Ale wymaga to od komputera zapamiętywania wzorców całych wyrazów i przenosi nasze rozważania na nieco wyższy poziom. Przy rozpoznawaniu całych słów, choćby podczas automatycznego tłumaczenia, można sobie pozwolić na niepełną identyfikację niektórych liter — maszyna zrozumie mimo to znaczenie wyrazu. W trzyliterowym słowie, gdzie bez żadnych wątpliwości udało się ustalić, że dwa pierwsze znaki to „k” i „o”, a trzecim jest (niewyraźne ,/t”, maszyna bez wahania wydrukuje „kot”, odrzucając mechanicznie możliwość rozpoznawania w ostatniej literze niezbyt foremnego „r”, bo zdaniem maszyny mie miałoby to sensu.
Wszystkie sygnalizowane wyżej zagadnienia dotyczą „rozpoiznawania obrazów” — tak bowiem określa się zazwyczaj tę gałąź sztucznej inteligencji. Nazwa dobrana niezbyt szczęśliwie: po pierwsze — sugeruje przede wszystkim związki z malarstwem (aczkolwiek i takie były — przytoczmy program odróżniający dzieła Matisse’a od dzieł Picassa), 1 po drugie — nie wskazuje, że oprócz identyfikacji cyfr i liter czy w ogóle znaków graficznych, chodzi tu także o rozpoznawanie sytuacji przestrzennych, o rozumienie mowy. Przy automatycznym odbieraniu doznań smakowych, dotykowych i węchowych mówi się również o „rozpoznawaniu obrazów”, nazwa powinna by zatem objąć cały temat, jakim jest wyposażanie maszyn w zdolności percepcyjne człowieka. E. A. Feigenbaum i I. Feldman dostrzegają „bliskie pokrewieństwo między pracami nad rozpoznawaniem obrazów i studiami nad świadomym zachowaniem się”, co przemawiałoby
95
A. Gamba, L. Gamberini, G. Palmeri, R. Sanna Further Ezperiments with PAPA, „Nuovo Cimento’' 1961, nr 20.