Boźysłav__ Kurowski
Lund, dnia £3#XI#1968 r.
Przemówienie żałobne__nąd_ trumna śp. Haliny Strzeleckie.!
w kaplicy sw. Olafa w Lund
Kiedy staje nad trumna Twoja, kochana Halino, by Cie pożegnać w imieniu naszej polskiej wspólnoty, przyjaciół Twoich - tych zbliska i zdaleka - pożegnać Ciebie, dobrego druha i szermierza wspólnych ideałów, również imieniem swoim własnym - cisną mi sis na usta pierwsze słowa z :Resurecturis , wieszcza narodu Zygmunta Krasińskiego:
ówiat ten cmentarzem z łez, ze krwi i błota,
Świat ten jak wieczna każdemu Golgota.
Darmo s:e duch miota, kiedy go ból zrani,
Na burze żywota nie nasz tu przystani.
A w oddali, gdzieś na wieków późnej fali -
Zmartwychwstanie J"
Zaiste pełen bólu i niepojętej noki duchowej był ten
ostatni okres Twego życia. Znosiłaś jo prawdziwie po chrześcijańsku - z pokora i z miłości ku Bogu. Nikt z nas nie był świadom tego, że chodziłaś nad przepaścią^ śmierci. Jakże wdzięczna byłaś Bogu, kiedy na przełomie tego roku nastąpiła zasadnicza poprawa w Twoim zdrowiu. Zaczynałaś żyó na nowo. Przygotowywałaś sobie ostatnio program nauczania w mowie ojczystej kilku miejscowych chłopców.
Ale choroba, która drążyła Twój organizm, miała swój własny bieg
i szukała sobie ujścia we właściwym jej, tragicznym epilogu.
Odeszłaś od nas nieoczekiwanie, mimo, że przyjaciele czuwali nad nad Tobą niemal do ostatniej godziny Twego życia.
Ufamy, że Chrystus sprawiedliwy i miłosierny przyjął skoła
tana duszą Twoją i otarł łze z oczu Twoich. Odczuwamy jednak wszyscy, tu wokół Twojej trumny zgromadzeni, jak i ci, którym w Kraju i po wszem świeci© rzucałaś ziarna dobra - że oto nagle staliśmy si^ ubożsi o człowieka bardzo szlachetnego, o kogoś bardzo nam bliskiego#