Nie o zaszczyty, honory i sławę mi chodzi,
Co jest tylko czczern słowem i prędko przechodzi,
Ale o zadań spełnienie, jak każe sumienie,
0 te czyny, o tę pracę, co nigdy nie zginie,
Co jest niejako pomnikiem, obrazem w przeszłości. Co jest szlachetnym przykładem dla ludzkości.
Tak, bracia moi kochani, nic dbam o pochwałę
1 o to, co jest zbytecznem i co jest niestałe,
Ale o to, co jest wzniosłe i serce zagrzewa,
0 te czyny, o te piosenki, co ma dusza śpiewa...
Bo cóżby mi przyszło z tego, choćby mię chwalono
1 po rozmaitych pismach zawsze unoszono,
Jeśli ziarno na oświaty niwie dziś rzucane
Będzie przez mą brać siermiężną zawsze zaniedbane, Jeśli owocu swej pracy nic ujrzę w tern życiu.
Jeśli wszystkie me wysiłki zostaną w ukryciu!...
Dlaczego, mój bracie, tak bardzo narzekasz Na kraj swój rodzinny i z niego uciekasz Wraz ze swemi dziatkami przez morskie bałwany Tam hen, gdzieś do jakiejś nic znanej Parany? Czy ci tu zabrakło czarnego kęs chicha.
Którym wykarmiła cię ta polska gleba?
0! brak ci nie chlcba, lecz tylko oświaty,
I głowę masz pustą, jak gdyby ze szmaty.
Ze byle jakiemu półgłówkowi wierzysz.
A na oświeceńszych ludzi zęby szczerzysz.
Gdyby ciemność z żądzą bogactw nic istniały I twego umysłu w karbach nie trzymały,
To pewnie byś nie wlókł spracowanych kości W brazylijskie bory bez żadnej litości.
1 czy ci nie szkoda opuszczać Kościoła,
Przyjaciół, znajomych, rodzinnego sioła l na poniewierkę iść gdzieś w świat nie znany Pomiędzy narody dzikie i pogany?
0 bieda ci, bracie, że dom swój opuszczasz
1 do Brazylii na oślep się puszczasz.
Albowiem nie znajdziesz tum tego schronienia. Jakie masz tu w kraju • miejscu urodzenia.
Nigdy tam nie będziesz miał w sercu spokoju,
Ani lei pociechy po pracy i znoju.
Albowiem okropny smutek i tęsknica
Wciąż cię będą nękać i bielić ci lica.
Dzięki Bogu chleba nikt z nas już nic łaknie,
Bo najbiedniejszemu go dzisiaj nic braknie.
Byle tylko Pan Bóg z nieba wysokiego Raczył nam i nadal dać zdrowia czerstwego.
Urodzajów roczek ten (1911) nam nie poskąpił, (Choć może gdzie indziej inaczej postąpił),
Bo jak ozimina, tak też i jarzyna Wyrosły tuk pięknie jak gdyby łozina.
Czas na sprzęt zbożeńka też ładnie nam sprzyjał I każdy lipcowy dzień pogodnie mijał.
Dopiero co w sierpniu po pewnej spiekocie Zaczął nam przeszkadzać deszcz trochę w robocie.
Ale dzięki Bogu nic się nic /gnoiło -Ustał deszcz i znowu się wypogodziło I wszystko sprzątnęliśmy z pól do stodoły.
Ijuż się skończyły nam letnie mozoły.
Kiedy odchodzić będę
gdy mnie powołasz mój Panie
zanim pójdę drogą wieczności wstąpię na moje pole Zerwę kłosów kilka trochę macierzanki
by mi nie było tęskno
do złotych pól do pachnącej łąki Gdybyś mi jeszcze |>ozwolił mój Wielki Dobry Boże usiąść w kąciku nieba
i czasem zaśpiewać Tobie Pieśń moją ziemską
śpiewaną w porze majowej pieśń pełną miłości
do Jasnogórskiej Królowej
Kiedy patrzę na pole orane, to mnie cieszy, że jest ojczyźniane, że nie obce, nie leży ugorem, zaorane postępu traktorem.
Kiedy widzę te szumiące łany na zagonie, na tym ojczyźnianym, jest nadzieja, by na swój chlcb liczyć, nie o łaskę prosić zagranicy
Kiedy patrzę na te polskie sady, mogę twier dzić całkiem bez przesady, żc owroce nasze ojczyźniane nic mniej warte niż wszystkie banany.
Gdy len kwitnie niebieskim odcieniem, wspomina się praojców odzienie, wspomina się krakowska sukmana z polskiej wełny i zc In u utkana.
A krakowiak, a mazurek stary, to zabawa, której nic masz miary, ta melodia za serce porywa, łączy wszystkich w ojczyste ogniwa.
A ta pomoc sąsiedzka w potrzebie na co dzień miała to do siebie, że wzrastało życzliwości miano, egoizm - tej nazwy nie znano.
Gdy dziś pauzę na Ojczyznę swoją, na jej życie, to czegoś się I>oję, ł>y wróg sprytnie - bez czołgów, kartaczy -swej idei w planie nic wyznaczył.