DZIENNIK BYDGOSKI, pią? k. 10 lipca 1925 r.
Utarczki pograniczne.
Wojna celna I Jej skutki...
Roi5trz&sk&< przemysł na drobniutkie rznttki. Skoro niezgoda dusze twoje korci...
Chce wróg nam rozbić węgiel gdmośląkkl. Uderz a mocno, odczujwz to z tyłu.
Ala, niestety, gwAidi wbija do- trumny A twa ambicja, ulepiona z pyłu —
Własno] na zgubę. Michał głupio - dumny. Punie wnet w gruzy, handel wezmą czoret-
Itr. im.
Monarchiści slą ruszało.
„Słowo“ wileński© donosi, że w Po-znańskiom na czele ruchu monarchisty-czncgo etanał b dowódca O. K.. uren. Raszewski, który przed kilku tvgodniaT mi przeszedł do rezerwy Prezesem Kola piotrkowskiego — któro podobno rozwija działalność wśród włościan — icst p. Janusz Gieczołowski. Na Pomorzu w powiecie działdowskim Koło monar-chistyczne utworzyła p. Robakowna.
Przychwycenia grupy komunistów w Wołkowysku.
W Wołkowysku aresztowano znowu • 11 członków partii komunistycznei. z Jel naczelnikiem Kunlto. Wedlu* Jcro zeznań organizacja iaczciek i komitetów komunistycznych w powiatach wołko-wyskim i kosowskim zaimuic sic red. wileńsk. pisma„Iskra*'Rymanowicz. któ ,ry przed kilku dniami został iuż aresztowany.
Manewry specjalnych iormacyi • nad Bugiem.
Na terenach nad Bugiem odbędą sic specjalne manewry specjalnych forma-cyj konnych na większa skale z udziałem przedstawicieli armii obcych. W związku z tern udale sie dziś minister spraw wojskowch Sikorski do Brześcia nad Bugiem.
100-lecle Żyrardowa.
W roku bieżącym upływa 100 lat istnienia zakładów żyrardowskich.
W roku 1S25 Filip Henryk Girard, inżynier francuski, wynalazca mechanicznego przędzenia lnu. wszedł w kontakt z rządem Królestwa Polskiego w colu założenia odpowiedniego zakładu. Wkrótce projekt ten został urzeczywistniony. zakłady i miasto otrzymało nazwę od nazwiska założyciela fabryki.
Jak sie dowinduicmy. Zarzad zakładów żyrardowskich zamierza w roku przyszłym obchodzić uroczyście te rocz-nice.
Na złość min. Grabskiemu wyjechało wiącei zagranice.
Jako charakterystyczny objaw nieskuteczności zarządzeń paszportowych min. Grabskiego, można przvtoczvć statystykę komisariatu rządowego m. Lodzi. z której wynika, żc paszportów zagranicznych na wyjazdy kuracyjne w roku bieżącym wydano o 12 procent wiecci. niż w roku ubiegłym.
Ajencja Wschodnia donosi:
W tych dniach miedzy slupami gra-niczncmi 504 i 505 w ziemi wileńskie! na granicy polsko-sowlcckiei Jeden z posterunkowych sowieckich z niewiado mego powodu przeszedł na strony polska i dał dwa strzały do przechodzącego patrolu K. O. P. przyczcm usiłował zbiec ^powrotem na teren sowiecki. Patrol K. O. P. w obronie własnej dał o* gpla. ranioc ciężko żołnierza rosyjskiego. którego nastepnio przowiezlono do szpitala w Krasnem.
W tym samym dniu podczas kontro-lowanla słupów granicznych przez 2-ch podoficerów K. O. P.. posterunek sowioc ki dał do nich jeden strzał. 'Po chwili zbliżyło sic do granicy kilkunastu żołnierzy sowieckich, którzy grozili, że bc-da porywać naszych żołnierzy, ieżeii posterunki polskie nie zaprzestana zatrzymywać obywateli sowieckich.
Ar. 3.
Dynamit 1 ektmzyt ukryty przez ru» skich stndentów wo Lwowie.
W związku z niedawnemi aresztowaniami Ukraińców w sprawie napadów rabunkowych, na wozy pocztowe i z wykryciem organizacji sabotażowych — stwierdziło śledztwo. że aresztowani Baranowscy. Szumski i Kował*Ako brali udział w napadach na ambulonsy w Knłuskiem i pod Dtinaiowem. Odesłano ich do wiezienia stanisławowskiego. Policia w mledr.yczasle przeprowadziła rewizio w domu akademików u-kraińsklch— gdzie na strychu wykryto wielki magazyn dynamitu i ekrazytu. Aresztowano niejakich Hryniewicza i Kaczmarskiego i oddano ich do wiezienia we I.wowie. U Bazylianek policia znalezła masę materiału obciążającego.
Manifestacja litewska.
Dnia 30 czerwca nad granica polska w okolicy Oran. wojska litewskie rozpoczęły ćwiczenia. Nie zwracaiac u-wagi na bliskość granicy. Litwini strze-łuli ostrymi ładunkami. W ćwiczeniach tych br.ily udział wszystkie rodzaje b'oni. ćwiczenia trwały do dnia 2 bm. i urier. tm czas Litwini zamknęli wszelki ruch graniczny.
Prawie iek z ia|a~
Ka pograniczu wołyńsklem. w miejscowości Storażcwo. władze polskie zatrzymały cała rodzinę jakichś półnagich i okropnie wygładaiecych dzikusów.
Jak sie okazało — był to profesor politechniki kijowskie! Eustachy Ryszkic-wicz Trochimowski. który postanowił ta wszoiku cene wydostać sie z piekłt bolszewickiego
Płuco przedzierali sie lasami i bagnami — nim dotarli do granicy, która przeszli uwnłcż w naibardzioi niedostępno i dzikiei inioiscowości. Wszyscy so tnk wyczerpani długotrwała wędrówka. żc ledwo trzymaia sie na nogach.
Wybory władz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
W ciągu miesiąca czerwca br. odbyły, sie wybory władz Uniwersytetu Jagiellońskiego na rok szkolny 1925 26. Wybrani zostali: rektorem — lak Iuż donieśliśmy — prof. dr. Michał Rostworowski. Dziekanami: U wydziału teologicznego ks. prof. dr. Macic! Sicniatycki. 2) wydziału prawa prof. dr. Fryderyk Zoll. 3) wydziału lekarskiego prof. dr. Leon Marchlewski. 4) wydziału filozoficznego prof. dr. Michał Siedlecki. 51 wydziału rolniczego prof. Inż. Edmund Zaleski.
67
St. BrandowskL
Powieść w 3 częściach.
Cz*M I t II iplsaaa według bydgoskich I pozaaó* •klcii aktów kryminalnych. ci^M III wcdlog pamiętnika Marii Skowar.
(Ciąg dalszy)
Księżna, gdy Skowcr stanął przed nią. była blada i znać na niej było przejścia ostatniego dnia. Przyjęło go jednak bardzo łaskawie, a nawet serdeczniej niż zwykle.
— Panic Skowcr — rzekła — panna Sękówna wyjeżdża zaraz do Bydgoszczy, a ponieważ czuje się trochę niezdrową, więc chciałam prosić pana, abyś ją pan odwiózł na kolej, kupił bilet i dopomógł jej do wyekspediowania bagażu. Ona puna bardzo lubi i towarzystwo pańskie podziała na nią uspokajająco. Wtedy tyle pan dla niej zaryzykowałeś, wy świadczże jej pan jeszcze i tę małą przysługę.
prośba księżnej ucieszyła Skowcra niezmiernie. Pobiegł niemal galopem do siebio. aby się odpowiednio przebrać. Rachował na to, że może dowie się od Sę-kównej, co zamierza w najbliższym czasie zo sobą zrobić, gdzie się obróci i gdzie w Bydgoszczy zamieszka. Gotował się i na to, aby jej ofiarować swe usługi, jeśli się jakoś rozmowa po temu złoży. W każdym razie chciał teraz nawiązać s nią nić tego rodzaju, aby miał pewno prawo zaopiekować się nią moralnie, bo oo do strony materjalnej. to księżna, rai-jno ą&tego gniewu, zabezpieczyła podobno Sękównę w sposób dostateczny. Jakkolwiek z drugiej strony chodziły słuchy, żc Sękówna miała pomoc finansową księżnej, z dumą i pogardliwie do tego odrzucić.
• W nnrę minut był Już ubrany. Także i powóz zajechał właśnie przed werandę pałacową. Drugi, zwyczajny wózek, pojechał Już przedtem, z dwoma kuframi SękówneJ na dworzec.
Niebawem zeszła ł ona sama. Dawniej, gdy wyjeżdżała z księżniczkami na spacer, wszystko wylęgało na werandę i żegnało Ją jak gdyby się udawała w daleką bardzo podróż. A teraz, gdy rzeczywiście opuszczała pałac na zawsze, nie wyszedł za nią nikt. aby Ją wsadzić do powozu i parę słów pożegnania wyrzec.
Na ogół SękówneJ cała służba żałowała, gdyż była ona wśród nich niezmiernie łubianą, i gdy miał kto Jaką prośbę do księżnej, to do SękówneJ
0 wstawiennictwo się zwracał, a nigdy
nie było wypadku, aby księżna jej czego odmówiła. Teraz Jednak obawiano się jawnie demonstrować swe sympMja dla SękówneJ. aby się tem samem nic narazić księżnie, »
Wyszła więc sama. w szarym podróżnym płaszczu, ze spuszczoną na twarz , woa*ką. Obok trupiej bladości miała nawet na policzkach, nawet z pod woalkl widoczne, silno, czerwone wypieki. Wi-docznem było. że sili się na spokój, ale mimoto ogromna nerwowość przebijała z jej spojrzeń i z Jej każdego ruchu.
Skower, który czekał obok powozu, zbliżył się i pocałował ją w rękę.
— Wolno pani towarzyszyć na kolej
1 być jej pomoenym przy od jeździć? — spytał Wzruszonym, prawie tkliwym głosem.
— Dziękuję panu i nawet bardzo będę za to wdzięczna — szepnęła cicho, ściskając go serdecznie za rękę.
— Nieśmiałbym narzucać się pani, gdyby nie życzenie księżnej.
Rozśmiała się cierpko i machnęła pół ironicznie a pół lekceważąco ręką. Za chwilę powóz wyjechał z pałacowej bramy...
Po drodze nic nie rozmawiali ze sobą. mimo inne zamiary Skowera. Padał gę sty deszcz i krople jego dudniły głucho o wierzch powozu, a także nieznośny turkot kół o bruk głuszył każde słowo. Sę-kówna wparła się w tyl siedzenia 1 w głę-bokiem zamyśleniu, swojem robiła wrażenie mar twego, posągu. W takich warunkach i w takim nastroju choćby
0 najbanalniejszej konwersacji nie można było myśleć.
Na kolej zajechali dość późno. Skower wyekspediował kufry SękówneJ i poszedł kupić JoJ bilet. Ona wsiadła do stojącego Już na peronie pociągu, aby mieć wygodne miejsce w wagonie. Ze ściśnlę-tom sercem wrócił na peron i podał jej bilet przez okno.
— Gdzie pani w Bydgoszczy zamieszka?
— Prawdopodobnie u Wittłgowej — odrzekła, chowając bilet do torebki, a której wypadła jej przy otwieraniu mała karteczka, a wiatr zniósł ją na ziemię, tuż pod nogi Skowera.
Ten Już irię schylił, aby Ją podnieść
1 oddać, widząc Jednak, że Sękówna nie zauważyła zguby, nastąpił na kartkę nogą J w ten sposób ukrył ją przed Jej wzrokiem.
Stal tak i nie mówił z nla nte. Mimo wielkiej żałości z powodu jej odjazdu, rad był i eieszył się w duszy. ż« uchronił ja przed nieszczęsnym stosunkiem z każę-<wm. Ona zaipatęnla przed a!eM« wdał dziwnie zamyślona I niespokojna przy tem.
Rozległo się dzwonienie, nawoływania konduktorów- — Sękówna podała mu Jeszcze rękę I rzekła serdecznie:
— Niech Bóg panu wynagrodzi wszystko...
Pociąg ruszył. Skower ze łzami patrzał za wychyiającą się oknem Sęków-ną. a gdy ta mu znikła, schylił się po leżącą na ziemi kartkę.
Podszedł do latarni I z ciekawością począł ją przebiegać oczyma. Ale w miarę. jak czytał, twarz Jego kurczyła się nerwowo w straszny, dziki grymas — aż nagło rzucił się w stronę niknącego wdali pociągu, krzycząc okropnym, urywnnym głosem:
— Stój!... stój!... trzymajL. na Boga,
stój!...
I biegł przez peron w scalonym pędzle. roztrącając ludzi i wywijając bezładnie rękami. *
7 początku nikt nie umiał zdać sobie sprawy z Jego postępowania, aż dwóch posługaczy kolejowych, sądząc, ż« mają obłąkanego przed sobą, chwyciło go wpół I zatrzymali.
— Panie, co się stało? co panu jest?
Skower Jął *lę * nimi szamotać i wyrywać. krzycząc coraz rozpaczliwiej:
— Stójl... ratujcie moje dzieeko!.. stój! '
Nadbiegło jeszcze dwóch ludzi i ubez-władniwszy go. posadzili na ławce. Zbiegowisko robiło się coraz większe.
Skower kopał i gryzł trzymających go łudzi, a z gardła wydobywało tmi się zduszone. straszne charczenie:
— Moje dziecko!- moja MańkalS
stój!- stój I- '
(Ciąg dalszy nastąati "