Forli, 18 lipca
Z Porto ban Giogio, szesnastką i dziewiątką, dojeżdżamy do Forli, okrążając je — zgodnie l przepisami — o 270 stopni. Jakiej 2 kim za Forli, na drodze do Predappio, obóz przejściowy.
Autostopem do Porli. Miasto w znacznym stopniu utraciło już swój tak silnie zaakcentowany aspekt wojenny z półrocza poprzedzającego ofenzywę bolońską. Mały ruch pojazdów i niewiele wojska. W Dorchester Clubie ciastka, lody i brylantynę można dostać natychmiast, bez ogonka. Kąpię się obok Naałi, w pływalni wojskowej, pozostałości po jakiejś łaszystow-skiej sportowej organizacji.
W śródmieściu Modeny skręt w prawo na dro-Ładne girlsy (zapowiadane zresztą na afiszach), dużo humoru i mało dowcipu. Nocleg w obozie na noszach szpitalnych.
Verona, 19 lipca
Odcinek drogi nr 9 z Poili do Bolonii jest chyba znany na pamięć każdemu żołnierzowi 2. Korpusu. Faenza, Castel Bolognese, Imota, Castel San Piętro. Okrążamy Bolonię z prawa, obok zbombardowanego dworca, aż do północnego wylotu miasta na drogę emilijską.
W śródmieściu Modeny skręt w prawo na drogę nr 12, która zawiedzie nas aż do Brenneru. Na modeńskim skrzyżowaniu obu dróg sprzedają brzoskwinie i lemoniadę ze skrobanym lodem.
Równina północno-italska, między Apeninami i Alpami. Most Baiieya na rzece Po. Rzeka jak rzeka, ale bynajmniej nie taka. straszna jak ją w ulotkach malowali Niemcy. Ulotki te, rozrzucane przy ostatniej ofenzywie, wyobrażały żołnierzy (polskich ?} tonącycli w spienionych nurtach rzeki i głosiły: ,,Co Was czeka? Rany, Zguba, Elegia, Krew, Artyleria, Piekło walki, Aeroplany, Działa szturmowe... Czy chcesz znaleźć śmierć w nurtach Padu? Prawdziwą okazała się co najwyżej... elegia.
W Veronię przy zbombardowanej Stazione Ferroviaria pobieramy benzynę. Ostatnia na terenie Italii możliwość napełnienia baków. Niedaleko za miastem, na drodze do Trydentu, obóz przejściowy. Polish Liaison Officer i P.C.K. Baraki noclegowe.
Wracam do miasta. Zbombardowane z umiarem. Adyga przetacza się przez Veronę zygzakiem. Są tylko dwa Baileye zamiast kilkunastu dawnych mostów. Na Piazza dei Signori z pomnikiem* Dantego i kilku okolicznych ulicach wyczuwa się wenecki Renesans. Most Scalige-rich zerwany, grobowiec tychże Scaligerich zu-murowany. Dużo balkonów.
Z trudem odnajduję grobowiec Julii Capulet-ti Dostęp do mieszczącego go klasztoru Franciszkanów jest zbombardowany. Cicerone pokazuje kaplicę, obecnie barokową, gdzie Julia i Romeo potajemny ślub brali. Sarkofag kochanków veroń.skich znajduje się w podziemiu. Jest otwarty i pusty. Pamiętam, że dawniej zwiedzający składali w nim bilety wizytowe, które go wypełniały po brzegi; poczułem zawód nie mogąc odnaleźć swego sprzed IG lat. Piękny ten zwyczaj został zarzucony, podobno z uwagi na nieprzyzwoite dopiski.
Autentyczno^ grobu jest niepewna, Julia jest legendarna, Shakespeare (którego popiersie zdobi ogród poklasztornyj problematyczny, ale jedno jest niewątpliwe miłość...
W miejscowym teatrze grają wiedeńską operetkę, a w rzymskiej Arenie zmniejszonej, lecz lepiej zachowanej lepliee Colosseum — wyświetlają jakiś wojenny film sowiecki i reportaż z Majdanka.
•Murnau, 20 lipca
Niedaleko za Veroną zaczynają się Alpy. Dro ga do Brenneru wznosi się nieznacznie, prawie niewyczuwalnie. Jest JuleKo łagodniejsza od wielu dróg jakie znamy w Apeninach. Idzie równolegle do Adygi i zboniiMtdowinej linii kolejowej. Prawie na całej jej długości sprzedają brzoskwinie. Droga brzoskwiniowi.
W surowej prostocie ronnńskiej katedry w Trydencie zlekka wyczuwa się już Północ. Poza tym wygląd, ludność, klimat, kobiety i ewu ee Trydentu — na wskroś włoskie.
Zbombardowane Bolzano, wśród sado.v i wianie. Pejzaż coraz, bardziej alpejski. Ludność coraz mniej włoska. Napisy i nazwiska na szyldach coraz częściej — niemieckie.
W Fortezzy (Franzensfestei skrzyżowanie kilku dróg kołowych i kolejowych, no i — zgodnie z nazwą - forteca. t Austriacka budowla sprzed stulecia. Młoda historycznie i stara strategicznie.
Na drogowskazach przed Brennerem Niemcy zacierali literę ,,0” w nazwie „Brennero”, Włosi dopisywali ją do napisów ,,Brenna*”. Literalna wojna.
Granicę znaczy szlaban opuszczony w poprzek drogi. Amerykanin rzuca okiem na dokument pierwszego wozu, i przepuszcza kolumnę. Kilkaset yardów miasteczka — ziemi niczyjej, o barwach włoskich. Przez środek prz;. chodzi najwyższy punkt drogi i najniższy przełęczy — 1372 mtr. Nie jest bynajmniej tak chłodno jak się naiwnie obawiałem i zabrany płaszcz okazał się zbędny. Znów szlaban, który Francuz (ściślej Marokańczyk) podnosi dla nas bez żadnych formalności i znajdujemy się w Brenner. Mundur jest najlepszą wizą dla wszelkich granic, naturalnych i politycznych.
Droga opada silniej, niż po italskiej stronie się wznosiła. Alpy, lasy świerkowe, jeziora górskie, domy z murowano-drewnianej kombinacji, kościoły o bizantyńsko-kubistycznych kopułach, wreszcie ostatnie lecz nie najmniej istotne elementy barwy lokalnej: mieszkańcy w regionalnych shortach i zielonych kapeluszach z piórkiem, z plecakami i szelkami z poprzeczką, dziewczyny z warkoczykami i krowy z dzwoneczkami.* Nie słychać wprawdzie koloraturowego „jodłowania”, ale się je wyczuwa z samego wyglądu krajobrazu. Tyrol jak w filmie i operetce.
80