jest tym i tylko tym, co zechciał o niej napisać jej twórca - a on kazał Gustawowi wspomnieć jedynie o Werterze i Heloizie. Błąd, polegający na zignorowaniu tego faktu (por. przyp. 26), popełniają najwybitniejsi znawcy, skądinąd świadomi wszelkich granic, istniejących między twórcą a tekstem, biografią autora a kreacją postaci, lecz stwierdzający mimo to, że bohater „powinien”, „mógłby”, „zdołałby” coś uczynić, lub przeciwnie - czegoś zaniechać. W pewien sposób więc postępują tak, jak postaci literackie, które opis uczuć - lub pocałunku - angażuje w takim stopniu, że pod jego wpływem ulegają emocjom „papierowych” bohaterów.
Inną kwestią jest pytanie, czy - i ewentualnie dlaczego - Gustaw powinien (jakkolwiek absurdalnie to brzmi) za taką księgę - zbójecką - uznać Piekło. Inaczej mówiąc, czym mogłaby mu zaszkodzić, jak wypaczyć jego poglądy, dlaczego skierować go ku niewłaściwym wyborom.
Gustaw, przeklinając lekturę, postępuje podobnie jak France-sca26: zrzuca odpowiedzialność za swoje przeżycia, za swój los, na książki, pobudzające wyobraźnię, skłaniające do poszukiwania ideału - i rozpalające zmysły:
26 Skądinąd Francesca, jako rzekoma namiętna czytelniczka (a zasób jej lektur pieczołowicie odtworzyli liczni komentatorzy Boskiej Komedii na podstawie cytatów, przy pomocy których wyraża ona swoje myśli i uczucia, o czym pisze m.in. A. Ku-ciak, Dante romantyków, Poznań 2003, s. 115), miałaby ponoć zgrzeszyć przede wszystkim niewłaściwym sposobem czytania. Zagadnieniu temu poświęcił cały rozdział V P. Levine, Reforming the Humanities... Podobna interpretacja wynika, moim zdaniem, z nadmiernego „usamodzielniania” bohatera, traktowania go jako osoby realnie istniejącej, nie zaś ograniczonej ramami tekstu, w obrębie którego istnieje. Levine dowodzi, że Francesca „źle czyta” literaturę, bo na przykład przerzuca odpowiedzialność za pocałunek z Ginewry na Lancelota (czyli, w jej przypadku, Pa-ola), myli okoliczności (Tristan miał pocałować Izoldę przy grze w szachy, nie przy lekturze). Postrzega ponadto siebie ponoć w kategoriach clichć, jako „zakochującą się poprzez lekturę” - tak, jak Lyropie i Floris, czytający opowieść Owidiusza o Py-ramie i Tysbe, itd. Mimo pozornie przekonującego wywodu takie ujęcie wydaje się nazbyt współczesne i zapewne obce myśli Dantego. Nie uwzględnia ono ponadto tego, że „błędy” bohaterki w cytowaniu przeczytanych książek mogą nie być zamierzone (przez autora) po to, by ją scharakteryzować jako „złą czytelniczkę”, lecz być błędami autora - zamierzonymi (w jakimś innym celu) lub nie, albo rezultatem jego zamiaru artystycznego.
16