2192972520

2192972520



zwracano mi uwagę dlaczego wpisuję sobie tak dokładnie moje nadgodziny, "nie ma co być za uczciwym". No cóż, jakoś było mi wstyd wpisywać więcej niż pracowałem i zostałem przy swoim. Gdy raz bosman przy obiedzie zwrócił mi uwagę, że niedokładnie pomalowałem nok bomu, to zrezygnowałem z przerwy po biedzie, wlazłem na bom i pomalowałem go ponownie i było OKey. Przynajmniej starałem się tak postępować, aby mi nie zwracano uwagi, choć oczywiście nie zawsze mi się to udawało (nie piszę tego gwoli chwalenia się, ale jak było, tak było).

Podczas mojego zaokrętowania na statku kapitanów zmieniło się kilku. Drugim oficerem był Witold Prowans, który na początku II wojny światowej prowadził obronę Helu, potem był w niewoli niemieckiej w obozie dla oficerów, o czym mówił z okazji rocznicy wybuchu wojny, 01.09.1961. Miał sposób bycia i nawyki dobrze wychowanego oficera wojskowego. Pływałem z nim na wachtach w godz. 0-4 i 12-16.

Osiem lat później, gdy zostałem pierwszym oficerem, pływałem z W. Prowansem na statku "Białystok", gdzie on był kapitanem. Bardzo miły, serdeczny człowiek, choć wymagający. Nie przeszkadzało mi to, natomiast nie lubiłem bałaganu, nieposłuszeństwa, sobiepaństwa, kolesiostwa, bo na to na statku miejsca nie ma. Z tego też powodu niektórzy moi znajomi, którzy w tym czasie co i ja skończyli szkołę morską, rezygnowali z pracy na morzu, woleli swobodę na lądzie. W. Prowans zmarł wiele lat temu.

Jeden z Hl-oficerów (B.) był przekonany, że jak wypije za dużo kawy i jest podminowany, to wypija bardzo mocną herbatę i natychmiast jest uspokojony. Asystentem był Stanisław Kruszewski, bardzo sympatyczny, został później III-oficerem na naszym statku, a jako asystent zaokrętował Andrzej Fiderkiewicz z mojego rocznika PSM, ale należał już do oficerów a nie do marynarzy, hołoty (zmarł w X.2014 r.).

Z kolegów marynarzy i palaczy wspomnę, oprócz 2 Stasiów, Wacka Popko, który wcześniej skończył szkołę morską ale nie chciał robić dyplomu i wolał być marynarzem a nie oficerem, Zdzich Niedziółka został potem starszym pilotem w porcie szczecińskim, był też Jan Hildebrański, z wcześniejszego rocznika PSM - już emeryt (gdy go spotkałem w lecie 2007 r., obszedł mnie dookoła i mówi: no powiedz jak się nazywasz, bo nie mogę sobie przypomnieć), palacz Tadek Kurzajewski już od lat jest na emeryturze ale dziarsko biega po Szczecinie i Koszalinie, motorzysta Leon Krupiński - serdeczny kolega mieszkający w Szczecinie na ul. Łokietka, u którego nawet przez pewien czas mieszkałem na sublokatorce, już dawno na emeryturze; zmarł 31.01.2000 r. (74 lat), odnalazłem jego grób na Cmentarzu Centralnym. I inni, których nazwisk nie pamiętam, minęło już 50 lat od tamtych dni.

I chociaż praca na tym statku była bardzo ciężka, wspomnienia są przyjemne. W czasie każdorazowego przygotowania statku do wyładunku, w zimie przy mrozach i w upale w tropiku, należało wykonać takie oto prace: podnieść windami parowymi bomy, ustawić je po dwa jako sprzężone i zamocować; wybić setki drewnianych klinów wokół kominksów wszystkich ładowni, pozdejmować szarłaty zabezpieczające brezenty od góry; pozdejmować i poskładać po 2 warstwy brezentów z luków, które w deszczu i śniegu były sztywne; pozdejmować grube i ciężkie dechy zakrywające luki, co odbywało się w ten sposób, że dwóch marynarzy z hakami wykonanymi z grubych prętów żelaznych, stawało po obu stronach rzędu desek i chwyciwszy każdą hakiem za ucho przeciągało ją na brzeg luku, a dwóch następnych marynarzy stojący na pokładzie obok luku chwytało deskę rękami za metalowe uszy, zdejmowało z luku i kładło na stosy na pokładzie ale tak, aby można było przejść i zajrzeć do ładowni.

Przerzucało się setki bardzo ciężkich desek lukowych zakrywających ładownie, ważących razem wiele ton. Następnie należało za pomocą statkowych bomów wyjąć z luków ładowni ciężkie szersztoki, na których leżały w/w deski i poukładać na pokładzie. Praca też trudna, nieraz wykonywana na redach portów, gdy statek kołysał się na falach. Miało to miejsce wówczas, gdy przywieziony z Polski cement w workach wyładowywano na łódki przewożące

19



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
40270 skanuj0054 31BROŃ TO NARZĘDZIE LĘKU. Obrona to początek działań wojennych. Kiedy ktoś zwracał
P1060367a Dlaczego potrzebne są tak dokładne wyznaczniki badania? Przetrwały stan f wegetatywny &
300 MICHAŁ PARZUCHOWSKI. KONRAD BOCIAN. WIESŁAW BARYŁA sobie tak dokładnie, jak potrafią członka pew
Zwraca się uwagę na wyższe procesy psychiczne zawiadujące Ja w działaniu, a nie na pobudzenie fizjol
stry ADMIRAŁ Tak? Myślałem, że już nie ma żadnego niebezpieczeństwa. PRZEWODNICZĄCY Nie ma
194 V. Wittgenstein, Carmp i Rvle ralny. Powodem, dla którego jest tak niewiele, albo nawet nie ma w
str29 Ryba płynie sobie ....eką ku p....ystani. Niedaleko w. ...jka ma, co ją ugości, rozp
CCF20090225068 tak — powiada Whorf — że nie ma w nim jakiejś wyimaginowanej przestrzeni... nie potr
img101 w tak niewielkim stopniu, iż nie uzasadnia to odpowiedzialności za przestępstwo. Przesłanki s
OPIS 06 Wykonanie Wykonanie tego modelu nie jest trudne, wymaga jednak dużo dokładności, uwagi i - n

więcej podobnych podstron