobš sprzeczne. Znane powiedzenie: Malo periculosam liberta-tem quam tutum sermtium symbolizowało tę postawę, ale już w połowie XIX w. zauważono: „ale jeżeli naród tak się rzšdzić nie'umie, iżby zarazem wolnoœć i kraj zabezpieczył, wtedy pokolenie bioršce powyższe zdanie za godło, jeżeli nie synom, to wnukom zostawi w spuœciŸnie niewolę".1& Toteż w wieku XIX historycy, zarówno ci, którzy ujmowali dzieje Polski przede wszystkim z punktu widzenia narodu, jak i ci, którzy nadrzędnš siłę widzieli w państwie, szukali rozwišzania antynomii w takim ustroju, który — nie unicestwiajšc zasad wolnoœciowych — zapewniłby normalne funkcjonowanie władzy państwowej. Odpowiadało to nie tylko rodzimej tradycji, ale także wzorowi państwowoœci, jaki się w wieku XIX ostatecznie ukształtował na Zachodzie i zgodny był z jego ideologicznymi tradycjami, liberalnymi i demokratycznymi. Ten trend historiografii polskiej w cišgu XIX wieku wyraŸnie poszedł w odmiennym kierunku niż w Niemczech, gdzie ewolucja głównych nurtów myœli historycznej — w zwišzku z procesem, zjednoczenia oraz przemian kulturalnych i gospodarczych — szła od idei uniwersalnych Sturm utid, Drang ku idei państwa narodowego (NationaUtaat) pod hegemoniš Prus, a w œwiadomoœci politycznej i historycznej znikła antynomia między poję- 211 ciem państwa i narodu.19 Na polu historii ten kierunek reprezentował zarówno Leopold Ranke, jak cała tzw. szkoła pruska, nadajšc specyficzne piętno historiografii niemieckiej do czasów drugiej wojny œwiatowej. Cechowały tę tendencję następujšce rysy charakterystyczne : (1) Historycy niemieccy nawišzywali w ideale państwowym do Prus Fryderycjańskich, do typu państwowoœci z silnš władzš monarszš, opartš na armii i biurokracji, przeciwstawnego tradycji ideologicznej Zachodu, a w szczególnoœci Francji. (2) Zjednoczone Niemcy wyzwoliły się od tradycji „kosmopolitycznej"; dzięki Bismarckowi w polityce, a dzięki Rankemu w historiografii ugruntowała się œwiadomoœć charakteru narodowego państwa niemieckiego, harmonijnie łšczšcego ze sobš siłę mocarstwowš i wartoœci kulturalne. (3) Państwo w tym rozumieniu stanowi siłę nadrzędnš, realizujšcš cele narodu niemieckiego, jego potęgę mocarstwowš w œwiecie; ze względu na to zadanie prymat należy się polityce zagranicznej, której musi być podporzšdkowany ustrój i cała wewnętrzna polityka. (4) Państwo niemieckie realizuje cele zgodne z aspiracjami narodu, który musi podporzšdkować się tej nadrzędnej sile dla swego dobra. Nie ma sprzecznoœci między władzš i moralnoœciš, skoro państwo realizuje wyższe cele i skoro jest ono gwarantem rozwoju kultury, syntetyzujšc w sobie ducha Goethego i Bismarcka, harmonijnie wišżšc ze sobš czynnik społeczny i państwowy. Jak widzimy, przeciwieństwo w stosunku do polskiej myœli historycznej jest tu jaskrawe. Występowało ono u nas w niechęci do heglowskiej filozofii państwa i prawa, gdzie państwo stanowi indywidualnš siłę, realizujšcš własne cele, którym podporzšdkować się ma społeczeństwo. Podobnš awersję wywoływała w Polsce rozwi- jajšca się w drugiej połowie XIX wieku doktryna darwinizmu społecznego, usuwajšca kryteria moralne, humanistyczne z dziejów ludzkich, gdzie obowišzywać miała jak w przyrodzie zasada walki o byt, szczególnie boleœnie odczuwana przez naród ujarzmiony, pokonany w tej walce. Nic nie było bardziej obce historykom polskim niż stanowisko apologety mocarstwowej potęgi Niemiec, historyka dawnej szkoły pruskiej Hein-richa von Treitschke, głoszšcego zasadę siły przed prawem i wyższoœć państwa nad społeczeństwem, a zgodnie z tym oœwiadczajšcego: „Na zawsze będę sławić Machiavella, że postawił państwo na własnych nogach i że uniezależnił je od moralnoœci Koœcioła, a następnie, że po raz pierwszy powiedział, że państwo — to potęga." 20 Podobne przeciwieństwo można stwierdzić między poglšdami historyków polskich a oficjalnš historiografiš rosyjskš, przede wszystkim tzw. szkołš państwowš, ale częœciowo i kierunkiem słowianofilskim, ujmujšcych naród-społeczeństwo jako niesamodzielnš, biernš masę, państwo zaœ jako nadrzędnš siłę i jedyny czynnik porzšdkujšcy i organizujšcy oraz pobudzajšcy to społeczeństwo do rozwoju. By spełnić swe zadanie, jak to uzasadniali historycy rosyjscy, władza centralna musi stać się autokratycznš i rozporzšdzać odpowiednimi œrodkami i normami przymusowymi wobec społeczeństwa. 21 W ten sposób, gdy w polskiej myœli historycznej zatracało się zrozumienie dla czynnika państwowego, gdy go demonizowano, egzaltujšc się ideš narodu, u sšsiadów, wręcz przeciwnie, rozwijał się kult władzy, potęgi mocarstwowej i autokracji. Zarówno polityczna sytuacja, w jakiej znalazła się Polska po rozbiorach, jak i cała żywa tradycja przeszłoœci sprawiały, że upowszechnił się w niej w wieku XIX wzór bohatera narodowego w osobie naczelnika powstania i bojownika o wolnoœć, gdy w Niemczech stał się nim budowniczy potęgi mocarstwowej Fryderyk II czy Bismarck, w Rosji zaœ Piotr Wielki czy Katarzyna II; że ostatecznie polska historiografia ze swymi ideałami bliższa była liberalnym nurtom na Zachodzie, nie. zrywajšcym z tradycjami Oœwiecenia i ideologiš roku 1789, jak to się działo w Niemczech bismarkow-skich czy w Rosji carskiej w XIX wieku. Z kontrowersjš: „naród czy państwo" w bezpoœrednim lub poœrednim zwišzku był tzw. optymizm i pesymizm historiografii polskiej w okresie porozbiorowym. Wprawdzie nie było to zjawisko wyłšcznie polskie, ale okolicznoœci sprawiły, że zacišżyła na nim bardziej niż gdzie indziej skłonnoœć do samouwielbienia, jak i samobiczowania. Przypisywanie przez historyków polskich nadrzędnej roli narodowi albo państwu stwarzało odmiennš perspektywę dziejowš, ukazywało jš w odmiennym œwietle. Wiara w szczególne wartoœci „narodu", w przyrodzone jego cnoty i wybitne osišgnięcia stwarzała przesłanki dla tzw. optymizmu historycznego, trafiajšcego na tym bardziej podatny grunt, że odpowiadał on potrzebie zachowania poczucia własnej wartoœci i miał legitymować prawo do istnienia wspólnoty narodowej i do odzyskania niepodległoœci. Z drugiej znów strony skierowanie głównej uwagi na państwo jako nadrzędny czy choćby równorzędny z narodem czynnik dziejowy, na państwo, które upadło, skłaniało do sondowania genezy tego upadku, jego głębokich przyczyn w odległej przeszłoœci. W poszukiwaniu prowadzonym zgodnie z metodš genetycznš — przyczyny te odnajdywano niekiedy już w podziale Polski na dzielnice (K. B. Hoffman), w wygaœnięciu dynastii piastowskiej (J. Szujski), a sięgajšc jeszcze dalej — w młodszoœci cywilizacyjnej, w braku zmysłu politycznego i zdolnoœci państwo-wotwórczych, w skłonnoœciach anarchicznych pierwotnych Słowian (J. Szujski i M. Bobrzyński). 24 I jedno, i drugie stanowisko sprzyjało kształtowaniu się mitów (hp. o przyrodzonych cnotach czy o anarchicznoœci Polaków); z tym, że drażli-woœć i wrażliwoœć opinii utrudniały autokrytykę „łatwowiernego ogółu, który tak lubi tanie krople na wyrzuty sumienia i tanie narkotyki na uœpienie myœli krytycznej" (słowa L Chrzanowskiego). Słowem, tzw. optymizm spotykał się zawsze z przychylniejszym oddŸwiękiem niż tzw. pesymizm, chociaż obie postawy tak samo grzeszyły wobec elementarnych reguł historii; czy to eksponujšc, czy przemilczajšc jakieœ fakty historyczne, deformowały one rzeczywistoœć dziejowš, którš miały rekonstruować. Taka deformacja odbywała się przez izolowanie wybranych fragmentów tej rzeczywistoœci z całoœci procesu dziejowego i przez ich absolutyzowanie. Bez ich odniesienia do okreœlonych ram różnych dziedzin życia, grup społecznych, osób, instytucji itd. — tzw. optymizm i pesymizm traciły jednoznaczny sens. Toteż tych samych historyków można by równie dobrze okreœlić mianem optymistów, jak pesymistów, choć w polemice tzw. szkół historycznych okreœlenia te przybierały często znaczenie wzajemnych inkryminacji. W gruncie rzeczy tacy patentowani optymiœci, jak T. Korzon czy W. Ko-nopczyński przedstawiali obraz stosunków panujšcych w Rzeczypospolitej przed I rozbiorem nie mniej czarno niż patentowani pesymiœci, M. Bobrzyński czy J. Szujski, u których z kolei nietrudno znaleŸć w odniesieniu do niektórych okresów, faktów, osobistoœci z dziejów Polski ocen całkiem pozytywnych. Bo przecież „optymistyczny" sšd o „przyrodzonych" cnotach szlachty nie wykluczał negatywnej oceny całoœci zbudowanej przez niš organizacji państwowej czy położenia innych stanów lub stopnia zabezpieczenia interesów kraju. Nie wchodzšc tu w omówienie uwarunkowania 25: ł l c i ( I c V I i i i funkcji dydaktyczno-wychowawczej obu postaw, warto przypomnieć, iż obie przeczš starej zasadzie Cyceronowskiej, głoszšcej, że historyk powinien wzdragać się przed fałszem i nie cofać się przed ujawnianiem prawdy, iż stanowiska te nie dajš się pogodzić z relatywizmem historycznym. Toteż nawet podczas niewoli nie brakło w Polsce historyków, którzy — mimo różnych pokus i obcišżeń wynikajšcych z sytuacji — potrafili zachować właœciwš miarę i dostrzegać w przeszłoœci zarówno cienie, jak i œwiatła, widzieć toczšcš się w dziejach ludzkich, a więc i polskich, cišgłš walkę między Ormuzdem i Arymanem. Odbudowa niepodległego bytu — a nawet sama jej wizja podczas pierwszej wojny œwiatowej — skłaniała historyków do wyzbycia się kompleksów i do bardziej zrównoważonego sšdu o przeszłoœci narodowej, dyktowanego większym realizmem i krytycyzmem, niż to się działo w okresie poroz-"biorowym. Prowadziło to między innymi do przezwyciężania antynomii: „naród czy państwo", wolnoœć czy władza rzšdowa — w duchu ich syntezy. Wobec sporów między tzw. optymistami i pesymistami wysunięto teraz postulat: „nie trzeba patrzeć przez zbyt różowe szkiełka, ani przez zbyt •czarne" (słowa W. Sobieskiego, 1925). Wczeœniej, jeszcze podczas pierwszej wojny œwiatowej doradzano historykowi, by wystrzegał się zarówno pesymizmu, jak i optymizmu: „Między Scyllš i Charybdš powinien się umiejętnie przesuwać historyk, jeœli chce czystš podawać prawdę, z której jedynie płynie rzetelne pouczenie." 22 Droga taka była trudna, pełna wahań i zygzaków, zbaczajšca zależnie od różnych okolicznoœci w jednym albo drugim kierunku. Dla narodu ujarzmionego, ale dšżšcego do zachowania narodowego charakteru i do odzyskania niepodległoœci, przeszłoœć Polski ukazywała się t albo jako wzór do naœladowania i rozwijania, jak tego chciał Lelewel, albo jako odstraszajšcy przykład „obłškanej teorii politycznej", jak twierdził Bobrzyński. Ale zarówno afirmatywny, jak negatywny do niej stosunek zależał od tego, co miało z przeszłoœci służyć za wzór czy za przykład odstraszajšcy — ustrój wolnoœciowo-republikański czy uprzywilejowana pozycja szlachty, aktywnoœć społeczeństwa, czy słaboœć władzy państwowej itd. — w każdym z tych wypadków ta przeszłoœć spełniać mogła funkcję społeczno-ideowš zarówno konserwatywnš, jak i postępowš w toczšcej się walce o kształt i typ ustrojowy przyszłej odrodzonej Polski. Jest rzeczš naturalnš, że w obliczu realizujšcej się nadziei na odzyskanie niepodległoœci postulat bardziej przedmiotowego stosunku do przeszłoœci ojczystej wychodził nawet ze strony tych, którzy, jak Ignacy Chrzanowski, przywišzywali szczególnš wagę do idei narodowej: „Kto wie — zapytywał — czy nie ma słusznoœci pewien zapomniany moralista polski, kiedy mówi: ŤŻaden jeszcze satyryk nie zaszkodził swemu narodowi; ale nie masz prawie narodu, którego by jakiœ poeta lub pisarz-panegirysta często najnie-œwiadomiej na złš drogę, choćby chwilowo, nie zawiódł, a jeżeli już gdzie, to u nas właœnie pochlebstwo i tajenie wad najwięcej złego sprowa-dziło.ť" 23 Takie stanowisko odpowiadało nowej sytuacji politycznej po odbudowie niepodległoœci, gdy zamiast fetyszyzowania obu pojęć: narodu i państwa powstało wœród historyków dšżenie do ich ujmowania jako czynników bardziej realnych, nie sprzecznych ze sobš, ale wzajemnie się uzupełniajšcych i w normalnych warunkach zmierzajšcych do jakiejœ względnej równowaga i harmonii. t J. CZĘŒĆ I OŒWIECENIE STANISŁAWOWSKIE I WALKA O „CUDOTWÓRCZĽ MOC" RZĽDU t l ] A ii i Nulla societas sine legtbus; vanae leges sine auctoritate, nulla legum auctoritas sine summo imperia. (C. Pyrrhys de Yarille, 1780) Aby władca pracował dla dobra państwa, trzeba aby mógł działać i użyć odpowiednich do celu sposobów. A więc zbyt ograniczona władza panujšcego byłaby błędem; łatwo zobaczyć ten błšd na przykładzie rzšdów szwedzkiego i polskiego. (D. Diderot, 1791) l . V 1. „MROK I ŒWIT" Antynomie historyków polskich w poglšdach na przeszłoœć ojczystš obracały się przede wszystkim dokoła oceny wartoœci ideowych dawnej Rzeczypospolitej, ich głównego nosiciela, t j. narodu szlacheckiego, oraz charakteru, funkcji i skutecznoœci działania jej organizacji państwowej. Stosunek do tego bezpoœredniego dziedzictwa układał się w różnych okolicznoœciach rozmaicie, w zależnoœci od tego, czy historykowi przyœwiecała jako miernik wartoœci idea narodu, czy państwa. Nie mieli wštpliwoœci ani swoi, ani obcy, że w porównaniu z innymi krajami europejskimi w okresie nowożytnym Polska wyróżniała się urzšdzeniami wolnoœciowymi i niezwykle szerokimi uprawnieniami stanu szlacheckiego, istotnego pia-stuna zwierzchniej władzy oraz słaboœciš, niedorozwojem organizacji państwowej, centralnego rzšdu, sikrępowaniem korony, jej zależnoœciš od panujšcego stanu. Ta wolnoœć polska, ugruntowana ostatecznie za królów elekcyjnych, budziła nieraz podziw u obcych, zwłaszcza w kręgach przeciwników absolutyzmu, w Polsce zaœ była przedmiotem dumy panujšcego stanu i przekonania o doskonałoœci i wyż- 31 szóœci jej ustroju w stosunku do innych państw. Na powstanie takiego samouwielbienia wpłynęły różne czynniki: (1) zdobyciu przez szlachtę swobód i ugruntowaniu jej przewagi w sprawowaniu bezpoœredniego czy poœredniego — za pomocš swych organów — zwierzchnictwa w Rzeczypospolitej towarzyszyły wielkie sukcesy orężne i polityczne, powstanie wielkiego i potężnego mocarstwa, oraz (2) œwiadomoœć, iż dzięki urzšdzeniom wolnoœciowym Rzeczypospolitej naród szlachecki zabezpieczył się przed arbitralnoœciš absolutnej władzy, narzucajšcej gdzie indziej swš wolę społeczeństwu, uciekajšcej się do przemocy, decydujšcej o wojnie i pokoju, o kierunku polityki zagranicznej i wymuszajšcej posłuch dla swych zarzšdzeń, choćby kolidowały one z interesem „społeczeństwa"; •(3) ustrój Rzeczypospolitej stworzył warunki sprzyjajšce krzewieniu się moralnych wartoœci szlachty, poczucia godnoœci osobistej, ale zarazem —• odpowiedzialnoœci za losy kraju, inicjatywy i ofiarnej -służby na rzecz ogółu, aktywnej postawy niezwykle licznej, bo setki tysięcy liczšcej szlachty — obywateli współrzšdzšcych krajem. Taki stan nie trwał jednak wiecznie i różne w nim rysy zaczęły się ujawniać już za ostatnich Jagiellonów, ale przede wszystkim w drugiej połowie XVII wieku i w okresie saskim. W warunkach demokracji szlacheckiej wiele zależało od poziomu moralnego i umysłowego mas szlacheckich, które jednak w okresie kontrreformacji znalazły się w okowach ciemnoty i traciły zmysł dobra publicznego; oddane swoim sprawom ^partykularnym, nie sięgajšc poza horyzont własnego zaœcianka, z trudem ogarniały sprawy ogól-nopaństwowe, a ekonomicznie zależne od magnatów stawały się narzędziem w ich rękach, służšc jako klienci ich interesom prywatnym, koteryj-nym, nieraz sprzecznym z dobrem ogółu, racjš stanu Rzeczypospolitej. . * reguły „narodowi" szlacheckiemu stojšcemu na straży wolnoœci, zgodnej z jego przyrodzonym usposobieniem. Tak na przykład żšdania wysunięte przez rokosz Zebrzydowskiego uważał za „zbawienne", a jego klęskę za zgubnš dla kraju, podważajšcš Rzeczpospolitš na korzyœć dworu i możnowładców." Twórcom Konstytucji 3 Maja zarzucał, że przez wprowadzenie dziedzicznoœci tronu i zniesienie li- -befmn veto „stanęła w sprzecznoœci z zasadami 146 społeczno-nafodowymi i że nie przywróciła wolnoœci wszystkim mieszkańcom", zachowujšc przywileje jednego stanu, co było na j zgubnie j s zy m wypaczeniem i zboczeniem myœli narodowej. „Skoro stan jeden przybrał nazwę narodu, a resztę, przeważnie liczniejszš, odsunšł nie tylko od wszelkiego udziału w sprawach publicznych, ale całš masę sielan skazał na ciężkie upoœledzenie — dał tym samym tak niedostatecznš podstawę swej budowli społecznej, że musiało przyjœć z czasem do zachwiania tejże." 10° Ta obrona demokratycznej zasady integracji narodowej nie prowadziła Schmitta do potępiania szlachty, której wartoœci doceniał podobnie jak Moraczewski, Lelewel i wielu innych demokratów i liberałów. Szlachta według niego wierna była narodowej tradycji i lepiej rozumiała potrzeby kraju niż magnaci, Ÿródło wszelkiego zła. Oni to bałamucili szlachtę i czynili z niej „narzędzie bezwolne swych planów i zachceń lub nieumiarko-wanej ambicji." u*1 Za wszystkie nieszczęœcia, deprawację, samowolę, uległoœć wobec oligarchów, zacofanie, ciemnotę — odpowiedzialnoœć ponosił nie „naród", ale panowie, dwór, jezuici. Z tego punktu widzenia Schmitt rozważał naj-gruntowniej sobie znane dzieje panowania ostatniego króla i zgodnie z tradycjš istniejšcš od czasów Kołłštaja winš za nieszczęœcia obcišżał monarchę, Czartoryskich, cały kierunek zorientowany na ugodę z Rosjš. Rejestrował wszystkie przejawy ruchu odrodzeniowego po pierwszym rozbiorze, twierdzšc, że naród zdolny był do rozwišzania wszystkich problemów. Gdyby nie obca interwencja, Polska „byłaby najprzód nie popadła w owš otchłań bezrzšdu, a następnie byłaby się zeń wydobyła œmiałym rzutem patriotycznym œwiatlejszych obywateli swoich." 102 Drugi rozbiór nie dokonał się już w takim wewnętrznym roz- 10* 147 stroju i upadku ducha, jak pierwszy, „naród bowiem zmężniał pracš i naukš w ulepszonych przez Komisję Edukacyjnš szkołach. Nie ulega też wštpliwoœci, że gdyby był miał na swym czele króla dzielnego, byłby sprostał godzšcej nań burzy". Polska potrzebowała wtedy na czele rzšdu „człowieka żelaznej woli i wytrwałoœci, a nie buduaro-wego rozkosznisia i frazeologa zmiennego jak pogoda kwietniowa, jakim był Stanisław August", ani nawet nie jak szlachetny, ale uciekajšcy się jedynie do półœrodków Koœciuszko.103 Nie była to ostateczna i jedyna wypowiedŸ Schmitta w tym złożonym problemie, bo przecież .kiedy indziej polemizujšc ze swymi przeciwnikami dowodził, że „pastwš katastrofy" padły państwa o różnych ustrojach i majšce na swym czela przywódców „choćby najgenialniejszych"104, albo znów sięgajšc do struktury socjalnej Polski uznawał za głównš przyczynę upadku „brak licznego i zamożnego mieszczaństwa", które mogłoby stać się podporš dla królów105 i czynnikiem pobudzajšcym rozwój oœwiaty, co niezbyt godziło się z całš republikańskš koncepcjš dziejów Polski. Z korespondencji Schmitta wynika, że nie miał niezachwianej wiary w ducha narodowego współczesnej mu szlachty,106 a i w dawnej, z wieku XVIII, dostrzegał niebezpieczne oglšdanie się za obcš pomocš: „Nie było prawie nikogo w Polsce, kto by pojmował tę prawdę, że naród każdy sam pracuje nad swš zgubš, jeżeli do przekształcenia swych urzšdzeń szuka za granicš pomocy, ponieważ tym poddaje się dobrowolnie pod jarzmo zawisłoœci od obcych." Ť7 Mimo to Schmitt atakował tych, którzy bardziej krytycznie oceniali przeszłoœć, domagajšc się „wyrozumiałoœci" dla przodków, a przede wszystkim stałego i ostrego potępiania zaborców i przypisywania im sprawstwa upadku oraz ukazywania wartoœci ustrojowych Rzeczypospolitej będšcej przeciwieństwem „Molocha państwowoœci".108 Bronił Schmitt Hugona Kołłštaja przed „po-twarcami", bronił też i całej tradycji walki o niepodległoœć, choć godził się, zwłaszcza po roku 1863, z koniecznoœciš pracy organicznej i wyrzeczenia się zbrojnych porywów. Nie przeczył, że Polska potrzebowała rzšdu sprężystego (ale nie koniecznie w formie absolutnej monarchii), że jego brak obezwładniał Rzeczpospolitš. W imię moralnego sensu dziejów Schmitt atakował rozwijajšcy się w naukach społecznych kierunek darwinistyczny i teorię walki o byt zastosowanš do stosunków międzynarodowych: „Wielcy apostołowie nowej filozofii przyrodniczej znajdš obecnie łatwe dowody uniewinnienia [zaborców], ponieważ powiedzš nam krótko i wę-złowato, że upadek Polski jest prostym wynikiem walki o byt, w której silniejszy pochłania słabszego, za co nikt nie jest odpowiedzialnym." 109 Do koncepcji Lelewela nawišzywał uważajšcy się za jego ucznia, zwišzany z ruchami spiskowymi w Galicji, Karol Szajnocha, chociaż w niejednym z poglšdów od Lelewela odbiegał. Co łšczyło go z nim i z całym kierunkiem romantycznym, to ujmowanie dziejów z punktu widzenia idei narodowej i w zwišzku z tym skłonnoœć do gloryfikowania przeszłoœci. Poeta, dramaturg, ale równoczeœnie sumienny badacz historyczny, który nadał swemu dziejopisarstwu pocišgajšcš formę, dzięki czemu dotarł z nim do szerszych kręgów społeczeństwa i zainspirował niejednego z literatów, Szajnocha w swych pracach zajmował się różnymi wydarzeniami, postaciami z przeszłoœci, od czasów najbardziej odległych aż po kryzys Rzeczypospolitej w połowie XVII wieku. Przypominał dramatyczne momenty i bohaterskie czyny wielkich monarchów czy wodzów, starał się jednak uniknšć bezkry- 148 149 tycznej heroizacji, nie zacierać granicy między prawdš historycznš i fikcjš poetyckš czy publicystycznš. Prezentujšc w liœcie do Stanisława Lisowskiego z 12 grudnia 1851 roku redagowany przez siebie we Lwowie „Dziennik Literacki", sformułował swe stanowisko następujšco: „Trzymajšc się w szrankach surowego w każdym względzie umiarkowania, chce pismo nasze kierować się trzeŸwym, męskim rozsšdkiem, dalekim od wszelkich religijnych i politycznych paradoksów, od wszelkich poetycznych i niby naukowych mrzonek..." 110 Trochę jak paradoks właœnie brzmi ta deklaracja złożona przez jednego z najbardziej „poetyckich" i zaangażowanych historyków, o upodobaniach artystycznych opowiadacza i malarza historii. Toteż, co nie było przecież czymœ wyjštkowym, nieraz miotały nim wštpliwoœci i sprzecznoœci, między tendencjš idealizacyjnš a głosem trzeŸwego rozsšdku. Podobnie jak wielu innych historyków gloryfikował on rycerskš szlachtę, jej dzielnoœć, prostotę, ofiarnoœć, umiłowanie swobód, ale dostrzegał pod pozorem złotej wolnoœci triumfujšcš służalczoœć mas szlacheckich wobec panów magnatów, zwłaszcza kresowych, kierujšcych się prywatš, dumš, sobkostwem. Kiedy, idšc w œlad za Lelewelem, przedstawiał Pierwsze odrodzenie się Polski 1279—1333 (1848) — chciał pocieszyć ciężko doœwiadczony naród, „rozpogodzić nasz mgławy poglšd na przeszłoœć, utwierdzić zachwianš wiarę, pocieszyć boleœć". m Nie zawsze jednak ta przeszłoœć wypadała różowo: Barbarę Radziwiłłównę odzierał z poetyckiego uroku, w jednym ze swych szkiców historycznych dowodzšc, że kierowała się wyłšcznie dšżeniem do zapewnienia sobie osobistego szczęœcia. Bronił Jerzego Lubomirskiego w dramacie mu poœwięconym za zasługi w wojnie ze Szweda- 150 mi, ale nie ukrywał w pamięci „historii zdrajcy" — Krzysztofa Opalińskiego. Dwoistoœć cechuje przede wszystkim głównš koncepcję Szajnochy,-w której całe dzieje Polski, zgodnie z ideš narodowego posłannictwa, skupione sš dokoła misji cywilizacyjnej na Wschodzie, w jego ujęciu œciœle zwišzanej z Koœciołem katolickim. Występuje ona już za Chrobrego, którego podboje majš zadanie nie materialne, polityczne, ale religijne. 112 Myœl rozpowszechnienia cywilizacji chrzeœcijańskiej na Wschód przyœwieca przede wszystkim unii, pomnikowi ludzkoœci, mšdroœci, wolnoœci, jak to przedstawia w najœwietniejszym swym dziele Jadwiga i Jagiełło (1855—1856).113 Ekspansja Polski na Wschód, dokonywana mieczem, za którym szedł pług, kolonizacja, rozwój rolnictwa, były dziełem narodu, wypełniajšcego owš misję cywilizacyjnš: „Cały przecišg naszych dziejów ojczystych zapełniony jest czynami tej wielkiej, bezprzestan-nej walki o rozprzestrzenienie Królestwa Chrystusowego... Nic wspanialszego w dziejach ojczyzny naszej nad stopniowe usuwanie się granic pogaństwa i barbarzyństwa od brzegów Wisły coraz dalej, ku stronom wschodnim." 114 Ale ten promienny obraz zmienia się gwałtownie, gdy następuje kryzys w latach 1646—1648, w którym załamuje się wielkie dzieło unii. Szajno-cha nie ukrywa tu różnych bezeceństw, jakich się dopuszczano na Kozakach i chłopach na Ukrainie, ani bezczynnoœci i oporu panów wobec planów dworu wyjœcia z kryzysu, ani bezsilnoœci Władysława IV: „Mieszanina bezrzšdu i walecznoœci, heroicznego posłuszeństwa wielkiemu obowišzkowi straży od pogan i najdzikszego rozpasania się na wszelkie bezprawia zbrojnej swawoli".115 W rezultacie padły na Polskę „trzy gromy gniewu Bożego": „srom Połaniecki", Korsuń, ucieczka Chmielnickiego, który szukał porozumienia ze 151 szlachtš, ale nie był w stanie opanować żywiołu — czerni, którš sam rozpętał, utrata Ukrainy. W swym dziele historycznym Szajnocha nie stawiał kropki nad „i", co uczynił w korespondencji z Aleksandrem Grozš i J. I. Kraszewskim 1I6, gdzie cały problem „obronnej roli Polski" na Wschodzie przedstawiał jako przedmiot „najmilszych rozmyœlań", ale drażliwy i kłopotliwy, który stale „pochlebia uczuciu naszemu", „podnosi serce", ale z bliska zmusza do poważnej refleksji. Okazuje się bowiem, że Polska posłannictwo swe wypełniła niedokładnie i fragmentarycznie, „raczej biernie niż czynnie". Toteż palma zasługi cywilizacyjnej przeszła do innych: Niemców i Rosjan. Stanowisko szlachty uniemożliwiało wprowadzenie w życie planów realizacji misji zarówno Batoremu, jak Władj^sławowi IV. A oto wnioski stšd i nauka: „Każde przewinienie względem posłannictwa swojego pocišga natychmiastowš karę za sobš... Chwila niezgody między narodem a posłannictwem jego zawichrza cały naród strasznš niezgodš wojny domowej." Mimo wszystko œwiat uznał nasze zasługi: „wieniec to raczej cierniowy niż wawrzynowy, tyle w nim winy co chwały — tyle opieszałoœci, co ducha bohaterskiego — tyle gnuœnoœci publicznej, co poœwięceń prywatnych". Okazuje się przecież, że dla œwiętego spokoju przez „małodusznoœć panów" nie dokonano wielkiego dzieła: „Rok 1648 przynosi karę Bożš za zaniechanie projektu zbawiennego, za sprzeniewierzenie się posłannictwu historycznemu". Zbawienne plany wychodziły od królów, którzy byli bezsilni nie znajdujšc poparcia ze strony „narodu". Idea posłannictwa Polski na Wschodzie załamała się, za co odpowiedzialnoœć ponosi główny podmiot dziejów, jakim jest „naród" — nie państwo. m Zbliża się tu Szajnocha w ocenie sytuacji do stanowiska póŸniej wyrażonego przez Michała Bo- 152 brzyńskiego (por. niżej cz. III, s. 208), który jednak, zgodnie ze swš ogólnš koncepcjš, istotnš przyczynę niewypełnienia misji na Wschodzie upatruje w wadliwej strukturze władzy państwowej, uniemożliwiajšcej doprowadzenie do końca, konsekwentnie w interesie Rzeczypospolitej jej racji stanu, podjętych zamierzeń. Niedorozwój organizacji państwowej Szajnocha dostrzegał przede wszystkim u Słowian pierwotnych: „stan zupełnej nieudolnoœci społecznej. Bez broni, bez trzymania się kupy, bez dowództwa i spoju politycznego, pozostawała Słowiańszczyzna na stopniu niemowlęctwa historycznego... Trzy najdawniejsze państwa słowiańskie, o których dotšd wiadomo w dziejach, to jest Samona, bułgarskie i Rurykowe zostały założone w SłowiańszczyŸ-nie przez cudzoziemców." Podobnie miało się stać z Polskš, której tubylcza ludnoœć słowiańska podbita została przez normańskich Lachów, co dało poczštek państwu polskiemu. Nie pocišgnęło to za sobš jakiegoœ wewnętrznego rozdarcia, dualizmu, gdyż w rezultacie zmieszania się obu czynników powstała według Szajnochy „raz na zawsze zupełna jednoœć narodu".118 W zaborze rosyjskim, gdzie warunki polityczne w okresie międzypowstaniowym najbardziej krępowały swobodny rozwój dziejopisarstwa polskiego, •wbrew doœć rozpowszechnionej opinii, nie nastšpiła zupełna stagnacja w życiu umysłowym, na co zwrócono uwagę ostatnio. 119 Romantyczne koncepcje historii narodowej, chociaż nie zawsze w pełni ujawniały się ze względów cenzuralnych, znajdowały podatnš glebę, zwłaszcza wœród inteligencji, rekrutujšcej się przeważnie spoœród zdeklasowanej szlachty. Typowym przykładem jest tutaj Julian Bartoszewicz, oddany całš duszš studiom nad dawnš Polskš, niezwykłej pracowitoœci, choć mało krytyczny badacz, szperacz po archiwach, niezwykle płodny zwłaszcza na polu biogra- 159 fistyki historycznej. Pisał o znakomitych Polakach, królach, biskupach, hetmanach i wydarzeniach •dziejowych, przypominajšc wspaniałš przeszłoœć Polski, za swš działalnoœć pisarskš zmuszony przez władze carskie do przeniesienia się na dłuższy •czas poza Warszawę, na głuchš powincję. 12° Nawišzujšc do lelewelowskiego kierunku, w rozwoju dziejowym Polski upatrywał starodawne tradycje wolnoœciowe i republikańskie, gloryfikował szlachtę rycerskš i demokrację szlacheckš i bronił urzšdzeń dawnej Rzeczypospolitej, oceniajšc je nie z punktu widzenia „dzisiejszej wiary pojęć", ale zgodnie z ideš narodowš.121 W dziejach narodowych ukazywał posłannictwo w walce przeciwko „Mongołom": „był to czysty opór idei chrzeœcijańskiej przeciw najezdniczemu pierwiastkowi bałwochwalstwa nie wiadomo jakiej wiary, opór cywilizacji przeciwko dziczy".ł22 Sławił czasy jagiellońskie, unię z Litwš, kiedy Polska „mężnieje, roœnie instytucjami, wolnoœciš. Mšdrze kierowana ta wolnoœć była siłš narodu"; wolnoœć była wtedy „rzšdnš". Zmienia się jednak ten stan za królów elekcyjnych, kiedy to pod pozorem złotej wolnoœci roœnie swawola i rozprzężenie, demoralizacja, ucisk ludu; najgorzej dzieje się na kresach wschodnich. Nie był więc Barto-szewicz œlepym apologetš przeszłoœci, w krytycznym poglšdzie szedł dalej niż jego poprzednicy, kiedy już w wieku XVI dostrzegał rysy pod pozorami „œwietnoœci złotej epoki" — chorobę wewnętrznš trawišcš już cišgle ciało narodowe, gdy „lekarza zdolnego nie było".123 Anarchia, słaboœć władzy centralnej prowadziły do upadku państwa, toteż za Sobieskiego sukcesy orężne nie były już wykorzystane, Polska stała się „ofiarš swawoli i pomiechš sšsiadów".124 W ten sposób Bartoszewicz z biegiem czasu zbliżał się do poglšdu akcentujšcego wadliwe urzšdzenia ustrojowe jako Ÿródło upadku Polski. 154 Inaczej, przede wszystkim z punktu widzenia roli Polski w dziejach kultury umysłowej, podchodził do historii narodowej starszy od Barto-szewicza, z wykształcenia matematyk, biograf Kopernika, zacięty wróg jezuitów i obrońca uciskanego ludu, Adrian Krzyżanowski.125 Swój poglšd ogólny na dzieje Polski wyraził w dziele pod tytułem Dawna Polska ze stanowiska jej udziału w dziejach postępujšcej ludzkoœci (1844). Krzyżanowski ukazał w nim wielkie osišgnięcia Polski na polu nauki, kultury, które sprawiły, że w XVI wieku przodowała ona w Europie, wyprzedzajšc niejeden kraj „cywilizacjš"; podkreœlał wiarę w starodawnš wolnoœć i republika-nizm Polski, wywodzšce się z gminowładztwa słowiańskiego. Te wartoœci ustrojowe i kulturalne zostały podważone przez obce wpływy niosšce feudaiizm i przez jezuitów — szerzšcych nietolerancję religijnš, co było sprzeczne z tradycjš narodowš i w konsekwencji zgubne dla bytu niepodległego. Pomimo iż wszystkie te negatywne czynniki zachwiały zasadami dobrych praw, oœwiatš i tolerancjš, nie było w Polsce takiego „fanatyzmu politycznego" ani religijnego, jak gdzie indziej: „W porównawczej panoramie ludów europejskich ginie owa szpetnoœć historycznej szaty, w jakiej przeszłoœć nasza może się wydawać widzowi na niš tylko samš pozierajšcemu; kreœlšc wyżej te słowa... pozieraliœmy na naszych przodków ze stanowiska, którym był nie sam feudaiizm, ale i ta jego miara, która pod nazwš Tortury, podobnie jak miara inkwizycji hiszpańskiej pod nazwš auto da fe jest znana." 126 W ten sposób, chociaż Krzyżanowski odsłaniał wszystkie objawy nietolerancji religijnej i upoœledzenia ludu, uciekajšc siš do kryterium porównawczego rehabilitował przeszłoœć narodowš. Podobnš postawę wobec dziejów narodowych zajmował filozof, historyk nauki i piœmiennictwa 155 Dominik Szulc, prekursor pozytywistycznej teorii wiedzy. Od poczštków dziejów Polski widział gminowładztwo, które uległo pod wpływem feu-dalizmu rozpadowi. Chociaż jednak w rezultacie całš władzę przejęła szlachta, powstała „reprezentacja narodowa", sejm, który uzyskał przewagš nad królem i zapanowała demokracja ograniczona wprawdzie do jednego stanu, ale za to zachowujšca swobody obywatelskie, tolerancję religijnš i wysoko podnoszšca kulturę w okresie Odrodzenia: „Wtenczas Polska zwróciła na się uwagę całej Europy przez niezależnoœć w myœleniu i pisaniu o istocie umysłu i jego prawach. Wynikało to z uchwał społecznych, zapewniajšcych każdemu niezależnoœć w pojęciu o rzeczach, bo żaden żywioł nie da się zaszczepić w umyœle i w sercu bez gotowych już warunków." Dopiero pod wpływami zewnętrznymi, zwłaszcza jezuitów, obniżył się poziom kultury, zatriumfowała nietolerancja, zepsucie obyczajów i charakteru obywatelskiego, ciemnota, co przyczyniło się do osłabienia i upadku Polski.127 Swoistš pozycję zajmował w œrodowisku warszawskim cieszšcy się poparciem władz carskich znakomity historyk Wacław Aleksander Macie-jowski, którego poglšdy częœciowo zbiegały się z Lelewelowskimi i w latach czterdziestych—pięćdziesištych XIX wieku budziły pewien oddŸwięk w obozie demokratycznym na emigracji. W swoich pracach, a przede wszystkim w Historii prawo-dawstw słowiańskich (1832—1835) Maciejowski — zgodnie z romantycznš i słowianofilskš koncepcjš — w prawodawstwie słowiańskim upatrywał odbicie wielkich walorów moralnych wynikajšcych z ducha społecznego Słowian, przeciwstawnego germańskiemu. Wzniosłe zasady, jakie gloryfikował Maciejowski, dotyczyły głównie życia rodzinnego, stosunków domowych, przy równoczesnym 156 podkreœlaniu, że wskutek skłonnoœci anarchicz-nych, przewagi uczucia nad rozumem i wyrachowaniem, które cechowały Niemców, Słowianie w życiu publicznym wykazywali wielkie niedostatki; tutaj Słowianin „okazał się być samolubem, mniej .jednakże dla obcych niż dla swoich".12S Z tradycjš słowiańskš wišzały się republikańskie urzšdzenia Polski, nawišzujšce do gmino-władztwa pierwotnego, które rozpadło się w wyniku najazdu na tubylczš ludnoœć Lachów, którzy w swych pierwotnych siedzibach nad Łabš ulegli wpływom saskim. Oni to utworzyli stan szlachecki i założyli państwo polskie, podbijajšc Polan, tubylców żyjšcych w stanie „niemowlęctwa" i niezdolnych do utworzenia 'organizacji państwowej. Ci podbójcy byli jednak życzliwie przyjęci przez Polan, nie jako wrogowie, byli bowiem pochodzenia słowiańskiego.129 Prawdziwš burzę w kołach koœcielnych wywołały wywody Macłejowskiego w Pamiętnikach o dziejach, piœmiennictwie i prawodawstwie Słowian (1839) o istnieniu w Polsce przed obrzšdkiem łacińskim obrzšdku słowiańskiego, które życzliwie podchwycone były w Rosji. Pomimo zwišzków z historiografiš romantycznš, Maciejowski daleki był od jej nurtu wolnoœciowego i patriotycznego, grawitujšc ku panslawizmo-wi, ku rezygnacji z odrębnoœci Polski. Zarzucał mu to miedzy innymi H. Schmitt, twierdzšc, że w jego piœmiennictwie „przewija się więcej Słowianin niż Polak", co odpowiada dšżeniom caratu pragnšcego pod pozorem słowianizmu wynarodowić i podporzšdkować sobie wszystkie narody słowiańskie. Interesujšcš ewolucję w ocenie twórczoœci Ma-ciejowskiego œledzić można u współredaktora warszawskiego „Przeglšdu Naukowego" — Edwarda Dembowskiego, który poczštkowo wyrażał dla niej wielkie uznanie, podkreœlajšc jego erudycję i wy- 157 siłek „wgłębienia się w istotę przeszłoœci naszej". Ale po opuszczeniu Królestwa, przebywajšc w Wielkopolsce, Dembowski zarzucił Maciejowskie-mu kierunek „czystego panslawizmu" i negowanie odrębnej narodowoœci polskiej. Mimo to badania Maciejowskiego nad dziejami, prawem, kulturš słowiańskš budziły zainteresowanie wœród demokratów — miedzy innymi Lelewela i Henryka Kamieńskiego, chociaż polityczna postawa Maciejowskiego spotykała się z poważnymi zastrzeżeniami. 13° Krytycznie ustosunkowany do przeszłoœci szlacheckiej i zdecydowany zwolennik rewolucji socjalnej, żšdajšcy od historyków zajęcia się dziejami społecznymi, ludu, Edward Dembowski zbliżał się do kierunku republikańskiego i romantycznego w poglšdach na „ideę słowiańskš" i zwišzane z niš pojęcie gminowładztwa. Podobnie ujemnie jak Lelewel, oceniał Dembowski wpływy na Polskę kultury łacińskiej i Koœcioła, jako podważajšcych zasady narodowe. Dzięki tym. zasadom Polska w XVI wieku „jaœnieje nad wszystkie narody wolnoœciš i oœwiatš". Jeszcze w tym wieku Dembowski dostrzegał względne położenie ludu, na co wpływ miało „swarzenie się" królów ze szlachtš. Gdy to się skończyło, gdy stan uprzywilejowany zamknšł się w sobie i jednoczeœnie przyjmował kulturę łacińskš, skołowaciał i doprowadził do całkowitej niemocy państwa. Reformy Sejmu Czteroletniego krytykował, podobnie jak Lelewel czy Mickiewicz, za uleganie wpływom francuskim. Króla Stanisława Augusta oskarżał o niedołęstwo, a możnych — o zdradę, ale nie tracił wiary w odrodzenie, w budowę nowej Polski na „trupie szlacheckiej Polski", twierdzšc, że w wieku XIX Polska „wyrobiła sobie duchowš myœl narodowš i żywioł narodowy".131 Zarówno Dembowski, jak i inny rewolucyjny demokrata Henryk Kamieński, odsšdzali szlachtę 158 od patriotyzmu, ponieważ jej miłoœć ojczyzny nie-ogarniała całego narodu, co stało się przyczynš upadku Polski: „Zgubiło nas pognębienie ludu, potrzeba go podnieœć, ocucić i wskrzesić"; zarówno u schyłku Rzeczypospolitej, jak i w powstaniu listopadowym Ÿródłem niemocy był brak prawdziwej integracji narodu, upoœledzenie chłopów. „Zginęliœmy brakiem jednoœci polskiego narodu... brakiem rewolucji społecznej"; nie szlachta, ale lud zdolny jest do walki zwycięskiej o wyzwolenie Polski. Nieprzyjacielem Polski były zawsze rzšdy monarchicz-ne. Podczas powstania listopadowego zmarnowano szansę, nie rozbudzono należycie ducha politycznego. Naród ginie, kiedy nie ma „wskazanego celu do spełnienia w ludzkoœci". Taki cel, łšczšcy sprawę narodowš ze sprawš powszechnš ukazuje dopiero rewolucja społeczna, jedyna droga do wyzwolenia Polski z obcej niewoli.132 Na drugim krańcu w pojmowaniu idei narodowej Polski stanšł ziemianin kresowy, Walerian Wróblewski (Koronowicz). Nawišzujšc do Lelewela, do koncepcji gminowładztwa, gloryfikował bez zastrzeżeń szlachtę jako nosicielkę pierwiastkowych zasad •— „słowa" dziejów Polski. Przeciwstawiał jš oligarchii, umacnianej przez szafunek łask królewskich i przeciwnej gminowładztwu. „Naród — twierdził Wróblewski — jak mógł i ile-mógł, zawsze się starał o pogodzenie wolnoœci z potrzebš porzšdku", ale na przeszkodzie stali monarchowie wspierajšcy magnatów. Jan III chciał1 zamienić Rzeczpospolitš szlacheckš na artystokra-tycznš. Najlepszš naprawš byłyby nie reformy Czartoryskich, ale odebranie „szafunku łask" królom, bo „przy wielkiej ochocie narodu, przez odjęcie królowi prawa szafunku z tš zaœ wielkš a pożšdanš różnicš, że i słowo narodowe nie zostałoby sponiewierane i nie zaszłaby potrzeba zażywania gwałtów wewnštrz i przyzwania obcej intrygi i przemocy, która raz wprowadzona do kraju już w nim sobie stały zgotowała przytułek". To magnaci i królowie winni byli anarchii i demoralizacji. Niepowodzenie rokoszu Zebrzydowskiego uniemożliwiło ugruntowanie pełnego gminowładztwa, a umocniło dwór i arystokrację. Czy były jakieœ możliwoœci ocalenia przez naprawę Rzeczypospolitej? Możliwoœć takš widział za panowania Jana Kazimierza, odrzucał jš jednak jako sprzecznš z „żywiołem" narodowym: „Nic pewniejszego, że Polska tak zwišzana z Francjš, przy tym dziedzicznie i samowładnie rzšdzona, przyszłaby do wielkiego znaczenia i potęgi, a byt swój polityczny na zawsze utrwaliła, ale nic także pewniejszego, jak że przeto Polacy staliby się obcymi swojemu powołaniu i naturze wolnego ludu." ^3 Całkowitym wypaczeniem republikańskiej koncepcji były poglšdy Henryka Rzewuskiego, popularnego autora powieœci historycznych, sławišcych szlachtę (Pamištki Soplicy, Listopad), przeciwnika wszelkich reform, zagorzałego obrońcę starego porzšdku, okreœlajšcego ustrój dawnej Polski jako federację szlachty, majšcej pełnię władzy, którš często powierzała „despotycznemu królowi". Ten ustrój pomimo pewnych braków wykazywał żywotnoœć, czego dowodem, że kiedy naród się go wyrzekł, „w kilka chwil potem z rzędu żyjšcych został wykreœlony". W przeciwieństwie do Wró-blewskiego, Rzewuski bronił arystokracji, jako wyobrażajšcej „pamięć historycznš narodu".134 4. KIERUNEK MONARCHICZNY I KRYTYCZNY, PREPOZYTYWISTYCZNY Polacy, uderzmy się w piersi i wyznajmy szczerze, iż braknie nam istotnie rozsšdku. B. Trentowski, 1842 Kierunek republikański, opierajšcy się na idei narodu, nie był jedynym po upadku powstania listopadowego. Konkurował z nim kierunek mo-narchiczny i krytyczny wobec ustroju dawnej Polski, zwišzany na emigracji z obozem Czarto-ryskiego; występował on także w kraju, zwłaszcza wœród historyków prawa (na przykład R. Hubę, Z. Helcel), czy też wœród ekonomistów (F. Skarbek, J. Supłński). Pomimo dzielšcych ich różnic, wszystkich cechowały pewne wspólne elementy często zawierajšce już wštki pozytywistyczne.135 Różnišc się w ocenie roli historycznej szlachty, przedstawiciele tego kierunku byli zgodni w akcentowaniu potrzeby silnej władzy centralnej oraz w krytyce ustroju tzw. demokracji szlacheckiej i zwišzanych z nim urzšdzeń; republikańskie dšżenia utożsamiali z anarchiš, a ludowładztwo z jakobinizmem czy komunizmem. Wykazywali oni większe zainteresowanie dla zagadnień ustrojowych, podkreœlajšc pozytywnš rolę monarchii, jej głębokie tradycje w Polsce. Można by wprost powiedzieć, że dużo więcej mieli oni zrozumienia dla czynnika władzy państwowej. Najbardziej konsekwentnym antagonistš Lele- 11 — Naród a państwo... 161 wela i romantycznych koncepcji był Karol Boro-meusz Hoffman, na emigracji zwišzany z obozem Czartoryskiego. W swoich poglšdach nawišzywał on do piœmiennictwa okresu reform i Sejmu Czteroletniego, a także do współczesnej liberalnej historiografii na Zachodzie.136 Zainteresowania historyczne skierował przede wszystkim na zagadnienia ustrojowe, na urzšdzenia państwowe i ich funkcjonowanie. Hoffman polemizował z tezš głoszšcš, iż wyrażały one swoistego „ducha narodowego", że były emanacjš „idei narodowej". Poddawał krytyce myœl o swoistoœci i rozbieżnoœci między dziejami Polski i innych krajów europejskich. Zaprzeczał przy tym pierwiastkowemu jej demokratyzmowi i republikanizmowi. Odrzucał tezę o rzekomej równoœci szlacheckiej jako antytezie feudalizmu, jakoby Polskę cechowało „jakieœ osobliwe piętno w jego obyczajach, instytucjach, cywilizacji". Jej rzekoma anomalia była następstwem nie jakiegoœ szczególnego ducha, ale okolicznoœci zewnętrznych, które spowodowały jednostronny rozwój gospodarczy w kierunku rolnictwa i wydŸwignęły w kraju na czołowe i uprzywilejowane miejsce rycerstwo. Co w rezultacie wyróżniało Polskę, to brak w niej rozwiniętego mieszczaństwa, które gdzie indziej podparło monarchię, dzięki czemu mogła się ona umocnić i odegrać doniosłš rolę, stajšc się czynnikiem równowagi społecznej oraz postępu. Poglšd ten, rozpowszechniony w literaturze zachodniej, odpowiadał okcydentalizmowi Hoffmana. Zgodnie z nim Hoffman idei gminowładztwa słowiańskiego zwišzanego rzekomo z „duchem narodu" przeciwstawiał jako wzór — państwowoœć takš, jaka się rozwinęła w nowożytnej Europie na Zachodzie, z silnš władzš monarszš. Nie zachowanie przez Polskę cech i urzšdzeń plemien-nosłowiańskich, ale stopień jej okcydentalizacji był probierzem jej rozwoju i wartoœci. 162 Osławiona wolnoœć i równoœć szlachecka stanowiły w istocie antytezę prawdziwej, powszechnej wolnoœci, były przywłaszczeniem praw przez jeden stan, podobnie jak to się działo w wiekach œrednich w innych krajach, nie zaœ wyrazem „ducha narodowego". Szlachta polska miała takie przesšdy i wady, jak w innych krajach szlachta z okresu feudalizmu.137 Zróżnicowanie społeczne powstało w Polsce dawno temu, jeszcze przed przyjęciem chrzeœcijaństwa. Z biegiem czasu z możnych wytworzył się uprzywilejowany stan, kasta (jeden milion na 15 milionów niewolnych), a przy formalnej równoœci, w istocie masa szlachty szła na pasku magnatów, oligarchii. Ta z kolei była w cišgłej walce z władzš królewskš, z koronš. Walka ta była „walkš przywileju z ogólnš wolnoœciš narodu, bo korona — czy z chęci dobra publicznego, czy z własnego interesu — stawała zawsze po stronie warstw społecznych upoœledzonych. Gdzie indziej arystokracja albo się zjednoczyła z narodem jak w Anglii, albo uległa przewadze miast jak we Włoszech, albo ujrzała się zwyciężonš przez koronę. Proces ten zakończył się mniej więcej w wieku XVI i zamknšł epokę feudalna." 138 Do połowy XV wieku rozwój Polski szedł tym samym torem, co na Zachodzie, dopiero od poczštku XVI wieku nastšpiło jej odchylenie od tej drogi; zahamowany został postęp, powstał ustrój z jednostronnš przewagš szlachty: „Kiedy gdzie indziej rozwijały się wszystkie klasy narodu, w Polsce rozwijała się odtšd tylko rycerskoœć, która, tracšc powoli przyczynę bytu wobec wymogów nowej cywilizacji, zamieniła się w szlachetczyznę, czyli w bezsilnš rzeczpospolitš szlacheckš, podtrzymywanš zewnštrz i wewnštrz nie siłami ogółu, lecz indywidualnym patriotyzmem i poœwięceniem wielkich obywateli. I ta to jest jedyna anomalia, która odtšd odznaczała polskš 11* 163 formę rzšdu od innych zachodnich Europy narodów. Znano monarchie absolutne, znano monarchie konstytucyjne lub stanowe, znano republiki demokratyczne lub arystokratyczno-demokratycz-ne, rzeczypospolitej czysto szlacheckiej, panujšcej samowładnie nad królem i resztš narodu, nigdzie nie widziano. Anomalia ta nie pochodziła z odrębnego jakiegoœ ducha rasy, zamieszkujšcej oazę nad Odrš i Wisłš, ale z ogólnych pokus natury ludzkiej, oœmielanych okolicznoœciami. Wszędzie szlachta miała też same dšżnoœci co polska; a miała je nawet w tych krajach, w których inne żywioły uzyskały już były równouprawnienie."139 Zwichniecie „normalnej" drogi rozwojowej Polski nastšpiło wskutek niedorozwoju stanu trzeciego: „szlachta zwyciężyła stan trzeci i od XVI wieku nie było już w narodzie doœć niepodległej klasy do trzymania z koronš w interesie ogólnej wolnoœci". 14° W rezultacie stało się to jednš z przyczyn upadku Polski, ponieważ szlachta zmonopolizowawszy władzę nie potrafiła się odpowiednio zorganizować, zasiała ziarna anarchii, zatamowała swobodny rozwój sił w narodzie, uczyniła go niezdolnym do obrony bytu niepodległego. Już w zaraniu dziejów Polski Hoffman dostrzegał rzšd „jedynowładczy"; wysoko oceniał dyna-stycznoœć i silnš władzę monarszš, krytykował wszelkie jej osłabienie, rokosze, wolnš elekcję i liberum veto, podobnie jak to czyniono w dobie stanisławowskiej. Bronišc monarchii konstytucyjnej jako właœciwej formy władzy państwowej, zwolennik naprawy ustroju drogš stopniowych reform, Hoffman stwierdzał, że po pierwszym rozbiorze w pomyœlnym kierunku zmieniły się „wyobrażenia socjalne". Pochwalał podejmowane przez œwiatłych magnatów czynszowanie chłopów, z największym uznaniem oceniał dzieło Sejmu Czteroletniego. Jego umiarkowanie tłumaczył faktem, iż był on two- 164 rem nie rewolucji, ale „samego tylko uprzywilejowanego stanu bez żadnego ze strony korony lub klas mieszczańskich nacisku". Sejm Wielki ocalił „honor narodu" i otworzył drogę dalszego postępu. M1 Jeżeli mimo to Polska wtedy upadła, to nie z powodu anarchii, ale — jak to od dawna podkreœlano w Polsce — dlatego że „chciała być rzšdnš".I42 Następstwa rozbiorów okazały się fatalne dla całej Europy, bo i Hoffman uznawał posłanniczš rolę Polski w dziejach cywilizacji zachodniej: „Obalenie Polski, obalenie przedmurza ucywilizowanego œwiata, otworzyło przemożny do spraw europejskich przystęp północnemu mocarstwu", rozszerzajšcemu się kosztem niepodległych innych narodów.143 W tym kontekœcie konflikt z Rosjš carskš Królestwa Kongresowego był wyrazem zasadniczego przeciwieństwa cywilizacyjnego obu krajów, a powstanie listopadowe było nieodzowne. Jeœli poniosło ono klęskę, to nie dlatego, że nie pocišgnęło do walki mas ludowych, że nie przekształciło się w rewolucję socjalnš. Wręcz przeciwnie, jak na to wskazuje doœwiadczenie innych krajów, jedynie walka kierowana „z góry", nie zaœ spontaniczny ruch prowadzony oddolnie, miała szansę powodzenia. Ť* Poglšdy Hoffmana odpowiadajšce ideologii ju-ste milieu zawierały wiele elementów prepozyty-wistycznych, antycypowały krytykę romantycznej historiografii w drugiej połowie XIX wieku. Nawišzywali do nich zwłaszcza historycy ustroju, jak na przykład Aleksander Rembowski czy Michał Bobrzyński. Z Hoffmanem polemizowali nie tylko historycy i publicyœci z obozu demokratyczno-republikań-skiego, ale także skrajni konserwatyœci, którzy na łamach „Dziennika Narodowego" (nr 22 z r. 1842), 165 wytykali mu jego areligijne stanowisko i „chwilowš chorobę na makiawelizm". Poglšdy polityczne zbliżone do poglšdów Hof-fmana reprezentował zwišzany również z obozem Czartoryskiego na emigracji, redaktor „Kroniki Emigracji Polskiej", wydawca Ÿródeł i historyk Karol Sienkiewicz. I jemu przyœwiecała idea silnej władzy centralnej, w czym nawišzywał do Naruszewicza, któremu poœwięcił jedno ze swych studiów. Bronił go przed krytykami i podobnie jak on dowodził, iż państwo polskie było silne, gdy królowie mieli należytš władzę, a osłabło, gdy jš możni podkopali. 14s Polska wzrastała „mocš wyobrażeń monarchicznych", podczas gdy re-publikanizm prowadził jš do upadku.146 Jak twierdził, nie ze względów doktrynalnych, ale z przekonania popartego przez najtęższe głowy w dawnej Polsce, wypowiadał się za restauracjš monarchii, jako gwarantki ładu, jednoœci i siły państwa. Jednakże inaczej nieco niż Hoffman oceniał arystokrację i szlachtę. Stwierdzał z jednej strony, że Polska „wzrosła moralnie, politycznie, geograficznie rękš i głowš arystokracji", z drugiej jednak strony nie przeczył, że arystokracja ta, uzyskawszy przywileje, podkopała tron, władzę publicznš, wpędzajšc kraj w anarchię i służšc swym egoistycznym interesom. Ocaleniem mogło być jedynie przywrócenie mocy monarchii, co umożliwiałoby jej opiekę nad ludem, bo podniesienie go ,,nie stało jej na zawadzie".147 Jak Hoffman, tak i Sienkiewicz nie był skłonny do gloryfikowania demokracji szlacheckiej. Jej swobody w gruncie rzeczy służyły interesom oligarchii i powodowały ucisk ludu i zaniedbanie sprawy publicznej. Toteż atakował „fałszywš teorię społecznš", sformułowanš w swoim czasie przez Jana Zamoyskiego. Mimo to daleki był od obcišżania winš całej szlachty i od niedoceniania jej wolnoœciowych aspiracji. Podkreœlał obok win 166 wielkie zasługi dziejowe szlachty, jedynej siły politycznej, zdolnej do ocalenia „narodowoœci polskiej". Szlachta wykazała swój patriotyzm, za panowania ostatniego króla „zmazała swe winy" przez Konstytucjš 3 Maja. To dzięki niej Polacy zachowali swojš odrębnoœć i żywotnoœć swej narodowoœci; „tym ogniem, tš tajemnicš życia", była szlachta polska. Główna jej wina polegała na tym, że brakło jej silnego poczucia państwowego, że nie rozumiała, iż „warunkiem swobód, szczęœcia, trwałoœci, potęgi... jest silna zwierzchnoœć".148 Nie miał Sienkiewicz zrozumienia dla sprawy mieszczaństwa, a serce cišgnęło go do szlachty, która oczyszczona z win stanowić miała nadal tak jak dla Józefa Szujskiego jeszcze w roku 1860 „niezawodnie i faktycznie alfę i omegę narodu". 149 To dzięki niej zaborcy nie potrafili złamać ducha narodowego. „Pierwiastek wolnoœci" umiłowanej przez szlachtę jednał Polsce okoliczne ludy, choć z drugiej strony wywołał nienawiœć sšsiednich mocarstw. Naprawa Rzeczypospolitej dokonana za Stanisława Augusta „pokazała dowodnie przed Europš i przed sumieniem własnego ludu, jak łatwo siłę państwa bez obrazy wolnoœci uorganizować mogła". Ale właœnie wtedy — powtarzał Sienkiewicz za innymi — padła ona ofiarš sojuszu zaborczych sšsiadów, co œwiat osšdził jako zbrodnię. Upadek niepodległoœci nie zniszczył jednak ojczyzny i narodu polskiego, który zachowuje swš œwiadomoœć między innymi przez znajomoœć swej przeszłoœci i nie godzi się z niewolš. I5° Nie kwestionujšc faktu zacofania Polski, Sienkiewicz nie był skłonny przypisywać go jakiemuœ „upoœledzeniu naszej ziemi lub plemienia". Tłumaczył je — co w drugiej połowie XIX wieku głosiło wielu historyków — młodszoœciš cywilizacyjnš Polski („przynajmniej o pięć wieków"). Przodkowie nasi, twierdził, przez długi czas żyli 167 w izolacji, „zakryci przed okiem historii... bez siedzib stałych, bez miast, bez zwišzku mišdzy sobš, niezdolni stawić czoła najazdom lub rozpoczynać uprawę społecznš". Nie pomniejszyło to roli powszechnodziejowej Polski: z samego bowiem położenia geograficznego przypadło jej posłannictwo „straży chrzeœcijaństwa i Europy" i obrony „pierwiastka wolnoœci", z czego się chlubnie wywišzywała. Rozumie się, że na wołania demokratów o gruntowne przeobrażenie społeczne Polski Sienkiewicz odpowiadał ustalonš przez obóz konserwatywny formułš: „najpierw być, a potem myœleć jak być". Sławišc przodków, Sienkiewicz przecież postulował, by przez znajomoœć przeszłoœci mieć „nieustannie pod okiem wierny i surowy obraz własnych dziejów", stwierdzajšc, że Polacy sš „niewypowiedzianie drażliwi na głos historii własnej", wskutek czego œmielsze głosy kronikarzy pozostały w rękopisach, Ť* Niewiele ciekawego wnosiło opracowanie dziejów Polski (rok 1872 i następne) z monarchiczne-go punktu widzenia, pióra Teodora Morawskiego. Poczštki bezrzšdu widział już za ostatniego Jagiellona, a dno upadku za Sasów; gloryfikował naprawę dokonanš „bez przelewu krwi", potępiajšc zaborców. Na pewnš uwagę zasługujš wczeœniej wydane Rozmowy tułackie (1843), gdzie polemizował z poglšdem obcišżajšcym króla winš za upadek państwa. Polska właœciwie nie była w okresie schyłku Rzeczypospolitej monarchiš, a obce wojska grasowały po niej, zanim tron objšł Stanisław August. Nieszczęœcia były następstwem osłabienia władzy państwowej, a także „sobkostwa" obywateli, „obłškanego republikanizmu". „Winy były nie narodowe, ale republikańskie." Niesłusznie szlachtę obarcza się odpowiedzialnoœciš za ucisk ludu, który był następstwem rozwoju „cywilizacji". Jeœli praw- 168 da jest, że król zawinił, to nie on jeden. Winš było przede wszystkim, iż sprawę wolnoœci stawiano przed sprawš dobra publicznego, iż nie dopuszczano do umocnienia władzy. W konkluzji Morawski apelował do rodaków: „trzeba przyznać się do winy przodków i trzeba za nich w pierœ się uderzyć i ze skruchš za ich grzechy pokutować..." 1S2 — całkiem podobnie jak to zalecali historycy szkoły krakowskiej. Nie tylko na emigracji, ale i w kraju, a w szczególnoœci w Królestwie w latach pięćdziesištych— szeœćdziesištych ubiegłego stulecia zaobserwować można w polskiej historiografii przejawy odwrotu od apologii przeszłoœci i swoistego żywiołu narodowego Polski, krytycyzm oraz nowe wštki pre-pozytywistyczne, zwiastujšce gruntowny zwrot i odmienne metody badania i przedstawiania dziejów ojczystych. Częstym zjawiskiem staje się ewolucja niektórych historyków w tym kierunku, względnie próby z ich strony powišzania ze sobš romantycznej idei narodu z nowymi założeniami i koncepcjami. Jako przykład służyć może zaangażowany w erze Wielopolskiego na katedrę historii w Szkole Głównej w Waszawie Józef Kazimierz Plebański153. Wykształcony na niemieckich uniwersytetach, badacz Ÿródłowy XVII wieku, zanim został profesorem, w pojmowaniu zadań historii i dziejów ojczystych nie odbiegał od tendencji charakterystycznych dla historii romantycznej. Sšdził, że funkcjš historii ojczystej jest krzepienie serca i że powinna ona fakty dziejowe ukazywać jako wyraz idei narodowej. Z tš ideš wišzał swobody, braterstwo, współudział obywateli w rzšdach, wzniosłe przymioty charakteru narodowego Polaków. Nierzšd przypisywał wpływom jezuitów i obcych mocarstw.154 Z czasem zmodyfikował swe poglšdy. Plebański należał do nielicznych badaczy, którzy swš uwagę skierowali, jak Hoffman, na za- 169 gadnienia ustrojowe, na instytucje Rzeczypospolitej i ich funkcjonowanie. Już w dodatku do rozprawy łacińskiej o projekcie wyboru następcy tronu polskiego za panowania Jana Kazimierza (1855) rozważał genezę liberum veto, ażeby dojœć •do konkluzji, że było ono następstwem przerostu decentralizacji w Polsce, partykularyzmu poszczególnych ziem oraz narzędziem w rękach .magnatów, a także — słaboœci Zygmunta Augusta, ustępujšcego wobec nacisku szlachty, która Ÿle pojmowała wolnoœć.155 Jako profesor Szkoły Głównej solidaryzujšcy się z politykš władz szkolnych, propagujšcych ład i karnoœć oraz lojalizm — Plebański zerwał zdecydowanie z gloryfikowaniem przeszłoœci republikańskiej i wręcz przeciwnie, zaakcentował teraz ujemne w niej przejawy braku dyscypliny społecznej, anarchicznoœć. Charakterystyczna dla zmiany Jego orientacji była ocena projektu wyboru :króla za Jana Kazimierza vivente rege. Polemizujšc z Moraczewskim i Koronowiczem (por. wy-,żej s. 143, 160), Plebański dowodził, że realizacja tego planu była „jedynš deskš ratunku", podczas gdy fiasko przyczyniło się do wzrostu bezrzšdu i w rezultacie do upadku państwa.156 Nawišzujšc do historiografii z okresu stanisławowskiego, Plebański zarzucał apologetom przeszłoœci „rozbrat z prawidłami rozumu i doœwiadczenia" oraz szkodliwy wpływ na społeczeństwo. Zgodnie ze swš nowš koncepcjš podkreœlał rolę czynnika władzy, potrzebę silnej monarchii jako ostoi ładu i siły. „Wœród powszechnej anarchii, wœród przewagi partykularnych interesów i samolubstwa osób prywatnych przedstawiali królowie jedyny sztandar, około którego tuliło się dobro publiczne." W okresie Sejmu Czteroletniego porzucono dopiero republikańskš anarchię i swawolę, by przy- ;170 wrócić majestatowi królewskiemu należnš mu siłę, ale reforma przyszła za póŸno.157 Przesuwajšc akcent z idei narodu na formę rzšdu, czynnik państwowy, Plebański inne kryteria zastosował w ocenie omawianych urzšdzeń i wydarzeń dawnej Rzeczypospolitej aniżeli historycy republikańscy i romantyczni, przez co zbliżył się do kierunku krytycznego, który miał odnieœć, zwłaszcza po powstaniu styczniowym, zwycięstwo w polskiej myœli historycznej, szczególnie na terenie autonomicznej Galicji. Nie przypadkiem zapewne zwrot w tym kierunku u Plebańskiego nastšpił w erze Wielopolskiego, gdy zarysowały się możliwoœci szerokiego samorzšdu, co wymagało skierowania uwagi na problematykę ustrojowš i rehabilitację władzy rzšdowej. Kontynuujšc swe badania nad wiekiem XVII Plebański zbierał materiały do zagadnień parlamentaryzmu polskiego (z lat 1655—1662), a także do uznawanego za ważny z punktu widzenia stosunku społeczeństwa do monarchii — rokoszu Lubomirskiego.158 Głoszšc nowe poglšdy historyczne Plebański, zgodnie z programowym obiektywizmem, jaki obowišzywał historię w dobie pozytywizmu, zwłaszcza na terenie Królestwa, tzw. szkole krakowskiej zarzucał politykowanie, ale także zbyt pesymistycznš ocenę przeszłoœci.159 Jako redaktor „Biblioteki Warszawskiej" Plebański dbał o to, by czasopismo zachowało charakter konserwatywny, przeciwstawiajšc się między innymi bardziej liberalnemu „Ateneum." Spoœród przedstawicieli tzw. filozofii narodowej, przeciwko romantycznej apologii przeszłoœci wystšpił Bronisław Trentowski, który porzucił po roku 1846 poglšdy demokratyczne i zajšł stanowisko konserwatywne. Zanim to nastšpiło, poddał on krytyce niektóre cechy charakteru polskiego, jak lekkomyœlnoœć, swawolę, bohaterszczyznę, 171 przywišzanie do wadliwych urzšdzeń, upodobanie w egzotycznych, azjatyckich obyczajach. „Polacy! Uderzmy siš w piersi i wyznajmy szczerze, iż braknie nam istotnie rozsšdku. Nasza dawna konstytucja, nasza wolnoœć złota, nasze liberum veto, nasze krucjaty religijne przeciwko kozactwu były utworem romantycznego umu, ale nierozsšdek w nich objawiajšcy siš wysysał ze krwi ojczyznę dopóty, dopóki bladym trupem na mary nie padła. Ileż umu, ale jak mało rozsšdku pokazało się we wszystkich rewolucjach naszych, pod Pułaskim, pod Koœciuszkš i pod Chłopickim." "O Trentowski krytykował zarówno Mickiewicza, jak i demokratów za ich sposób przedstawiania przeszłoœci; podkreœlał przy tym sprzecznoœć między sławionš wolnoœciš a uciemiężeniem ludu.161 Nie kwestionował wprawdzie takich przymiotów narodowych, jak dzielnoœć w obronie, łagodnoœć, brak agresywnoœci, cierpliwoœć, oraz œwietny rozkwit kultury renesansowej w Polsce („wœród ludów słowiańskich na poczštku czasów nowych była Polska królowš"), ale stwierdzał fatalne skutki zamknięcia się szlachty w kastę oraz nietolerancji będšcej następstwem działalnoœci jezuitów i Koœcioła, a także całkowite unicestwienie władzy monarszej.162 Ciemnota i „głupota" szlachty, „nikczemny" ucisk chłopów, bezparwie — wszystko to musiało prowadzić kraj do zguby; rozbiory były karš za przeœladowanie wyznaniowe. Na to, by Polska mogła odzyskać swój byt, musi się ona „we wszystkim odrodzić".163 Po smutnych wydarzeniach 1846—1848 Trentowski wycofał siš ze swych radykalnych poglšdów i całkowicie podzielał program ideowy konserwatystów. Twierdził, że szlachta już odpokutowała za swe grzechy i Konstytucję 3 Maja uznał za najwyższe osišgnięcie narodu. Jak Mickiewicz 172 i romantyczni historycy atakował matactwa dyplomatów, gabinetowe spiski, amoralnš politykę rzšdów. Głosił koniecznoœć takiej organizacji władzy rzšdowej, by odpowiadała „idei europejskiej" i zapewniła państwu siłš, ponieważ: „Swawola, jaka nas zabiła, tak i powtórnie zabije."164 r i CZĘŒĆ III ANTYNOMIE HISTORYKÓW W DOBIE POZYTYWIZMU Przyznawszy się raz, że odbudowanie Polski nie stanie się jutro, ani za dziesięć lat, a zatem, że trzeba zrezygnować na cierpliwoœć, legalnoœć, skromne, ciche, organiczne działanie, już się tym samym dało za wygranš ideom samobytnoœci politycznej narodu, jako rzeczy nie tak niezbędnie dla istnienia narodowoœci potrzebnej. Wł. Spasowicz, 1872 Sto lat ubiega, jak tyrani zmowni Na wolny naród nałożyli pęta; Sto lat upływa, jak swobód warowni Broni ta ziemia jarzmem nieugięta; Dotšd jej synom wróg kujšc łańcucha Nie wybił serca i nie zabił ducha. Anonim, 1872 1. PRZESŁANKI OGÓLNE Kryzys romantycznej myœli historycznej, w której idea narodowa spełniała rolę czynnika determinujšcego kierunek rozwoju dziejowego Polski, był procesem złożonym i długotrwałym. Różne jego przejawy wystšpiły zarówno w kraju, jak na emigracji jeszcze w okresie dzielšcym od siebie oba powstania: listopadowe i styczniowe. W refleksji nad przeszłoœciš pojawiły się u niektórych autorów nowe wštki, okreœlone jako prepozytywi-styczne, często współistniejšce z elementami romantycznymi. ! Pod wpływem wydarzeń z lat 1846—1848, 1863, 1866, 1870—1871, w zmieniajšcym się układzie sił międzynarodowych, w warunkach zwycięskiego kapitalizmu, industrializacji kraju — zachwiało się wiele z dawnego systemu wartoœci. Względna stabilizacja polityczna w Europie, przyspieszony w niej rozwój gospodarczy i kulturalny, ład, na którego straży stały potężne mocarstwa zaborcze — wszystko to skłaniało do odmiennej niż w czasach napoleońskich czy też wysnuwanej podczas bšdŸ po upadku powstania listopadowego wizji œwiata i w nim Polski, wizji jej przyszłoœci i przeszłoœci. Po niespełnionych marzeniach i nadziejach zała- 12 — Naród a państwo... 177 mała się wiara w Polskę jako „punkt archime-desowy œwiata", wiara w przesilenie i rychłš odmianę, wyzwolenie narodu czy to przez rewolucję, czy wojnę powszechnš. W nowych warunkach walka zbrojna o niepodległoœć straciła swš aktualnoœć, a nakazem chwili stało się skupienie sił nad podniesieniem gospodarczym i kulturalnym społeczeństwa, przetworzeniem jego mentalnoœci zgod-dnie z duchem czasu. Patriotycznym hasłem rozwijajšcego się ruchu pozytywistycznego było nie organizowanie spisków ani wznawianie beznadziejnej walki, ale „praca organiczna" — jako narzędzie przetrwania i odrodzenia narodu, co zresztš nie było równoznaczne z postawš rezygnacyjnš i z wyrzeczeniem się tradycji wyzwoleńczej. W nowych warunkach gospodarczo-społecznych i politycznych nasuwała się potrzeba reedukacji społeczeństwa, krzewienia wœród niego cnót mieszczańskich, kultu pracy, oszczędnoœci, uczciwoœci, upowszechnienia oœwiaty, szkolenia zawodowego. W przeciwnym wypadku naród nie zdoła wytrzymać konkurencji z innymi narodami. Nowy model kultury i nowy program narodowy wymagały zerwania z żywymi wcišż pozostałoœciami feudalnymi, a także z tradycjš romantycznš. Ten przełom ideologiczny nie przebiegał jednakowo we wszystkich dzielnicach Polski; inaczej w zaborze rosyjskim w okresie wzmożonego ucisku politycznego niż w autonomicznej Galicji, a tam nieco inaczej w Krakowie — domenie stańczykowskiej konserwy — niż we Lwowie. I w tych samych œrodowiskach postulowana praca organiczna nie była pojmowana jednoznacznie, niekiedy w sensie zdecydowanie laickim, antyklery-kalnym, to znów zgodnym z ideologiš katolickš. Zróżnicowany był też stosunek do tradycji narodowej, w szczególnoœci do roli szlachty, a także do problemu patriotyzmu. Pomimo kształtujšcego się .nowego poglšdu na œwiat, na ogół z trudem 178 wyrzekano się tradycji przeszłoœci i nie porzucano wiary w ideę narodowš, uznajšc jej wartoœć mo-ralno-politycznš. Dokonujšce się przemiany nie mogły jednak nie odbić się na historii, w której na miejsce egzaltacji romantycznej przyszedł krytycyzm i realizm, rewizja pojęć politycznych, reorientacja. Poddawano w wštpliwoœć dawne założenie historiozoficzne, prowadzšce do apologii przeszłoœci, szukania w niej wzoru, ideału, który miałby przyœwiecać nadal narodowi. Imperatywem historii miała być „prawda", to jest przedstawienie dziejów zgodnie z rzeczywistoœciš, jak to się rzeczywiœcie działo, nie zaœ, jakimi one powinny być zgodnie z wyznawanym ideałem. Tę prawdę należało wydobywać z krytycznie przebadanych Ÿródeł historycznych, nie zaœ ze spekulacji filozoficznej czy fikcji poetyckiej. Odrzucano jako jej wyraz mesjani-stycznš wizję Polski. W jej dziejach szukano teraz nie tyle swoistej indywidualnoœci narodowej, specyficznego ducha, „praw jemu wyłšcznie przyrodzonych" (okreœlenie H. Schmitta), co wspólnych z innymi krajami europejskimi etapów rozwoju „cywilizacji", pewnych ogólnych prawidłowoœci. Koncepcja swoistoœci, oryginalnoœci kierunku rozwojowego Polski ustępowała miejsca okcy-dentalizmowi, zgodnie z dyfuzjonistycznš teoriš kultury. Nie tyle słowiańskoœć, co zwišzek Polski z Zachodem, z kulturš łacińskš, okreœlał jej mioj-sce w dziejach powszechnych. Modelem i kryterium rozwoju cywilizacyjnego był Zachód, w stosunku do którego Polska zajmowała pozycję kresowš, peryferyjnš, jako jego młodszy brat, opóŸniony cywilizacyjnie, nie zaœ wyprzedzajšcy w rozwoju, jak chcieli romantyczni mesjaniœci i historycy republikańscy. „Stamtšd, to jest z Zachodu czerpano — jak pisał Julian Klaczko w r. 1856 — wszystkie soki do uzacniania i uzgadniania ludzi, do nawracania i zespolenia ludów." 2 12* 179 W takim kontekœcie mit słowiański przestał urzekać historyków. Idea gminowładztwa słowiańskiego nie mogła być „zacnym i pożytecznym wzorem". Pierwotna demokracja, republikanizm, wolnoœć, jeœli występowały u Słowian, to nie były ich wyłšcznymi wartoœciami, ale wytworem prymitywnych stosunków przezwyciężanych w miarę rozwoju „cywilizacji". Ta zaœ opierała się na zróżnicowaniu socjalnym i budowie organizacji państwowej. Jej niedorozwój u Słowian był wynikiem braku zmysłu politycznego, karnoœci i ładu, następstwem „młodszoœci" cywilizacyjnej i zacofania. Historycy teraz albo kwestionowali, albo negatywnie oceniali ów wychwalany przez dawniejszych pisarzy, badaczy, publicystów, poetów kierunek „przyrodzony" rozwoju Polski ku wolnoœci, ku republice, unicestwiajšcy czynnik władzy, rzšd, co stało się Ÿródłem słaboœci i upadku państwa. Nie przypadkiem Towarzystwo Historyczno-Li-terackie w Paryżu 3 marca 1867 roku ogłosiło konkurs na pracę: O przyczynach słaboœci rzšdu polskiego w ostatnich dwóch wiekach (XVII i XVIII) z ocenieniem poczštku historii, instytucji i charakteru narodowego. W œwietle krytycznych rozważań gloryfikowane urzšdzenia Rzeczypospolitej, przypisywane duchowi gminowładztwa słowiańskiego oceniano negatywnie jako anachroniczne formy ustrojowe, gdzie indziej przezwyciężone w nowożytnym okresie tworzenia się silnych organizmów państwowych, zgubne dla Polski, będšce zaprzeczeniem rozumu politycznego i zmysłu rzeczywistoœci. Podobnie jak w okresie Oœwiecenia, do którego nawišzywano, akcentowano teraz rolę silnej władzy państwowej jako ostoi ładu wewnętrznego i równowagi społecznej, gwarancjš jednoœci i potęgi państwa na zewnštrz. Zachwiana harmonia — jak twierdzono — między rzšdem i wolnoœciš na 180 korzyœć czynnika społecznego podważyła od podstaw sam byt państwa. W kontrowersji: „naród czy państwo" szala przechylała się na rzecz państwa. Nie było to jednak zjawiskiem powszechnym. Na ogół zrywano z mistykš narodowoœciowš, z ideš ducha narodowego jako siły motorycznej dziejów. Pojęcie narodu traciło swój normatywny sens, a posługujšcy się nim historycy ujmowali je bardziej realistycznie, empirycznie. Nie szukali wprawdzie jego korzeni w ludzie, ale też coraz rzadziej utożsamiali go ze szlachtš, ujmujšc naród jako wspólnotę ogarniajšcš wszystkie klasy społeczne, chociaż koncepcja zdecydowanie antyfeudalna narodu nie bez trudu torowała sobie drogę wœród historyków, sentymentami i tradycjš zwišzanych ze szlachtš. 3 Państwowy punkt widzenia i postulat silnej władzy nie doprowadziły w Polsce do wytworzenia się kierunku, który byłby odpowiednikiem tzw. szkoły pruskiej w Niemczech czy państwowej w Rosji, uzasadniajšcych kult władzy i potęgi — Machtpolitik z jednej, czy samodzierżawia z drugiej strony. Zarówno silna wcišż tradycja przeszłoœci, jak i niechęć do systemów, które zapanowały w państwach zaborczych, a także implikacje katolickiego czy liberalnego poglšdu na œwiat dyskwalifikowały w doœć powszechnej opinii kult „Molocha państwowoœci", egoistycznej, amoralnej racji stanu i tego, co okreœlano mianem „makiawe-lizmu". Nawet oskarżani o to w polemicznym ogniu niektórzy historycy byli dosyć dalecy od propagowania takiego absolutyzmu. Nie znaczy to, by niemiecka czy rosyjska historiografia nie miały wpływu na rozbudzenie się krytycznego kierunku w ocenie dawnej Rzeczypospolitej z państwowego punktu widzenia i na zainteresowania badawcze naszych historyków. Fakt, że obcy badacze (jak von Sybel, von Hiippe, Roepell, Beer, Sołowiew, Kostomarow, Kariejew 181 ł.inni).4 wczeœniej zajęli się gruntownymi studiami nad ustrojem dawnej Polski, nad wewnętrznymi dziejami Polski, nad jej upadkiem i rozbiorami, pobudził historyków polskich do Ÿródłowych i systematycznych badań nad problemami dotšd zaniedbanymi czy też obsesyjnymi w naszej historiografii. Badania te, zadajšc kłam wielu ugruntowanym poglšdom, odsłaniały różne ciemne strony życia publicznego dawnej Rzeczypospolitej, wady ustrojowe, błędy i grzechy własne, tłumaczšce jej upadek. Z drugiej jednak strony, w polemice z historiografiš państw zaborczych, nie tylko prostowano różne błędy i tendencyjne naœwietlenie wydarzeń, ale podkreœlano dokonujšcy się pod koniec Rzeczypospolitej proces regeneracji wewnętrznej, naprawy ustroju i moralnego ozdrowienia, proces zahamowany właœnie przez obcš interwencję, wspierajšcš anarchię i zacofanie Polski. Idea „odrodzenia narodowego" pozwalała na ukazanie obok destruktywnych także konstruktywne siły działajšce w Polsce u schyłku Rzeczypospolitej, zarówno cienie jak blaski, a zarazem uzasadniała wiarę w żywotnoœć narodu pomimo upadku państwa i jego zdolnoœć do odzyskania samodzielnego bytu. 2. STANOWISKO TZW. KRAKOWSKIEJ SZKOŁY HISTORYCZNEJ W KONTROWERSJI „NARÓD CZY PAŃSTWO" (KALINKA I SZUJSKI Każdy naród i każde społeczeństwo ludzkie zależne sš od pewnych warunków lšdu i sprawiedliwoœci na wewnštrz a potęgi na zewnštrz, których nie wypełniwszy, tracš siły rozwoju, niezawisłoœć i niepodległoœć. J. Szujski, 1866 Jeżeli słuszne jest twierdzenie, że długi okres obcego jarzma politycznego nie sprzyjał wykształceniu się w polskiej myœli historycznej idei państwa, to jej renesans zbiegał się zazwyczaj z okresami częœciowej autonomizacji Polski, jak na przykład w krótkiej erze Wielopolskiego, ale przede wszystkim w okresie autonomicznym Galicji. Tam też powstały warunki sprzyjajšce „rehabilitacji" czynnika władzy i krytycznej ocenie dawnej Rzeczypospolitej z punktu widzenia organizacji państwowej i zmysłu politycznego. Ten zwrot zbiegał się z powstaniem w Galicji — po spolszczeniu uniwersytetu w Krakowie, Lwowie oraz założeniu Akademii Umiejętnoœci — najsilniejszego w Polsce oœrodka historycznego opartego na nowych podstawach. Równolegle z tym, co się działo w innych krajach, w Polsce — a przede wszystkim w Galicji — historia przekształcała się w autonomicznš fachowš dyscyplinę „empirycznš", posługujšcš się odpowiednim warsztatem i stawiajšcš sobie zadanie: poznanie przeszłoœci na podstawie krytycznego zbadania Ÿródeł, ustalania faktów i zwišzków między nimi, przedstawiania „prawdy". Historię 183 unaukowionš, uprawianš przez „cech" wyszkolonych historyków przeciwstawiano dyletantom, odżegnywano się od poezji, a także od spekulacji filozoficznych i od publicystyki, od stronniczych tendencji. Historia miała ograniczać się do badania i opisu faktów, jak to się właœciwie działo, w zasadzie zajmujšc postawę neutralnego obserwatora i unikajšc wartoœciowania. Był to jednak doœć pozorny scientyzm, nie przez wszystkich zresztš głoszony. Programowy „obiektywizm" i niezaangażowanie były w warunkach polskich rzadko przestrzegane w praktyce. Historycy przecież nie wyrzekali się swej funkcji społecznej, wychowawczej, nie przestali posługiwać się swš umiejętnoœciš dla obrony okreœlonych wartoœci i kultury narodowej. Formułujšc nowe koncepcje dziejów ojczystych, posługujšc się swym udoskonalonym warsztatem i bronišc swego systemu wartoœci, swoich poglšdów na œwiat — twierdzili, że odsłaniajš jedynie obiektywnš prawdę wysnutš ze Ÿródeł i zgodnš z rzeczywistoœciš dziejowš. KierujiejL_iasJ^rj^23i^^tóry_4)odjšł w dobie pozytywizmu generalnš rewizję poglšdu na przeszłoœć, powstał w autonomicznej Galicji, ale korzenie jego sięgajš do obozu konserwatywnego na emigracji. Zanim jeszcze ukształtowała się tzw. krakowska szkoła historyczna, zwišzana ze stańczykami, której rozkwit zbiegł się z piastowaniem katedry historii Polski na Uniwersytecie Jagiellońskim przez Józefa Szujskiego (1869— —1883), jej stanowisko antycypował bioršcy jeszcze w 1846 roku udział w powstaniu krakowskim członek Towarzystwa Demokratycznego Polskiego Walerian Kalinka, który na emigracji zwišzał siš z obozem Czartoryskiego (z Wł. Zamoyskim) i stał się w latach 1857—1861 — na łaniach „Wiadomoœci Politycznych" — prekursorem stańczykowskiej ideologii politycznej. Równoczeœnie, za- 184 V jšwszy się badaniami historycznymi, zerwał z tradycjš romantycznš i ewoluował w kierunku zdecydowanego krytycyzmu wobec przeszłoœci narodowej. We wczesnych swych studiach z lat 1853 i 1854 gloryfikował jeszcze obyczaje dawnej Polski jako głęboko chrzeœcijańskie; stwierdzał jednak upadek cnót publicznych i rozumu politycznego od połowy XVII wieku, w tym czasie, gdy dokoła wyrastały potęgi państwowe. Gdy zawodziły starodawne obyczaje, ocalenie przynieœć mogła jedynie gruntowna naprawa rzšdu; podjęto jš jednak za póŸno, gdy już obcy ambasadorowie decydowali o losach Polski.5 Podobnie jak Karol Sienkiewicz w przedmowie do Skarbca historii polskiej (1839), tak Kalinka podejmujšc wydawnictwo materiałów historycznych — wskazywał na płynšce stšd korzyœci moralne i polityczne. Poznanie na ich podstawie prawdy o przeszłoœci miało krzewić i prostować „uczucia narodowe", nadszedł bowiem czas, gdy zamiast karmić naród apologiš przeszłoœci, trzeba przed nim odsłonić bolesne prawdy, by mógł się wyleczyć ze swych wad. Tylko przez ich ujawnienie można przyczynić się do odrodzenia narodowego. 6 „Tylko prawdš a pracš naród żyje i dŸwiga się, a kłamstwo jak opium upaja, truje i usypia." „Fałsz w poglšdzie historycznym musi prowadzić do fałszu w polityce." (Te same myœli znajdziemy potem u Szujskiego czy Dobrzyńskiego.) Trzeba skończyć z żalami na Europę albo ze zwalaniem całej winy upadku na króla czy na Targowicę, a przyznać się do faktu, że nie zdobyliœmy się na należyty wysiłek zbrojny w obronie niepodległoœci. Z drugiej jednak strony, rozważajšc sytuacjš przed rozbiorami, Kalinka dochodził do wniosku, że „przy tylu cnotach szlachcie właœciwych, z jej uczuciem religijnym" ocalenie było możliwe przez zniesienie liberum veto i wolnej elekcji, ale na 185 przeszkodzie stanęły prywata, sprzedajnoœć, chciwoœć, podsycane i wspierane przez Moskwš.7 W poglšdach historycznych Kalinki coraz silniej odbijała się pogłębiajšca się w nim postawa konserwatywna i religijno-moralizatorska, która zaprowadziła go ostatecznie do zakonu. Negatywnie ocenił wszystkie nurty racjonalistyczne i lai-cyzujšce; pożytek historii uznawał tylko pod warunkiem, że przyœwieca jej wiara w Opatrznoœć. WyraŸnie zaznaczyło się to, gdy oceniał sytuację Europy po wojnie francusko-pruskiej i wynikajšce stšd wskazania dla Polski. Klęskę Francji tłumaczył jako następstwo idei rewolucji z roku 1789, które podważyły wiarę w ład i dyscyplinę społecznš, propagowały wyrzeczenie się Boga. Katastrofa Drugiego Cesarstwa była zasłużonš „karš Bożš", ale dobroczynnš, gdyż wywołała we Francji renesans uczuć religijnych. Dla Polski wynikały z nowej sytuacji wskazania, by wyrzec się własnej polityki zagranicznej, zaniechać walki o niepodległoœć i skupić wszystkie siły narodu nad pracš organicznš, godzšc się z koniecznoœciš pokuty za grzechy przodków. 8 \ Całe dziejopisarstwo Kalinki zmierzało teraz do ' przekonania rodaków, by nie przeceniali swych sił i swej dojrzałoœci politycznej, by zrozumieli, ; że muszš odrodzić się moralnie, zanim będš mogli odzyskać niepodległoœć. Dla tego odrodzenia ko- *" nieczne jest krytyczne spojrzenie na przeszłoœć i na aktualnš rzeczywistoœć: „Poznacie Prawdę — mówi Pismo — a Prawda was wyswobodzi." „Tylko prawda od złudzeń nas uchroni i od rozczarowania; ona jedna da siłę potrzebnš do walki z nieprzyjacielem i silniejszš od niego pokusš." 9 Podejmujšc badania nad okresem stanisławowskim Kalinka pragnšł wyrzec się „podnoszenia nad miarę naszych cnót i zasług", przestrzec współczesnych przed złudzeniami, przekonać ich, 186 że „upadku swego Polacy sami sš sprawcami i że nieszczęœcia, które na nas spadły wówczas lub póŸniej, zasłużonš sš przez naród pokutš". „ródłem naszej niemocy politycznej, a zatem i głównym, jeœli nie wyłšcznym powodem upadku były (wspomnieliœmy to już wyżej i każda karta niniejszej ksišżki œwiadczy o tym wyraŸnie) owe rozliczne niedostatki charakteru narodowego, które całej klasie wówczas rzšdzšcej właœciwe, znajdowały swój typ skończony w tylu głoœnych pyszałkach od Zborowskiego i Zebrzydowskiego poczšwszy, a skończywszy na ostatnich Rzeczypospolitej hetmanach." 10 Nie wynikało stšd, by Kalinka w kontrowersji: „naród czy państwo" miał przyznać państwu rolę czynnika nadrzędnego, któremu ma się całkowicie podporzšdkować społeczeństwo i wolnoœć jednostki, bowiem kłóciło się to z jego postawš ideologicznš, z jego katolickim poglšdem na œwiat. Doceniał jednak rolę właœciwej organizacji pailb stwowej i silnego rzšdu, a jego brakowi przypĽ sywał przyczynę słaboœci Polski i demoralizacji) „narodu". W swych najważniejszych dziełach: Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta (1868) i Sejm Czteroletni (1880, 1881, 1884—1886) Kalinka polemizował z utartym przez autorów O ustanowieniu i upadku Konstytucji polskiej 3 Maja 1791 r. poglšdem, jakoby odpowiedzialnoœć za katastrofę ponosił król i garstka zdrajców Targowłczan. Kalinka rehabilitował króla, u którego widział wiele zalet, rozum polityczny, wysokie walory intelektualne i dobrš wolę. Pochwalał jego linię politycznš ugody z Rosjš i naprawy Rzeczypospolitej. W żadnym wypadku nie można winić jego jedynie za nieszczęœcie Polski: „winien był cały naród, przede wszystkim klasa rzšdzšca, która dostatki i wygody wszystkie, mogšce służyć całoœci, dla siebie opanowała, od pracy odwykła, 187 L swej napuszystoœci, a zarazem lekkoœci pozbyć się nie mogła i której stało się jakby kodeksem politycznym królów swych podejrzewać, obcš władzę przekładać, wyższym się przedawać, niższymi poniewierać." u Przyczyna główna tkwiła w moralnym upadku szlachty, spowodowanym przez wadliwy ustrój, przy którym król przypominał „woŸnicę z zawišzanymi rękami, a każdy z czterech koni (tj. hetmani, podskarbiowie, kanclerze i marszałkowie) cišgnšł w innš stronę". Wszystkie instrumenty rzšdzenia sprowadzały się do dobrej woli, sumienia obywateli, ale „na podstawie tak idealnej państwo utrzymać się nie mogło, naród nie z aniołów złożony". W miarę tego, jak słabła organizacja państwowa, naród moralnie podupadł, a państwo się rozprzęgało.12 Kalinka krytykował przymierze polsko-pruskie i obalenie gwarancji rosyjskich jako awanturnic-two polityczne, brak politycznego realizmu, czemu przeciwstawiał przezornoœć króla. Pomimo całego ruchu reformatorskiego nie dostrzegał poprawy, bo postęp był ideałem tylko nielicznych jednostek. Nie był to jednak ostateczny sšd Kalinki nad „odrodzeniem narodowym", tak silnie akcentowanym przez polskš historiografię.13 Wahał się z bagatelizowaniem go, gdy stwierdzał na przykład, że „panowanie Stanisława Augusta jest chwila zagłady, ale i poczštkiem dŸwigania się Polski, że od niego zaczynajš się dzieje narodowej pokuty, że jeœli grzechy były ostatecznie przyczynš upadku, to jego cierpienia i trudy stały się zadatkiem odrodzenia"; po pierwszym rozbiorze „nastšpił ogólniejszy ku lepszemu zwrot", chociaż brakło w narodzie jednoœci, a król nie był wzorem władcy w takim okresie dziejów.u Kiedy indziej znów Karlinka podkreœlał, że nowe pokolenie działajšce podczas Sejmu Wielkiego pod wrażeniem klęski i poniżenia dojrzało politycznie, dzięki czemu pań- 188 stwo okazało się „zdolne do poprawy, zdolne stać o swoich własnych siłach, byleby mu nie przeszkadzali sšsiedzi".ls W ten sposób właœnie w ostatniej swej pracy, wydanej częœciowo już po jego œmierci, Kalinka zbliżał się w ocenie ruchu odrodzeniowego do swych antagonistów, tym bardziej, iż sam fakt rozbiorów nasuwał mu całkiem podobny potępiajšcy sšd moralny w nie mniej ostrej formie: „Trzy potężne mocarstwa zmawiajš się, aby sšsiedniemu narodowi, z którym żyjš w przyjaŸni, zabrać trzeciš częœć jego posiadłoœci. Inne państwa przysłuchujš się tej zmowie spokojnie, prawie obojętnie, i tak w obliczu całej Europy, w wieku, który się szczycił swym œwiatłem i swymi zasadami humanitarnymi, dopuszczono się najszkara-dniejszego w dziejach nowożytnych rozboju"; zasłużony w obronie cywilizacji naród musiał ulec przemocy, a fakt ten zapoczštkował nowš epokę, w której państwa wyrzekły się „praw moralnych" w stosunkach międzynarodowych.16 Mimo to Kraszewski, który wiernie wyrażał przeciętnš opinię, w stanowisku Kalinki dostrzegł „znamię rozbratu z przeszłoœciš", a co więcej „niemal usprawiedliwienie" rozbiorów i ugody z Rosjš oraz objaw zwrotu w nowej historiografii w kierunku „zerwania z teoriš praw naszych i prawa przyrodzonego" pod wpływem kultu siły: „jest to system utylitarny w historii, który już króluje w polityce".17 Władysław Smoleński, który analizował całoœć dorobku badawczego Kalinki, zarzucił mu tendencje wsteczne i pesymizm, i kończył swe wywody opiniš krytycznš: „Szukał prawdy, lecz jej nie znalazł; konkluzji, którš uważał za głównš zdobycz swych badań, nie dowiódł. Pragnšł goić rany chwili obecnej i lepszš fundować przyszłoœć, nic jednak nie zabliŸnił, niewiele zbudował, albowiem nie zdołał 189 pochwycić prawdy... Życzyć należy literaturze polskiej jak najwięcej głów takich i talentów, jak Walerian Kalinka, lecz najmniej zwolenników jego historiozofii." 18 Dla interesujšcej nas kontrowersji: „naród czy państwo" charakterystyczne jest stanowisko, jakie Kalinka zajšł wobec głoœnej ksišżki Michała Bobrzyńskiego, który w swej syntezie dziejów Poł-ski zastosował jako naczelne kryterium rację stanu państwa. Chociaż Kalinka wišzał upadek Rzeczypospolitej również ze słaboœciš władzy państwowej, polemizował z koncepcjš Bobrzyńskiego jako sprzecznš z katolickim œwiatopoglšdem. Zaatakował przy tym nie tylko jego ocenę Koœcioła, duchowieństwa, unii koœcielnej, reformacji, ale także jego pojmowanie roli państwa. Zarzucił mu, że w tej sprawie poszedł za wzorem współczesnej historiografii niemieckiej, uznajšc państwo za siłę nadrzędnš, a za jedyne kryterium — powodzenie, usuwajšc z historii Boga i moralnoœć, w myœl zasad „siła przed prawem", vae victis, „sukces usprawiedliwia œrodki". Indyferentyzm religijny i amoralizm w ocenie władców, mężów stanu w imię dobra państwa uznał Kalinka za objaw „kultu bismarkowskiego". Twierdził, że ideałem dla Bobrzyńskiego jest typ państwa opartego na biurokracji i wojsku, w sposób nieograniczony rzšdzšcego społeczeństwem, narzucajšcego jednostkom i Koœciołowi swš wolę, podporzšdkowujšcego sobie wszystko w duchu „socjalizmu". Krytykujšc poglšd Bobrzyńskiego na możliwoœć umocnienia w Polsce władzy monarchicznej przez jej oparcie o Koœciół narodowy, Kalinka odwoływał się do argumentacji, którš mogłaby się posłużyć historiozofia romantyczna: „U nas wszystko stoi na sumieniu; gdy to nadwštlimy, nie ma u nas ludzkiego pana, ani dobrego ojca i męża, ani gorliwego obywatela, ani nawet — rozsšdnego człowieka. U nas więcej niż 190 \ gdziekolwiek potrzeba dobrej wiary i więcej nv. gdziekolwiek musiałby zaszkodzić moralnie i politycznie gorszšcy przykład jej złamania. Głównym, jeżeli nie jedynym zwišzaniem, które trzymało razem różnorodne żywioły państwa polskiego, był Koœciół katolicki, jak dziœ jeden ratuje-polskš narodowoœć." 19 Widzimy więc, z jakim trudem torowała sobie drogę koncepcja zrywajšca z tradycjš akcentujšcš szczególnš rolę w dziejach Polski idei narodu. Wychodzšc z założeń ideologii „Polaka-kato-lika", dezawuował Kalinka nie tylko „bismarkow-ski kult" władzy, ale i laickš koncepcję narodu i państwa polskiego formułowanš w Polsce od czasów Oœwiecenia i szczególnie jaskrawo przeciwstawiajšcš się utożsamianiu polskoœci z katolicyzmem. Jeżeli u Kalinki widoczne sš wahania między nowymi koncepcjami historycznymi a cišgłoœciš tradycji, to tym bardziej antynomicznie rysuje się-stanowisko filara szkoły krakowskiej Jó^^JSzuj-skiega. Zwišzany poczštkowo z ruchem wyzwoleńczym, Szujski po klęsce powstania styczniowego-przeszedł do obozu konserwatywnego, by stać się; rychło jednym z jego przywódców ideowych, który w jego służbę wprzęgnšł swš koncepcję dziejów ojczystych. Jeszcze w roku 1860 Szujski bliski był romantycznej historiozofii Mickiewicza, a częœciowo poglšdom Lelewela. Centralne znaczenie w jego koncepcji dziejów Polski zajmowała idea narodowa, z którš kojarzyła się myœl o posłannictwie Polski w œwiecie, a także przekonanie o szczególnej w niej roli szlachty będšcej „niezawodnie i faktycznie alfš i omegš narodu". Naród polski powołany był do duchowego przywództwa wœród Słowian f bronišc ideałów cywilizacji zachodniej, chrzeœcijańskiej; w wieku XV, po zawarciu unii i pokonaniu Zakonu Krzyżackiego Polska zajaœniała „blas- 191 kiem narodowej chwały", duchem prawoœci i braterstwa. W wieku XVI rozeszły się drogi rozwoju Europy i Polski; w Europie zatriumfowała nowożytna państwowoœć z silnš władzš centralnš, opartš między innymi na zreformowanym Koœciele ł na teorii racji stanu: „Makiavella Ksišżę sšsiaduje z pismami Lutra, który się staje służalcem ksišżšt." Tymczasem w Polsce zwycięstwo odniósł naród: „na Zachodzie umierajš narody, a powstajš państwa, w Polsce ginie organizacja państwowa w coraz samodzielnie j szym narodzie". Fakt ten bynajmniej nie budzi przerażenia Szuj-skiego, chociaż dostrzega jego smutne następstwa już za Zygmunta Augusta: „chaos sił i dšżeń", rozprzężenie, nietolerancję religijnš. Widzi jednak Szujski wcišż żywe moralne wartoœci narodu; okres stanisławowski miał potwierdzić tę optymistycznš diagnozę stanu zdrowia moralnego, zdolnoœci do regeneracji i do naprawy Rzeczypospolitej. Nie jest prawdš tedy, by Polska upadła z powodu anarchii, „którš zwalczyć umiała, ale wskutek fizycznej przemocy".20 Z podobnymi rozważaniami spotykamy się jeszcze w pierwszych tomach wielkiej syntezy Szuj-skiego — w Dziejach Polski (4 tomy 1862—1866). Polska piastowska zachowuje głębokš wiarę religijnš, stanowi szaniec moralny i materialny chrzeœcijaństwa — „katolickiej cywilizacji", strzegšc zarazem swej indywidualnoœci przeciwko „pan-germanizmowi". Sondujšc jednak wstecz Ÿródła nieszczęœć Polski, znajduje je już w okolicznoœciach powstałych po wygaœnięciu dynastii Piastów. Œmierć Kazimierza Wielkiego i zdobycie za Ludwika przywilejów przez stan szlachecki osłabiły państwowš władzę. Nasuwa to Szujskiemu refleksję, jak „głęboko w oddalone i zamierzchłe wieki sięgajš ogniwa faktów, których ostatnim był upadek Polski jako państwa". Ale dalej przeciwstawiajšc sobie naród i państwo, Szujski za- 102 uważa: „Ale o ile na tym traciła przyszłoœć państwa, o tyle zyskała przyszłoœć narodu", który rozwijał „w sobie siły indywidualne", niezwykłe cnoty zwišzane z wolnoœciš „o wiele wieków wyprzedzajšce" Europę. „Widok bezprzykładny cnót i sił dajš nam wieki Jagiellonów i póŸniejsze." Wprawdzie ten jednostronny kierunek rozwoju musiał przez dezorganizację państwa doprowadzić do jego upadku, ale przez to naród przekonał się, że tylko w sile „doœrodkowej, organizacyjnej spoczywa pewnoœć dalszego i stałego bytu".21 Tę œwiadomoœć trzeba było ciężko okupić. W dalszym cišgu jednak Szujski nie jest skłonny odsšdzać od wartoœci naród. Choć dostrzega sprzecznoœć między czynnikiem społecznym i państwowym w najwspanialszym okresie jagiellońskim, podnosi, iż Polska œwieci wtedy przykładem budujšc Rzeczpospolitš opartš na wolnoœci i braterstwie ludów, na moralnoœci, tolerancji, wypełnia swš misję, ale wnoszšc do chrzeœcijaństwa „obfitoœć myœli wyższych nad wiek powstałych", czyni to z jej szkodš jako organizmu państwowego. „Instytucje Polski, acz tyle dla niej zgubne, bo powstałe nie w poczuciu potrzeb ogółu, ale potrzeb indywiduum szlacheckiego, które w swobodzie i wolnoœci własnej widziało gwarancję wielkoœci kraju, instytucje te mieszczš w sobie kardynalne prawa wolnoœci politycznej obywatela, jakich w XVI wieku nie znano zupełnie". Pod wpływem tego poczucia wolnoœci rozwinęła się w Polsce w XVI wieku cywilizacja, jakiej „słusznie dziwowano się w Europie, rozwinęła się ta dzielnoœć indywidualna", która pomimo upadku Polski jako państwa „dokazywała cudów w boju z Turcjš i Moskwš, zasłaniajšc swymi piersiami œwiat chrzeœcijański". Tym to było jednak trudniejsze, że brakło w Polsce konsekwentnej i wytrwałej polityki zewnętrznej, że przy opieszałoœci narodu trudno było zebrać ludzi na wojnę w jego interesie, a cóż do- 13 — Naród a państwo... 193 piero gdy chodziło o „interes dynastii i o głębsze rachuby polityczne".22 Mimo to wszystko, osłabienie państwa na razie nie odbija się na braku odpornoœci narodu, którego dobra wola i patriotyzm nie zawodziły. Wcišż jeszcze Szujski daleki jest od „rozrachunku z przeszłoœciš". Sytuacja jednak zmienia się nieco, gdy przedstawia on dzieje XVII wieku. O ile jeszcze za pierwszych królów elekcyjnych wartoœci moralne narodu rekompensowały słaboœć władzy państwowej, to póŸniej, wœród potęgujšcego się zamętu wewnętrznego rosło zepsucie moralne i następował rozbrat między tronem a społeczeństwem. Za Wazów wystšpiły już zasadnicze przeciwieństwa aspiracji: z jednej strony — narodu bronišcego wolnoœci, tolerancji i niechętnego Habsburgom, z drugiej — państwa dšżšcego do absolutyzmu, bronišcego Koœcioła i uprawiajšcego proaustriackš politykę. W rezultacie œcierania się ze sobš przeciwstawnych sobie sił załamał się ruch reformacyjny, zachwiał duch wolnoœci szlacheckiej, ale i monarchia osłabła. Na znaczeniu zyskuje jedynie możnowładztwo; jemu podporzšdkowuje się niechętna dworowi szlachta, strzegšca swych swobód, „z rozumu stanu obrana, burzliwa, do boju za wiarę gotowa, patriotyzm z prywatš mieszajšca". Wybujały indywidualizm, brak poczucia „zbiorowej siły" pędzi kraj ku zgubie. Za Sasów ten stan jeszcze się zaostrza. Jak się okazuje, nie bez winy sš w tym wszystkim królowie: „Zygmunt III rozpoczšł epokę upadku, przygotował naród do zguby, August II zbliżył go na sam stromy kraniec przepaœci. Były to niejako dwa ataki monarchizmu europejskiego na organizm Rzeczypospolitej, monarchizmu czasów Filipa II i monarchizmu Ludwika XIV. Oba ataki demoralizujš naród i czyniš go nieprzystępnym", niechętnym wszelkim reformom.23 194 Nie wynikało jednak z tego, by odpowiedzialnoœć za nieszczęœcie Polski ponosili jedynie jej królowie, ponieważ w ustroju Rzeczypospolitej wina spaœć musiała na duży kršg obywateli bioršcych udział w rzšdach i decydujšcych o losach kraju. Wniosek końcowy Szujskiego odwoływał się do ogólnej reguły, której Polska nie przestrzegała, co doprowadziło do jej upadku: „Każdy naród i każde społeczeństwo ludzkie zależne sš od pewnych warunków ładu i sprawiedliwoœci na wewnštrz, a potęgi na zewnštrz, których nie wypeł-; niwszy, tracš siły rozwoju, niezawisłoœć i niepodległoœć... nie uwalnia od tych warunków żadna idea wyższa, choćby najszlachetniejsza, bo dla tej idei trzeba wynaleŸć formę wystarczajšcš." Mimo to Szujski w Dziejach Polski rehabilituje naród, który się odrodził, wkroczył na właœciwš drogę za Stanisława Augusta, a głównš winš obcišża mocarstwa zaborcze oraz „system polityczny", którego owocem były rozbiory. Nie dekretem prawa narodów, ale prawa pięœci Polska padła ofiarš, ale fakt ten rozgrzeszenia dać nie może narodowi i nakazuje współczesnym dokonać przeobrażenia, którego przodkowie dokonać nie mogli.24 A zatem, podobnie jak Kalinka, Szujski wycišga z historii naukę o koniecznoœci moralnego, zgodnego z „warunkami ładu i sprawiedliwoœci" przetworzenia narodu. Widoczne jest, jak w refleksji nad przeszłoœciš ojczystš trudno jest Szujskiemu rozstrzygnšć, po czyjej stronie w konflikcie między majestatem i wolnoœciš była racja i kto był głównym winowajcš: królowie czy naród szlachecki. To co nam się wydaje wyrazem wahań i wštpliwoœci, którymi miotany był historyk, tradycjš zwišzany z republikańsko-romantycznš koncepcjš dziejów Polski, współczeœni krytycy odczytywali 13* 195 całkiem jednoznacznie i chyba niezupełnie sprawiedliwie oceniali. Przykładem znów Kraszewski. Twierdzi on, że Szujski posługuje się oklepanym frazesem o anarchii i że „wszystko, co się opierało rzšdowi, królowi, władzy, zachciankom despotyzmu, sšdzone jest jako burzliwa zgraja warchołów, wszystkie zaœ pokuszenia władzy na organizm rzeczypospolitej szlacheckiej sš usprawiedliwione i podniesione". Zarzuca Kraszewski Szujskiemu, iż Zebrzydowskiego (który, jak wiemy, gloryfikowany był przez republikańskich historyków) potraktował tak samo namiętnie jak Mierosławskiego, wskutek czego stał się raczej „pamflecistš niż historykiem". Ta opinia nie całkiem odpowiada choćby wyżej przytoczonym tekstom; wštpliwe wydaje się również, by Szujski wyłšcznš uwagę kierował na formę, lekceważšc „treœć narodowego żywota", by rzekomo wszystko, co głosił wychodziło „z danych praktycznych". Tym mniej zaufania budzi ta krytyka Kraszewskiego, jeœli zważyć, iż sam on przyznawał, że silny rzšd byłby umocnił Polskę i „od zguby ocalił". 25 Wahania Szujskiego pomiędzy empiryzmem historycznym w duchu pozytywistycznym i tradycjš romantycznš idei narodowej26 być może, mniej wyraŸnie zarysowały się w jego publicystyce; właœnie w roku 1867 sprecyzował swoje credo polityczne w artykule Kilka prawd dziejów naszych ku rozważaniu chwili obecnej, uznanym przez redakcję konserwatywnego „Przeglšdu Polskiego" za wyraz jego poglšdów. Stwierdzajšc, że naród polski odrodzić się może tylko przez własnš pracę i rozum, Szujski podkreœla, że brak „harmonii między władzš i czynnikiem ładu i sprawiedliwoœci społecznej", a także odstępstwo od wiary religijnej doprowadziły Polskę do upadku. Wprawdzie Sejm Czteroletni podjšł zbawienne dla przywrócenia równowagi wysiłki, ale podniosła 196 głowę „hydra pognębionego liberum veto w postaci Targowicy". Po rozbiorach nastšpił w Polsce rozłam pomiędzy tymi, którzy uznawali priorytet rzšdu i tymi, którzy wysuwali przede wszystkim kwestię socjalnš. Tymczasem po klęsce 1863 roku i uwłaszczeniu chłopów sprawa ta straciła całkowicie na aktualnoœci, jak i wszelka konspiracja, i może być jedynie dogodna dla Rosji. Przyszedł okres pracy organicznej i ugody z Austriš, której interesy zbieżne sš z polskimi. „Do grobu z liberum conspiro — ku lepszej przyszłoœci niech nas, zrównanych prawem i niedolš, wiedzie Bóg i ojczyzna!" 27 Słowa te stały się jakby zawołaniem bojowym obozu konserwatywnego. Coraz mocniej Szujski przechylał się na rzecz priorytetu rzšdu i nakazu dyscypliny wewnętrznej, a brakowi zmysłu politycznego i lekceważeniu „ogólnych prawideł rzšdzšcych œwiatem" przypisywał zgubę Polski. Głoszšc krytycznie poglšd na przeszłoœć pragnšł podnieœć œwiadomoœć politycznš narodu, żeby w tej drodze „wydobyć się [mógł] z ciasnoty, w którš go los wpędził" i przetrwać w oczekiwaniu lepszej przyszłoœci. 28 Nie pozostał dłużny demokracie Ludwikowi Wolskiemu, gdy ten zarzucił nowej szkole histor-yez-nej sianie zwštpienia, rzucanie anatemy na prze-~szlolL z jej tradycjami republikańsko-wolnoœcio^ wymi, lekceważenie idei narodowej Polski, zamil-czanie faktu, iż nie wadliwy ustrój, ale jego wypaczenie w kierunku przywilejów jednego stanu spowodowało osłabienie państwa. Szujski w odpowiedzi zakwestionował zarówno tezy historyczne, jak i płynšce stšd wnioski polityczne Wolskiego. Poddał krytyce poglšd o „przyrodzonym" kierunku rozwoju dziejowego, prowadzšcego „ku wolnoœci w przeciwieństwie do rzšdu", gdyż, jak twierdził, od poczštku dziejów Polski zapanował w niej absolutyzm ksišżęcy. Zresztš ta wolnoœć (prawdziwš zapewniał Koœciół) nie była niczym innym jak kłamstwem, anachronizmem w czasach nowożytnych. Trzeba się wyzbyć kultu owej złudnej wolnoœci i „œredniowłeczyzny rycerskiej", bo to uniemożliwia narodowi poprawę, bo „to nie duch w naród tchniony, to ŤDejaniry palšca koszula* rzucona w społeczeństwo!" Jeżeli wyrzec się tego nie możemy i wolnoœć uważamy za przyrodzony kierunek narodowy Polski, to hołdujšc jej „giniemy w jej popiołach", tak jak zginęliœmy przez niš dawniej. „Pesymistami" sš ci, co głoszš jakšœ fatalis-tycznš koniecznoœć systemu, który z koniecznoœci prowadzi do upadku. Tak więc „fałszywa historia" jest „mistrzyniš fałszywej polityki".29 Sytuacja wydawać się nam może paradoksalna, gdy demokraci goršco bronili tradycji, a stańczyk atakował „pogrobowców dawnej Rzeczypospolitej", jako obrońców szlachty i spadkobierców tych, którzy przez niwelację głupoty, anarchię i anachronizm zgubili Polskę. Współczeœni zdawali sobie jednak sprawę z pseudodemokratycznych argumentów Szujskiego, którymi pokrywał swš niechęć do liberalizmu i ich postępowych tradycji. Wiedzieli, że atakujšc dawnš wolnoœć, brak w niej karnoœci i dyscypliny, propagował uległoœć wobec rzšdzšcych kół w Galicji autonomicznej, bo przecież, jak to sam zauważył: „zajrzawszy w własnš pierœ, w tajniki usposobienia naszego, czy co bardziej zachwianym ujrzymy, jak pojęcie rzšdu, pojęcie o jego warunkach i potrzebach?"30 : W dyskusji nad wspomniana syntezš Bobrzyń-jskiego, pomimo pewnych rozbieżnoœci, Szujski (zgadzał się z jego diagnozš choroby dawnej Rzeczypospolitej, to jest braku rzšdu, ale podobnie jak Kalinka zarzucał mu, iż w ocenie organizacji państwa pominšł kryterium moralne; że z państwa uczynił cel nadrzędny, a nie œrodek do osišgania celów cywilizacyjnych. 31 198 W swej drugiej syntezie dziejów, pochodzšcej z ostatnich lat jego życia, Szujski odbiegł już daleko od tradycji romantycznej i zbliżył się do stanowiska zajętego przez najkonsekwentniejszego obrońcę idei państwa — M. Dobrzyńskiego. Już u Słowian pierwotnych — podobnie jak Bo-brzyński — stwierdził „właœciwy krwi słowiańskiej" brak zmysłu do organizacji politycznej. Atakował tych, którzy stworzyli tytuł do chwały z wadliwych urzšdzeń Rzeczypospolitej, „z błędów i zboczeń myœli politycznej", walczyli z ideš rzšdu w czasach, gdy sam rzšd „reprezentował interes samodzielnoœci państwa". Zrywajšc teraz z ideš oryginalnej indywidualnoœci narodowej Szujski wydawał sšd, oparty na pojęciu ogólnej prawidłowoœci dziejów: „Zawieszono dla nas prawa nieuchronne, którym każde podlega społeczeństwo. Wytršcono najistotniejszy czynnik badania, czynnik porównawczy", wskutek czego uznaliœmy siebie za naród przeœcigajšcy swym ustrojem konstytucyjnym i republikańskim Zachód; winš upadku obcišżyliœmy wyłšcznie czynniki zewnętrzne.32 Zamiast apologii „przyrodzonych" wartoœci „narodu" Szujski dostrzegał w nim przede wszystkim: niesfornoœć, skłonnoœci anarchiczne. Wszystko to było następstwem „młodszoœci cywilizacyjnej" Polski, jej opóŸnienia rozwojowego w stosunku do Zachodu, na którego peryferiach się znalazła. Do tego opóŸnienia w niemałej mierze przyczyniła się tak osławiona skšdinšd unia z Litwš. Wskutek niej bowiem roztopił się naród w olbrzymich przestrzeniach wschodnich, które miał cywilizować, zamiast porzšdkować swe sprawy wewnętrzne. „Tak ostatecznie przestrzeń pokonała ów niewielki, ale jędrny zwišzek polityczny, jakim była Polska." To unia przyczyniła się do utworzenia wielkich latyfundiów kresowych królewišt, do wzrostu IM możnowładztwa, sił odœrodkowych, destrukcyjnych. Mimo to jednak Szujski nie wyrzekał się idei kulturalnego posłannictwa Polski, twierdzšc, że to zadanie ona wypełniła, i że zostanie to na zawsze „tytułem do wielkoœci i znaczenia".33 Podkreœlajšc wcišż potrzebę przywrócenia zmysłu politycznego i rolę czynnika władzy, Szujski odcinał się jednak od kultu państwa i koncepcji Machtpolitik. Recenzujšc pracę Hiippego o ustroju dawnej Polski, dedykowanš Bismarckowi, podzielajšc jego poglšd na wybujały indywidualizm, na niedomogi organizacji państwowej, wyrażał przekonanie, że druga ostatecznoœć, zasada „siła przed prawem", może być zgubnš, „tak dobrze jak ubóstwianie praw i lekceważenie siły". 34 Polemizujšc z obcš historiografiš, podkreœlał proces odrodzenia moralnego za ostatniego króla, a w stulecie pierwszego rozbioru stwierdzał, że społeczeństwo po pierwszym rozbiorze „nie było tak bezdennie złym, jak to tuzinkowa przedstawiać lubi historia"; choć prawdš jest, że było ono na poły sparaliżowane bezwładem, brakiem œwiadomoœci politycznej, odwagi cywilnej, nie brakło W nim jednak goršcych serc patriotów czujšcych tak jak Rejtan.35 Stanisław Smółka, który objšł osieroconš katedrę po œmierci Szujskiego, poœwięcił wykład inauguracyjny jego charakterystyce (1883). Nazwał go „Newtonem dziejopisarstwa polskiego", hetmanem, który nadał kierunek nie tylko nauce historycznej, ale stworzył swego rodzaju plan „strategii narodowej", wskazał drogę politycznš społeczeństwu, prowadzšcš do harmonii rzšdu i wolnoœci, program współdziałania z Austriš we wspólnym posłannictwie na Wschodzie, plan skupienia sił narodowych w pracy organicznej i odcięcia się od ruchów rewolucyjnych, budzšcych niechęć do Polski w Europie i majšcych jedynie przyczynić się do ostatecznego zamknięcia jej grobu.36 200 Nie ulega wštpliwoœci, że Szujski rozwinšł naj^ bardziej ożywionš działalnoœć historiograficznšr przepojonš ideologicznš tendencjš obozu stańczykowskiego. W szkole krakowskiej zajmował stanowisko œwiatopoglšdowe, podobnie jak Kalinka,, katolickie, prowidencjonalistyczne, kolidujšce w zasadniczych założeniach z laickim i liberalnym nurtem pozytywistycznym, na co ostatnio zwrócono uwagę. 37 W refleksji teoretycznej, historiozoficznej przeciwstawiał się determinizmowi historycznemu, koncepcji praw dziejowych, upodobnieniu metodologicznemu historii z naukami o przyrodzie, podobnie jak to czynili zwłaszcza współczeœni mu historycy niemieccy. Jednakże w praktyce historiograficznej posłuf giwał się metodami ustalonymi przez historiograf j fię pozytywistycznš i uznawał pewnš prawidło-! j woœć dziejów (zgodnie ze swym okcydentalizniem), j oceniał dzieje Polski z punktu widzenia „nie- \ uchronnych praw" rozwoju społecznego (do kto- \ rych należało między innymi dšżenie do równowagi między czynnikiem władzy i wolnoœciš); pomimo krytyki laickiej idei postępu dostrzegał postęp w rozwoju organizacji państwowej i w nauce; w dziejach, podobnie jak historycy pozytywistyczni, zwracał uwagę na realne siły i czynniki (między innymi geograficzne), a w szczególnoœci na zagadnienie ustroju politycznego, władzy państwowej. W kontrowersji: „naród czy państwo" wykazywał wahania między przywišzaniem do tradycji szla-checko-republikańsko-romantycznej a realistycznym i krytycznym poglšdem na Rzeczpospolitš i jej twórcę — „naród szlachecki". Grawitował jednak do idei silnej władzy państwowej, zbliżajšc się do koncepcji swego młodszego kolegi, Michała Bobrzyńskiego, z którš częœciowo polemizował. Toteż H. Sienkiewicz dostrzegł w jego drugiej 201 syntezie dziejowej jakiœ jednostronny kult władzy państwowej, piszšc: „Nam się zdaje, że między państwem, które dla swej zasady państwowej pożera jak Moloch tysišce pokoleń, a bezsilnš anarchiš może się znaleŸć coœ trzeciego, jakaœ zasada wyższa, którš właœnie historia powinna wypoœrod-kować." 38 3. IDEA PAŃSTWA W SYNTEZIE BOBRZYŃSKIEGO U nas jednych brakło tego uzdrawiajšcego czynnika rzšdu, który by w chwili stanowczej siły, chociażby stargane, około siebie skupił i jednolity kierunek im nadał. M. BObrzyński, 1879 W kontrowersji: „naród czy państwo" najbardziej konsekwentne stanowisko zajšł w szkole krakowskiej historyk pokolenia młodszego niż Kalinka i Szujski — Michał Dobrzyński, specjalizujšcy się w historii prawa i zagadnień ustrojowych, który pokusił się również o całoœciowš syntezę dziejów dawnej Polski. Zasługuje ona na szczególnš uwagę, jako koncepcja najbardziej zdecydowanie podważajšca wiarę w wartoœci ideowe dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej i odcinajšca się od apologii narodowej w imię racji stanu państwa. Sondujšc zgodnie z genetyzmem historycznym głęboko wstecz, Bobrzyński właœciwie już w pierwotnej SłowiańszczyŸnie szukał klucza do rozwišzania zagadki upadku dawnej Polski. Tam tkwiły zalšżki jej przyszłej słaboœci, bo Słowianie nie zdołali wyrobić w sobie poszanowania prawa i władzy, karnoœci i zgody. Jeœli organizowały się wœród nich silniejsze państwa, to tam, gdzie wskutek podboju dostała się do krwi słowiańskiej domieszka obcej krwi „pochopniejszej do życia politycznego, .do którego Słowianie wskutek tradycyjnej swej niezgody i przesadnego zamiłowania wolnoœci nie byli jesz- cze dojrzeli". Takie szansę pojawiły się przed Bułgarami i Rusiš, ale nie przed Polskš 39, która nie wyzbyła się też nigdy w pełni swej anarchicz-noœci. Chociaż, jak to sam Dobrzyński stwierdził, za Piastów potrafiła Polska wytworzyć jednolity organizm, dbały o swój byt polityczny, za Zygmuntów jednak po załamaniu się programu naprawy wkroczyła na drogę prowadzšcš do upadku państwa. Jakkolwiek nie rozcišgał swego surowego sšdu na całš przeszłoœć Polski i „wielkich przodków" przeciwstawiał „skarłowaciałym póŸniejszym pokoleniom" — stanšł na drugim krańcu w stosunku do tych historyków, którzy szukali w tej przeszłoœci „zacnego, pożytecznego wzoru" dla odrodzenia i pociechy w niedoli. Obraz ogólny dziejów Rzeczypospolitej, zwłaszcza po pierwszym wydaniu swej syntezy, kończšcej się na roku 1772 (w wydaniu następnym Bo-brzyński wprowadził dodatkowy rozdział pod tytułem „Odrodzenie w upadku") wypadł niezwykle r_j3onuro. Wychodzšc z założenia o nadrzędnej roli państwa i stosujšc jednolite kryterium oceny — rację stanu — Bobrzyński odsłaniał wszystkie słabe strony ustroju „wolnoœciowego", urzšdzeń paraliżujšcych działalnoœć rzšdu centralnego, brak zmysłu politycznego u szlachty, a także upoœledzenie \ warstw niższych. To, co było tytułem do chwały, swobody obywatelskie, a nawet tolerancję religijnš tłumaczył jako wyraz braku rozumu, przekonań, zasad. Już za Zygmunta Augusta stwierdzał po nieudanych próbach naprawy zwycięstwo anarchii, która została skanonizowana i utrwalona przez artykuły henrycjańskie, oparte na „potwornej teorii politycznej", głoszšcej zasady niemożliwe do urzeczywistnienia. Ich następstwem było skrępowanie władzy zarówno Sejmu jak i króla, całkowite zwycięstwo decentralizacji („tyle państw co województw"). 204 ^^* Nie miał Bobrzyński wiary w jakieœ przyrodzone przymioty narodu szlacheckiego, wręcz przeciw-t nie: „Złota wolnoœć — pisał — pozwalała usuwać się od obowišzku wobec ojczyzny, od wojska i od podatków, a resztki skarbu publicznego obdzierać. Złota wolnoœć udaremniała wszelki œmielszy poryw ku wznioœlejszym idealnym celom... Nie ideały gubiły nas, lecz prywata." Nie jest prawdš, by w Polsce była wolnoœć, skoro krępowano œmielszš myœl w piœmie i słowie, przeœladowano różnowierców i uciskano niższe warstwy; równoœć szlachecka była fikcjš, masa szlachecka utraciła swš samodzielnoœć, podporzšd-j kowujšc się magnatom. 40 | W ten sposób Bobrzyński rozwiewał mit o przyrodzonych cnotach szlachty, która rzekomo mogła opierać istnienie swojego państwa jedynie na dobrej woli i ofiarnoœci narodu. Odwołujšc się do | kryterium porównawczego Bobrzyński dochodził f do wniosku, że Polacy uchylali się od ogólnych ' praw rozwoju, przyznajšc sobie jakieœ szczególne miejsce i posłannictwo wœród ludzkoœci, ale „dla tej misji pozwolono mu [narodowi] istnieć bez poszanowania rzšdu ł prawa, bez wojska i podatków." *i W XVII i XVIII wieku coraz większy nierzšd dezorganizował państwo, a pod wpływem jezuitów zapanowała w społeczeństwie ciemnota; w tym samym czasie, gdy gdzie indziej powstały silne organizmy polityczne i podniosła się oœwiata, „u nas jednych brakło tego uzdrawiajšcego czynnika — rzšdu, który by w chwili stanowczej siły, chociaż stargane, około siebie skupił i jednolity kierunek im nadał... Nad zbudowaniem silnej władzy rzšdowej pracowały inne spółczesne narody i dopięły tego zadania wœród wielkich przewrotów... Narody te dla zbudowania władzy poœwięciły na długie lata drugi pierwiastek szczęœcia 205 ludzkiego na ziemi — wolnoœć obywatelskš." U nas „zwyciężyła anarchia i doprowadziła do | upadku." „Nie granice i nie sšsiedzi, tylko nasz t nieład wewnętrzny przyprawił nas o utratę politycznego bytu." ł2 Majšc przed sobš model państwa nowożytnego tzw. prawnego (Rechtstaat), jaki wytworzył się w innych krajach europejskich, Dobrzyński winił j o rozejœcie się Polski z Zachodem nie tylko szlach- \ tę, ale i ostatnich Jagiellonów, którzy nie potrafili oprzeć się jej naciskowi i dopuœcili do całkowitej przewagi czynnika społecznego nad państwowym. Polemizujšc z Kalinkš wytykajšcym mu brak kryteriów moralnych, odpowiadał: ! „Dla historyka najwyższym hasłem nie może j być żadna, chociażby najwznioœlejsza misja, lecz dobro narodu, którego losy bada i kreœli... Historia nie jest sšdem sumienia społeczeństwa i jednostek, ale sšdem wypadków i wišżšcych się ze sobš przyczynowo zdarzeń." *3 Nie pojmował jednak tego „dobra narodu" i postulatu silnej władzy w sensie hołdowania idei absolutnej monarchii, choć go o to nieraz posšdzano. Przeciwstawiajšc się kierunkowi republikańskiemu, chociaż uznawał zasługi Lelewela dla badań nad dziejami Polski, zarzucał mu brak znajomoœci nauk społecznych i doktryneryzm ustrojowy: „Na nieszczęœcie brakło Lelewelowi gruntownych wiadomoœci przygotowawczych o naturze państwa i społeczeństwa, krytyce jego — dostatecznej œcisłoœci i trzeŸwoœci... Wtłoczył Lelewel gwałtownie dzieje nasze w błędny poglšd gmino-władczy, w którym ulubiona forma rzšdu stała ponad potrzebš rzšdu i prawdziwym interesem narodu i państwa..."; i stwierdzał: „Czytajšc poglšd Lelewela, dziwimy się dzisiaj, jak można było popaœć w takie zboczenia i błędy, słyszšc nieustannie podnoszonš wolnoœć, dziwimy 20fi się, jak można było spuœcić z oka drugi warunek zdrowego rozwoju każdego narodu, mianowicie: sprężystoœć jego władzy rzšdowej. Nie pojmujemy, jak można było rozwój i upadek narodu uczynić zależnym od gminowładztwa, tj. jednej formy rzšdu, którš sobie każdy naród w miarę swojego rozwoju koniecznie przekształca i zmienia." Toteż Dobrzyński, uznany za zdecydowanego zwolennika autokracji, monarchii, zastrzegał się, iż forma ustrojowa jest sprawš drugorzędnš, byleby zapewniony był właœciwy stosunek między władzš i wolnoœciš. Wskazywał na odstraszajšcy przykład rzšdzonej absolutystycznie Hiszpanii, gdzie sparaliżowano przez władzę działalnoœć społecznš, ca doprowadziło do martwoty i słaboœci. ** Być może, że zafascynowany aktywnoœciš i sukcesami potęg mocarstwowych Dobrzyński swš wiarę we wszechmoc silnej organizacji państwo^ wej rzutował wstecz na dawnš Polskę. Jako przykład przytoczyć można jego poglšd na sprawę Ko-zaczyzny. Twierdził przecież, że gdyby Polska miała silnš władzę rzšdowš, to potrafiłaby zespolić siły społeczne na Ukrainie i dotrzeć do Morza Czarnego, a Kozacy staliby się czynnikiem użytecznym dla „dobra państwa".45 Zgadzał się Dobrzyński z Szujskim w jego poglšdzie na „młodszoœć cywilizacyjnš" Polski, co jak wiadomo stwarzało całkiem odmiennš perspektywę w ocenie całych dziejów i roli narodu polskiego niż ta, którš mieli historycy romantyczni. Młodszoœć ta oznaczała równoczeœnie niższoœć cywilizacyjnš i skazywała Polskę na koniecznoœć re-cypowania wzorów ustrojowych ł kulturalnych z Zachodu. Dla Szujskiego wskazywała ona jej również drogę posłannictwa na Wschodzie. Ale,. jak wiemy, już Szujski (a przed nim Lelewel) wyrażał obawę, czy ekspansja Polski na wschód nie utrudniła wytworzenia się silnego organizmu państwowego. Rozwijajšc tę myœl Dobrzyński rozwa- 207 żal sytuację, jaka powstałaby, gdyby te miliony ludnoœci polskiej, ten kapitał i praca pozostały w granicach etnograficznych Polski. Oto jego wywody: „Gęœciejsza ludnoœć, nie znajdujšc utrzymania na roli, byłaby musiała rzucić się do przemysłu i handlu, zapełnić miasta i w żywiole mieszczańskim stworzyć przeciwwagę szlachcie. Trudniejsze warunki codziennego życia, trudniejsza walka o byt byłyby zaostrzyły nasz narodowy charakter, zbudziły namiętnoœci, stworzyły energię, pogłębiły dziedzinę myœli, a podniosły dziedzinę czynu. Popchnięci do walk domowych, groŸnych, ale stanowczych, bylibyœmy z nich wynieœli silny rzšd i jasny kierunek dalszego dšżenia i pracy. Bez unii nie moglibyœmy się jednak ostać, a unia silnš władzš rzšdowš nie poparta, wewnętrznie nas trawiła. Tym się zatem tłumaczy, że społeczeństwo nasze z trzech ostatnich stuleci nie miało potrzebnej siły przekonań, nie wstrzšsały nim namiętnoœci, nie miało wielkich charakterów, które by dla obrony zasad poœwięcały miły spokój i samych siebie gotowe były postawić na kartę." 46 A więc i osławiona unia, podobnie jak wadliwe urzšdzenia polityczne, budzšce zachwyt republikańskich historyków — stała się hamulcem w organizacji silnego rzšdu i postępu gospodarczego, skrzywiła charakter narodowy, była jednym ze Ÿródeł nieszczęœć. Posługujšc się z żelaznš logikš jedynym kryterium — dobrem państwa — Dobrzyński odsłaniał „nagš prawdę" o przeszłoœci, owianej romantycznym mitem, ukazujšcym nie to, co było w rzeczywistoœci, ale to, co powinno było być, z punktu widzenia głoszonych ideałów. \ ^A/szyscy trzej historycy szkoły krakowskiej: \ Kalinka, Szujski i Bobrzyński, krytycznie ocenia- \ jacy dzieje dawnej Rzeczypospolitej, uzyskali od l jswy<:h przeciwników etykietę „pesymistów", prze- 208 ciwko czemu bronił się energicznie zwłaszcza najbardziej za pesymizm atakowany Bobrzyński. Podobnie jak jego koledzy, polemizował z zarzutem ujawniania ciemnych stron dziejów ojczystych, jako rzekomo szkodliwego, odbierajšcego narodowi otuchę i kompromitujšcego go w oczach obcych. Imperatyw „prawdy" historycznej, choć gorzkiej — odpowiadał Bobrzyński — jest nieodzownym warunkiem poznania Ÿródeł złego, błędów i wad, ażeby można się było z nich uleczyć. Ta przeszłoœć bowiem cišży nadal nad teraŸniejszoœciš, a więc i przyszłoœciš. Trzeba wzbudzić w sobie „ducha karnoœci, łagodnoœci i zgody", którego nam brak, nauczyć się szacunku dla jednostek wybijajšcych się „siłš swojej tradycji, talentu, wykształcenia, zasługš", wbrew dogmatowi „zabijajšcej równoœci". Tylko przez poznanie rzetelnej prawdy o przeszłoœci można ocenić zasoby, jakimi naród dysponuje, które jednak w przeszłoœci naszej dziejowej „majš swe Ÿródło i miary". 47 W odpowiedzi na wyrażanš obawę ujawnienia prawdy przed obcymi argumentował Bobrzyński wskazujšc na niebezpieczne następstwa, jakie pocišgnšłby za sobš fakt, że monopol na historię naszego upadku mieliby historycy obcy, którzy pominęliby wszystkie okolicznoœci łagodzšce; „naprzeciw takim badaniom zamierzacie stawiać teatralne dekoracje, w których prawdziwoœć nie wierzycie sami. Więc nie macie tego poczucia własnej godnoœci, że człowiek czy naród, który się sam do własnych błędów i grzechów przyznaje... okazuje tym samym, że chwila zapomnienia nie była dla niego chwilš zupełnego upadku, że się w nim przechowały zdrowe czynniki i siły, które się jeszcze mogš potężnie rozwinšć." 48 Jakiekolwiek różnice dzieliły poglšdy trzech czołowych historyków krakowskich — wszyscy oni w przeciwieństwie do koncepcji dziejów Pol- 14 — Naród a państwo... 209 ski z doby romantyzmu — zajšli postawę krytycznš wobec wartoœci ustrojowych dawnej Rzeczy-i pospolitej, atakowali zgubnš formę rzšdu, skłon-\ noœci anarchiczne, brak dyscypliny wewnętrznej, '.akcentujšc rolę czynnika władzy centralnej, której słaboœć zaważyła fatalnie na losach Polski. Wszyscy oni swojš interpretacjš przeszłoœci chcieli służyć teraŸniejszoœci, oddziałać na opinię społeczeństwa, wyzwolić je ze złudzeń, skłonić do rozsšdnej oceny sytuacji, do rezygnacji z konspiracji, z nieaktualnej walki o niepodległoœć, do skupienia sił w zgodnej, solidnej pracy organicznej, kierowanej w Galicji przede wszystkim przez obóz stańczykowski.49 4. RECEPCJA I OPOZYCJA WOBEC SZKOŁY KRAKOWSKIEJ Każdy sędzia sprawiedliwy wyznać musi, że od roku 1772 zaczęliœmy być coraz silniejsi duchem. J. I. Kraszewski, 1872 Historycy szkoły krakowskiej nie utożsamiali swego stanowiska ze skrajnym konserwatyzmem i lo-jalizmem profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Antoniego Walewskiego, badacza czasów panowania Jana Kazimierza, autora Filozofii dziejów polskich i metod ich badania (Kraków 1875). W dziele tym Walewski ujmował rozwój ludzkoœci jako walkę spirytualizmu i monarchizmu z materia-Uimem i republifcamz,mem. Młodszoœci^ c^wliza- cyjnš tłumaczył brak dyscypliny, niesfornoœć, skłonnoœć do anarchii, wadliwoœć urzšdzeń ustrojowych, zachwianie harmonii między władzš i wolnoœciš. Mimo wszystko jednak z woli Opatrznoœci zwyciężyła w Polsce zasada monarchiczna. W szczególnoœci Wazowie, zwišzani z Koœciołem i Austriš, prowadzili zbawiennš politykę. Jednoœć narodowš umacniała dynastia, troskliwa o dobro publiczne. W cišgłej walce anarchii z monarchiš zachwianie się lojalnoœci i wiernoœci wobec korony pocišgnšć musiało za sobš zgubne skutki, karę Bożš. Najwyższš siłš na ziemi jest, obok Koœcioła, lojalnoœć dla dynastii. Walewski posuwał się w tej doktrynie tak daleko, że przestał czynić różnicę między dynastiš Jagiellonów i Romano- 14* 211 wych, pochwalał ugodš z zaborcami, potępiajšc kategorycznie wszelkš konspirację, powstania czy inne objawy opozycji przeciwko rzšdzšcej władzy, choćby manifestujšcej jedynie narodowe uczucia w sposób pokojowy. Te skrajne poglšdy nie miały żadnych szans powodzenia w szerszych kręgach społeczeństwa. (^Inaczej było z koncepcjami historycznymi Kalinki, Szujskiego i Bobrzyńskiego, które w warunkach rozczarowania i zawodów po upadku powstania styczniowego trafiały na podatny grunt w wielu œrodowiskach i przyczyniły się do zwrotu w poglšdach na przeszłoœć. Głęboko przeniknęły one do polskiej myœli historycznej na kilkadziesišt lat, napotykały jednak rosnšce z biegiem czasu przeciw nim opory, które wynikały ze zmiany ogólnej sytuacji politycznej w Polsce oraz z rozbieżnoœci ideowo-politycznych. Nie o teorie zresztš chodziło tu œcierajšcym się obozom — jak to stwierdzał Wilhelm Feldman — „lecz o życie. Niewiara grona krakowskiego w demokrację czynnš, manifestujšcš uczucia, organizujšcš lud, była odziedziczonš po Hotelu Lambert i szła równolegle z politykš dyplomatycznš, dawniej liczšcš na mocarstwa, specjalnie na Francję, obecnie na Austrię. Stšd potrzeba trzymania [tłumu] w ryzach, tłumienia ducha liberum conspiro i propagowanie na zewnštrz: uporzšdkowania się, pracy organicznej; zaœ anarchicznoœć ducha polskiego ma ujarzmić idea silnego rzšdu", opartego na autorytetach naturalnych i nadprzyrodzonych.50 ( Fakt, że działalnoœć historyczna szkoły krakow-\3kiej sprzęgnięta była z politycznš działalnoœciš obozu stańczykowskiego, budził wœród jego przeciwników podejrzliwoœć i dezaprobatę ich poglšdów historycznych, które niekiedy trudno nam dziœ zrozumieć. Namiętne spory i wzajemne oskarżenia, z jednej strony o „fałszywe łudzenie ducha" (słowa 212 St. Tarnowskiego), o liberum conspiro, o dšżenie do wznowienia walki zbrojnej o niepodległoœć, do jakiejœ rewolucji społecznej, z drugiej zaœ o wyrzeczenie się niepodległoœci i obrony ideałów narodowych, o lojalizm i służbę interesom konserwatywnym, ultramontańskim, monarchicznym — wszystko to odbijało się na odmiennych koncep-* cjach przeszłoœci, na innym pojmowaniu prawdy historycznej, jej ujawnianiu czy zatajaniu. Jak to mogliœmy zauważyć, poglšdy historyków różnych „szkół" pomimo wspólnych elementów, dalekie były od całkowitej jednolitoœci, a zarzuty kierowane pod ich adresem nie zawsze uwzględniały to zróżnicowanie i nie zawsze wywołane były tymi samymi motywami. Jeden z najczęœciej spotykanych zarzutów dotyczył „politykomanii" uprawianej pod pozorem czystej nauki przez szkołę krakowskš. 51 History-^ cy o odmiennej orientacji atakowali za to swych przeciwników, chociaż sami czynili to w imię odmiennych, ale również politycznych celów. Już w Polsce niepodległej Władysław Smoleński wyjaœnił to pozornie czysto scientystyczne hasło historyków warszawskich, piszšc: „Ataki przeciwko apostołom ugodowoœci, o ile zamykały się w ramach sporu naukowego, nie obrażały cenzury warszawskiej; niepodobna jednak było podejmować ich na podłożu politycznym w sensie protestu przeciwko rezygnowaniu z niepodległoœci lub przeciwko próbom wynarodowienia, praktykowanym w Królestwie." 52 Inny zarzut — prozelityzmu katolickiego czy kultu „Molocha państwowoœci" rozcišgano na całš szkołę krakowskš, chociaż Kalinka i Szujski wytykali Bobrzyńskiemu indyferentyzm religijny i jego niewštpliwie laickš postawę w historii, która nie może być kwestionowana; z kolei jeœli chodzi o „kult bismarkowski" i nieuwzględnianie zasad moralnych, to nie może on być w żadnym wypad- 213 ku rozcišgany na Kalinkę czy Szujskiego (por. wyżej s. 206). t Wreszcie wytykano historykom szkoły krakowskiej, iż odbierajš narodowi otuchę, „oczerniajš", „bezczeszczš" przeszłoœć narodowš, „spotwarzajš" naród, jak to zwłaszcza formułował epigon romantyzmu Stefan Buszczyński, chociaż ujawnianie ciemnych stron ostatniego okresu Rzeczypospolitej nie było bynajmniej monopolem szkoły krakowskiej i nie mniej pesymistyczny obraz jego przedstawiali badacze, dalecy od jej tendencji politycznych. 5S Drażliwoœć i wrażliwoœć przeciętnej opinii na postawę wobec przeszłoœci, czego dobrym barometrem był Kraszewski, szczególnie ostro wystšpiły w latach szeœćdziesištych po klęsce powstania styczniowego. Na tym tle rozegrał się przypomniany niedawno incydent spowodowany wystawieniem w Paryżu obrazu Matejki Rejtan, pierwotnie noszšcego tytuł Upadek Polski. Być może obsesyj-noœć samego tematu wywołała niezwykle gwałtownš reakcję Kraszewskiego. Zarzucił on ironicz-no-satyryczny stosunek do przeszłoœci w Stańczy-ku, Kazaniach Skargi, a Rejtana ocenił jako „policzek Polsce dany... policzek dany zwłokom Matki", wytykał przy tym mistrzowi, że uwiecznia „rozbrat społeczeństwa, które się łšczyć powinno we wspólnej obronie, a nie siać nienawiœć i rany przygojone odnawiać." 54 Równoczeœnie Kraszewski poddał krytyce poglšdy Szujskiego i Kalinki jako wyrażajšce nowy kierunek, głoszšcy realizm i rzekomy kult siły, burzšcy „nasze ideały", „teorię praw naszych i prawa przyrodzonego".55 To stanowisko Kraszewskiego przypomina postawę romantycznych historyków. Kilka lat póŸniej głosił on jednak program bardzo bliski stańczykom. Zalecał wy-rzeczenie się walki z Rosjš, zaszczepianie w spo-^ łeczeństwie poczucia ładu i karnoœci, odrodzenie 214 wewnętrzne przez pracę organicznš; jeœli stawał w obronie idei narodowej, to po to, by uchronić społeczeństwo zarówno przed reakcjš, jak i radykalizmem, tak przed œlepym konserwatyzmem, jak i przed kosmopolityzmem i socjalizmem.56 Nie wchodzšc tu w omawianie publicystyki Kraszewskiego z rozpatrywanego okresu, zauważyć można, że jego program narodowy, podobnie jak stańczykowski, zmierzał nie ku wspieraniu walki wyzwoleńczej, ale ku przetrwaniu, że Kraszewski w najpoważniejszym swym dziele historycznym Polska w czasie trzech rozbiorów (3 tomy, 1872— —1875) zajšł stanowisko pod wielu względami bliskie szkole krakowskiej. Czy nie miała więc racji Eliza Orzeszkowa, która podejrzewała Kraszewskiego o „oscylowanie pomiędzy pojęciami i stronnictwami różnymi... umiejętnoœć, słowem, dogadzania wszystkim, którš podziwiać można, ale zazdroœcić niepodobna"? 57 Obraz skreœlany przez Kraszewskiego na podstawie głównie pamiętników, obraz „obyczajów i ducha" Polski w okresie trzech rozbiorów, wypadł nie mniej ponuro, nie mniej czarno, niż u Kalinki czy Bobrzyńskiego, zwłaszcza gdy chodzi o opis warstw wyższych i ludnoœci stolicy. Ujawnianie „przykrej prawdy" Kraszewski uznał za imperatyw, choć zastrzegał się, że nie chce przez to szerzyć zwštpienia. By uniknšć jednostronnie pesymistycznego wizerunku dziejów, starał się łagodzić wrażenie, ukazujšc nie tylko „cienie", ale i „blaski", posługujšc się przede wszystkim ideš odrodzenia po pierwszym rozbiorze: „Pierwszy rozbiór — pisał — godzina najboleœniejsza i najwstydliwszego upadku, Sejm Czteroletni i wysiłek bohaterski Polski odradzajšcej się — powstanie koœciuszkowskie — sš to punkty kulminacyjne tego okresu." 58 Taki punkt widzenia pozwalał autorowi na wydobywanie z ciemnego tła wszystkich osišgnięć 215 pozytywnych na polu moralnym, oœwiatowym, gospodarczym, wszystkich objawów patriotyzmu. Wynikało z tego, że moralny upadek nie był powszechnym. Przede wszystkim generacja wychowana w zreformowanych szkołach, przeniknięta duchem obywatelskim, odczuwała głęboko poniżenie narodu i œwiadoma była koniecznoœci naprawy Rzeczypospolitej; wytworzył się oddany sprawie publicznej obóz patriotyczny. W rezultacie — gdy w roku 1772 nie zrodziła się nawet myœl oporu, całkiem inaczej działo się w okresie Sejmu Czteroletniego i po załamaniu się jego dzieła, gdy nie brakło ludzi gotowych zginšć w obronie niepodległoœci. 59 „Osłabła, znękana, bez poczucia niemal do własnego bytu, Polska w czasie trzech podziałów, dopiero po nich, pod ożywczym działaniem wielkiej boleœci i sromu, dŸwignęła się do nowego życia, spotężniała na duchu... Każdy sędzia sprawiedliwy wyznać musi, że od roku 1772 zaczęliœmy być coraz silniejsi duchem." 60 Chociaż wiać Kraszewski nie cofnšł się przed ujawnieniem moralnego zepsucia społeczeństwa przed rozbiorami, przez swš wiarę w żywotnoœć narodu i ciepły stosunek do przeszłoœci — zbliżał się do poglšdów Korzona czy do Lelewelowskiej koncepcji „Polski odradzajšcej się" w dobie poroz-biorowej. Podobnš tendencję do ukazywania w dziejach ojczystych zarówno blasków, jak i cieni można stwierdzić w powieœciach historycznych Kraszewskiego. 61 Poruszajšc w nich węzłowe problemy historyczne Polski, Kraszewski skupiał swš uwagę na przedstawianiu zarówno konstruktywnych, jak i destruktywnych sił, umacniajšcych jednoœć państwa, bšdŸ też jš podważajšcych. Pierwsze z nich reprezentowali dzielni władcy i mężowie stanu, działajšcy w imię interesu powszechnego, w przeciwieństwie do magnatów, możnych, którzy z reguły działali na szkodę spra- 216 wy publicznej Przedstawiajšc w swych powieœciach „walkę o władzę" jako centralne zagadnienie w dziejach Polski i przyznajšc w tej walce rolę czynnika jednoœci i siły państwu, koronie i dynastii — Kraszewski zbliżał się z kolei do koncepcji bronišcej zasady silnej władzy central-y* nej, koncepcji szkoły krakowskiej. To promonar-chiczne i antymagnackie stanowisko miało głębokie korzenie w tradycji polskiej myœli historycznej od czasów Oœwiecenia i w niejednym (a między innymi w koncepcji literackiego ujęcia dziejów Polski) przypominało stosunek do przeszłoœci Niemcewicza; chyba podobnie też wpływało na „potocznš historię" w Polsce. Niespójne powišzanie w jego twórczoœci elementów romantycznych, w szczególnoœci idei narodowej, z koncepcjš sil-' nej władzy państwowej, sentymentu dla szlach-ty-ziemiaństwa i dla cnót mieszczańskich z niechęciš do artystokracji, możnowładztwa, wštków tradycyjnych z pozytywistycznymi — wszystko to sprawiało, że znajdowała ona oddŸwięk w różnych œrodowiskach, czego œwiadectwem były między innymi uroczystoœci jubileuszowe ku czci Kraszewskiego z roku 1879 i zwišzane z niš publikacje. i 5. POGLĽDY WARSZAWSKIEJ SZKOŁY HISTORYCZNEJ (KORZON I SMOLEŃSKI) A PROBLEM NARODU Organizm zwany państwem nie ogniskuje w sobie wszystkich promieni życia, jego dzieje nie sš kwintesencjš przeszłoœci, obok form życia państwowego, naród polski snuł wštek dorobku cywilizacyjnego, który przetrwał upadek i stanowił główny motyw historii. Wł. Smoleński 1886 ^Rewizjonizm historyczny krakowskiej szkoły historycznej zmierzajšcy do krytycznej interpretacji przeszłoœci, podważajšcej wiarę w romantycznš ideę narodu w imię realizmu historycznego i politycznego, zbiegł się z analogicznym nurtem w Królestwie po upadku powstania styczniowego. Warunki, w jakich kształtował się nowy kierunek w historiografii warszawskiej, Marceli Han-delsman wišzał z przełomem politycznym i gospodarczym po klęsce powstania styczniowego: „Nad krajem zawisł ucisk polityczny... Marzenia zgasły. Myœl społeczna odsunęła się od nich zupełnie. Kapitalizm się rozwijał, kapitalizm miał kształtować duszę społecznš. Pozytywna, bezpoœrednio korzystna, cišgła, spokojna, legalna praca jako hasło — oto jej symbol. Precz z przeskokami, precz z buntem. Organiczna praca zastępuje •wszystko. Nadszedł pozytywizm zimny, rozważny, ostrożny, pozytywizm — z realizmem w życiu, realizmem w nauce i sztuce." 62 Nie znaczy to jednak, by warunki i cały klimat intelektualny Krakowa i Warszawy w latach szeœćdziesištych — osiemdziesištych były identyczne. Nie tylko odmienna była sytuacja polityczna, 218 ale i tempo rozwoju gospodarczego, a także formacja społeczna inteligencji obu œrodowisk. Zwracał na to uwagę pochodzšcy z zaboru rosyjskiego profesor UJ Wincenty Zakrzewski: „Z innych warstw społecznych rekrutowały się oba grona. Stańczycy wyszli ze sfer ziemiańskich, szlacheckich z wielkš przymieszkš od poczštku żywiołów arystokratycznych i charakter stronnictwa szlachecko-arystokratyczny stronnictwo to poniekšd zachowało zawsze. Natomiast w literac-ko-naukowym i społecznym życiu Warszawy bu1-dujšcym się w latach siedemdziesištych XIX wieku, objawiał się od poczštku duch demokratyczny i we wszystkich dšżnoœciach i usiłowaniach, zmierzajšcych do wzmocnienia społeczeństwa i wyprowadzenia go z apatii przodowało mieszczaństwo warszawskie, górujšc nad innymi stanami wskutek rozrostu handlu i rozwoju przemysłu." 63 Na tym tle nurt pozytywistyczny w Królestwie wysuwajšc nowy program narodowy, zwracajšcy się przeciwko romantyzmowi, atakował przede wszystkim pozostałoœci feudalne, szlachetczyznę i klerykalizm w imię liberalnego, opartego na podstawach œwieckich i naukowych, modelu kultury. Stšd, jeżeli nawišzywano do koncepcji szkoiry\ krakowskiej, to przede wszystkim do jej krytycyzmu i do tendencji realistycznych antyszlachec-kich, jakie wyrażała przede wszystkim synteza Dobrzyńskiego; ona też spotkała się z życzliwym oddŸwiękiem publicystyki warszawskiej doœć róż-nych odcieni. 64 Znamienne stanowisko zajšł „Przeglšd Tygodniowy", recenzujšc pracę Dobrzyńskiego: „U nas dzieło to robi wrażenie długo oczekiwanego przyjaciela i sprzymierzeńca... Ktokolwiek przeczyta te karty, ten musi odczuć wstyd i hańbę i zapłonie zapałem do nowej pracy, do naprawienia złego, do bezwzględnego odrzucania ideałów szla- 219 checkich, którymi nasi pisarze karmili społeczeństwo." 85 Q Solidaryzowano się ze stanowiskiem szkoły krakowskiej, głoszšcej nakaz ujawnienia prawdy i uznania własnych win jako warunku ozdrowie-nia, reedukacji narodu. Zalecał je Prus, podobnie jak Kalinka, ale bez akcentów mistyczno-religij-nych: „Chcšc zło poprawić musimy je poznać i przyczynę jego wymienić, inaczej bowiem nie wyjdziemy z przepaœci; w którš nas grzechy własne dawniejszych pokoleń wepchnęły...; lepiej otwarcie powiedzieć, że wszystkich nieszczęœć naszych my najpierwsi jesteœmy przyczynš. My niegdyœ nie umieliœmy korzystać z okolicznoœci dajšcych nam nieznanš w œwiecie potęgę, my nie-przezornoœciš i brakiem taktu przygotowaliœmy L sobie nieprzyjaciół zewnętrznych, nasze niedbalstwo oddawało i oddaje Niemcom miejscowy przemysł, rolnictwo." 66 Dalej posuwał się Aleksander Œwiętochowski, który wprost zaatakował zbytnie poszanowanie dla tradycji jako dochodzšce do obłędu: „żadnych wiec ideałów, wzorów, zasad przeszłoœć nam nie daje", „tradycja jako bezwzględna zasada życia jest polipem toczšcym ludzkie mózgi", hamuje postęp konieczny będšcy funkcjš zmieniajšcych się potrzeb; ideały przeszłoœci nie mogš być ideałami teraŸniejszoœci. 67 Trzeba na tę przeszłoœć spojrzeć innymi oczami, odsłonić o niej prawdę w przeciwieństwie do romantycznej apologii: „Wysnuwaliœmy z naszych dziejów same œwiatła, winę naszych własnych błędów zwalaliœmy na obcych, nie chcieliœmy poznać smutnej prawdy historycznej i upadku Rzeczypospolitej. Chcieliœmy w historii znaleŸć nie tyle prawdę, co pociechę. Tymczasem, tylko szczere w sobie samym rozpatrzenie się może nas ostrzec skutecznie i nas uchronić od rozczarowań...; zdrowych to organizmów jest cechš, że 220 łaknš prawdy: te tylko odrodziły się i podniosły narody, które prawdę sobie mówić pozwoliły."68 Przypominało to bardzo stanowisko Dobrzyńskiego. „Realizm" Swiętochowskiego skłamał do propagowania pracy nad „cywilizacjš", gdy warunki zmuszały do rezygnacji z niepodległoœci. Toteż w swoim organie „Prawda" twierdził, że „niezależnoœć państwowa jest tytułem, urzędem, który można postradać bez postradania właœciwych cech swej istoty... nie na zewnętrznych œrodkach samodzielnoœci politycznej spoczywa istnienie ludów, naród zatem, który politycznie samodzielnym być przestał, który skutkiem tego zwštpił o swoim istnieniu, jeżeli tylko rozwinšł swoje siły duchowe i uzdolnienia do najwyższej ich miary, jeœli jego dorobek duchowy przedstawia poważne zasoby cywilizacyjne, może w każdej chwili powiedzieć o sobie z otuchš i dumš: myœlę, więc jestem". Toteż zalecał Œwiętochowski wyrzeczenie się politycznych aspiracji narodu i skupienie się „na powolnym, cywilizacyjnym dorobku." 69 Generalny obrachunek z romantycznš tradycjš w życiu społecznym, a także w historii przeprowadził czołowy publicysta pozytywistyczny, opierajšcy się w swej socjologii i filozofii na Spencerze — ks. Franciszek Krupiński. Polemizował z ideš „ducha narodowego", rzekomo odwiecznego, narzuconego przez Boga i determinujšcego rozwój dziejowy — zamiast wywodzić go z samych dziejów.70 Krupiński poddawał krytyce romantycznš egzaltację dla wieków œrednich i rycerskich ideałów, szukanie tam wzorów zachowań się, hipertrofię uczucia na niekorzyœć rozumu, rozsšdku, poczucia rzeczywistoœci. Pomimo zasług w poezji, romantyzm fatalnie zacišżył na życiu społecznym, skłaniajšc do nierozważnych działań, gloryfikujšc bezkrytycznie przeszłoœć i wspierajšc tradycjonalizm.71 Oceniajšc „historiozofię" polskš Krupiński kry- 221 tykował Wróblewskiego, Moraczewskiego, Mickiewicza, Walewskiego. Zarzucał im tendencję czy to republikańskš, czy to romantycznš, lekceważenie faktów, danych empirycznych, spekulacje metafizyczne, mistykę idei narodowej. Z drugiej znów strony atakował mikrografię skupiajšcš uwagę na drobnych, mało istotnych faktach, zamiast szukania w dziejach praw (od których zależy pomyœlnoœć albo upadek narodów), zamiast przedstawiania dziejów społeczeństwa, cywilizacji. „Dziœ historyka nie tyle pocišgajš do siebie szczyty społecznej budowy, ale jej podwaliny, a te podwaliny — to warstwy pracujšce. Dziœ historyk wie, gdzie szukać przyczyn wielkoœci lub upadku narodów. On wie, że dzieje nie sš wyrobem kilku postaci, ale wypadkowš nie dajšcych się zliczyć sił żywych i pracujšcych w wielkim warsztacie społecznym; gdzie więc tych sił braknie, tam bohaterowie i statyœci nie majš co robić, nie mogš nic zrobić przypuszczajšc, że na nieprzygotowanej roli taki bohater lub statysta urodzić się może. Słowem historyk dawniej był artystš, a hi- / storia sztukš; dzisiejszy musi być uczonym, a hi- \j$toria umiejętnoœciš..." 72 Takie scjentystyczne, empiryczne stanowisko zapanowało właœnie w szkole historycznej warszawskiej (o czym mowa będzie jeszcze niżej), a nurt pozytywistyczny przeniknšł głęboko do całego życia umysłowego Warszawy.73 Nie był on jednak całkiem jednolity, a w szczególnoœci nie zawsze oznaczał zdecydowany rozbrat z tradycjš romantycznš, z uznaniem dla patriotyzmu szlachty, z ideš narodowš; nie musiał wišzać się z po- _tępieniem powstań. Nie tylko Kraszewski, cieszšcy się wielkim autorytetem moralnym, ale i Orzeszkowa — zdecydowana bojowniczka postępu, doceniała wartoœci etyczne i patriotyczne szlachty, gloryfikowała powstanie styczniowe, odrzucała „kosmopolityzm", nie chciała rezygnować z dzie- 222 dzictwa przeszłoœci, z której wydobywała walt>_ ideowe, a w szczególnoœci — umiłowanie wolnoœci,, ducha rycerskiego, które nadal miały swe znaczenie w społeczeństwie, pomimo iż równoczeœnie należało wpajać mu cnoty mieszczańskie. 7* Całkiem podobnie do Micheleta twierdziła, że œmierć jednego narodu odbija się ujemnie na losach i zdrowiu całej ludzkoœci. Jeszcze bliższy romantyzmowi poglšd wyraziła Orzeszkowa w roku 1871 w liœcie do redaktora „Izraelity", Samuela Peltyna, gdzie porównała naród polski i żydowski z punktu widzenia właœciwego im charakteru i misji, posłannictwa w dziejach: „Zgłoskš naznaczonš ludowi polskiemu jest wolnoœć, izraelskiemu — wiara w Jedynego Boga. Obie idee wielkie, do wcielenia tak trudne, że narody, które je w życie wprowadzajš, przenosić muszš męczeństwo." 75 Podobne tendencje zaobserwować można w głównym kierunku dziejopisarstwa warszawskiego w latach osiemdziesištych ubiegłego stulecia, jaki rozwinšł się w opozycji do Krakowa i łšczył nowe idee i nowe metody z dšżeniem do zachowania niektórych wartoœci dawnej historiografii i dawnej ideologii. Eksponujšc dzieje narodu, różnych jego warstw społecznych, nowy kierunek' mniejszš wagę przywišzywał do dziejów państwa. Dotyczy to w szczególnoœci dwóch czołowych przedstawicieli szkoły warszawskiej: Tadeusza Ko-rzona i Władysława Smoleńskiego, w mniejszym stopniu dwóch innych: Adolfa Pawińskiego i Aleksandra Rembowskiego. Różniło ich wiele od koncepcji Dobrzyńskiego czy Szujskiego, jak również od poglšdów, które rozwinšł w erze Wielopolskiego profesor Szkoły Głównej Józef Plebański (por. wyżej s. 169 i n.). W warunkach politycznych zaboru rosyjskiego mniej było przesłanek do wytworzenia się kierun=, ku ugodowego niż w Galicji, a chociaż i tutaj wy-rzeczono się walki zbrojnej o niepodległoœć, po-V 223 stawa nonkonformistyczna wobec zaborców, sympatie dla tradycji wolnoœciowej były wcišż żywe w kołach inteligencji. Rekrutujšcy się przeważnie ze zdeklasowanej szlachty, ale i z mieszczaństwa, IJhistorycy z pewnš nostalgiš odnosili się do prze-V szłoœci narodowej, do dawnych swobód obywatel-} skich, współudziału w rzšdach szerszych kręgów społeczeństwa, hołdowali liberalizmowi. Stšd ich niechęć do „Molocha państwowoœci", do kultu władzy i przeciwstawianie organizacji państwowej czynnika społecznego jako doniosłej siły twórczej. Takie stanowisko sformułował w polemice ze szkołš krakowskš Władysław Smoleński na łamach „Ateneum" w roku 1886. Wypowiedział w niej kilka zasadniczych tez, które wyjaœniajš istotę kontrowersji i wskazujš na antynomię historyków w sporze: „naród czy państwo". \ Smoleński zarzucił historykom ...szkoły krakjow,-skiej, iż skupiajšc uwagę na zagadnieniu upadku Polski jemu podporzšdkowali całe jej dzieje, uczy-. nili z niego punkt wyjœcia w badaniu dziejów przedrozbiorowych, tak jak gdyby obok wadliwej organizacji państwowej przeszłoœć nie rozwijała innych motywów, „upadek państwa nie doprowadził bytu naszego do kresu, lecz stworzył jedynie i przełom, nie unicestwił narodu, lecz tylko zmienił \ warunki jego rozwoju." I wreszcie, podkreœlajšc .cišgłoœć życia narodowego pomimo upadku bytu ; niepodległego, Smoleński wysuwał dyrektywę, by właœnie na ten proces kierować uwagę badawcza, na „wštek dorobku cywilizacyjnego, który prze-i trwał upadek i stanowi główny motyw historii." 76 Poglšd taki, uznajšcy równorzędnoœć czy nawet i nadrzędnoœć życia narodowego, społecznego, kierujšcy głównš uwagę na tak zwane dzieje wewnętrzne, dzieje jak wówczas mówiono „cywilizacji" — stwarzał odmiennš perspektywę niż historia opierajšca się przede wszystkim na pojęciu państwa, bardziej optymistycznš w porównaniu 224 np. z koncepcjš Dobrzyńskiego i bliższš tradycji historiografii doby romantycznej i tendencji liberalnej. Głosił on cišgłoœć i żywotnoœć rozwoju na-\ rodowego, usuwajšc na plan drugi zagadnienie \ bytu państwowego, którego odrodzenie w aktual- l nej sytuacji politycznej wydawało się problema-/ tyczne. \ Można by w tych tezach Smoleńskiego dopa-' trzyć się jakiejœ próby uzasadnienia stanowiska, jakie zajšł w swej własnej pracy historiograficz-nej oraz kierunku badawczego Tadeusza Korzona, który podejmujšc równolegle z Kalinkš badania nad okresem stanisławowskim, wskazywał na różnicę między ich metodami i wynikami badań wskutek odmiennego sposobu ujmowania dziejów: „my z dołu, ksišdz Kalinka ze szczytów, z kancey larii dyplomatów, z tronu Stanisława Augusta". 7f W przedmowie do I tomu Wewnętrznych dzież jów Polski za Stanisława Augusta (1882) Korzon wskazał na odmiennoœć celów i materiału badawczego, którym posługiwali się dotšd historycy, przeciwstawiajšc im własny punkt widzenia w następujšcy sposób: „Historycy krajowi i obcy w licznym zastępie poruszali dzieje Stanisława Augusta i upadku Rzeczypospolitej, posiłkujšc się korespondencjš dyplomatycznš, diariuszami sejmowymi, broszurami, pamiętnikami i w ogóle obfitš literaturš epoki rozbiorowej, ale we wszystkich opracowaniach, monografiach, studiach przewodniczył autorom cel polityczny. Ubiegano się o wyœwietlanie zwrotów dyplomacji, układu i stosunku interesów państwowych w Europie owoczesnej, charakteru monarchów i ministrów, intryg i tajemnic dworskich; nawet studia obyczajowe i literackie miały zwykle na oku tę częœć społeczeństwa, która bezpoœredni udział brała lub brać mogła w działaniach politycznych... Przekonaliœmy się w istocie, że epoka Stanisława Augusta nie była dostatecznie znanš. Klasy rzšdzone, niższe, !i> — Naród a państwo... 225 szlachta uboższa, mieszczanie, kupcy, włoœcianie, Żydzi ukazywali się tylko w odległej perspektywie, o ile ich stan i usposobienia odbijały siš w prawodawstwie albo w dyskusjach politycznych, ale nie w codziennym życiu, nie w powszedniej pracy, nie w głębi swych pragnień i uczuć. Tę właœnie lukš spróbujemy zapełnić." 78 Nie wchodzšc tu w rozważania, w jakiej mierze Korzon tę lukę zapełnił, należy stwierdzić, że dzieło jego, które ukazało się w latach 1882—1886, było dobrš ilustracjš płodnego nowatorstwa na polu historii. Ukazywało ono przekrój społeczeństwa polskiego, jego strukturę demograficznš, gospodarczš, kulturalnš, narodowoœciowš, wydobywało nowy, nie znany dotšd materiał; tezy swe wspierało mapami, wykresami, tablicami statystycznymi, „rachunkiem", stanowiło przykład wyższoœci nowych metod: statystycznej, geograficzno--historycznej, porównawczej itd. Zgodnie z zapowiedziš Korzon przesunšł w swym dziele punkt ciężkoœci z dziejów państwa na dzieje^narody, i to nie tylko szlacheckiego, lecz wszystkich warstw społecznych. 79 Zwrócił uwagę na ich działalnoœć, na dzieje rolnictwa, handlu, przemysłu, na twórczoœć naukowš, piœmiennictwo, oœwiatę itd. Starał się przy tym udowodnić swe twierdzenia odwołujšc się do danych liczbowych, sięgajšc często do nieuwzględnianych niemal dotšd materiałów Ÿródłowych. f Obraz dziejowy, jaki przedstawił, ukazał Polskę J w dwóch płaszczyznach, jaskrawo sobie przeciw-l stawnych: Polskę dawnš tj. w ostatnich stuleciach ^Rzeczypospolitej poprzedzajšcych pierwszy rozbiór, ptiajdujšcš się w stanie marazmu, martwoty, upad-/ku ducha patriotycznego, zacofania, rozstroju, re-gresji, rzšdzonej przez oligarchię przy pomocy ciemnej i œlepo przywišzanej do przesšdów i wadliwych urzšdzeń szlachty, oraz Polskę odradzajšcš się moralnie, intelektualnie, ekonomicznie, kroczšcš po pierwszym rozbiorze ku przebudowie wszystkich stosunków, ku gruntownej naprawie — nie w gwałtowny sposób, ale stopniowo, z zachowaniem cišgłoœci dziejowej tradycji. Kierujšc głównš uwagę nie na funkcjonowanie^ organizacji państwowej, nie na urzšdzenia ustrojowe czy zewnętrznš politykę, lecz na działalnoœć, zachowanie się, mentalnoœć poszczególnych grup społecznych, na naród, Korzon badał zasoby materialne i moralne, jakimi dysponowała Polska w okresie schyłku Rzeczypospolitej, jej siły patriotyczne i zdolnoœć do przeciwstawiania się naciskom grożšcym ze strony sšsiadów. Wnioski, do jakich dochodził w ocenie sytuacji przed pierwszym rozbiorem, sš tak ponure, że podpisać się pod nimi mógł najbardziej „pesymistyczny" historyk, jeżeli ta etykieta ma jakiœ istotny sens: „zgangrenowana" oligarchia œwiecka i duchowna, ciemna masa szlachecka („łby szlacheckie twarde i serca w samolubstwie stwardniałe"), troszczšce się wyłšcznie o swe partykularne interesy mieszczaństwo i uciskane, martwe masy chłopskie. Wszechwładztwo szlachty zakochanej w sobie, \ uważajšcej się za cały naród, a w praktyce pano- ]-wanie możnowładców i skorumpowanej hierarchii duchownej — wszystko to sprawiło, iż Polska przekształciła się w anomaliczny w porównaniu z innymi krajami twór, złożony z księstw magnackich „z wojskami dworskimi, z dyplomacjš i politykš na własnš rękę, a za to rzšd centralny nie \ miał ani armii, ani dyplomacji, a nawet poselstw przy dworach zagranicznych", w tym czasie, gdy gdzie indziej rzšdy dysponowały potężnymi zasobami materialnymi, wielkimi masami ludowymi na polach bitew i na polu gospodarczym. 80 Na czele stał król, pozbawiony kwalifikacji monarszych, charakteru, by przewodzić w tak ciężkiej sytuacji, „odroœl zgangrenowanej arystokracji 15* 227 XVIII wieku", choć równoczeœnie dzięki swemu oœwieceniu, brakowi przesšdów stanowych, mecenatowi kulturalnemu itd. — ,,był jednym z naj-zasłużeńszych sprawców odrodzenia kraju".81 Wprawdzie szlachta nie zatraciła pojęcia ojczyzny, ale sšdziła, iż „stan szlachecki jest całym narodem, jest Rzeczšpospolitš samš"; w najcięższym, okresie okazała się politycznie niedojrzałš i niezdolnš do oporu przeciwko zaborcom. „Polska nie posiadała narodu ani polskiego, ani nawet, szlacheckiego, liczyła około jedenastu milionów organizmów dwurękich, nie majšcych wyobrażenia o Rzeczypospolitej i około pół miliona inteligencji, dotkniętej trupim rozkładem!" A zatem stanowo--kastowy ustrój i supremacja magnatów rozbijały jednoœć i siłę państwa, utrudniały sięgnięcie do wielkich zasobów sił tkwišcych w „masach", uniemożliwiały powstanie „narodu polskiego".82 Okazało się w œwietle faktów przytoczonych przez Korzona, że w tych warunkach Polska niezdolna była do bytu niepodległego, bo „gdy miliony, gdy naród cały zatraca rdzenne pojęcie samowładnoœci i samoistnoœci swojej — zaprawdę jedynym dla niego lekarstwem być mogš chyba męki niewoli!". 83 Ale ten czarny obraz zmienia się, jakby trochę pod działaniem różdżki czarodziejskiej. Już konfederacja barska, choć podnosi fałszywe hasła i wykazuje niedołęstwo i niedojrzałoœć, stanowi widomy znak odrodzenia patriotyzmu i poczucia niepodległoœci. Ale prawdziwe odrodzenie następuje, zgodnie z już od dawna ugruntowanš tezš, po I rozbiorze: „doznane cierpienia i sromota rozbiorów budziła uczucia i myœl z uœpienia"; „cały naród uczuł pragnienie niepodległoœci i wartoœć cnej pojmować zaczynał". Bogata literatura polityczna, działalnoœć stronnictwa patriotycznego dajš owoce, dokonuje się dzieło naprawy. Odbywa się „triumfalny pochód odradzajšcego się ducha" (zahamowany zresztš przez fałszywy krok patrio- 228 tów, wprowadzajšcych wbrew przestrogom sukcesję tronu). „Dokonało się zadziwiajšce przeobrażenie, przebudowanie, przetworzenie Polski" w całym życiu wewnętrznym, przy zachowaniu cišgłoœci swobód obywatelskich i samorzšdu; Polska odzyskała swojš pozycję w Europie. Przełom dokonywał się i w życiu gospodarczym, i w stosunkach społecznych, w obyczajowoœci i kulturze, nie dzięki rewolucji, ale w drodze przyswajania sobie przez panujšcš klasę nowych poglšdów. Wówczas rodziła się idea prawdziwego „narodu", obejmujšcego już nie tylko szlachtę, idea kruszšca przegrody międzystanowe i zaœniedziały konserwatyzm kastowy. Czołowe miejsce w tym ideologicznym przeobrażeniu wyznaczał Ko-rzon Staszicowi, jego koncepcji „przeobrażenia Polski w państwo nowożytnego typu... odrodzenia narodu": „Ojczyzna, Rzeczpospolita nie jest dla Staszica stanem szlacheckim, chociaż do szlachty adresuje dedykację swojš; odpycha on tylko panów, możnowładców, lecz ogarnia uczuciem i myœlš wszystkie warstwy narodu." 84 Ten nowy naród w ujęciu Korzona kształtował się przez sojusz oœwieconej szlachty z mieszczaństwem. Pochwalał Korzon umiar, rozum polityczny i patriotyzm stanu uprzywilejowanego, który dobrowolnie wyrzekał się przesšdów, a także aktywnoœć obywatelskš mieszczan, którzy nie zawiedli, wykazujšc „swojš wiernoœć Ustawie Trzeciego Maja i goršce uczucie obywatelskie". 8S Wyrazem „odradzajšcego się ducha narodowego" był opór przeciw zaborcom w obronie dzieła Sejmu Czteroletniego i przeciw II rozbiorowi. Słabe strony tego oporu i poczynione błędy tłumaczył brakiem doœwiadczenia, przywišzaniem masy szlacheckiej do dawnych przywilejów, a także faktem, iż nie miała odradzajšca się Polska na swym czele „człowieka czynu, znanego i uznanego przez naród". 229 Mimo wszystkich braków Korzon wyprowadzał ze swych badań wniosek, iż naród zdolny %> ?. szkole krakowskiej niewiarš w naród, ugodowoœć. j Wytykał jej, że rzuca cień na przeszłoœć Polski / i sieje pesymizm, wbrew „udowodnionej naukowo prawdzie", głoszšcej, że „naród polski ujawnił we wszystkich kierunkach pełnię sił, że z tej żywotnoœci płynęła moc wytrwania wœród katuszy porozbiorowych. Ustalono pewniki, że upadek państwowoœci polskiej spowodowało nie co innego, jak zaborczoœć silniejszych fizycznie państw sšsiednich". „Teoria własnych win" rzuciła ponury cień na przeszłoœć polskš, zwłaszcza na okres rozbiorów Rzeczypospolitej. Stworzyła ona z przeszłoœci naszej „okaz patologiczny, budzšcy w pokoleniu żyjšcym odrazę do przodków. Konsekwencjami teorii własnych win stwierdzono potworne postulaty historiografii cudzoziemskiej, która rozdarcie Rzeczypospolitej usprawiedliwiała niemal w ten sam sposób — niezdolnoœciš narodu polskiego do egzystencji samodzielnej... konsekwencjami teorii własnych win stwierdzajš potworne postulaty historiografii rosyjskiej i niemieckiej. Pozbawiajš żyjšce pokolenie polskie oparcia w przeszłoœci, zwštlajšc tę nić tradycji, bez której nie masz wychowania w duchu narodowym, nie masz rdzenia i cišgłoœci kultury swoistej." "2 Ten surowy i niesprawiedliwy sšd, wypowiedziany już w odbudowanej Polsce, nie różny w intencji od zarzutów stawianych szkole krakowskiej podczas niewoli, nie musiał już odwoływać się do motywacji scjentystycznej i atakował wprost niemiły Smoleńskiemu kierunek w imię tendencji, którš uznawał za najszlachetniejszš, „patriotyzmu". Że u schyłku XIX wieku odczuwano pilnš potrzebę popularnego opracowania dziejów Polski, konkurujšcego z syntezš Bobrzyńskiego czy Szuj-skiego — dowodem powodzenie wydanego przez Smoleńskiego (pod pseudonimem Grabieńskiego) podręcznika, który doczekał się siedmiu wydań, a popierany był przez koła liberalne i patriotyczne. Smoleński zachował w nim dużš ostrożnoœć, ale ograniczajšc się w zasadzie do suchego rejestrowania faktów i unikajšc patosu, potrafił przecież przemycić swš tendencję patriotyczna, wolnoœciowš, skierowanš w szczególnoœci przeciwko Rosji. Czytelnicy z łatwoœciš odczytywali jš, niekiedy zresztš sformułowanš doœć wyraŸnie, np. gdy autor omawiajšc interwencję Rosji za Stanisława Augusta, przy okazji problemu naprawy Rzeczypospolitej zauważył: „O niemoc politycznš przyprawiły Polskę prawa kardynalne, mianowicie elekcyjnoœć królów Piastów i sejm z liberum veto; na zawisłoœć od państwa sšsiedniego skazała jš gwarancja i Rada Nieustajšca". ťť |\ Przeciwstawiajšc się szkole krakowskiej, SmoV leński nie był jednak bezkrytycznym apologetš \, przeszłoœci, a w szczególnoœci rozumiał potrzebę \j „tęgoœci rzšdu", której brak sprawił, iż Polska ^ stała się „łupem państw cudzoziemskich", ale uznajšc, że w Polsce była anarchia, nietolerancja i ucisk ludu, pytał, czy nie działo się podobnie w krajach rzšdzonych przez monarchię. 114\ Szczególnie ostro atakował królów, ulegajšcych j wpływom Koœcioła i jezuitów. < Szlachcie wytykał, że bronišc zasad wolnoœciowych, zobowišzujšc monarchów do szanowania tolerancji i swobód, sama — sfanatyzowana — jej 238 239 nie przestrzegała, co pocišgnęło za sobš smutne następstwa. Chociaż Smoleński sprzeciwiał się w wielu problemach szkole krakowskiej, podobnie jak jej historycy akcentował u Słowian wady charakteru, jak niesfornoœć, lekkomyœlnoœć, brak troski o jutro itd., co utrudniało budowanie silnego organizmu państwowego. \ W porównaniu z Korzonem, który, jak pamię-/ tamy, zarzucił Sejmowi Czteroletniemu wprowadzenie tronu dziedzicznego, Smoleński miał więcej zrozumienia dla potrzeby silnej władzy rzšdowej, sikoro wytknšł, iż w szczegółowym spisie funkcji organu państwowego i Straży Praw ujawniła się „zastarzała nieufnoœć do władzy królewskiej, skutkiem czego myœl monarchicznš Konstytucji wykrzywił (Sejm) i osłabił tendencję stworzenia silnego rzšdu".lls 6. BADACZE ZAGADNIEŃ USTROJOWYCH W WARSZAWIE (PAWIŃSKI I REMBOWSKI) Na wšskie] krawędzi polega równowaga sił państwa i społeczeństwa. Wielka ta budowla państwa łatwo się to w Jednš, to w drugš stronę przechyla. A. Pawiński, 1888 \ Jeœli Korzoa i Smoleński swš historię narodowš pojmowali w sensie rekonstrukcji dziejów „cywilizacji", a przede wszystkim stosunków spo-łeczno-gospodarczych i kulturalnych, to dwaj inni spoœród czołowych historyków szkoły warszawskiej — Adolf Pawiński i Aleksander Rembow-ski zajęli się głównie problematykš ustrojowš, doœć zaniedbanš wówczas w naszej historiografii. Skupiajšc swš uwagę badawczš na urzšdzenia polityczne, sejmiki, skarbowoœć, konfederacje, rokosze, na rozwój myœli politycznej — z natury rzeczy więcej zrozumienia wykazywali dla czynnika władzy państwowej. Bliżsi byli przez to, jak również przez swe bardziej konserwatywne nastawienie, szkole krakowskiej. Obaj też, rozważajšc aktualny wcišż w myœli politycznej problem stosunku jednostki do państwa, wolnoœci do władzy rzšdowej, model ustrojowy rozwišzujšcy go pomyœlnie widzieli w Anglii, gdzie doprowadzono do równowagi między władzš i wolnoœciš. Adolf Pawiński 116, profesor Cesarskiego Uniwersytetu i naczelnik Archiwum Głównego w Warszawie miał opinię lojalisty, ale cieszył się powszechnym uznaniem i nikt nie odsšdzał go 16 — Naród a państwo... 241 od patriotyzmu. TrzeŸwy realista, ostrożny w sšdach, gruntowny badacz, œwietnie wyszkolony fachowy historyk, Pawiński zdobył sobie duży autorytet w œwiecie naukowym. Aleksander Rernbowski podkreœlił jego walory jako uczonego, oddanego nauce i sprawie publicznej, lecz stronišcego od wszelkich tendencji: „Nie zaprzedawał umysłu swego żadnej doktrynie politycznej z bieżšcego stulecia." Oswald Balzer porównywał go z Macaulayem, Tocqueville'em, Gnei-stem, ale równoczeœnie przeciwstawił go pruskiej szkole historycznej: „nie miał tylko nic wspólnego z Droysenem lub Treitschkem, bo historia może wprawdzie bezwinnie nie dotrzeć do całej prawdy, ale œwiadomie fałszować nie powinna." 117 Daleki był Pawiński od wszelkiej konspiracji, ale Aleksander Kraushar, sam uczestnik powstania styczniowego (jak zresztš i Rembowski), poœwięcił mu niezwykle ciepłe wspomnienie, chociaż wiedział dobrze o tym, że przeciwstawiał się on wszelkiej nielegalnej „politykomanii", choćby ograniczała się ona tylko do manifestowania uczuć narodowych.118 Badajšc ustrój sejmikowy w dawnej Polsce Pawiński analizował skład społeczny i rosnšcš w dobie królów elekcyjnych rolę sejmików, prowadzšcš do zgubnej decentralizacji, hamujšcej działalnoœć sejmu. Siedzšc sejmiki ziemskie, „komórki" w życiu społecznym Polski, stwierdzał œredniowieczny charakter całego parlamentaryzmu dawnej Polski; dowodził przeciwieństwa między nowożytnš zasadš jednoœci politycznej a budowš sejmików, „gmin szlacheckich" zamkniętych w ramach stanu i ciasnych interesów partykularnych. Te ich cechy uniemożliwiły unifikację i koniecznš ewolucję, przede •wszystkim przez rozszerzenie samorzšdu sejmikowego na mieszczan i ugruntowanie bardziej powszechnej „obywatelskoœci", tak jak to się 242 działo na Zachodzie: „Sejmik w zaskorupieniu swym korporacyjnym nie wznosi się do wyższego pojęcia obywatelskoœci, które wyprowadziła na jaw rewolucja francuska 1789 r. Najbliżej przy szlachcie stało mieszczaństwo, gdzie indziej w Europie do życia politycznego wcielone, które łatwiej było do siebie przygarnšć aniżeli chłopa pańszczyŸnianego, żyjšcego w œcisłej zależnoœci pod prawem dworskim. Ale szczupłe terytoria wojewódzkie z rozsianymi po nich rzadko miasteczkami nie dawały gminom miejskim sposobnoœci występowania pokaŸniej wobec sejmików. Tak więc zgromadzenia szlachty zachowały przez kilka wieków swój wyłšczny charakter, swojš œredniowiecznš budowę. Sejmik nie doszedł do pełniejszej ewolucji, która by zmienić kazała zgromadzenie szlachty wojewódzkiej na zgromadzenie współobywateli z właœciwym ustosunkowaniem ich praw czynnych i biernych". W przeciwieństwie do krajów zachodnich, samorzšd sejmikowy w Polsce nowożytnej tak wybujał, że zachwiana została równowaga, a właœnie „spójnia między społecznš i politycznš organizacjš rozstrzyga, jak o tym Polska œwiadczy, o losach narodów." 119 W swych pracach poœwięconych panowaniu Stefana Batorego 12° Pawiński, w przeciwieństwie do Korzona, oceniał wysoko działalnoœć tego króla, troszczšcego się o autorytet władzy i zwišzane z nim interesy państwa. Doceniajšc rolę czynnika państwowego, zgodnie z swym ideałem konser-watywno-liberalnym odrzucał zarówno niezgodnš z porzšdkiem wolnoœć, jak i absolutyzm. W imię idei harmonii między społeczeństwem i organizacjš państwowš wypowiedział sšd wyraŸnie przeciwstawiajšcy się zarówno absolutyzmowi, jak i zbyt wybujałej wolnoœci: „Na wšskiej krawędzi polega równowaga sił państwa i społecznoœci. Wielka ta budowla państwa łatwo się to w jednš, to w drugš pochyla stronę. Kiedy na prawo prze- 16* waży, to się prędko rozsypuje w gruzy i rozpada na atomy, a gdy się w lewo nachyli, to jak zwalisko skamieniałe zasypie ożywcze Ÿródła życia i przybije do ziemi podniosłš indywidualnoœć ducha." 121 Wzór takiej równowagi upatrywał przede wszystkim w Anglii. / Uznajšc pewnš prawidłowoœć w dziejach, Pa-/wiński nie był skłonny szukać w Polsce przeja-I wów romantycznego ducha narodowego, ale usi-/ łował raczej — zgodnie z kryterium okcydentali- / stycznym — ustalić w dziejach Polski etapy roz- / woju ogólnego Europy, nie lekceważšc zresztš i swoistych w nich cech. / Chociaż Pawiński upadek Polski wišzał z wadliwymi urzšdzeniami i zacofaniem, zachował dużš ostrożnoœć w sšdach o jej przeszłoœci. Wprawdzie nie podzielał wiary w przyrodzone cnoty, zbytniš ofiarnoœć szlachty na rzecz skarbu państwowego (zwrócił uwagę na wprowadzanie przez niš w błšd władz w okresie Sejmu Czteroletniego), ale solidaryzował się z Korzonem w wydobywaniu z dziejów nie tylko cieni, lecz i œwiateł. O okresie stanisławowskim napisał: „Wszak to lata takich wielkich klęsk, takich głębokich przewrotów, takiej walki między dniem a nocš, między Arymanem i Ormuzdem. Sš na tym obrazie jasne szlaki, słoneczne miejsca, sš rysy podniosłe w wielkim, szlachetnym stylu, sš i ciemne, ponure barwy, które sprawiajš, że całe tło wpada w kolor czarny"; sšdził, że obok prywaty i œlepego konserwatyzmu budziło się wówczas odrodzenie.122 Aleksander Rembowski, wykształcony prawnik, uczeń Bluntschliego123, wiele ze swych prac poœwięcił zagadnieniu państwa, jego istocie i rozwojowi, doktrynom politycznym, urzšdzeniom ustrojowym dawnej Polski. Podobnie jak Pawiński, uznawał w dziejach jakšœ prawidłowoœć, a państwo ujmował jako organizm, rozwijajšcy 244 się według pewnych etapów. Twierdził, że w „historii prawa państwowego widnieje niezaprzeczona prawidłowoœć, nakazujšca organizmom politycznym przebywać pewne typowe formy", uznawał „momenty koniecznoœci dziejowej".124 Z tego punktu widzenia oceniał doktryny polityczne (np. Jana Ostroroga) i instytucje w dawnej Polsce. Polemizujšc z Szujskim i innymi, którzy akcentowali anomalię i swoistoœci ustroju Polski, Rembowski dowodził, że urzšdzenia Rzeczypospolitej miały swe odpowiedniki w innych krajach w okresie panowania systemu stanowego; społeczeństwa europejskie „w pewnym stadium rozwoju musiały mimo woli uciec się pod opiekę ustroju stanowego"; zwišzki konfederackie, rokosze, wszechwładza szlachty nie były osobliwoœciš polskš, ale wyrazem ducha korporacyjnego pochodzšcego z wieków œrednich i utrzymujšcego się w Polsce aż do schyłku Rzeczypospolitej. W swym studium porównawczym nad ustrojeni Polski i innych państw Rembowski nawišzywał do prac K. B. Hoffmana, prawie zapomnianego, a dajšcego „wyborny przykład takiego rozumowania". 12s ! Za zasługę poczytywał Rembowski szkole kra-š s kowskiej, iż odsłaniała „nagš prawdę" po to, by \\ uleczyć naród ze złudzeń i dokonać rachunku su- \\ mienia.126 Badacz urzšdzeń stanowych, Rembowski zwracał uwagę na ich funkcjonowanie na zachodzie w \ zwišzku ze zwycięstwem absolutyzmu oœwiecone- j go; w Polsce do tego nie doszło, a naprawa Rze- / czypospolitej przyszła za póŸno, „stanowoœć w Polsce zniweczyła silny rzšd".127 W przedmowie do Szkól historycznych w Polsce Smoleńskiego Rembowski, bronišc historii wolnej od wszelkich ubocznych celów, scjentystycznej, wyraził jednak przekonanie, że historia historiografii „ukazuje badaczowi mętne Ÿródła oddalajš- 245 ce go od prawdy, pomaga historykowi otrzšsnšć się od wrażeń subiektywnych, których mu otaczajšca atmosfera cywilizacyjna w obfitoœci udziela." 128 Omawiajšc działalnoœć Sejmu Czteroletniego Rembowski podkreœlił, iż ustępstwa uczynione innym stanom przez szlachtę nie były podyktowane obawš przed naciskiem mas, ale dobrowolne, i że sejm ten nie oparł się na abstrakcyjnych prawach, „ale w stare formy starał się tchnšć nieznacznie nowego ducha". Jeœli zwrócił się on przeciwko elekcyjnoœci tronu, to dlatego, że ta zasada „budziła namiętnoœci i zabijała pierwiastek konserwatyzmu i tradycji w rzšdzie", tylko dziedziczny monarchizm stojšcy ponad interesami klas i stronnictw czy stanów „mógł wytworzyć silnš, nawet jednak do zabobonu posuniętš wiarę". Choć soli- . daryzował się w zasadzie z Kalinkš, miał zastrzeżenie, czy nie wykroczył on poza zadania historyka, tj. samo ustalanie faktów, zwišzków przyczynowych, „koniecznoœci dziejowej", wydajšc sšdy wartoœciujšce o działalnoœci Sejmu Czterolet--niego i obcišżajšc winš jego członków.129 W kontrowersji: „naród czy państwo" Rembowski zajmował stanowisko doœć bliskie historykom ^szkoły krakowskiej; wykształcony na niemieckiej auce prawa państwowego, nie mógł nie dostrzegać ujemnych następstw słaboœci władzy rzšdowej w Polsce, ale podobnie jak Pawiński dezapro-bował absolutyzm jako krępujšcy wolnoœć i godnoœć ludzkš: „Jakkolwiek też korona była zwycięskim zwiastunem idei jednoœci i całoœci państwa na zachodnim kontynencie, to z drugiej strony zniweczyła udział społeczeństwa w życiu publicznym, podkopujšc tym samym w znacznej częœci przywišzanie do publicznego dobra, a w Hiszpanii, œcigajšc naukę jako przestępstwo, zdołała pokryć w zupełnoœci godnoœć człowieczš całunem œmiertelnym". 13° 246 Wahania te, znamienne dla kierunku liberalno--konserwatywnego — œwiadczyły o doœć jednolitej w polskiej historii niechęci do absolutyzmu i żywych wcišż sympatiach do tradycji wolnoœciowych, zbliżajšc jš raczej do zachodniej niż do niemieckiej czy rosyjskiej historiografii, gloryfikujšcej silnš władzę monarszš. Jak widzimy, w okresie pozytywizmu idea narodu wprawdzie nie znikła z aparatu pojęć historyków, choć przestała być najczęœciej rozumiana jako niezmienna, odwieczna siła, determinujšca „przyrodzony" kierunek rozwoju Polski. Posługujšc się ewolucjonizmem i organicyzmem, zamiast szukania i akcentowania wyłšcznie czy głównie swoistej indywidualnoœci, rozwój dziejowy . Polski historycy starali się wyjaœnić w œwietle / występujšcych w dziejach Europy etapów, form/ rozwoju ustroju państwowego czy „cywilizacji".1 Posługujšc się metodš porównawczš, historycy! podkreœlali zahamowanie rozwoju, zacofanie Pol-'| ski w dobie nowożytnej, niewydolnoœć jej organi-\ zacji państwowej, wadliwoœć urzšdzeń, słaboœć \ władzy centralnej, które wprawdzie, jak niektórzy j twierdzili, częœciowo rekompensowała dobrowolna / aktywnoœć publiczna obywateli, „narodu" szlacheckiego, nie mogły one jednak nie odbić się ujemnie czy wprost fatalnie na losach Rzeczypospolitej. Istniała tu pewna rozbieżnoœć między historykami Krakowa i Warszawy. Wprawdzie i tu, i tam w warunkach niewoli politycznej różnicowano nadal pojęcia państwa i narodu, ale w Kró,-lestwie silniej podkreœlano rolę czynnika społecznego, wartoœci moralne „narodu", cišgłoœć swoistej" kultury i jej żywotnoœć w warunkach bytu bezpaństwowego w okresie_p_orozbiorowym. Od wół u- 247 jšć się w szczególnoœci do procesu odrodzenia i reform po pierwszym rozbiorze, zahamowanych przez obcš interwencję, rehabilitowano przynajmniej częœciowo naród z win własnych, jako sprawczej przyczyny upadku państwa. Zarówno w Warszawie, jak w Krakowie w oma-, wlanym okresie historycy solidaryzowali się z programem pracy organicznej czy wręcz go podbudowywali, nie widzšc żadnych szans na wznowienie walki zbrojnej o niepodległoœć, godzšc się z koniecznoœciš skierowania energii i sił narodu na działalnoœć gospodarczš, oœwiatowš, na pracę organicznš obliczonš na przetrwanie. W wypracowanym modelu nowej kultury, nowego programu na dziœ, w edukacji i reedukacji społeczeństwa, jego mentalnoœci, niemałš rolę przypisywano historii. Miała ona spełnić doniosłš funkcję wychowawczš, różnš — zależnie od wyznawanych ideologii, chronić przez cišgłoœć tradycji narodowej przed, jak mówiono, „kosmopolityzmem", radykalizmem czy też przed wstecznictwem; historia miała w rozumieniu jednych wykazywać niebezpieczeństwo wszelkiej konspiracji, według drugich — zachować pamięć walki wyzwoleńczej i przede wszystkim ukazywać dowody żywotnoœci narodu i jego zdolnoœć do niezależnoœci politycznej, a także piętnować moralnie zaborców i zdrajców narodu. W tym kontekœcie nie brakło więzi łšczšcych ówczesnš historiografię z tradycjš romantycznš, z żywš wcišż wiarš w szlachtę jako „zbiornicę" cnót patriotycznych, wiarš w naród już nie tylko szlachecki, ale czerpišcy z dawnej Polski siły do przetrwania, zdajšcy w najcięższych warunkach egzamin z umiejętnoœci tworzenia jakichœ spójni, więzi zastępczych w braku własnego państwa. W zwišzku z tym inaczej nieco układał się stosunek do tradycji historiogra-ficznej, do dwóch przeciwnych sobie nurtów wywodzšcych się od Naruszewicza i Lelewela. 248 Chociaż w omawianym okresie „republikaniziri dawnej Polski znalazł się na ławie oskarżonych i większe zrozumienie miała u historyków idea silnej władzy monarchicznej, nie wydaje się, by supremacja szkoły krakowskiej była tak bezwzględna, jak to przedstawiał w swych pracach Jan Adamus.131 Nie wydaje się również, by z tym monarchizmem sprzężony był nierozerwalnie „pesymizm", który niesłusznie utożsamia się jeszcze dziœ z krytycyzmem czy sceptycyzmem. Pomimo większego zrozumienia dla idei państwowej, zarówno historycy warszawscy, jak i krakowscy przeciwstawiali się bezwzględnemu kultowi władzy państwowej, o co niektórych z nich pomawiano. I jedni, i drudzy skłonni byli raczej rozwišzania problemu stosunku państwa do społeczeństwa szukać w równowadze i harmonijnym współdziałaniu, jak to czynili Pawiński, Rembow-ski, Balzer czy Szujski. -\ CZĘŒĆ IV REAKTUALIZACJA ROMANTYCZNEJ WIZJI PRZESZŁOŒCI -W DRODZE KU SYNTEZIE Zwyciężę na tej ziemi, Z tej ziemi Państwo wskrzeszš. St. Wyspiański, 1902 1. PRZEŁOM ANTYPOZYTYWISTYCZNY I POCZĽTKI REORIENTACJI HISTORYCZNEJ Opozycja przeciwko dewaloryzacji dziedzictwa ideowego dawnej Rzeczypospolitej, jakš wyrażały w historiografii przede wszystkim syntezy dziejowe Dobrzyńskiego i Szujskiego, wyszła poczštkowo od historyków szkoły warszawskiej. Generalnš z niš rozprawę przeprowadził na łamach „Ateneum" Władysław Smoleński w 1886 roku oraz T. Kor żon na zjeŸdzie lwowskim historyków polskich w roku 1890. Obaj zarzucili szkole krakowskiej podporzšdkowanie swych koncepcji historycznych tendencjom politycznym obozu stańczykowskiego, co miało odbić się na wyeksponowaniu w ich syntezach ciemnych stron przeszłoœci i znegliżowaniu tkwišcych w niej wartoœci ideowych, w przerzuceniu punktu ciężkoœci na dzieje państwa, organizacji władzy, na niekorzyœć dziejów wewnętrznych, „cywilizacji", narodu. Jakkolwiek polemika ze względów taktycznych prowadzona była przez historyków warszawskich pod pozorem obrony czystego scientygrmi pr7og]'w^ ko~„polltykomann", wszyscy zdawali sobie dobrze atak skierowany był na krakowska^ twierdzę" kuiitiyrwy, a poœrednio W Każdym ra się, by ta kampania 253 r aćceafajęca w Afstorti rolę narodu, jego żywotnoœć i cišgłoœć, była wyrazem dokonujšcego się kryzysu w samym ruchu pozytywistycznym Królestwa, odradzania się działalnoœci i myœli niepodległoœciowej, którym towarzyszył nawrót do ideałów romantycznych, do tradycji TDP, do historiozoficznych koncepcji wielkich wieszczów.1 Nie przypadkiem też, niedługo po wystšpieniu Korzona na zjeŸdzie lwowskim, w roku 1896 w zwišzku z uroczystoœciš odsłonięcia tablicy pamištkowej ku czci Józefa Szujskiego w UJ doszło do interesujšcej kontrdemonstracji ze strony młodych wówczas adeptów historii, studentów UJ: Franciszka Bujaka, Wacława Sobieskiego, Stanisława Zakrzewskiego.2 Inicjatorem demonstracji był ówczesny prezes Kółka Historyków UJ Wacław Sobieski, 3 a żywy współudział w nim wzišł Stanisław Zakrzewski, czynny w organizacji założonej przez Miłkowskiego i Limanowskiego — Zjednoczeniu Młodzieży Postępowej. Znamienny był fakt, że ci młodzi nonkonformiœci przeciwstawili oficjalnej uroczystoœci uniwersyteckiej obchód ku czci Lelewela w trzydziestopięciolecie jego zgonu i że na swš uroczystoœć zaprosili Tadeusza Korzona, który wprawdzie nie przybył do Krakowa, ale opublikował w „Kwartalniku Historycznym" referat o działalnoœci naukowej wielkiego historyka (1897), w którym podniósł jego wielkie zasługi badawcze, bezinteresownoœć, umiłowanie przeszłoœci narodowej, republikanizm, zacierajšc zresztš jego radykalizm w sprawie chłopskiej. Młodzi buntownicy posunęli się jeszcze dalej, umieszczajšc w prasie codziennej artykuły, w których posłużyli się Lelewelem jako sztandarem w walce ze szkołš krakowskš. Wielki historyk występował w nich jako orędownik niepodległoœci i demokracji, podnoszšcy sprawę społecznš, w dziejach ojczystych podkreœlajšcy indywidualnoœć 254 narodowš Polski i kładšcy nacisk na stosunki wewnętrzne, na przeszłoœć nie tyle państwa, co narodu. 4 Jeszcze w 1900 roku Sobieski i Zakrzewski na zjeŸdzie historyków w Krakowie, w dyskusji nad referatem metodologicznym Bronisława Dembowskiego zaznaczyli swe stanowisko nowatorskie, powołujšc się na szermierza historii kultury — K. Lamprechta, który poddał krytyce tradycyjnš historię politycznš i w swojej syntezie dziejów posługiwał się metodš socjopsychologicznš oraz pojęciem zbiorowej „duszy narodowej".5 Wystšpienia te, sygnalizujšce ferment w historiografii polskiej na przełomie dwu stuleci, zwiastowały zwrot, dokonujšcy się pod wpływem załamania pozytywistycznej koncepcji historii i pršdów neoidealistycznych, przede wszystkim zaœ pod wpływem zaostrzajšcej się sytuacji międzynarodowej i wkrótce także rewolucji 1905 roku, a w zwišzku z tym z przegrupowaniem i aktywizacjš sił politycznych w Polsce przed wybuchem wojny œwiatowej. Rozbudzone nadzieje na odzyskanie samodzielnego bytu dezaktualizowały koncepcje historyczne szkoły krakowskiej, którym przeciwstawiono bardziej „optymistycznš" i dynamicznš historię, ukazujšcš żywotnoœć i cišgłoœć życia narodu pomimo upadku państwa, wartoœci ideowe dziedzictwa przeszłoœci, jako zapowiadajšce współczesne zasady demokracji i liberalizmu. Nawišzanie do tradycji i posługiwanie się ideš narodowš miało skutecznie służyć rozdartemu społeczeństwu jako czynnik integracyjny, skierowany przeciwko zaborcom, ale także przeciwko rewolucji społecznej. Na tym podłożu koncepcje szkoły warszawskiej, Korzona i Smoleńskiego, znajdowały coraz żywszy oddŸwięk wœród historyków, którzy w zaborze rosyjskim po rewolucji 1905 roku uzyskali warunki umożliwiajšce im swobodniejszš działalnoœć. 255 W założonym w tymże roku organie historyków warszawskich — „Przeglšdzie Historycznym" ówczesny jego redaktor Wacław Sobieski w słowie wstępnym nawišzywał do współczesnych pršdów metodologicznych w historii, m.in. do kierunku Lamprechta i podnosił znaczenie historii jako czynnika więzi .narodowej, łšczšcej nowe pokolenie z dawnymi. „Jeżeli do niej [tj. do przeszłoœci] zwraca się każdy naród, aby w niej szukać przyczyn doli i niedoli, to najbardziej do tego powołany jest ten, którego tradycje przewyższajš o całe niebo teraŸniejszoœć, a którego nić tradycji została zwš-tlona". 6 Równolegle z tš tendencjš do rewaloryzacji wspaniałej przeszłoœci i ukazywania tkwišcych w niej wartoœci pobudzajšcych do czynnej postawy w walce o wyzwolenie, w miarę tego, jak budziły się nadzieje na samodzielnoœć, zarówno w obozie nacjonalistycznym, jak i niepodległoœciowym wskazywano na koniecznoœć przywrócenia zatraconego czy spaczonego w okresie niewoli zmysłu politycznego, państwowego.7 W rezultacie, z jednej strony wystšpiły w polskiej myœli historycznej dšżenia do nawrotu w kierunku odnowy romantycznej idei narodowej, z drugiej zaœ — przeciwstawienie jej współczesnego nacjonalizmu lub też idei państwowej. W powodzi literatury z wieku XX, z lat poprzedzajšcych I wojnę œwiatowš ograniczymy się do kilku charakterystycznych przykładów œwiadczšcych o wzmagajšcym się nurcie „optymistycznym", a także o jakimœ renesansie idei państwowej. Jeszcze w 1904 roku we Lwowie ukazało się dzieło Adama Szelšgowskiego pt. Wzrost państwa polskiego w XV i XVI wieku, w którym autor gloryfikował wartoœci wolnoœciowe dawnej Rzeczypospolitej, jako wyprzedzajšce Europę w ustroju parlamentarno-liberalnym. Poglšd ten, mimo 256 krytyki S. Grabskiego, zarzucajšcego Szelšgow-skiemu nadmierny optymizm i niedostrzeganie przez niego wyłšcznie stanowo-klasowego charakteru Rzeczypospolitej, niesłusznie utożsamianej z nowoczesnym systemem parlamentarno-demo-kratycznym8 — znalazł wielu kontynuatorów, zwłaszcza wœród historyków ustroju. Na łamach „Myœli Polskiej" ukazał się artykuł pt. Nasza historiografia i nasza œwiadomoœć polityczna (1907) Józefa Siemieńskiego (pod pseudonimem J. Broga), w którym zaatakował on szkodliwe dla tej œwiadomoœci przedstawienie naszych dziejów jako „czeluœci anarchii, głupoty politycznej, karygodnej samowoli jednostek, prywaty i wyzysku Rzeczypospolitej przez stan szlachecki". Chociaż prawdš jest, jak pisał, że ustrój ten oparty był na przywilejach jednego stanu, analogicznie przecież i w Grecji antycznej, w ustroju niewolniczym, wolnoœć nie była powszechna, nikt jednak z tej przyczyny nie dyskwalifikuje wartoœci demokracji greckiej. Z punktu widzenia ideałów wolnoœciowych dawna Polska przedstawiała „wspaniały obraz dšżeń demokratycznych polskich, obraz najpostępowszego, jak byœmy dzisiaj powiedzieli, państwa w Europie'-. Ustrój ten był „ideałem wolnoœci obywatelskiej", który przyœwiecał naszej walce porozbiorowej o wyzwolenie; zapewnił on politycznie dużej gromadzie ludzkiej, 10'% ogółu ludnoœci, prawa polityczne. Niesłusznie dotšd widziano w tym ustroju jedynie „brak siły państwowej", „rozpasany indywidualizm", anarchię i w ten sposób dezawuowano całš przeszłoœć narodowš, pomimo że „prawdziwy patriotyzm zawsze wierzy, że wysnute z narodowego ducha formy życia będš wcieleniem ideału życia", zwłaszcza gdy myœli się o „samodzielnej twórczoœci polityczno-społecznej". 9 W podobnym duchu przedstawiał Polskę jako realizujšcš najwyższe ideały ludzkoœci: wolnoœć, * 17 — Naród a państwo... 25* godnoœć osobistš, „niepohamowanš siłę narodowš" — Jan Karol Kochanowski. Nie w demokratyzmie jednak, ale w arystokra-tyzmie i indywidualizmie widział jej wielkoœć, którš budowało społeczeństwo w oparciu o dobrš wolę swych członków i ich morale „kosztem państwa". Ta neoromantyczna wizja Polski budzi jeszcze większe zdziwienie, jeœli skonfrontować jš z tym, co autor pisał kilka lat wczeœniej, podkreœlajšc w U progu doby nowożytnej załamanie się w Polsce silnej władzy centralnej, „krańcowš negację spraw publicznych", „rozindywidualizowa-nš prywatę" i barbarzyństwo, a to wszystko tłumaczył młodszoœciš cywilizacyjnš Polski.10 Odmienny obraz dziejów Polski przedstawiał Bolesław Limanowski, badacz ruchów i ideologii społecznej w XVIII i XIX wieku, powstań narodowych, biograf działaczy demokratycznych. W Stuletniej walce o niepodległoœć ukazywał œcisły jej zwišzek ze sprawš społecznš, szlachtę wprawdzie obwiniał o zaœlepienie, ale nie negował jej zasług patriotycznych. Walka o niepodległoœć musi się skończyć zwycięstwem, czego dowodem doœwiadczenia historii: narody choćby najmniejsze, jeœli nie utraciły swej œwiadomoœci narodowej, majš szansę odrodzenia, muszš jednak oprzeć je na szerokich masach. u Rozważajšc interesujšcy nas problem, Limanowski występował przeciwko utożsamianiu, zwłaszcza na Zachodzie, pojęć narodu i państwa: „Naród jest to społecznoœć żyjšca, organiczna, państwo zaœ jest to przede wszystkim ujęta w granice przestrzeń ziemi z jej tworami i ludnoœciš na niej zamieszkałš, a następnie wszelkiego rodzaju urzšdzenia (instytucje) służšce do władania i gospodarowania na niej. Naród może istnieć i rozwijać się nawet pozbawiony własnego państwa, jak np. naród polski"; naród stanowi „najwyższy stopień uspołecznienia", jest on raczej „psychicznym niż 258 cielesnym organizmem".12 Z jego rozważań wynikało, że dopiero w państwie socjalistycznym naród będzie istotnym gospodarzem w swym kraju.13 Interesujšcš ewolucję œledzić można w omawianym okresie w poglšdach historycznych Stanisława Zakrzewskiego, grawitujšcego w kierunku koncepcji Dobrzyńskiego w tym czasie, gdy utraciła ona na popularnoœci, czego dowodem m.in. fakt, że po trzech wydaniach jego syntezy w latach 1879—1890 następne wydanie z kolei przypadło dopiero na rok 1927, a więc w całkiem nowej sytuacji politycznej. Zakrzewski rozwinšł swe stanowisko w wykładach pt. Kultura historyczna (1906), w których polemizował na dwu frontach: z „pozytywizmem", który lekceważył czynnik intuicji w historii (jaki np. pozwalał Słowackiemu œwietnie uchwycić istotę stosunku ludu do władcy) i prowadził do „rozbratu z przeszłoœciš" — oraz z kierunkiem, który głosił koniecznoœć zastšpienia historii politycznej jako przestarzałej przez historię kultury, społecznš. Zakrzewski wbrew temu wyrażał przekonanie, iż najważniejsze w historii sš czyny ludzkie, osobistoœci i że zwłaszcza historia polityczna ma doniosłe znaczenie dla naszego „odrodzenia narodowego". „Naród nasz bowiem, prowadzšc już drugi wiek walkę o swe prawa polityczne, naród, który rozumie, co to znaczy stracić wolnoœć politycznš, co to znaczy stracić państwo, lepiej niż inne narody powinien rozumieć doniosłoœć strony politycznej w dziejach. Uznajšc jš, powinien następnie oceniać także politycznš stronę nauki historycznej". Historia taka powinna być u nas uprawiana więcej niż u szczęœliwych narodów. Jej przedmiotem jest „czynny człowiek, czynna indywidualnoœć", zwišzana ze społeczeństwem. Upominajšc się o przywrócenie należnego miejsca i roli państwu, Zakrzewski podkreœlał, iż „nie 17* 259 majšc własnego państwa, skłonni jesteœmy do przypuszczeń, że sama instytucja państwa jest anachronizmem i przeżytkiem". Nie można jednak nie doceniać państwa jako organizacji „zmuszajšcej za pomocš fizycznego przymusu do wspólnej obrony (lub napaœci), zmuszajšcej do radzenia o własnych potrzebach". Jak widzimy, jest to poglšd wręcz przeciwny temu, który opierał wszystko na dobrej woli obywateli. Jeœli państwo musi być traktowane jako główny podmiot dziejów przedrozbiorowych, to w warunkach porozbiorowych podmiotem tym „jest myœl państwowa". Pomiędzy pojęciem narodu i państwa nie ma zasadniczej sprzecznoœci, jak między „duszš i ciałem"; pojęcie państwa musi jednak odgrywać rolę nadrzędnš, bo z jego pomocš można objšć wszystkie formy działalnoœci ludzkiej: „Na ogół zatem państwa pozostaje tym najogólniejszym pojęciem, w którego ramach zamykajš się dzieje Polski historycznej. Dzieje narodu polskiego mogš być jej najcenniejszym rozdziałem." 14 Gdy Zakrzewski zbliżył się w ten sposób do kierunku tak ostro przez niego niedawno atakowanego i wycofał się z koncepcji historii Lam-prechta, to Sobieski poœwięcił jej specjalne studium (1904), a zajšwszy się badaniem zwłaszcza XVI i XVII stulecia i kierujšc swš uwagę na zachowanie się wówczas mas szlacheckich, nawišzywał częœciowo do jego soc j opsy etiologiczne j teorii. Z tego punktu widzenia w roku 1908 na łamach „Ateneum" poddawał on analizie krytycznej „optymizm i pesymizm w historiografii polskiej". Pomimo iż starał się zachować w ocenie umiar i formalnie zdystansować się od obu postaw, jako deformujšcych rzeczywistoœć, już samo motto zdradzało jego stanowisko, motto przejęte od filozofa i poety niemieckiego Feuchterslebena: „Miej się za zdrowego, a odzyskasz zdrowie." 260 Ale właœnie, jak słusznie zauważa, choć nie jest to zjawisko wyłšcznie polskie, to wskutek szczególnych warunków „u nas każda nadzieja i każda klęska odbijała się jak w zwierciadle w dziełach naszych historyków, każda napawała ich to radoœciš, to smutkiem, to zaufaniem, to zwštpieniem. Stšd w dziełach naszej literatury niebywałe widać wahania i przeskoki: od optymizmu ku naj-straszniejszemu pesymizmowi..." Z jednej strony „wœród czarodziejskich mgieł romantyzmu, przy wtórze najszczytniejszych pieœni... wykwitnšł nasz optymizm", z drugiej zaœ, zwłaszcza na tle podupadłego, niegdyœ wspaniałego Krakowa, zrodziło się wœród historyków — ale i u Matejki i w poezji — samobiczowanie, autokrytyka, „gad rozpaczy" i różnego stopnia pesymizm. Zwłaszcza pod wrażeniem klęski 1863 roku, pragnšc uleczyć naród od niewczesnych porywów, zaczęto przekonywać go, że jest słaby i ubogi, i mało oœwiecony. „Na tej drodze wykazywania naszej wewnętrznej słaboœci historia nasza doszła do tej tezy, która jest głównš cechš naszego pesymizmu historycznego, a która tkwi w tym mniemaniu, że przyczynš upadku Polski nie był gwałt, z zewnštrz przez obce państwa nam zadany, ale przyczynš było tylko nasze własne wewnętrzne osłabienie, nasze wewnętrzne choroby..." Wszystkie te ujemne sšdy zrekapitulował Bo-brzyński w tezie o zupełnej anarchii, o braku wszelkiego rzšdu jako przyczynie upadku, co podchwycili historycy rosyjscy, wycišgajšc z tego wnioski usprawiedliwiajšce całkowicie œmierć Polski. Stšd reakcja przeciw szkole krakowskiej ze strony œrodowiska historycznego Warszawy, gdzie nie było takiego poczucia niższoœci wobec zaborcy i gdzie doceniało się wartoœci dziedzictwa ideowego przeszłoœci. Œcieranie się dwóch postaw nie przebrzmi, „aż póki brzask zmartwychwstania nie przebije jej grubej opony w rzeczywistoœci". 261 Jednakże wahania między stanowiskami już się zmniejszajš, co œwiadczy o tym, że „naród nasz z wolna, ale jednak dochodzi do tego najtrudniejszego poznania, jakim jest poznanie samego siebie". 15 O aktualnoœci politycznej tego stanowiska œwiadczy jego obszerne streszczenie w „Przeglšdzie Narodowym", aprobujšce poglšdy Sobieskiego, który z czasem, już po odzyskaniu niepodległoœci pokusił się o własnš syntezę dziejów Polski i skoncentrował jš dokoła idei narodowej,18 a w artykule pt. Skrzydła i pata ducha polskiego rehabilitował szlachtę-naród: „burzliwy, rokoszny, gotów rzucać się na władzę", ale rekompensujšcy swe wady umiłowaniem wolnoœci, gotowoœciš do ofiar w jej obronie; nawet umiłowanie liberum veto dodawało skrzydeł „duchowi narodowemu" tak samo w walce przeciwko Habsburgom, jak przeciw najeŸdŸcom, zaborcom.17 2. ASKENAZY I KONOPCZYŃSKI A REHABILITACJA PRZESZŁOŒCI ob -r,, ion Rzeczpospolita szlachecka nie była wybrańcem wœród narodów, jak mniemali niektórzy, ale nie była wyrodkiem, jakimœ kopalnianym tworem, szalonym l niedojrzałym. S. Askenazy, 1902 W procesie rehabilitacji przeszłoœci na przełomie dwu stuleci czołowe miejsce zajšł utalentowany historyk Szymon Askenazy.ls Wystšpiwszy na zjeŸdzie krakowskim z postulatem badań nad po-rozbiorowymi dziejami Polski, jako profesor Uniwersytetu Lwowskiego realizował go systematycznie z pomocš swych uczniów (M. Kukieł, M. So-kolnicki, N. Gšsiorowska, K. M. Morawski, A. Skałkowski, J. Iwaszkiewicz, W. Dzwonkowski i in.), podejmujšc tematy z końca XVIII i z XIX wieku. Przez sam wybór problematyki, koncentrujšcej się dokoła przełomowych wydarzeń i postaci, dokoła sprawy polskiej w aspekcie ogólnoeuropejskim, prób odbudowy państwowoœci polskiej, walk o wyzwolenie, a także przez sposób jej ujęcia i przedstawienia, działalnoœć Askenazego i jego uczniów odpowiadała rozbudzonym w społeczeństwie aspiracjom politycznym, niepodległoœciowym. Tak też była odbierana przez czytelników, umacniajšc w nich wiarę w żywotnoœć narodu i aktualnoœć sprawy odbudowy niezależnego bytu.19 Rozwijajšc tezy szkoły warszawskiej, a w szczególnoœci Korzona, Askenazy podparł je przez sze- 263 rokie zastosowanie kryterium porównawczego, przez ukazanie sprawy polskiej w kontekœcie z kierunkiem ewolucji politycznej Europy. W tym œwietle wychodziło na jaw: (1) iż w wieku XVIII nie tylko Polska, ale i inne kraje przechodziły przez okres rozprzężenia wewnętrznego, degeneracji, demoralizacji, a przecież nie doprowadziło to do ich upadku politycznego; (2) że w omawianym okresie pojawiajš się raz po raz plany rozbiorów różnych państw, nie tylko Polski, a jedynie wskutek okolicznoœci zewnętrznych Rzeczpospolita, znajdujšca się na linii ekspansji zarówno Prus, jak i Rosji, ale też osłabiona wewnętrznie, nie wykazała dostatecznej odpornoœci. Askenazy inaczej niż Kalinka oceniał dyplomację Sejmu Czteroletniego, inaczej niż szkoła krakowska czy też — w zaborze rosyjskim — Władysław Spasowicz widział społeczeństwo polskie w wieku XVIII, nawet w epoce saskiej, gdyż: „Polska saska nie żyła w próżni, nie istniała w idealnym, doskonałym œwiecie, lecz w epoce, która wydała Walpole'a... Teza Spasowicza o ciemnej epoce saskiej musi otrzymać podkładkę porównawczš, nie chodzi o apologię ani o sšd ujemny, ale trzeba zestawiać... Właœciwy sšd pozwoli ferować jedynie œcisła, przedmiotowa, porównawcza krytyka historyczna." 20 Szkoła krakowska pochopnie poszła za tezami historiografii pruskiej usprawiedliwiajšcymi rozbiory rzekomš niezdolnoœciš Polski do życia, jej wewnętrznym rozkładem. Wprawdzie odrzucał Askenazy romantycznš apologię dawnej Polski, ale uznał za szkodliwe tzw. „trzeŸwe pojmowanie dziejów", gdy ono wyradza się w „jakšœ ascetycznš gorliwoœć pokuty, biczowania i umartwiania". 21 Jego rozprawa habilitacyjna Przymierze polsko--pruskie, w której bronił linii politycznej patrio- 264 ť tów z okresu Sejmu Czteroletniego, skierowanej przeciwko Rosji, godziła w tezy Kalinki; a we wszystkich swych pracach, czy chodziło o rozbiory Polski, czy o dzieje walki o ocalenie niepodległoœci, czy o jej wyzwolenie, o ocenę żywotnoœci i wartoœci dziedzictwa ideowego dawnej Polski ••— przeciwstawiał się ugodowoœci, zwłaszcza wobec Rosji, jakš według niego propagowali pod pozorem naukowym niektórzy historycy. Nie godził się Askenazy z poglšdem, jakoby naprawa Rzeczypospolitej u schyłku XVIII wieku była niemożliwa, a za słusznš uważał diagnozę Korzona, który uznał Askenazego za swego kontynuatora. Łšczyła ich ze sobš wiara w naród, a także w wielkie ideały w jego dziejach, sprzeczne z dšżeniami mocarstw zaborczych. W walce o te ideały zgodnie z „duszš narodu" przedstawiał Askenazy swych bohaterów: ks. Józefa Poniatow-skiego — uosobienie cnót rycerskich, W. Łulkasiń-skiego — wzór heroicznego samozaparcia, Koœciuszkę — który „wcielał jednoœć Polski, Litwy i Rusi... o duszy przepojonej nowożytnš myœlš Zachodu". 22 Nie bez słusznoœci biograf Askenazego zauważył: „Ksišża Józef wydany był po raz pierwszy w 1904 r., gdy Młoda Polska nawišzywała nić tradycji romantycznej i powstańczej. Wyprzedził on bardzo niewiele eromskiego Sen o szpadzie".23 Jako trzeŸwy historyk nie mógł Askenazy nie dostrzegać słabych stron ustroju dawnej Rzeczypospolitej, sprawiajšcych, iż wykazywała ona małš odpornoœć wobec ekspansji mocarstw sšsiednich. Zwolennik rzšdów liberalno-parlamentar-nych, daleki był od poglšdów Bobrzyńskiego, którego posšdzał o tendencje rezygnacyjne w stosunku do dšżeń niepodległoœciowych. Ale szczególnie negatywnie oceniał szkołę pruskš w historiografii niemieckiej, która łamała według niego reguły bezstronnoœci i zaniedbywała 265 „nieœmiertelne kryterium moralne, nie kryterium, jakie wolno mieć rzšdzšcym, stronnictwom, obywatelom, lecz nieskończenie wyższe, surowsze i mędrsze", orzekajšce, „co jest obowišzkiem, co prawem ogółu uspołecznionej ludzkoœci, co słuszne, dozwolone, karygodne w odosobnionym życiu wewnętrznym i we wzajemnym towarzyskim pożyciu cywilizowanych państw i narodów". 24 Pomimo tendencji rehabilitacyjnych starał się Askenazy zachować umiar w ocenie przeszłoœci, a już w niepodległej Polsce, odrzucajšc samobi-czowanie jako owoc niewoli twierdził, że wolna Polska „nie chce być ani niższš od któregokolwiek z największych narodów œwiata, ani wyższš, chce być im równš. Nie trzeba jej ani pokuty, ani pochlebstwa." 2S Nieco młodszy od Askenazego Władysław Ko-nopczyński, badacz okresu saskiego i stanisławowskiego, w podobnym duchu rozwinšł — zwłaszcza podczas pierwszej wojny i już w Polsce niepodległej — swš niezwykle ożywionš działalnoœć historiograficznš. Jego studia nad okresem saskim (Sejm Grodzieński, 1907, Polska w dobie wojny siedmioletniej, 1909—1911) ukazały dno upadku; rozprzężenie wewnętrzne, znieprawienie, uległoœć wobec intryg cudzoziemskich, prywatę, „zniewagš przyjętš przez setki tysięcy bez próby oporu" — ale obok tego „mroku" także przebłyski „œwitu", jaki opromienia zrealizowany w osobie Konar-skiego wzór obywatela — publicysty: „stworzone przez jego trud duchowy drogowskazy konstytucyjne dla społeczeństwa ... co prawda tło zachowuje się ciemne, przez które tylko przebijajš promyki œwiatła", ale mimo wszystko, mamy tu już zapowiedŸ kierunku, który doprowadzić ma do mniej jednostronnej wizji przeszłoœci, nawet w tej najbardziej skompromitowanej dobie saskiej. „Humory zwane Ťpesymizmť i Ťoptymizmť z badania przeszłoœci wyłšczamy zasadniczo" — oœwiadczał 266 jeszcze przed wojnš œwiatowš Konopczyński, ale dodawał: „Nie chcemy mieć nic wspólnego z sektš samobiczowników, przypisujšcych Polakom rekord egoizmu i głupoty oraz odwiecznš perwersję samobójczš." 2Ť Słowem, i Konopczyński szedł z pršdem rehabilitujšcym przeszłoœć — całkiem œwiadomie, w poczuciu spełnionego obowišzku patriotycznego, wydobywał z niej w miarę możnoœci œwiatła i w pewnym stopniu usprawiedliwiał nieszczęsnymi okolicznoœciami cienie. Już podczas wojny wskazywał na Radę Nieustajšcš jako zaczštek regularnego rzšdu (1917). W studium Liberum veto (1918) starał się przez porównanie z innymi państwami, gdzie również występowały prywata, sobkostwo, odœrodkowe dšżenia — częœciowo osłabić krytykę tej instytucji w Polsce, stwierdzajšc przy tym, iż jej szkodliwoœć uznali sami Polacy i znieœli liberum veto, za co zostali ukarani przez oœcienne państwa. Usprawiedliwiajšc optymistyczne tendencje historiografii dla podtrzymania — za czasów Apuchtinowskich — czci dla tradycji narodowej, u progu niepodległoœci jednak zauważył: „Dziœ chodzi o co innego, chodzi o mšdrš budowę państwa. Budowniczym nowej Polski przystoi poglšd na dzieje surowy a sprawiedliwy, œcisły a nieubłagany, taki właœnie poglšd, jaki przyœwiecał epoce Sejmu Czteroletniego i Księstwa Warszawskiego. Osišgnšć i zachować ten krytyczny punkt widzenia było jedynš z góry powziętš dšżnoœciš autora." 27 Bardzo to znamienna wypowiedŸ, zapowiadajšca w obliczu odbudowy państwa koniecznoœć zmiany kryteriów i pod kštem widzenia imponderabiliów państwowych postulujšcych krytycznš ocenę przeszłoœci, nawišzujšc w tym do stanowiska z epoki Oœwiecenia, w której, jak wiadomo, akcentowano przede wszystkim postulat wzmocnienia rzšdu, władzy państwowej. Przekonamy się jeszcze, jak dalece Konopczyń- 267 ski już w Polsce niepodległej realizował ten postulat krytycznego i wyłšcznie przedmiotowego poglšdu na przeszłoœć narodowš i czy w jakimœ stopniu przesunšł on punkt ciężkoœci z idei narodowej na ideę państwa. Na razie jeszcze, w roku 1918 w artykule rekapitulujšcym pt. O wartoœci naszej spuœcizny dziejowej, opublikowanym w „Głosie Narodu", oceniał jš — choć usiłował zachować pewien umiar — przede wszystkim z punktu widzenia obrony optymistycznej tendencji, atakujšc szkołę krakowskš, a zwłaszcza Bobrzyńskiego. Przypominajšc czasy ucisku pod zaborem carskim, Ko-nopczyński stwierdzał, iż wtedy młodzież potrzebowała takiej historii, która by ukazujšc „wzniosłoœć zasad republikańskich" w epoce katastrofy przeciwstawionych „ohydzie policyjnego despotyzmu europejskiego otoczenia ... usprawiedliwiała przed nami nieomylny głos naszych serc". Była to obrona zdrowego instynktu samozachowawczego „narodu przed obcš pogardš i własnym zwštpieniem". Z drugiej strony Konopczyński stwierdzał, że duch krytyki zawsze towarzyszył dšżeniu do naprawy, jak się to działo m.in. po roku 1863. Przeciwko zbyt jednak krytycznej tendencji wystšpili historycy warszawscy, zwłaszcza ostrš reakcję wywołał Bobrzyński, propagujšcy posłuszeństwo wobec stańczyków, lojalizm wobec zaborcy, dowodzšcy, że Polacy nie przestali być narodem anar-chicznym, niepoprawnym, na którym cišżš dawne grzechy. „Trójca krakowska okazała nieraz prawdziwy pesymizm, tj. niewiarę w historycznie powstały charakter narodowy, polski, tę najistotniejszš naszš spuœciznę dziejowš." Autor twierdził, że po œmierci Szujskiego i Kalinki nastšpił zmierzch pesymistycznego nurtu. Grozi jednak niebezpieczeństwo i z drugiej strony: niebezpieczeństwo hyperoptymizmu, samo- uwielbienia, minimalizowania wad i niedostatków dawnej Rzeczypospolitej. Ujemnym następstwem pesymizmu jest determinizm, prowadzšcy do przenoszenia Ÿródeł złego i nieszczęœć w Polsce zbyt głęboko w przeszłoœć. Trzeba więc zachować miarę i trzymać się bezwzględnej prawdy, która „oœwieca, uzbraja i wyzwala". 28 -i 3. REPERKUSJE WOJNY ŒWIATOWEJ Polska zrealizowała maxłmum wolnoœci i swobód politycznych, jakie dały się osišgnšć w granicach ówczesnych możliwoœci historycznych, a zarazem wyprzedziła w rctewoju swym pod bardzo wieloma względami o całe pokolenia, nieraz o całe stulecia, współczesny sobie ' kontynent europejski. A. Chołoniewski, 1917 Wojna œwiatowa, w czasie której ważyły się losy przyszłoœci Polski, pfzyczyniła się do wzmożenia tendencji, występujšcych w polskiej myœli historycznej już od ostatnich dziesięcioleci XIX wieku. Rozbudzonym nadziejom towarzyszyło dšżenie do rehabilitacji przeszłoœci, do umocnienia wiary w żywotnoœć narodu, jego wartoœci jako równouprawnionego, zdolnego do samodzielnego bytu politycznego członka społecznoœci europejskiej. Jeœli w toczšcej się wojnie narodów wysuwano jako jej cel obronę ideałów humanitarnych, wolnoœciowych i demokratycznych, to w publicystyce, ale i historiografii, podnoszono fakt, że Polska już od dawna je realizowała, wyprzedzajšc inne kraje Europy. Odbudowana niepodległa Polska powstać ma jako kontynuacja dawnej i wskrzesić jej kształt, rozwinšć jej ideowe dziedzictwo, zgodnie z jej ideš narodowš i uniwersalnymi ideałami. To stanowisko prowadzšce z reguły do eksponowania wszystkich dodatnich i zamazywania ujemnych stron w dawnej Polsce musiało w miarę tego, jak sprawa odbudowy własnej państwowoœci nabierała cech realnych, nasuwać poważne wštpliwoœci z punktu widzenia imponderabiliów powsta- 270 jšcego na nowo do życia państwa. Stawał więc problem, czy ta przeszłoœć istotnie była bez skazy i czy może ona bez zastrzeżeń służyć za wzór, drogowskaz do urzšdzenia własnego bytu politycznego w wieku XX. Słowem, po upojeniu optymistycznym, w którym nie brak było reminiscencji romantycznych, przyszła reakcja w postaci bardziej trzeŸwej oceny dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej, a w szczególnoœci roli w nim czynnika państwowego. Podczas toczšcej się wojny do przemożnego głosu doszedł jednak kierunek, który w publicystyce wyrażali Antoni Chołoniewski i Artur Górski, a w historiografii trzej wybitni historycy prawa: Oswald Balzer, Stanisław Kutrzeba i Józef Sie-mieński. Chołoniewski w Duchu dziejów Polski (1917) ukazywał Polskę jako państwo realizujšce najwznioœlejsze ideały wolnoœciowe, humanitarne, demokratyczne w tym czasie, gdy gdzie indziej triumfował absolutyzm; Polskę „szerzycielkš wolnoœci" w Europie, pokojowš, wiernš swemu powołaniu, wyprzedzajšcš w rozwoju Europę, zapowiadajšcš to, do czego dopiero w XIX czy XX wieku dšżš inne kraje. „Polska upadła dlatego, że nie upodobniła się do sšsiednich despotii, że była "krajem wolnoœci... Zginęła, gdyż przy całym chwilowym załamaniu się swej siły duchowej była tworem politycznym doskonalszym i niewspółmiernie wysoko rozwiniętym w zestawieniu z tym, co jš otaczało." 29 Artur Górski, nawišzujšc wyraŸnie do historio-zofii Mickiewicza, odsłaniał w dawnej Polsce ideał „człowieczeństwa", religijny stosunek do życia, atakował tych, którzy przez swój pesymizm podważali „instynkt zachowawczy narodu". Droga dziejowa Polski wiodła ku „szlacheckoœci", budowie „rasy wolnej na ziemi wolnej ... Bez pańskoœci, bez chamskoœci, bez imperializmu, bez zabo- 271 rów, bez cynizmu narodowego". A jaka ma być przyszłoœć Polski? Artur Górski przestrzegał przed budowaniem „państwa urzędników, dyplomatów, militarystów"; powinna Polska nawišzywać do „królewskiego ducha Mickiewicza", a więc do zasad życia zbiorowego, opartego na dobrej woli, sumieniu, uczuciu religijnym obywateli.30 W toczšcej się dyskusji nad dziedzictwem dawnej Polski znamienny był głos czołowego historyka prawa, ucznia Bobrzyńskiego, Oswalda Balze-ra. W swej rozprawie Z zagadnień ustrojowych Polski (1915) przeprowadzajšc kolejne porównania różnych urzšdzeń Rzeczypospolitej z ich odpowiednikami w innych krajach, Balzer zakwestionował tezę o ich anomalii, ich œredniowiecznym anachronizmie. „Nie można winić Polski o to, że żyła wtedy tymi samymi urzšdzeniami, karmiła się tymi samymi poglšdami, co i reszta cywilizowanej ludzkoœci, że jej nie wyprzedziła reformami." Stanowoœć, sejmy, samorzšd sejmikowy, wybieralnoœć królów, brak uporzšdkowanej administracji itd. — wszystko to nie musiało prowadzić do anarchii, która mogła powstać także w ustrojach kierowanych przez absolutnych monarchów. Niechęć do absolutyzmu w Polsce nie była bezpodstawna, o czym œwiadczy noc œw. Bartłomieja. Jeœli chodzi o ustrój społeczny Polski, to podobny był i gdzie indziej, a to właœnie z Zachodu przychodziły do nas złe wzory ucisku poddańcze-go. Zasady ustrojowe Polski w niejednym były „lepsze i doskonalsze" niż na Zachodzie. Z podobnymi brakami jak w Polsce inne państwa w XVIII w. przetrwały, nie jest więc słuszne twierdzenie, że te braki były przyczynš sprawczš upadku Polski. Było niš nic innego jak „pożšdliwoœć złšczonych, a więc przemożnych, na zgubę Polski sprzymierzonych sšsiadów". Gdyby nie dokonany gwałt rozbiorów, nie było żadnej koniecznoœci dziejowej upadku Polski; „przetworzywszy w sto- 272 sownym czasie urzšdzenia swoje na równi z innymi państwami, przetrwałaby razem z nimi, przez dalsze stulecia, jako organizacja żyjšca i żywotna". s1 W podobnym duchu rehabilitował ustrój dawnej Polski Kutrzeba. Przeciwstawiał jego piękno opartemu na teorii boskiego pochodzenia władzy i tradycji rzymskiej — absolutyzmowi. Przypominał wolnoœciowe i demokratyczne ideały szlachty, pobudzajšce jej żywotnoœć i aktywnoœć publicznš. Polska od wieku XVI, odrzucajšc obce wzory, poszła własnš drogš, która prowadziła w „kierunku coraz dalszego, aż do ostatnich często konsekwencji, wykształcenia przewagi czynnika społecznego... gdy na Zachodzie zgniecenie go na korzyœć władców załamaniem niejako było linii rozwoju, odgięciem jej w innš niż biegła poprzednio stronę, w przeciwieństwie do polskiej linii prostej". Polska sama przed upadkiem państwa „pracš własnej myœli i woli, choć innš drogš, choć z utrzymaniem zasad wolnoœci, wytworzyła z siebie te nowe pierwiastki, które przyniosły rozkwit państwowoœci w absolutnych monarchiach", ale zanim reformy wydały owoce, państwa zaborcze położyły jej kres. 32 Zdawał sobie Kutrzeba sprawš ze słabych stron państwowoœci polskiej, bo „pięknoœć nie jest siłš, chyba dla kobiety, i to częœciej w powieœci niż w życiu", ale eksponował przede wszystkim ideowe wartoœci Rzeczypospolitej. Sšdził, że hy per krytyczna ocena przeszłoœci ze strony szkoły krakowskiej okazała się błędna i szkodliwa, zwłaszcza w okresie wojny. Z tego względu ulważał pracę Cho-łoniewskiego za pożšdane antidotum na syntezy Bobrzyńskiego i Szujskiego. Podkreœlał Kutrzeba zbieżnoœć zasad dawnej Polski ze współczesnymi ideałami. Nie negujšc słabych stron ustroju Rzeczypospolitej, pewnych przerostów wolnoœci, zaniedbań w wykonywaniu obowišzków wobec pań- 18 — Naród a państwo... 27* stwa, co utrudniało obronę przed wrogami, aprobował „zdrowe ziarno", jakie się kryje w całej koncepcji dziejów Polski, którš zaprezentował Chołoniewski.33 I trzeci historyk prawa Józef Siemieński, utożsamiajšc ideały współczesne z zasadami ustrojowymi i urzšdzeniami dawnej Rzeczypospolitej (parlamentaryzm, swobody obywatelskie, samorzšd, wolnoœć religijnš i narodowoœciowš, demo-kratyzm), podnosił wysokš „kulturę politycznš" dawnej Polski. Różnicował jednak funkcjonowanie tych instytucji w okresie rozkwitu Rzeczypospolitej oraz w XVII i XVIII wieku — „epoce zastoju i rozstroju", gdy do głosu doszedł „zaciekły konserwatyzm republikański". Obawa przed reformami, jako zagrażajšcymi absolutum dominium, uniemożliwiała przystosowanie machiny państwowej do tej wydajnoœci siły i sprawnoœci, jakiej domagały się zadania wielkiego „rozwiniętego państwa nie bronionego w dodatku przez naturę granic". Dopiero Sejm Wielki dokonał naprawy, łamišc kanony złotej wolnoœci, ale zachowujšc istotne wartoœci dawnego ustroju. W obliczu odbudowujšcego się państwa, Siemieński przypomniał „dziedzictwo Rzptej", do którego trzeba nawišzać. Nie chodziło o formy, ale o aktualnoœć treœci ideowej, o „idee zasadnicze, których te instytucje były wyrazem". Jeœli prawdš jest, że idee te „w gorszych warunkach zaczęły dawać owoce gorsze, często chore", to przecież przyszedł okres reform, w czasie którego nawišzujšc do œwietnych wzorów z Renesansu polskiego, dokonano naprawy. W obliczu wyzwolenia, trzeba nadajšc kształt odbudowywanemu państwu, pamiętać o wspaniałym dziedzictwie ideowym, wbrew temu, ,co wynikało z hyperkrytycznej jego oceny z ostatnich kilkudziesięciu lat34. Wreszcie, na zakończenie tych wypowiedzi doœć 274 podobnie brzmišcych, odosobniony głos prawnika Tadeusza Brzeskiego, który w swej rozprawie pt. Teoria przyczyn upadku Polski (1918) spojrzał na ustrój demokracji szlacheckiej nie z punktu widzenia idei, ale możliwoœci jej realizacji. Wychodzšc z założenia, iż ustrój ten wymagał odpowiedniego poziomu umysłowego i moralnego szerokiej rzeszy obywateli, ich œwiadomoœci społecznej, Brzeski stwierdzał, że jej brak skazywał Rzeczpospolitš „na niemoc". Czy wartoœci moralne tkwišce w tym ustroju mogły zrekompensować osłabienie rzšdu, władzy państwowej? „Przychodzi epoka podporzšdkowania władzy państwowej jednej warstwy społecznoœci... społeczeństwo zwyciężyło państwo, jednostka zwyciężyła społeczeństwo." 85 Oto dylemat, jaki musiał teraz stanšć przed historykami w obliczu budujšcego się na nowo nie obcego, ale własnego państwa. 18* 4. „PRZYCZYNY UPADKU POLSKI" — REKAPITULACJA Otóż chcemy się z góry zastrzec, że pragniemy uniknšć pesymizmu, który rozbraja l skrzydła podcina, tak Jak znowu optymizm zaœlepia i zaskorupla. F. Papce, 1917 Oœmiu wybitnych uczonych, którzy podczas wojny zrekapitulowali w Krakowie w roku 1917 poglšdy na upadek Polski, pomimo różnic zbliżyło się w zasadniczych wnioskach. Rozważajšc rozmaite czynniki, wykładowcy odrzucali tezš deterministycznš, głoszšcš, że upadek był nieodzowny,- że stanowił konieczne następstwo wydarzeń, niezdolnoœci narodu szlacheckiego do zachowania niepodległoœci, skutek zgubnej formy rzšdu. Nie był tym czynnikiem rzekomo przejœciowy pod względem geograficznym twór, jakim była Polska (E. Romer), ani ekspansja terytorialna na Wschód (O. Halecki), ani zasoby gospodarcze, jakimi kraj dysponował (F. Bujak). Znamienne dla wszystkich prelegentów było przerzucanie istotnej przyczyny słaboœci i nieod-pornoœci na stan moralny, œwiadomoœć i wolę społeczeństwa, a także akcentowanie doniosłego znaczenia reform stanisławowskich i całego odrodzenia narodowego u schyłku Rzeczypospolitej. Charakterystyczna pod tym względem była wypowiedŸ Franciszka Bujaka, który po zanalizowaniu sytuacji ekonomicznej Polski w wieku XVIII i jej 276 niedostatków, nie tam szukał przyczyny upadku Rzeczypospolitej: „Rozstrzygajšcym, według mego zdania, momentem dla upadku Polski był brak silnej i rozumnej woli do utrzymania się przy niepodległoœci państwowej w warunkach, w jakich się Polska znajdowała w XVIII wieku. Polska jako państwo uległa przemocy, bo przestała spełniać elementarne obowišzki względem siebie, a kiedy nareszcie, niemal po upływie całego wieku, przypomniała- sobie te obowišzki, było już za póŸno; drapieżcy czym prędzej przystšpili do ostatecznego rozszarpania swej zdobyczy." 36 Czy zawinił ustrój? Kutrzeba odpowiadał, że zawiniły nie jego zasady, godne pochwały, ale niedostatki jego funkcjonowania, brak stałego rzšdu, sprężystoœci władzy, brak jednoœci — co usunęły reformy, a w szczególnoœci Konstytucja 3 Maja, dzięki czemu Polska „nie tylko dorównała wartoœciš państwowoœci innym państwom ówczesnej kontynentalnej Europy, lecz je przewyższyła." 37 Istotnš przyczynš słaboœci był fakt, iż Polska obrała sobie drogę trudniejszš, wymagajšcš „rozumu stanu nie tylko u jednostek stojšcych na czele, ale u ogółu szlachty." 38 Jednakowoż siły moralne i umysłowe pozostawiały według Kallenbacha przed pierwszym rozbiorem wiele do życzenia, a po I rozbiorze „walka œwiatła z ciemnoœciš nie mogła po półwiecznych mrokach skończyć się od razu triumfem... na zgubę bowiem Rzptej złożyły się dwie przemożne przyczyny: zewnętrzna, jawna, dla obcych i swoich widoczna zachłannoœć zaborcza sšsiadów... ale obok tych przyczyn zewnętrznych działały i współdziałały przyczyny wewnętrzne: anarchia, sobkostwo, bezmyœlne ambicje, które oœmieliły i rozzuchwaliły chciwych zaborców".39 A polityka zagraniczna, dyplomacja polska? Odpowiadał Konopczyński: „Żaden inny naród nie składał polityki zewnętrznej w ręce takich przy- 277 padkowo wylosowanych Metternichów. O rutynie, wiedzy, doœwiadczeniu, cišgłoœci praey nie mogło być mowy w takim organie... Już to w ogóle sar-macki charakter narodowy był przeciwieństwem cech wymaganych od dyplomaty; ze wszystkich cnót potrzebnych w tym zawodzie posiadał Polak tylko jednš, chwalonš przez Talleyranda: wspaniale siadał lub stawał do konferencji. Odbijało się to na braku konsekwencji w polskiej ekspansji i polityce zewnętrznej." *° W tych warunkach na upadek Polski złożyły się zarówno przemoc zewnętrzna, jak i wewnętrzne niedomagania, które sšsiedzi potrafili wyzyskać. Zgubiła nas anarchia, ale nie tylko w Polsce, lecz także w stosunkach międzynarodowych, bo wiek XVIII był klasycznym wiekiem rozbiorów. Motywem rozbioru Polski było to, że „Rzpta chciała się odrodzić i zreformować." 41 Wysiłki te jednak, czy chodziło o Sejm Czteroletni, czy też o Insurekcję, nie powiodły się — nie tylko ze względu na przewagę fizycznš wrogów, stwierdzał W. Tokarz. I w jednym, i w drugim wypadku przywódcy „nie wierzyli w siły moralne narodu i — zamiast go podnosić do poziomu własnego, woleli zniżać swš politykę do domniemanego jego poziomu energii. Za Stanisława Augusta popularne było hasło, które można by ujšć krótko w słowach — Ťczekać i reformować*." Niemoc zdobycia się na decyzję, na większš odpowiedzialnoœć, doprowadziły do zmarnowania szans i do II i III rozbioru. 42 Bardzo charakterystyczne stanowisko dla kształtujšcego się w obliczu odbudowy niepodległoœci poglšdu na przeszłoœć narodowš zajšł w referacie rekapitulujšcym prelekcje krakowskie Ignacy Chrzanowski. WyraŸnie starał się w nim lawirować między Scyllš pesymizmu i Charybdš optymizmu. Dowodził, iż jeden i drugi nurt miały swe historyczne uzasadnienie i spełniały swojš funkcję społecznš. Mesjanistyczno-romantyczna apologi.a „wypływała nie z czego innego, tylko z instynktu samozachowawczego". Ale przeciwny kierunek, jaki zapanował po roku 1863, odpowiadał historycznej potrzebie: „To wielka zasługa historyków krakowskich — naukowa i obywatelska, leczenie z ułudy", ale ukazywanie wyłšcznie ciemnych stron wywołało „nadmierny pesymizm" i musiało spowodować słusznš reakcję. Czy jednak poglšdy Balzera, Kochanowskiego, Chołoniewskiego, jakie propagowali podczas wojny, nie prowadzš z kolei do „skrajnego optymizmu"? I oto Chrzanowski wysuwał różne wobec nich wštpliwoœci i zastrzeżenia w imię krytycyzmu historycznego. Polska nie wytworzyła jednoœci rzšdowej, ani sprężystoœci rzšdu, uniemożliwiły jej to bowiem: zła organizacja elekcji, liberum veto, brak subordynacji niekarnych i zbyt mało odpowiedzialnych urzędów. Prawda, że po I rozbiorze nastšpiło odrodzenie, ale nie ogarnęło ono całego narodu. Jeœli causa efficiens upadku Polski była pożšdliwoœć potężnych sšsiadów, to trzeba z kolei zapytać, dlaczego to Polska padła ich ofiarš? Bo była słaba, a dlaczego była słaba? Tu Chrzanowski szuka rozwišzania zagadki: w charakterze narodu, w braku woli — wszystko sprowadza się więc do morale. Chrzanowski wypowiada te słowa, by sprowadzić na ziemię- apologetów przeszłoœci, by rozbudzić w nowej sytuacji dziejowej potrzebny krytycyzm, chociaż wiedział, jak nasz ogół „niechętny jest takiej postawie". 4S Tak tedy, w przededniu odbudowy niepodległego państwa myœl o przeszłoœci narodowej zmierzać zaczęła w kierunku jakiejœ syntezy dwóch przeciwstawnych postaw i koncepcji, w kierunku nie przeciwstawiania sobie, ale wišzania ze sobš pojęcia narodu i państwa. 278 JL. \ 5. O RENESANS HISTORII PAŃSTWA Stoimy, a przynajmniej powinniœmy stanšć, u progu okresu renesansu historii politycznej, a to zarówno w literaturze naukowej, jak i pedagogicznej. St. Zakrzewski, 1923 Odbudowa niepodległego państwa stworzyła warunki i klimat, skłaniajšce do zatarcia rozbieżnoœci pomiędzy tzw. optymistami i pesymistami historycznymi, czego objawem były już prelekcje o przyczynach upadku Polski w Krakowie w roku 1917. W Polsce niepodległej nie od razu ustały dawne swary i rekryminacje pod adresem szkoły krakowskiej,4* ale donoœniej zabrzmiały głosy, postulujšce naukowy, krytyczny stosunek do przeszłoœci i kierujšce się przeciwko jej apologii. Generalnš rozprawę z „ustrojowcami" Balzerem i Ku-trzebš, także publicystš Chołoniewskim (por. wyżej s. 271 i n.) podjšł u progu niepodległoœci Stanisław Zakrzewski. Stwierdził, że ulegli oni subiektywnym nastrojom chwili, które sš „złym doradcš naukowym" i zaatakował przecenianie przez nich ustroju w stosunku do innych stron przeszłoœci. Godził się z tym, że w œwietle porównawczej metody instytucje Polski nie były osobliwoœciš, ale podkreœlał, iż w praktyce najważniejsze było, jak one funkcjonowały. Nie chodzi więc o sšd nad wartoœciš samego ustroju, ale o co innego. Nawišzujšc do Pawińskiego i Rembowskiego stwierdzał, że istota problemu polegała na przy- 280 wróceniu równowagi między czynnikiem państwowym i społecznym, jaka została zachwiana. „Suma tych zjawisk streszcza się w niedomaga-niach stosunku zachodzšcego pomiędzy ustrojem państwowym a społecznym. Minimum koniecznoœci państwowych ze względu na obronę zewnętrznš i ład wewnętrzny, minimum koniecznoœci społecznych, broń Boże nie nowoczesnych, lecz wynikajšcych z pojęć naszych polskich XVII wieku — nie mogło być zrealizowane. Stary zaœ ustrój Polski skończył na tym, że przestał służyć własnemu Państwu i rozpoczšł służbę obcš, pod gwarancjš. To było niewštpliwie zwyrodnienie." Wykazywał Zakrzewski sprzecznoœci w stanowisku, jakie zajšł Kutrzeba podczas wojny, i stawał w obronie zasadniczej tezy szkoły krakowskiej-o samozawinionym upadku Polski jako „jeszcze nie-obalonej" i majšcej „przed sobš przyszłoœć".4S Ciekawszy jest dla nas odczyt Zakrzewskiego na walnym zebraniu Towarzystwa Historycznego we Lwowie w roku 1923, w którym rozwinšł swój poglšd na historię politycznš państwa, wyrażony jeszcze w roku 1906. Wskazywał w nim na zwišzek między historiografiš i poczuciem państwowym, myœlš politycznš, który w warunkach niewoli został zerwany stopniowo, w miarę tego, jak utracono żywy kontakt z warsztatem państwowym-W rezultacie naród stał się „surogatem pojęcia państwa" i historycy skierowali głównš uwagę na dzieje wewnętrzne, kulturę, na „ogólnocywilizacyj-ne momenty". Nasuwa się obecnie pytanie, co było-ważniejsze, „czy dzieje [w całoœci] państwa, czy odartego z państwowoœci społeczeństwa". Dawny sposób. ujmowania dziejów Polski nie odpowiada już nowym warunkom! „Wskrzeszenie państwa restytuuje tak dobrze konkretnš pracę polityczno-państwowš dla Polski, jak również przywraca prawo pełnego obywatelstwa historii politycznej w obrębie naszej historio- 281 u progu okresu renesansu historii politycznej i to zarówno w literaturze naukowej, jak i pedagogicznej". „Na każdy sposób historiografia nowej państwowej Polski spojrzy na przeszłoœć pod kštem widzenia państwowym w stopniu silniejszym niż dotšd". W dziejopisarstwie po roku 1863 jedynie w syntezie Bobrzyńskiego państwo tworzy „oœ, około której jest oplecione opowiadanie". Również ulec musi rewizji problem stosunku idei narodu •do idei państwa z punktu widzenia struktury narodowoœciowej Polski; nie można rozwišzywać go w duchu nacjonalizmu państwowego, który doprowadził Niemcy i Węgry do katastrofy. Kończył swe refleksje autor twierdzeniem: „Naród polski był i będzie narodem państwowym, co tworzy szczególnš cechš naszej kultury w czasach nawet niewoli. W pracy naukowej i w wychowaniu społeczeństwa historiografia nasza musi zapewnić w dziejach narodu należyte miejsce państwu, jego realnym sprawom i troskom o jego przyszłoœć, o czym myœleć odzwyczailiœmy się przez ostatnie półtora wieku." 46 Postulat ten odpowiadał aktualnej wówczas koncepcji tzw. wychowania państwowego, zdecydowanie przeciwnej romantycznej czy neoromantycznej awersji do idei państwa. Jak dalece w opinii Zakrzewskiego synteza dziejowa Bobrzyńskiego nabierała aktualnoœci politycznej, œwiadczš jego uwagi z okazji czwartego wydania Dziejów Polski w zarysie w roku 1927, „w chwili, gdy po wypadkach majowych z r. 1926 kwestia ustrojowa, właœnie pod kštem widzenia -Ťrzšduť, stoi na czele wszystkich naszych problemów". Czynił jednak pewne zastrzeżenia wobec głównej tezy Bobrzyńskiego o słaboœci rzšdu jako istotnej przyczynie upadku Rzeczypospolitej, bo przecież z doœwiadczeń ostatniej doby wiadomo, i me państw od katastrofy. 47 Nie pozostał teraz dłużny swym krytykom i M. Bobrzyński. Polemizował z Balzerem (i z innymi „optymistami"), który wadliwie stosował metodę porównawczš, skupiajšc swš uwagę na samym ustroju, nie uwzględniajšc praktyki życia, poziomu szerokich mas szlacheckich itd.; zakwestionował podział historyków na optymistów i pesymistów, jako sprzeczny z wymogami nauki, która żšda poznania i ujawnienia prawdy, choćby „sromotnej". Bronił szkoły krakowskiej: „W okresie podziałów i niewoli, po zawodzie i klęsce ostatniego powstania znaleŸli się historycy, którzy postanowili przedstawić narodowi nagš prawdę jego dziejów i odsłonić wewnętrzne przyczyny jego upadku. Chcieli przez to odrodzić naród, wzmocnić jego siły i zahartować go do przetrwania srogiego ucisku. Myœl ta przewodnia zwišzała ich tak œciœle, że utworzyli nowš szkołę, która zrodziła się w Krakowie, ale rozszerzyła daleko poza jego granice. Szkoła ta mimo zarzutów, z którymi przeciw niej występowali niektórzy historycy i publicyœci, utrzymała się aż do wybuchu wojny œwiatowej, a na jej badaniach i poglšdach opierała się polityka podjęta pod hasłem organicznej pracy." 48 Za szczególnie szkodliwe ze względu na trudnš sytuację budujšcego się państwa — uważał Bobrzyński karmienie społeczeństwa ułudami, zalecajšc odkrywanie historycznej prawdy o niebezpieczeństwach tkwišcych w lekceważeniu czynnika rzšdu i w nadmiernej wolnoœci. 49 W Uwagach nowych do IV wydania swej syntezy (1927) raz jeszcze wrócił do rozrachunku ze swymi przeciwnikami. Podkreœlił, że nie tylko historycy szkoły krakowskiej odsłaniali ciemne strony dawnej Rzeczypospolitej, że ku odzyskaniu niepodległoœci naród szedł dwiema równie uza- 282 283 sadnionymi drogami, które z sobš nie kolidowały, tj. pracš organicznš i walkš zbrojnš. Wyrażał obawę, iż zła tradycja przeszłoœci cišży wcišż nad narodem, który uchwalajšc konstytucję wykazał podobnš obawę przed silnš władzš wykonawczš, jak w swoim czasie Sejm Czteroletni. Domagajšc się rzetelnej prawdy o przeszłoœci, wskazywał na jej kształcšcš rolę wychowawczš, szczególnie ważnš w nowych warunkach politycznych, we własnym państwie demokratycznym: „Jako optymista w dziejach upadku może wystšpić tylko poeta, piszšcy powieœć historycznš, bo ten z historii prawdziwej może sobie dowolnie wybierać to, co do jego poetycznego obrazu się nadaje, idealizować osobistoœci historyczne i wypadki, krytyki się nie obawiajšc. Kiedy historyk musi przedstawiać dzieje, jakie w rzeczywistoœci były, poeta może je przedstawiać, jakie w jego wyobraŸni być były powinny. Ta jest różnica między Trylogiš Sienkiewicza a Szkicami Kubali. Na ogół społeczeństwa, na szerokie jego warstwy zawsze oddziaływać będš więcej historyczne powieœci niż historyczne badania i prace, dla których naga prawda obowišzuje. Prawda ta konieczna jest jednak dla tych, którzy w historii szukajš doœwiadczenia i nauki w rzšdzeniu społeczeństwem i państwem, do którego sš powołani, i w ogóle dla tych, którzy na rozwój narodu chcš wpłynšć. W społeczeństwie dzisiejszym, demokratycznym, koło ich rozszerzyło się niezmiernie. Zabarwienie historii optymistyczne lub pesymistyczne, odbiegajšce od prawdy, odebrałoby jej wartoœć kształcšcš. Miała jš dla nas w czasach niewoli i zaborów, będzie jš miała jeszcze w wyższym stopniu w dobie własnych rzšdów, która się rozpoczęła." 5D O tę rzetelnš prawdę upomnieli siš teraz i inni historycy: Kazimierz Tymieniecki twierdził, że mesjanizm i optymizm nie majš zwišzku z rzeczywistoœciš, podobnie jak i pesymizm, który wtło- 284 czył całe dzieje Polski w problem upadku państwa w końcu XVIII wieku, przez co „skrzywić musiał zasadniczy poglšd na przeszłoœć." 51 O. Bal-zer w Nowych przemyœleniach i uwagach o zagadnieniach ustrojowych Polski (1919) wycofał się ze swego hyperoptymizmu, a Marceli Handelsman na zjeŸdzie historyków w Warszawie w roku 1930 wysunšł dyrektywę odpowiadajšcš nowej sytuacji: „Obecnie, po optymizmie przyszedł czas na realizm. Wymaga tego œwiatowy stosunek do zadań historii. Nakazuje odważny, nie liczšcy się z obcišżeniem przeszłoœciš obowišzek uczonego. Żšda tego potrzeba własnego narodu. Bo jednego tylko żšda od nas, nauczycieli swoich, naród polski — prawdy choćby najbardziej gorzkiej, najbardziej brutalnej, bez osłonek i frazesu, prawdy Ťpraw-dziwejť." 52 6. KU SYNTEZIE DAWNYCH STANOWISK — PRÓBA NOWEGO REWIZJONIZMU Ustroje tego typu dobrze funkcjonować mogš tylko przy bardzo wysokim poziomie intelektualnym i obywatelskim tych warstw społecznych, które do rzšdów sš dopuszczane. St. Kutrzeba, 1930 Nie ulega wštpliwoœci, że historycy polscy po odzyskaniu niepodległoœci poczuli się .mniej skrępowani w krytycznej ocenie przeszłoœci. Za przykład posłużyć może Władysław Konopczyński, który podczas niewoli szukał przebłysków œwitu już w epoce saskiej i bronił „instynktu samozachowawczego", głosu serca, dyktujšcego gloryfikowanie dziejów narodowych. Ten sam Konopczyński w wydanej w roku 1923 Historii politycznej Polski przedstawił Rzeczpospolitš w wieku XVIII w sposób mało odbiegajšcy od tego, jaki namalowali jego antagoniœci ze szkoły krakowskiej. Analizujšc, jak w swoim czasie Tadeusz Korzon, „siły moralne i umysłowe" dawnej Rzeczypospolitej, dochodził do wniosków dalekich od „optymizmu". Okazuje się, że panowie, szlachta „dla siebie stworzyli ustrój państwowy, taki właœnie, jaki najlepiej zabezpieczał ich wolnoœci i dobrobyt", „podporzšdkowali państwowoœć" swym interesom. W rezultacie przez zasadę jednomyœlnoœci, dobrš dla aniołów, a nie ludzi, sejm był sparaliżowany, ministrowie prowadzili politykę na własnš rękę, „bez kontroli", w polityce zagranicz- 286 4 nej brakło kompetencji i konsekwencji. Pod pozorem wzniosłych ideałów panoszyły się samowola, sobkostwo, pogoń za popularnoœciš, niezaradnoœć itd. I oto Konopczyński, szukajšc przyczyn tego stanu, dochodzi do wniosku: „Wadliwy ustrój społeczny i licha gospodarka, zupełny rozstrój państwowy, błędy w polityce zewnętrznej i błędy w polityce wewnętrznej, jeżeli to wszystko, mimo lamentów i ostrzeżeń różnych Skargów i Stańczy-ków nie skłaniało społeczeństwa do nawrotu, to widocznie coœ szwankowało nawet w samej psychice polskiej, nie tylko w zewnętrznych formach jej przejawów." Wołania o reformy w dobie saskiej nie skutkowały, bo „nie chciało się myœleć ani czuć, ani działać", bo wierzono, że „mocarstwa czuwajš nad naszš wolnoœciš".5a Wprawdzie ustrój demokracji szlacheckiej aktywizował społeczeństwo i stwarzał przez to szansę, ale tylko dopóki państwa sšsiednie nie wcišgnęły do służby i pracy wielkich sił społecznych, podczas gdy w Polsce odsunięto je od życia publicznego. Toteż, jak to Konopczyński stwierdzał w Dziejach Polski nowożytnej (1936): „W rezultacie Rzeczpospolita zamiast 12 milionów przeciętnie patriotycznej ludnoœci mogła liczyć na l—Wa miliona. Dziewięć dziesištych częœci narodu czuło się obco i Ÿle w rodzimym kraju i stan ten utrwalił się dzięki temu, że klasa uprzywilejowana była doœć liczna, aby całš resztę przez parę wieków trzymać w garœci i wyzyskiwać. Cokolwiek też się mówi o demokratyzmie dawnej szlachty, dla państwa lepiej było mieć arystokrację mniej licznš i pozbyć się jej w drodze wewnętrznej rewolucji, niż czekać pod rzšdem owych dwustu tysięcy, aż warstwa rzšdzšca się przeżyje i kraj rozszarpiš zaborcy." 5* I tak sławiona unia z Litwš, ujemne skutki któ- 287 Tej dostrzegali już i Lelewel, i Szujski, i Bobrzyń- -ski, według Konopczyńskiego odbiła się fatalnie jia psychice, na charakterze narodu szlacheckiego. W następstwie zajęcia wielkich obszarów na -wschodzie: „na pokładzie sielskiego, ziemiańskiego żywota w przestworzach wschodnich, przy ekstensywnej gospodarce, wœród bezmiaru pól, gajów, łšk i wód rozwinęła się iœcie polska bez-troskliwoœć i obojętnoœć na wszystko, co nie za-.graża wprost naszemu domowemu szczęœciu. Bez wielkich namiętnoœci, bez całopalnych ofiar, bez tragicznego szamotania się z losem, bez targajšcych duszę wštpliwoœci płynęło miękko życie staropolskie. Rozrzedzona ludnoœć żyła jakby jakšœ rozrzedzonš kulturš. Nie było tam ani œmiertelnej walki, ani intensywnej na miarę zachodniš pracy. Zarówno napięcie, jak i umiejętnoœć pracy pozostały w tyle poza Europš. Nazywajšc rzeczy po imieniu — rozwinęło się lenistwo i niedbalstwo; z kolei przyszły wojny dzikie, niszczšce, z nieprzyjacielem na ogół niższym kulturalnie — Moskalem, Turkiem, Tatarem, Kozakiem. Wojna w ogóle nie jest szkołš pracy kulturalnej, a tym bardziej taka wojna, w której od przeciwnika niczego nie można się nauczyć. Stšd jeszcze jedna pobudka do lenistwa i do życia z dnia na dzień." 53 Unia ostatecznie osłabiła żywotnoœć narodu i przekazała mu ciężkie dziedzictwo: sprawę ruskš i litewskš. Także Kutrzeba w Polsce niepodległej mniej entuzjastycznie oceniał bezwzględne wartoœci ustroju dawnej Rzeczypospolitej i wysunšł w stosunku do nich różne zastrzeżenia, podobnie jak Konop-czyński czy Brzeski. Nie był ten ustrój czymœ wyjštkowym w dziejach Europy, gdzie „ruchem wahadłowym" występujš dwa odmienne typy państwowoœci. W jednym z nich przewaga należy do czynnika władzy centralnej, spoczywajšcej w rękach jednostki lub nielicznej grupy, w drugim — 288 do społeczeństwa, do większej zbiorowoœci. Każdy z tych modeli ma swoje dodatnie i ujemne strony. W pierwszym przypadku lepiej zabezpieczone sš interesy całoœci, racja stanu; w drugim — cechš dodatniš jest większa aktywnoœć, ofiarnoœć i poczucie wspólnoty wœród obywateli. Jednakże w obu typach państwowoœci grożš pewne niebezpieczeństwa: arbitralnoœć władzy, nie liczšcej się z prawami obywateli, krępowanie ich swobód, albo znów — utożsamianie interesów państwa z interesami rzšdzšcej grupy, osłabienie czynnika władzy rzšdowej, zachwianie równowagi na rzecz społeczeństwa, tendencje anarchiczne i osłabienie państwa. Polska w wieku XVI—XVIII ewoluowała w kierunku typu państwowoœci o przewadze czynnika społecznego; ustrój taki jednak, by dobrze funkcjonował, musi się opierać na warstwie rzšdzšcej o wysokim stopniu wyrobienia intelektualnego i umysłowego. A jak się ten poziom przedstawiał u schyłku Rzeczypospolitej, Kutrzeba dobrze wiedział, tak samo jak Konopczyński W każdym razie ujemne strony ustroju Rzeczypospolitej opartego na idei wolnoœci, dały o sobie znać: wybujałe swobody, egoizm stanowy, skrępowanie władzy rzšdowej, wszystko to sprawiało, że osłabła odpornoœć państwa na zewnštrz i dodatnie strony ustroju (m.in. poczucie patriotyzmu, atrakcyjnoœć Polski dla obcych żywiołów) nie kompensowały w dostatecznym stopniu ujemnych następstw „wolnoœci", narażajšc na szkody interesy państwa. Dlatego też zarówno obcy, jak i swoi, patrzšc na instytucje państwowe dawnej Rzeczypospolitej pod kštem widzenia jej upadku, przeważnie wydawali o nich ujemny sšd, „o ile wyrażały ideę wolnoœci". 58 Widoczna jest zarówno u Konopczyńskiego, jak i u Kutrzeby pewna zmiana w kryterium warto- 19 — Naród a państwo... 289 œciowania, w ocenie dawnej Rzeczypospolitej, w czym do głosu dochodziła idea państwa. Odbudowa własnego państwa stwarzała obiektywne przesłanki, aby odmiennie niż w czasach porozbiorowych ujmować pojęcia narodu i państwa, a zwłaszcza zaniechać ich fetyszyzowania. Naturalnš ewolucjš było teraz nie przeciwstawianie, ale zbliżanie ich do siebie, wyzwalanie się od awersji do organizacji państwowej, z drugiej zaœ strony — od egzaltacji ideš narodowš. Temu procesowi na przeszkodzie stawała jednak toczšca się walka polityczna o władzę i o „rzšd dusz" między dwoma głównymi partnerami: tzw. obozem Piłsudskiego i „narodowym", reaktualizujšca dawny spór. Obie strony, czy chodziło o granice i kształt odrodzonej Polski, czy o jej konstytucję, czy o system edukacyjny, posługiwały się często obu pojęciami jako przeciwstawnymi, a chociaż w praktyce różnice te z biegiem czasu się zacierały, zwłaszcza po utworzeniu Obozu Zjednoczenia Narodowego, pewien zamęt pojęciowy pozostał. Nie wchodzšc tu w omawianie tych kontrowersji, stwierdzić można, iż istnienie państwa skłamało do upowszechniania rozumienia pojęcia państwa w sensie takim, jaki mu nadawano w innych krajach, nie obcišżonych długš niewolš politycznš, tak jak Polska. Obie strony zgadzały się, że Polacy sš narodem „państwowym", że koniecznš formę życia narodowego stanowi państwo. Jeszcze u progu niepodległoœci twierdzono, że „z powstaniem państwa polskiego wchodzimy do rodziny narodów państwowych. Romantyzm polityczny, który był ożywczym Ÿródłem w niewoli, dla rwšcego się do realnego życia narodu byłby samobójstwem; odtšd państwo jest naszym ideałem." " A więc normalne państwo, ze wszystkimi jego akcesoriami, które budziły wstręt u naszych daw- 290 nych, ale i nowych romantyków, jak Artur Górski. Zamiast antynomii torowała sobie drogę myœl o sprzężeniu ze sobš pojęć: naród i państwo. Wprawdzie wzrosło jeszcze wœród historyków zainteresowanie problematykš narodu polskiego, jego genezš, którš przesuwano do œredniowiecza, zagadnieniem poczštków i rozwoju œwiadomoœci narodowej, ale procesów tych nie przeciwstawiano integracyjnej roli państwa. Głoszono teraz, że państwo stanowi koniecznš formę, warunek istnienia narodu, i podkreœlano, że Polacy osišgnęli etap rozwojowy wyższy niż grupa etniczno-kulturama, że byli narodem zawsze „państwowym."5S O ile dawniej akcentowano trwałoœć narodu, choćby utracił politycznš samodzielnoœć, to teraz za czynnik konieczny stabilizacji i rozwoju życia narodowego uznano państwo. Twierdzono, że Polska nigdy, pomimo utraty na dłuższy czas niepodległego bytu, nie przestała być „zbiorowoœciš politycznš", „faktycznie istniejšcš przez własne państwo albo potencjalnie przez dšżenie do tego". W nowych warunkach należy wyzbyć się starych nawyków przeciwstawiania sobie narodu i państwa. Tak też rozumie to sprzężenie ze sobš obu pojęć konstytucja z roku 1935, która w art. 9 zadania państwa okreœla w tym duchu („Państwo dšży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnym współdziałaniu dla dobra powszechnego"). Nie należy przeciwstawiać społeczeństwa państwu, które nadaje mu trwałš formę, bo one wzajemnie się uzupełniajš. 59 Mimo wszystko nie brak było i teraz z kolei tendencji do fetyszyzowania pojęcia państwa ze strony obozu prorzšdowego, co jednak budziło wœród niektórych jego zwolenników zastrzeżenia: „Jak gdyby słowo to tłumaczyło wszystko, jak gdyby pojecie to było wartoœciš samš w sobie". „Tak jednak nie jest. Państwo jest tylko organizacjš bytu narodu, przez który i dla którego 291 wszystko w państwie się dzieje, organizacjš koniecznš, jedynš, ale tylko organizacjš." Jak się okazuje, państwo nie może być jedynym czynnikiem decydujšcym o losach kraju, spełnia ono rolę przede wszystkim jako siła „stabilizacyjna", gdy zaœ chodzi o dynamiczne działanie, trzeba się odwołać do narodu, „najgłębszych jego wartoœci".60 Przytoczyliœmy tę wypowiedŸ jako wyraz charakterystycznego fermentu w ideologii obozu rzšdowego z ostatnich lat poprzedzajšcych wybuch nowej wojny œwiatowej, a szukajšcego zbliżenia do stanowiska „rzšdzonych" i odmitologizowania pojęcia państwa. Ale i skšdinšd, w imię obrony demokracji przeciwstawiono się kultowi władzy państwowej autorytatywnej.61 Bardziej reprezentatywne dla rzšdzšcego kierunku było stanowisko zajęte przez historyka Olgierda Górkę, który w obszernej rozprawie poœwięconej problemowi stosunku państwa do narodu uzasadniał tezę o nadrzędnoœci państwa: ponieważ interesy narodu, obywateli, mogš kolidować niekiedy z interesami państwa, ale nigdy na odwrót. Państwo bowiem zawsze stoi na straży dobra powszechnego, ogółu obywateli, całoœci. Doœwiadczenie historyczne z dziejów Polski potwierdza fakt, iż społeczeństwo, w danym wypadku naród szlachecki, w imię swoich partykularnych interesów działało na szkodę państwa, albo że państwo, jak Prusy, mogło pomimo słaboœci narodu stać się potęgš mocarstwowš. W imię państwowo-mocarstwowej racji stanu Polski Górka zwalczał nacjonalizm, usuwajšcy poza ogół obywateli — mniejszoœci narodowe.82 Podjęta przez Górkę obrona koncepcji szkoły krakowskiej, eksponujšcej priorytet władzy państwowej, silnego rzšdu — kierowała się tak samo przeciwko opozycyjnej lewicy, jak i prawicy. Według Michała Dobrzyńskiego przeszłoœć służyła przede wszystkim jako ostrzegawcze memen- 292 to, bo w jego rozumieniu to, co się działo w Polsce niepodległej, było kontynuacjš anarchicznych zapędów narodu z wieku XVIII, takiej samej niechęci do silnej władzy, narzucania sejmowi reformy społecznej (jednym głosem większoœci, co nasuwało analogię z liberum veto), takiegoż dšżenia do wybujałych wolnoœci. „Czy po raz drugi mamy państwo nasze wolnoœciš rozsadzić i utracić?" Czy historycy i publicyœci sławišc złotš wolnoœć szlacheckš, nie podsycajš swawoli w odbudowanej Polsce? „Do równowagi społecznej jednak [naród] nie doszedł. Z Polski szlacheckiej przerzucił się do Polski ludowej", nie chce się zgodzić na silnš władzę, co znów staje jako problem aktualny w dziele naprawy Rzeczypospolitej. Zamiast kierować uwagę na to, co ich dotychczas pocišgało, na problem upadku Polski i upiory dawnej przeszłoœci, Dobrzyński zalecał historykom zmianę kierunku zainteresowań badawczych: „Nowa synteza naszych dziejów obracać się musi nie około pytania, jak i dlaczego upadliœmy, lecz około pytania, jak dŸwigaliœmy się z upadku i z jakim zasobem sił, moralnych i fizycznych, z jakimi urzšdzeniami i stosunkami stanęliœmy do budowy państwa, który pokój œwiatowy przed nami otwarł. Dzieje nasze z epoki porozbiorowej wysunš się na pierwszy plan w nowej syntezie historycznej." 63 Nie poszedł za tym apelem Wacław Sobieski, który swš syntezę dziejów Polski ujšł w duchu nacjonalistycznym i przecież — mimo wszystkich zastrzeżeń — gloryfikujšcym wolnoœć szlacheckš. Wprawdzie i on podkreœlał, że odbudowa państwa powinna skłaniać do zarzucenia poglšdu na przeszłoœć Polski z punktu widzenia jej katastrofy, ale inne stšd wycišgał wnioski: „Na miejsce pokoleń męczenników wkracza teraz pokolenie młode, rwšce się ku nowym celom, ku nowym szlakom... Nie tyle w kazamatach epo- 293 ki porozbiorowej, ile raczej œród bujnego życia czasów złotej wolnoœci Rzptej szukać nam pora nawišzania teraŸniejszoœci z przeszłoœciš." 64 Tej intencji jakby odpowiadał zjazd im. Jana Kochanowskiego zorganizowany w czerwcu 1930 r. przez Polskš Akademię Umiejętnoœci w Krakowie, poœwięcony kulturze staropolskiej w wieku XVI. Charakter, osišgnięcia, promieniowanie na zewnštrz kultury złotego wieku, poczucie własne i obce jej wartoœci wypadały imponujšco, wyłšczajšc politykę gospodarczš. Pojęcie wolnoœci w ustroju i życiu publicznym Rzeczypospolitej w okresie jej rozkwitu oceniano między innymi w œwietle porównawczym z innymi krajami niezwykle wysoko, choć nie brak było niekiedy pewnych zastrzeżeń, czy już pod koniec wieku XVI nie wystšpiły w Polsce „niepokojšce rysy", które być może nie równoważyły dodatnich stron wolnoœciowych urzšdzeń, czy też swoisty typ państwowoœci polskiej, w której brak „przeciwwagi w postaci silnej, na podstawach prawa rzymskiego wykształconej władzy monarszej", nie groził niebezpiecznymi następstwami. 65 Dużo mocniej jednak zabrzmiał na zjeŸdzie głos polemizujšcy z deprecjonowaniem ideałów i kultury politycznej szlachty w wieku XVI, kiedy Rzeczpospolita wytworzyła ustrój „istotnie wielce postępowy", wyprzedzajšcy inne kraje z punktu widzenia nowożytnych idei demokratycznych i wolnoœciowych. Polemizowano z tezš o silnym rzšdzie, i to monarchicznym, jako mierniku oceny ustroju Polski, choć „silš rzšdu w ogóle nie jest ideałem politycznym". Broniono niezależnie od form ich realizacji — „ideałów wolnoœci i równoœci, w których państwo chowa obywateli oraz gotowoœci do poœwięcenia wszystkiego, Ťgardła i majętnoœci naszychť, które obywatele winni sš swojej Rzptej". Jeœli zaœ chodzi o wydolnoœć, o sprawnoœć fun- kc jonowania organizacji państwowej, to starano się osłabić znane zarzuty, twierdzšc: „Niższy od pewnego minimum [miernik sprawnoœci] może spowodować upadek państwa i dlatego był w Polsce porozbiorowej tak długo miernikiem jedynym niemal dla wszystkich". Ale poglšd ten podważony jest twierdzeniem, iż „przerósłszy rzeczywiste potrzeby — czynił z państwa Molocha, gorzej, bo zmorę, bo abstrakcję, która istnieje sama dla siebie i dławi wszystko w państwie i gdziekolwiek ramię jego sięga — nigdy nienasycone w swojej pożšdliwoœci". 66 Nikt jednak nie kwestionował, że w wieku XVII i XVIII nastšpiło w Polsce w życiu politycznym „zwyrodnienie" i zastój (słowa J. Siemieńskiego). Po dziesięciu latach niepodległoœci Józef Feid-man przewidywał, że „powstanie własnego państwa zmieni zasadniczo psychologię dziejopisarstwa, sprowadzi przewartoœciowanie dotychczasowych wartoœci, stworzy nowe poglšdy, punkty widzenia i kryteria, zepchnie z czasem w cień dominujšce dotšd zagadnienia, wysunie natomiast na pierwszy plan inne, które stanš się osiš zainteresowań naukowych. Obok tego momentu ideo-wo-politycznego wchodzš w grę nowe warunki pracy historycznej, jakie stworzyło odzyskanie niepodległoœci." 67 Postulaty i prognozy dotyczšce odpolitycznienia i odmitologizowania historii w wolnej Polsce sprawdziły się tylko częœciowo. Okazało się to w polemice z próbš odbršzowienia Koœciuszki,68 a jeszcze bardziej w dyskusji nad wystšpieniami rewizjonistycznymi Olgierda Górki, który poprzez bohaterów Sienkiewicza uderzył w magnaterię kresowš, a także w całš szlachtę i w aktualny stosunek nacjonalistów do sprawy ukraińskiej (Dziejowa rzeczywistoœć a racja stanu Polski na południo-wschodzie, 1933; „Ogniem i mieczem" a rzeczywistoœć historyczna, 1934) oraz zakwestio- 295 nował sensownoœć pojšć optymizmu i pesymizmu, jakimi się dotšd posługiwano w naszej historiografii. Występujšc na zjeŸdzie historyków w 1935 roku w Wilnie Górka wysunšł postulat „odwrócenia tych pojęć": „Już z momentem wystšpienia genialnego Szuj-skiego, a zwłaszcza prac póŸniejszych Kalinki i Dziejów Polski Bobrzyńskiego, padło słowo, że ich sposób patrzenia na upadek Polski, jako na skutek, spowodowany własnš winš, jest poglšdem, który budzi w narodzie polskim pesymizm, niewiarę w siebie, upadek ducha itd. Bardzo wczeœnie zaczęło się cieniowanie tych terminów Ťoptymi-zmuť i Ťpesymizmuť dla sšdów poszczególnych historyków, stale jednak w łšcznoœci z tym samym zagadnieniem, tj. upadkiem państwa polskiego. W sumie Bobrzyński został zamianowany przez Liskego reprezentantem Ťskrajnie pesymistycznego kierunku*, tak jak Balzer (oczywiœcie dopiero z póŸniejszej epoki swych prac) nazwany przez Chrzanowskiego — wyrazem Ťskrajnego optymizmu historycznego*. Mutatis mulandis, a skracajšc w wywodach, wystarczy krótko stwierdzić, że w całej naszej historiografii, po dzień dzisiejszy bezspornie i bez protestu utrzymał się termin, że sposób patrzenia na dzieje Polski jako na proces zakończony zupełnym upadkiem państwa z własnej winy, jest poglšdem pesymistycznym, bo negujšcym wiarę w odrodzenie i polskš wartoœć narodowš." Górka dowodził całkowitej fałszywoœci tego poglšdu, ponieważ właœnie ci, którzy szukajš causa efficiens upadku dawnej Polski na zewnštrz, u sšsiadów, a nie w rozkładzie moralnym szlachty, w kwietyzmie, dezorganizacji gospodarki i administracji, w anarchii, sš w istocie pesymistami. Tymczasem logika zbuntowała się przeciwko temu, że to rozumowanie, które prowadzi do najczarniej- 296 szych konkluzji, w Polsce nazywa się właœnie optymizmem, to zaœ, które jest Ÿródłem wiary w naszš przyszłoœć, nazywa się pesymizmem. Jeœli bowiem decyduje o losach Polski geopolityczne jej położenie, to stosunek sił Polski i jej sšsiadów zmienił się raczej na jej niekorzyœć. Cóż więc sprawiło, że w XVIII wieku Polska upadła, a w XX odrodziła się? Różnica polega na tym, że wtedy o losach kraju decydowała zdegenerowana szlachta, której brakło „woli do państwa", ducha obronnego i odpowiedniego przywództwa; teraz natomiast, dzięki koncentracji sił, własnej zasłudze, czynom, dobremu kierownictwu — Polska zdołała obronić swš niepodległoœć: „Upadliœmy z własnej winy, nie znalazłszy czło-/ wieka, który umiałby ciężkš, a potem rozpaczliwš sytuacjš opanować i rozegrać w zwycięskiej obronie ani wytworzywszy mimo czasu, chociażby zasadniczego zrębu ludzi politycznie i wojskowo przygotowanych, by aktu ratowania państwa dokonać... Nie znaleŸliœmy człowieka ani ludzi, by na tle warunków liczbowych, porównawczo korzystnych, uratować państwo, choćby zmniejszone, bšdŸ to w oparciu o Rosję, bšdŸ to w walce z niš." W poglšdzie na upadek Rzeczypospolitej w wieku XVIII należy zastosować taki sam sprawdzian, jak do odbudowy niepodległoœci w XX wieku. I tu i tam: „albo argumentem decydujšcym wina nasza i nasza zasługa, albo wina obcych i zasługi obcych". Jeżeli się tak nie postępuje, to dlatego, że na przeszkodzie stoi „zapora psychiczna ogółu polskiego", a za nim i historyków, ich „odruchowa niechęć do krytycznych i trzeŸwych" sšdów, a „entuzjazm dla każdej gloryfikacji". „Tzw. optymiœci ukrywajš prawdę historycznš o stanie moralnym i błędach rzšdzšcej w wieku XVIII szlachty, odpowiedzialnej za katastrofę. Na szczęœcie nie zewnętrzne położenie geopolityczne, ale ludzie decy- 297 dujš o losach państwa. Jeżeli się ono odrodziło i zdołało obronić swš niezależnoœć, to stało się tak dzięki temu, że w cišgu XIX wieku nastšpiła regeneracja szlachty i zmieniła się struktura narodu, a na jego czele stanęło odpowiednie przywództwo. Ten fakt jest wyznaniem samopoczucia nowej, dzisiejszej Polski, a koszmarny obraz XVIII wieku powinien być na zawsze ostrzegawczym memento"; jest to sprawdzianem słusznoœci tez szkoły krakowskiej.69 O obraz zgodny z rzeczywistoœciš dziejowš Polski w latach kryzysu w połowie XVII wieku podjšł Górka polemikę w zwišzku z ocenš Ogniem i mieczem Sienkiewicza, dowodzšc, iż powieœć ta popularyzuje fałszywy poglšd o ludziach i wydarzeniach, gloryfikuje destrukcyjne siły szkodliwe dla państwa za czasów Jana Kazimierza, a pomniejsza zasłużonych mężów stanu i żołnierzy. „Póki chodzi w glorii historiografii i przepotężnej sugestii sienkiewiczowskiej kniaŸ Jarema i jego szlacheccy towarzysze, nie może dla duszy i rozumu polskiego ogółu, czytajšcego i myœlšcego, zarysować się przepotężna postać wielkiego męża stanu Ossolińskiego, nie może wysunšć się na właœciwe stanowisko znakomity żołnierz i polityk Kisiel, nie może wrócić do swych praw wybornego i dzielnego żołnierza wyœmiewany przez miliony uczniaków Ťłacinať Ostroróg, a przede wszystkim nie może stanšć przed duszš narodu polskiego jego wiekopomne i nigdy nie gasnšce memento, niewštpliwie najtragiczniejszy, a zarazem jeden z najdzielniejszych naszych królów — Jan Kazimierz." 70 W ostatecznym rachunku Górka sprowadzał główny czynnik dziejów tak w przeszłoœci, jak i w teraŸniejszoœci do elity („zastępu") aktywnej i politycznie dojrzałej nielicznej grupy oraz do wodza spełniajšcego rolę męża opatrznoœciowego w odrodzeniu Polski, jak zresztš podobnie czynił M. Sokolnicki, w przeciwieństwie do A. Próchnika czy M. Handelsmana, którzy podkreœlali rolę szerszych warstw narodu i różnych form jego aktywnoœci w dziele odbudowy niepodległoœci państwa.71 Polemika z Górkš, w której udział wzięli W. Ko-nopczyński, St. Zakrzewski, A. Czołowski, M. Kukieł, W. Tomkiewicz i inni — niezależnie od różnych motywów, jakimi się kierowano, ujawniała, jak daleki był ogół historyków od rewizjonistycznego poglšdu na przeszłoœć, jak trudno im było zrywać z poglšdami spetryfikowanymi i uczuciowym zaangażowaniem w problematykę pozornie już przebrzmiałš. „Rewizja sšdów historycznych — mówił w roku 1935 Konopczyński — tak jak rewizja procesów sšdowych jest usprawiedliwiona, gdy odkryto nowe fakty podstawowego dla sšdu znaczenia albo gdy sšd fałszywe stosował prawo."72 Dwa lata póŸniej jeszcze bardziej kategorycznie rozprawił się z tendencjami rewizjonistycznymi, piszšc o stanowisku Górki: „Rozszerzył akt oskarżenia [z J. Wi-œniowieckiego] na całš szlachtę, aby w konkluzji na zjeŸdzie wileńskim przypisać całej Polsce upadajšcej, a nie obcym mocarstwom, odpowiedzialnoœć za rozbiory...; poglšdu tego, jak wiadomo, nikt nie podzielał. Słychać jeszcze żšdania rewizji dziejów w duchu ideologii klasowej, państwowej, narodowej, ale żšdania te nie odnoszš skutku, póki wychodzš z założeń politycznych, a nie z poznania nowych dziedzin życia. Do naczelnej syntezy i rewizji można dojœć tylko przez wydobycie ze Ÿródeł nowych œwiateł, a to nastšpić może dopiero przy planowej współpracy tęgich specjalistów." ™ To scjentystyczne stanowisko wydaje się w dużym stopniu pozorne, jeœli przypomnieć sobie to, co pisał o Polsce szlacheckiej Konopczyński w roku 1923, w mniej zaognionym klimacie politycz- 299 nym Polski, niż kilka lat przed nowš katastrofš dziejowš. Prawdš natomiast jest, że ogół historyków w Polsce niepodległej odwrócił się od hyperoptymi-stycznych koncepcji dziejów narodowych w duchu A. Chołoniewskiego czy A. Górskiego, J. K. Kochanowskiego czy O. Balzera (z roku 1915), ale też nie poszedł za sugestiš Bobrzyńskiego, by podpisać się bez zastrzeżeń pod jego syntezš. Odbudowa państwa, mimo wszystko, skłaniała do pogodzenia ze sobš narodowego i państwowego punktu widzenia. W tym kierunku skłaniały historyków nie tyle wydobyte ze Ÿródeł nowe fakty, co raczej „zmiennoœć oblicza historii", jak to okreœlił Artur Sliwiński, słusznie zauważajšc: „Oblicze historii jest wieczyœcie żywe i dlatego zmienia się pod wpływem czasu, w zależnoœci od pršdów umysłowych, socjalnych, ekonomicznych, od potrzeb ideałów i tęsknot teraŸniejszoœci... Jakoż już dzisiaj historiografia polska coraz bardziej upodabnia się do historiografii innych wolnych narodów. I z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć można, że proces ten będzie postępował nadal, że historycy nasi, wolni od tych kuł u nogi, jakimi ich obcišżała niewola, na nowo przeorzš wzdłuż i wszerz tysišcletniš przeszłoœć narodu..." 74 Jakkolwiek historycy polscy odrzucili jakšœ nowš, generalnš rewizję poglšdów na przeszłoœć, w interesujšcym nas problemie kontrowersji: „naród czy państwo", zarzucono ich ujmowanie jako pojęć antytetycznych, uznajšc ich integralne ze sobš sprzężenie, podobnie jak to się działo w myœli politycznej i historycznej w większoœci innych krajów europejskich. l T UWAGI KOŃCOWE T UWAGI KOŃCOWE W studium niniejszym autor dokonał próby odmiennego spojrzenia na porozbiorowš historiografię polskš, niż to czyniono dotychczas, a mianowicie z punktu widzenia jej specyficznego stosunku do zagadnienia: „naród a państwo". Ten aspekt, jak się wydaje, pozwalał odsłonić swoisty rys tej historiografii, który nie znajduje odpowiednika gdzie indziej, i najlepiej może odzwierciedla szczególnš sytuację, w jakiej się ona rozwijała w wieku XIX. Nie chodziło przy tym o zrozumiałe w tych warunkach zróżnicowanie tych obu podstawowych w nowoczesnej myœli historycznej pojęć, charakterystycznych dla całej Europy œrodkowo--wschodniej, ale o ich jaskrawe przeciwstawienie jako zasadniczo sprzecznych ze sobš czynników. Dokonujšc rekonesansu w polskiej myœli historycznej od czasów Oœwiecenia aż po pierwszš wojnę œwiatowš i odbudowę niepodległoœci — autor zwrócił uwagę na występujšcš w niej kontrowersję pomiędzy stanowiskiem eksponujšcym jako głównš siłš integracyjnš i nadajšcš kierunek rozwojowi dziejowemu Polski — naród albo państwo. Ten dualizm pocišgał za sobš daleko idšce następstwa w ujęciu i ocenie wartoœci dziedzictwa 303 ideowego dawnej Rzeczypospolitej, z tym że w praktyce historiograficznej w różnych nurtach, a nawet u poszczególnych historyków można było stwierdzić wahania i odchylenia od tych dwóch antynomicznych modeli refleksji historycznej. Spór o to, co ważniejsze było i co miało wyższš wartoœć w dziejach Polski — naród czy państwo — częœciowo tylko pokrywał się z rozbieżnoœciš między republikańskim i monarchicznym kierunkiem, dokoła której niedawno osnuł swš rozprawę Jan Adamus, a także z wcišż przeciwstawianymi sobie koncepcjami, okreœlonymi mało precyzyjnymi terminami jako „optymistyczne" i „pesymistyczne". Jeœli w obu tych wypadkach znaleŸć możemy analogie w obcej historiografii (np. polemika między wigowskš i torysowskš interpretacjš dziejów w Anglii; promonarchicznym i republikańskim nurtem we Francji, pesymizmem Renana czy Taine'a po roku 1870, optymizmem Rankego i szkoły pruskiej za Bismarcka w Niemczech), to kontrowersja taka, jakš œledzimy w Polsce dokoła alternatywnie rozumianych pojęć „naród" a „państwo", wydaje się fenomenem wyjštkowym w nowoczesnej myœli historycznej w Europie i z tego względu zasługuje na naszš szczególnš uwagę. Jaskrawo pod tym względem odróżniała się ona od głównego nurtu w historiografii pruskiej czy rosyjskiej, gdzie te dwa pojęcia sprzężono ze sobš i zapanował kult władzy; rozbiegły się również drogi z Zachodem, gdzie albo je utożsamiano, albo relacje między społeczeństwem i państwem ujmowano nie w sensie przeciwstawnych, ale uzupełniajšcych się czynników. Zastrzegajšc się, że wnioski nasze z uwagi na doœć ograniczony materiał dowodowy muszš mieć charakter prowizoryczny i dyskusyjny, można ujšć je w następujšcych tezach: (1) Analizujšc porozbiorowš historiografię polskš z punktu widzenia jej stosunku do problemu: 304 „naród a państwo", autor skupił swš uwagę na rozbieżnoœciach, jakie w niej powstały na tle refleksji nad dawnš Rzeczpospolitš, gdy ukształtowany ostatecznie stan szlachecki, utożsamiony z narodem, stał się partnerem władzy państwowej, głównym czynnikiem, decydujšcym o losach kraju i wchodzšcym w częste konflikty z monarchiš, dworem, królami. Natomiast w ocenie wczeœniejszych dziejów Polski, genezy i rozwoju monarchii piastowskiej istniała na ogół zgodnoœć między historykami, którzy, zanim ukształtowała się szlachta, decydujšcš rolę integracyjnš, organizacyjnš, zapewniajšcš ład wewnętrzny i bezpieczeństwo zewnętrzne, chronišcš narodowoœć polskš — przypisywali dynastiom, ksišżętom, uznajšc narodowo-twórczš i pierwotnš funkcję państwa. (2) Kontrowersja powstała dopiero w odniesieniu do okresu, gdy na widowni dziejowej Polski zorganizował się w postaci stanu szlacheckiego czynnik społeczny — „naród", działajšcy samoczynnie, z własnego popędu, zgodnie ze swš wolš, wierny „idei narodowej", konkurujšcy z czynnikiem państwowym stosujšcym normy przymusu i zmierzajšcym do podporzšdkowania sobie społeczeństwa, jak to się stało w innych krajach europejskich. Po czyjej stronie była słusznoœć, wyższoœć moralna, lepsze szansę rozwoju, obrony interesów całoœci kraju, siły obronnej — wszystko to stało się przedmiotem sporów między historykami. Jedni zarówno wielkoœć Rzeczypospolitej, jak i moralnš wyższoœć jej obywateli, ich patriotyzm, aktywnoœć i ofiarnoœć publicznš wišzali z jej urzšdzeniami wolnoœciowymi, dzięki którym „naród" działajšc spontanicznie wyręczał państwo, rekompensował jego braki. Drudzy — kierujšc uwagę na niedomagania władzy centralnej, na jej słaboœć w obliczu rosnšcych potęg sšsiadów — szukali ich przyczyn w wadliwoœci urzšdzeń, w postępujšcym upadku umysłowym i moralnym klasy rzšdzšcej; 20 — Naród a państwo... 305 pod wzniosłymi ideałami i hasłami wolnoœci i równoœci — ukazywali faktycznš przewagę, nielicznej oligarchii, prowadzšcej do podporzšdkowania sprawy publicznej interesom partykularnym, do łamania praworzšdnoœci, do anarchii, do zguby Rzeczypospolitej. (3) Przeciwstawne punkty widzenia stwarzały odmiennš perspektywę historycznš. Historycy zafascynowani „ideš narodowš", akcentujšcy wartoœci moralne urzšdzeń Rzeczypospolitej oraz charakteru narodu szlacheckiego, w „przyrodzonym" kierunku rozwoju Polski nowożytnej ku wolnoœci upatrywali jej wyższoœć, wyprzedzanie przez niš Europy, gdzie zapanował absolutyzm dławišcy społeczeństwo, kierujšcy się ciasno pojmowanš racjš stanu i gdzie zatriumfowała cywilizacja materialna. Przeciwnš wizję Rzeczypospolitej ukazywali ci historycy, którzy stosujšc okcydentalistycz-ne kryterium porównawcze akcentowali wadliwoœć samych zasad czy sposobów funkcjonowania instytucji Rzeczypospolitej oraz negatywne skutki osłabienia centralnej władzy, zacofanie gospodarcze, niewydolnoœć państwa, niższoœć cywilizacyjnš i zanik zmysłu politycznego — kierunek rozwojowy zmierzajšcy ku rozprzężeniu, anarchii, zgubnej formie rzšdu. (4) Jaskrawa kontrowersja prowadziła do fety-szyzowania obu pojęć. Z jednej strony z wiarš w wartoœci moralne „narodu", rekompensujšcego słaboœć organizacji państwowej, wišzano nieufnoœć i niechęć do silnej władzy utożsamianej z absolutyzmem czy wręcz z ujarzmiajšcym siły społeczne „molochem państwowoœci". Z drugiej strony — wytykajšc narodowi szlacheckiemu brak zmysłu politycznego, zrozumienia imponderabiliów państwowych — przypisywano rzšdowi „cudotwórczš moc", a w każdym razie rolę głównego czynnika ładu, jednoœci i bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. 303 Z tym wišzało się u jednych przekonanie, iż w tej przeszłoœci szukać należy wzoru dla ujarzmionego narodu, który dzięki wiernoœci dla swej tradycji wykazuje wcišż żywotnoœć i zdolnoœć do samoczynnego działania czy to w pracy organicznej, czy w walce zbrojnej o niepodległoœć. Dla drugich ta tradycja stanowiła przeszkodę w odrodzeniu, skłaniała do niesfornoœci, braku trzeŸwoœci politycznej, dyscypliny, do utrzymywania anar-chicznych cech charakteru, do liberum conspiro; poznanie nagiej prawdy o przeszłoœci służyć więc miało nie jako wzór, ale jako groŸne memento dla ujarzmionej i dšżšcej do wyzwolenia Polski. (5) Zarówno „narodowy", jak i „państwowy" punkt widzenia zależnie od okolicznoœci służyć mogły jako narzędzie różnym tendencjom w walce ideologicznej; demokratyczno-liberalnym i zachowawczym, wyzwoleńczo-narodowym i ugodowym, patriotycznym i nacjonalistycznym, dšżeniom do władzy autorytatywnej czy też demokra-tyczno-parlamentarnej itd. Stšd reaktualizacja kontrowersji „naród a państwo" w okresie międzywojennym. Co jednak zwraca naszš uwagę, to dokonujšcy się wówczas zwrot w stosunku do ujmowanych dotšd antynomicznie obu pojęć, dšżenie do sprzężenia ich ze sobš. Jeœli przedtem podkreœlano, iż naród stanowi wspólnotę trwalszš niż państwo i od niego niezależnš, to teraz w organizacji państwowej upatrywano konieczny czynnik trwałoœci i normalnego rozwoju narodu; podkreœlano, iż Polacy nie przestali być narodem „państwowym", historycznym, politycznie dojrzałym do samodzielnoœci jak i inne wolne narody europejskie, a nie tylko wspólnotš etniczna-kulturalnš. Pomimo iż rozgorzał spór polityczny, czy naród, czy państwo stanowi czynnik nadrzędny, żadna ze stron nie kwestionowała faktu, iż sš one ze sobš zwišzane, że się wzajemnie uzupełniajš. Normalizacja sytuacji usuwała główny motyw 20' 307 przeciwstawienia sobie obu pojęć i ich fetyszyzo-wania, usuwała cały zespół z nim zwišzanych idei etycznych i politycznych. Chociaż nie brakło prób teoretycznego uzasadniania koncepcji prymatu państwa czy też narodu, ani kult państwa, ani idea podporzšdkowania go narodowi w duchu doktryny nacjonalistycznej nie zdołały ugruntować się w opinii politycznej społeczeństwa ani wœród historyków. Historycy przestali ujmować stosunek do siebie obu pojęć alternatywnie i skłonni byli teraz traktować je jako czynniki równie niezbędne, których równowaga zapewniała optymalnš stabilnoœć i szansę rozwojowe. Zgadzało się. to z ogólnš w polskiej myœli historycznej tendencjš szukania drogi poœredniej pomiędzy Scyllš samouwielbienia i Charybdš samobiczowania, z nowš postawš, którš Sz. Askenazy wyraził formułš głoszšcš, iż wolna Polska nie chce być ani niższš, ani wyższš, chce być innym narodom równš. PRZYPISY t PRZYPISY DO WSTĘPU I Memoriał wzglšdem pisania historii narodowej, w: M. H. Serejski, Historycy o historii, t. I, Warszawa 1963, s. 32. 8 J. Lelewel, Rozbiór prac historycznych Naruszewlcza i Czackiego (1826), w: Dzieła, t. II, Warszawa 1964, s. 669—671. 8 M. H. Serejski, Europa a rozbiory Polski, Warszawa 1970, cz. IV. * J. Szujski, Wstępna prelekcja otwierajšca kurs historii polskie), w: Historycy o historii, t. I, s. 148. 5 M. Bobrzyński, Uwagi pierwsze (1880), w: Historycy o historii, t. I, s. 303—304. 8 S. Zakrzewski, Historiografia polska wobec wskrzeszenia państwa (1928), w: Historycy o historii, t. II, Warszawa 1966, s. 614. i W. Smoleński, Szkoły historyczne w Polsce, w: Historycy o historii, t. I, s. 356. 8 T. Wojciechowski, Co to jest historia i po co się jej uczymy?, w: Historycy o historii, t. I, s. 246, 253, 255—256. • N. Kazlejew, Zarys dziejów sejmu polskiego, Warszawa 1898. " O. Balzer, „Kwartalnik Historyczny", 1906, s. 357. II R. Dmowski, Myœli nowoczesnego Polaka (1902), Lwów 1907, s. 242 i n. 11 Por. S. Bukowłeckl, Polityka Polski niepodległe), Warszawa 1922, s. 15; Pod znakiem odpowiedzialnoœci pracy, red. A. Skwarczyński, Warszawa 1933, s. 258. u por. np. S. Grabski, Naród a państwo, 1922, s. 9. Ze stanowiskiem Bukowieckiego polemizował H. Rybarski, Naród, jednostka i klasa. Warszawa 1926, s. 239, prizeciwstawia- 911 jšć Ideš państwa narodowego — państwu „narodowoœci", tj. wielonarodowoœciowemu. " Teoretyczne uzasadnienie prymatu państwa Górka przedstawił w obszernej rozprawie Naród a. państwo jako zagadnienie Polski, Warszawa 1931. 15 S. Bukowłeckł (Drogosław), Pojęcie narodu a treœć art. 9 Konstytucji, Warszawa 1937. 11 L. Wasilewski, Kwestia ukraińska jako zagadnienie międzynarodowe, Warszawa 1934, s. 1. 17 Por. J. Adamus, Monarchlzm i republikanlzm w syntezie dziejów Polski, ŁódŸ 1961 (nie podzielam jednak poglšdu autora, jakoby od czasów syntezy monarchicznej Bo-brzyńskiego zapanowała ona całkowicie w polskiej historiografii). 18 J. Alcyata, Rzecz o rozumie stanu w Polsce, w: Wizerunki dziejów państwa polskiego, t. I (wyd. 2), Lipsk 1884, S. 69. 11 F. Meinecke, Vom WeltbUrgertum zum Nationalstaat. Studlen żur Genesls des deutschen Natlonalstaales, Mun-chen, 1968; G. Iggers, Deutsche Geschichtswlssenschaft, Mttn-chen 1971 (autor podkreœla, jak silnie i na długo zaważyła ta tradycja na niemieckiej historiografii). !B Polltlk, 1897, t. I, s. 90. Por. J. W. Thompson, A Histo-ry of Hlstorlcal Wrltlng, New York 1943. 11 Por. N. Ł. Rublnsztein, Russkaja Istorlografija, Moskwa 1941, s. 264—265, 276, 293, 303—306. K F. Papœe, Zapatrywania dotychczasowe, w: Przyczyny upadku Polski (1917), Warszawa 1918, s. 3. a I. Chrzanowski, Zakończenie, w: Przyczyny upadku Polski, s. 288—289. PRZYPISY DO CZʌCI I 1 A. M. Fredro, Przysłowia mów potocznych (1658), Sanok 1855, s. 50—51. 2 Ł. Opaliński, Rozmowa plebana z ^ziemianinem (1841), w: Wybór pism, Wrocław 1959, s. 41, 83. ť N. Machiavelli, Ksišża, Wrocław 1969, rozdz. XV, s. 66— —68; rozdz. XVII, s. 72; rozdz. XVIII, s. 75—76; rozdz. XXIII, s. 105. ł H. Barycz, Myœl l legenda Machlavella w Polsce XVI i XVII to., „Nauka i Szkoła" 1946; por. J. Malarczyk, La fortuna dl Niccolti Machlavelll In Polonia, Wrocław 1969, wyd. 2. 6 Cyt. za B. Suchodolskim, Nauka polska w dobie Oœwiecenia, Warszawa 1953, s. 171. 8 S. Konarski, o skutecznym rad sposobie, cz. II, § 19, w: Wybór pism, Kraków (1920), s. 175—176. 312 ' Tamże, cz. II, § 9. ' GZos wolny wolnoœć ubezplec • Por. Historia nauki polskiej, l n.; H. Olszewskl, Doktryny f saskim, Warszawa 1969. ť Por. J. Maœlanka, Slowlańsk raturze polskiego Oœwiecenia, W: ť H. Kaleta, M. Klimowicz, Monitor z r. 3763. Mltzler de K 12 J. Wybicki, Pamiętniki, Lw< 18 D. Hume, Essays of the f. Cytaty za K. Schillingiem, Histc ris 1962, S. 224—225. " D. Hume, Czy polityka m z dziedziny moralnoœci l literat W szkicu pt. O wolnoœci (s. 42) czy nauka polityki jest już nal było na jej podstawie ustalić które by nie uległy przemianon tomnoœci". 16 D. Hume, O doskonaleniu sj Ť Tsfmże, s. 224—226; Czy poli Eseje..., s. 12—15. " Montesšuieu, O duchu praw, rozdz. S, s. 233; ks. II, rozdz. 3, s. 18 Montesšuieu, Lettres person " Zagadnieniu pojęcia wolne (t. J68) czasopisma „Historische 5 *• Montesšuieu, o duchu praw E. 230—231. Ť „Monitor" 1773, cykl artyki Polski, s. 466 l n., 489 i n., także '. 22 H. Kołłštaj, Listy Anonima polskiego, Warszawa 1954, t. I, s. a Tamże, t. II, s. 181. " S. Staszic, Przestrogi dla P< l spoleczne, Warszawa 1954, t. l, t K Tamże, t. I, s. 331. ť H. Kołłštaj, Stan oœuiieceni< tacłi panowania Augusta III, Wre Ť Tamże, s. 152. Ť H. Kołłštaj, Stan ostoiecenia ť S. Staszic, Przestrogi dla P< i spoleczne, t. I, Warszawa 1954, s ť Historia nauki polskiej, Wre 81 H. Kołłštaj, Listy Anonima, B S. Staszic, Ród ludzki, Wars: * F. S. Jezierskł, Kazanie pr zł 25.— BIBLIOTEKA MYŒLI WSPÓŁCZESNEJ Tytuły roku 1973 Roger Calllois Żywioł i ład Gillo Dorfles Człowiek zwielokrotniony Pierre Francastel Twórczoœć malarska a społeczeństwo Jacek Fuksiewicz Anatomia telewizji w USA Eberhard Jackel Hitlera poglšd na œwiat Francois Jacob Historia i dziedzicznoœć Obrazy œwiata białych Oprać. Andrzej Zajšczkowski Marian Serejski Naród a państwo w polskiej myœli historycznej Technika a społeczeństwo Oprać. Andrzej Siciński Arnold Toynbee i inni Człowiek wobec œmierci

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kosciół Naród i Państwo
Ludwig von Mises NARÓD PAŃSTWO I GOSPODARKA (FRAGMENTY) Uwagi o polityce i historii naszych czasów
Dmowski Kościół, naród, państwo
naród a państwo
Dmowski R Kościół, naród i państwo
DMOWSKI Kosciol Narod Panstwo Nieznany
notatek pl panstwo narod i jednostka opracowanie
Historia państwa i prawa Polski Testy Tablice
rola konstytucji w państwie
Zasady ustroju politycznego państwa UG 2012
Bezpieczeństwo państwa instytucje bezpieczeństwa
Prezydent Autonomii Palestyńskiej Nie uznam Izraela za państwo żydowskie (27 04 2009)

więcej podobnych podstron