"kozy
kozy1'
rana ktoś obcy przybył do domu łub jeśli któryś z domowników wybierał się w podróż, ponieważ wyjeżdżającemu mogłoby to przynieść nic-szczęście, mógłby nic wrócić do domu. Zabraniało się wycierać ręcejed-nym ręcznikiem jednocześnie przez dwie osoby i kłaść chleb na stół "na odwrót", przepowiadało to kłótnię w rodzinie.
Przestrzegano młode dziewczęta i kobiety, aby ręką nie wycierały stołu (bez użycia ścicrcczki) tłumaczono to groźbą "tiażkich rodów" tzn. ciężkiego porodu. Żeby nie utracić powodzenia u chłopców, dziewczyny wybierały słoneczny dzień na pranie bielizny. Dziewczęta starały się pilnować, aby wychodzący z domu chłopiec "tyłkiem nie zamknął drzwi, bo by kawaleiy więcej do niej nic przyszły".
Prezentowane gusła, przepowiednie i zabobony tworzyły nierozerwalny łańcuch zachowań, odnosiły się do każdej sfery życia człowieka i były ściśle zespolone z różnorodnymi zwyczajami i obrzędami dorocznymi. Dopatrywano się w nich racjonalizacji poczynań z uwagi na życie człowieka, zabezpieczając go przed ujemnymi wpływami czyhającymi z zewnątrz. Wiele z prezentowanych wierzeń i zabobonów w podobnej lub nieco zmienionej |x)staci funkcjonowało bądź istnieje jeszcze dziś w innych regionach Polski. W rosłe w miejscową tradycję mieszkańców wsi tworzyły a niektóre nadal stanowią barwną wizytówkę i są charakterystyczne dla wschodniego obszaru Polski.
Przypisy
1. K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian. L 1. Kraków 1034; O. Kolberg, Chełmskie, 1.1. Kruków 1S90, t. II, Kraków 1891: Cz. Pietkiewicz, Kultura duchowa Polesia Rzeczyckiego, Warszawa 1038; Ł. Gołębiowski, Lud ftobki, jego zwyczaje, zabobony, Warszawa 1830; J. Bartmiński, Kolędowanie na Lubelszczyinie, Wrocław 1986.
2. Innym miejscem, według relacji mieszkańców wsi woj. chełmskiego, gdzie inogły przebywać dobre duchy zmarłych był próg izby. Dlatego przez szacunek dla nich nie należało (i to pozostało do dziś) witać się lub żegnać na progu. Być może z tym też wiąże się zwyczaj uderzania trzykrotnie trumną w próg przy wynoszeniu zmarłego z domu - chociaż niektórzy mieszkańcy tłumaczyli to jako formę pożegnania i uwolnienia się od możliwości odwiedzi n zmarłego.
W kącie izby również obecnie w niektórych domach ustawia się na Boże Narodzenie snop zboża, który symbolizuje dobrego ducha, opiekuna domowego.
3. Porą dnia, z którą wiązało się wiele zgubnych następstw był czas po zachodzie słońca, gdy zapada zmierzch albo nadchodzi noc. Wówczas zabraniało się gospodyniom wynosić śmieci, bo mogłaby je napaść "kurka" czyli kurza ślepota, wylewać wodę, w której kąpano niemowlę, ponieważ bolałaby jc głowa albo mogłoby płakać bez powodu. Nic wolno było zaglądać tlo studni ani też przynosić wody do domu, bo w niej siedziały demony. Nie pracowano po zachodzie słońca, ponieważ cała praca "szła na chwałę gjabłu" - czyli diabla, nie wspominano o ptakach i ich gniazdach znalezionych w dzień.
4. Miejscem, w którym przebywały siły nieczyste były "rozstaje drogi", tzn. skrzyżowanie dróg. Prawdopodobnie tam często spotykano istoty demoniczne, tam też wynoszono po roku kołtun ścięty z głowy oraz chowano wisielców.
5. Oprócz siana kładzionego pod obrus, ścielono również niewielką wiązkę tzw. oberemek, oberemok pod stół.
6. W innych regionach Polski np: na Podlasiu, dniem, w którym wyganiano bydło na pastwisko bijąc je witką palmową był 23 kwietnia (św. Jerzego). Św. Jerzy na tym terenie uważany był za patrona rolnictwa i opiekuna zwierząt domowych.
7. Zmorę męczącą konia nocą można było podpatrzyć przez bukszę i przystawione do drzwi stajni drewniane brony, (buksza- żelazna rura wbiła w piastę koła).
8. Por.: J.,Pośpiech, Zwyczaje i obrzędy doroczne na Ślepku, Opole 198/. s. 63.
9. Nocka • gwarowa nazwa nietoperza. Według relacji mieszkańców era. Wierzbica był to ptak, który "grasował po zachodzie- słońca, wyjadałjajka z gniazd, ptakom ukręcał łby .
10. Pająk był bardzo poważany w każdym domu. Zabraniało się go zabijać. Istniało powiedzenie "błogosławiony dom, w którym pająki są”.
11. Kutia-potrawawigilijnanrzygoto wana z pszenicy, maku, miouu i orzc-chów.
12. 'Jak będziesz rodzić, nie będę rąbać, ale jak nie będziesz rodzić, będę rąbać”.
13. Obchodzenie granicy posesji łączyło się z wiarą w magiczną moc koła zabezpieczającego przed złymi siłami.
14. Por.: zawitka. Cz. Pietkiewicz, Kultura duchcwa Polesia Rzeczyckiego, Warsza-w:» 1938, s.220.
15. Wiązanie "kozy" było tradycyjnym ceremoniałem magiczno - obrzędowym związanym z zakończeniem żniw. W innych regionach Polski zwany przepiórką lub plonem. Polegał on na zebraniu ostatnich kłosów zboża, związaniu, ścięciu na pewnej wysokości, następnie przystrojeniu ściętych źdźheł zboża wiązanką polnych kwiatów i ziół. Wokół
usuwano "ścierń i toporzyskiem znaczono kwadrat.
16. Powijaki - długi kawał lnianego płótna, którym dość ciasno krępowano dziecko z wyciągniętymi wzdłuż ci;iła rączkami.
17. Kajka - wzorzysty pasek tkany z nici wełnianych na krosach.
18. Korowaj - obrzędowe ciasto weselne. które symbolizowało płodność, dostatek i szczęście; por.: G. Bączkowska, Korowaj [w: ] Etnolirigtoistyka pod rcd.J. Bartmińskicgo, 1.1, Lublin 1988, s. 94.
STANISŁAW
DERENDARZ
* * *
Wy-
którym On uczynił ziemię bardziej poddaną -weźcie błyskawicę z jej łona i rózgą lego płomienia ogrzejcie moje ciało, aby została nieco oddalona meta mego biegu
i abym -jako spóźniony pielgrzym -u drugiego brzegu mógł na was zaczekać.
Oto los człowieka...
WŁADYSŁAW KOCZOT
Na Roztoczu
Pamięci Anny Malec
Rozśpiewały się znów buczyny na roztoczańskich zboczach na chłopskim wygonie na pagórkach Jędrzejówki pastuszą melodią rzewną zapamiętaną z dzieciństwa w pielgrzymce za bydłem ze łzami w oczach
Roztańczyły się młode leszczyny na chlebnych łanach kłosy kobierce traw na łąkach z tą pieśnią weselną na radzięcińskim trakcie gdzie wody Białej Lady gdzie gościńce serpentyny wiją w konnym orszaku
Dzwoniąjuż lutowe dzwony na Anioł Pański dzwonią po roztoczańskich bezdrożach po tych wioskach znajomych modlitewne echa się niosą smutną wieść wszem głoszą -pani Annyjuż nie ma pani Annyjuż nie ma pani Annyjuż nie ma...
I rozpłakały się przydrożne drzewa nad dolą chłopskiej śpiewaczki z sierpem żniwnym w dłoni z motyką na kartoflisku z tą pieśnią zgrzebną z dna malowanej skrzyni którą wiatr czasem wykradnie by jeszcze zaśpiewać nam na biłgorajską nutę
44