Stendhal, Czerwone i czarne
Od tej pory powieść przybiera kształt antycznej tragedii - hy-bris Juliana, w tym momencie osiągająca swoje apogeum, a także hamartia, której dowodziło całe jego życie, prowadzą wprost do katastrofy. Takie ukształtowanie fabuły, wyraźnie wzorowane na antyku, zdejmuje z Sorela brzemię odpowiedzialności moralnej za jego czyny. Jego fatum stanowi duma - w tym, co czynił, nie ma jego winy. Stendhal potrafił nie całkiem składną z początku powieść zakończyć tak, by wzbudzić w czytelniku współczucie dla bohaterów i, co za tym idzie, pozbawić ich możliwości sądzenia bohatera. Wina tragiczna jest tragiczna, nie jest winą.
Katastrofę powoduje list pani de Renal, napisany pod wpływem - oczywiście! - księdza, w którym, indagowana przez pana de la Mole na temat niedoszłego zięcia, pisze, że Julian jest uwodzicielem i łowcą posagu. Opis katastrofy jest bardzo krótki: Julian kupuje pistolety i, w czasie podniesienia w kościele, strzela do byłej kochanki, zostaje uwięziony i skazany na śmierć.
Tu powieść mogłaby się skończyć, jednak Stendhal decyduje się na podniesienie poziomu pathosu, każąc obydwu kobietom, „nawróconej na miłość” pani de Renal, która jedynie odniosła ranę, i szalejącej z miłości Matyldzie, rywalizować w jej okazywaniu uwięzionemu Sorelowi. Matylda kompromituje się, starając się o uwolnienie Juliana, którego tymczasem jej dowody miłości zaczynają nudzić, a pani de Renal pisze listy do przysięgłych.
Julianowi natomiast każe autor okazywać niezwykły hart ducha, przyznać się do winy i prosić o karę śmierci; nie omieszka przy okazji włożyć w usta skazańca słów nie tylko kpiących z religii, ale i wyszydzających „wielki świat”; słów cynicznych i nielogicznych, za to niesłychanie patetycznych - słyszymy w nich znów samego Stendhala.
„(...) jeśli jest przyszłe życie... Na honor! Jeżeli tam znajdę Boga chrześcijan, przepadłem: jest to despota pizejęty myślą o zemście; jego Biblia prawi jeno o straszliwych karach. Nigdy go nie kochałem, nie chciałem nawet wierzyć, aby go ktoś kochał szczerze. Jest bez litości (przypomniał sobie
vaux, ses uniformes, les liwćes de ses gens ćtaient tenus avec une correction qui aurait fait honneur a la ponctualitć d’un grand seigneur atiglais. A peine lieutenant, parfaveur et depuis deux jours, il calculait deja que, pour commander en chef a trente ans, au plus tard, comme tous les grands gćnćrawe il fallait a vingt-trois etre plus que lieutenant.
143