Przcz kilka lal PG Eksporl Import realizował zamówienia głównie do Niemiec. Teraz w zakładzie nie mo pieniędzy oni na wypłaty, oni na zakup moteriołów. Protownicy PG Eksport Import od kilku miesięcy domogają się wypłaty zaległych wynogrodzeń
Lucyna Wojciechowska zosta-ła zatrudniona w zakładzie PG Eks-P°rt Import w Jarocinie w 1993 r°ku, jako stolarz. Od października ubiegłego roku jest na urlopie wychowawczym. Kłopoty zaczęły się r°k temu. Wypłaty były opóźniane. Nigdy nie było wiadomo, którego dnia miesiąca otrzyma się wynagrodzenie. - Teraz jesl lak. że za kwie-c,e,i dostałam pieniądze w czerw-cu ■ Zasiłek wychowawczy, rodzin-n>' ‘ pielęgnacyjny. Za maj i czerniec do lej pory mi nie zapłacono -mówi Lucyna Wojciechowska. ^raz z mężem, który na razie za-^niony został w jednym z jarocińskich zakładów na czas próbny. Wychowują trójkę dzieci, w tym Jedno niepełnosprawne. 2-letnia cór-ka jest po przepuklinie oponowo-mózgowej, ma wodogłowie, choro-^ rcfluksyjną, rozszczep podnicbic-n'u. rozszczep kręgów szyjnych, nic ma dwóch żeber i dwóch kręgów Piersiowych. Nic rozwija się fizycznie, potrzebuje stałej opieki, rehabilitacji i leków. - Zwracałam się z Prf,ó>q do ZUS-u o wypłatę zasil-W bezjnśrednio do mnie. ale od-P°niedziano mi, ze te pieniądze wypłacić mi tylko zakład pra-cy' tłumaczy kobieta.
Eksport Import zatrudnia ^ 1 •O osób. nic tylko z Jarocina. *c równicż z. odleglejszych okolic.
°d*icnnic. czy zima. czy deszcz. r°wcrem dojeżdżają do zakładu P^cownicy z Żerkowa. Przybysła-*,a i Kntorza. W ubiegły poniedzia-. Pracownicy firmy spotkało się ^ dyrektorką zakładu. Jadwigą ‘ 'klarczyk. Ludzie wykorzystali UrloPy. wrócili do pracy. Mieli na-z,eię. iż. dowiedzą się. że znalazły S|? Wreszcie pieniądze na wyplacc-n,c zaległych wypłat. Okazało się ^dnak. że nic ma ani pieniędzy, ani Pracy. - Każdy nas tu w żywe oczy ■■‘ kłamie. To już jest koniec. Le-t>leJ- Żeby!KZef od razu zamknął fir-Zeby powiedział, że dalej nie da r°dy - denerwuje się jeden z. męż-yzn. Chyba nikt nic wierzy już ^ciciclowi firmy. Zbyt wiele ra/y dyszeli tylko obietnice. - To
jak' Zi‘ ,rz>' godnie temu.
• Po raZ kolejny, nam obiecał, że za tydzień na pewno będzie wy idola. Minął len tydzień i kiedy zapylaliśmy. co z pieniędzmi, wyparł się i wyśmiał nas. Powiedział, że jak się komuś nie podoba, lo ma się ubrać i do domu - mówią rozżaleni pracownicy. Wiedzą, że zlecenia na meble są. Dziwią się. że właściciel firmy nic może załatwić pieniędzy na zakup materiałów. - Tyle było wysyłek. Gdzie te pieniądze są? Szef mercedesem jeździ. Szefowa powiedziała. że nawet Niemcy mu ten samochód wypomnieli. Niech sobie kupi dziesięcioletniego opla i pokryje długi - mówią mężczyźni. Blondynka, w średnim wieku, jest zdesperowana. - Ja bezpłatnego urlopu nie weztnę, bo to nie jest moja wina. że nie ma materiałów. Będę sprzątać. Mogę grabić plac - mówi kobieta. Pracownicy podkreślają, że ich sytuacja materialna jest dramatyczna. - Prąd mi już w domu wyłączyli. Rodzinę wywiozłem do teściów. W sklepie już mi nie chcą dawać „na krechę" - mówi jeden z mężczyzn.
Zakład istnieje od 1992 roku. W listopadzie minie dziesięć lat od rozpoczęcia działalności. Firma zajmuje się produkcją mebli biurowych. stołów, krzeseł. 90% produkcji wysyłana była na eksport, głównie do Niemiec, ale również do Norwegii. Włoch oraz na Wschód. Z w łaścicielem firmy. Piotrem Gar-czykicm nic udało nam się skontaktować. Dyrektorka zakładu, Jadwiga Szklarczyk tłumaczy, że szef ma wicie spraw do załatwienia. - Dziś jest w Niemczech, jutro w Warszawie. Może uda mi się panią z nim umówić na czwartek - mów i Jadwiga Szklarczyk. Problemy firmy tłumaczy „schłodzeniem gospodarki” i spadkiem wartości euro. Podkreśla. że dwie firmy niemieckie, które odbierały towar, zbankrutowały. Za 2001 rok firma straciła z tytułu
- jak mówi dyrektorka - ..schłodzenia gospodarki” 2.5 min złotych. Akurat tyle pieniędzy potrzeba, żeby zapłacić całej załodze.
Kłopoty zakładu miały się zacząć we wrześniu ubiegłego roku.
- Wtedy zaczęliśmy odczuwać braki. Dokąd mogliśmy ciągnąć, to ciągnęliśmy. Niestety, doszło do tego.
że ludzie zaczęli otrzymywać wynagrodzenie w ratach, a teraz w ogóle go nie dostają - przyznaje dyrektorka. - Teraz w planie pana Kołodki wzięte zostały pod uwagę przedsiębiorstwa duże. zatrudniające powyżej 1.000 osób i nowo powstałe firmy. zatrudniające do 50 osób. A co ma zrobić taka firma, jak nasza ? Jadwiga Szklarska nic przeczy, żc firma ma zaciągnięte pożyczki. - Kredyty były zawsze. Trudno, żeby produkcja szła bez kredytu - mówi dyrektorka. Przyznaje, że zobowiązania finansowe firma ma również wobec innych podmiotów. Uważa, żc sytuacja zakładu powinna ulec poprawie. - Prowadzę tę firmę od początku. Gdybym nie w ierzyła, że coś się da zrobić, to by mnie tu nie było. Staram się ffdciążyć w łaściciela. żeby mógł załatwiać to. co powinien. ale nie wiem, jak długo będziemy tkwić w tych kłopotach
- mówi Jadwiga Szklarska.
Załoga obawia się. żc nie uda jej się odzyskać nic tylko zaległych pensji. ale również pieniędzy gromadzonych przez kilka lat w zakładowej kasie zapomogowo-pożyczkowej.
- Pół roku chodziłem, żeby wyciągnąć swoje 900 zł. Ja jeszcze zdążałem. Inni mieli tam />o 1.000 zł i więcej - mówi jeden z mężczyzn.
Część pracowników zwolniła się sama, z art. 55 (z winy pracodawcy. który nie wypłaca pensji) i złożyła pozwy do sądu pracy. - Właściciel nam powiedział, że jak ktoś się sam w tej trudnej sytuacji zwolni. z lego artykułu, to dla niego już tu pracy nie będzie. Zastać tu - nie ma sensu, zwolnić się - też strach. Żadne wyjście nie jest dobre, ale jak żyć za darmo? Żaby i myszy jeść?
- zastanawiają się pracownicy.
Zenon Mikołajewski, jako jedna z pierwszych i nielicznych na razie osób. chce odejść z zakładu w ramach grupowego zwolnienia. - Kierownictwo liczy na cud. ale tego cudu chyba nie będzie. Czemu jednak nikt nie ma cywilnej odwagi i nie powie, Że to jest klapa firmy. Szef powiedział. że już załatwił kredyt, że zapłaci za dwa miesiące, a tu się dowiadujemy. że szef musiał się wycofać z pożyczki, bo musiałby się podpisać pod czymś, co nie było mu na rękę - mówi Zenon Mikołajewski.
W poniedziałek pracownicy odebrali w biurze kanki z potwierdzeniem niewypłacenia wynagrodzenia.
- Na razie to jest za kwiecień i maj. Brakuje jeszcze czerw ca. Policzyli też odsetki, ale fosą grosze. Nie wiemy, jak to było naliczane. To jest Z nieba wzięte - mówią pracownicy.
Na biurku dyrektorki leży plik zamówień z Niemiec. Wszystko pilne. Na razie nic ma jednak pieniędzy ani na wypłaty, ani na zakup materiałów. Jadwiga Szklarska może w tej chwili zatrudnić 6 - 7 osób. Podczas poniedziałkowego spotkania w zakładowej stołówce zaproponowała pracownikom, żc mogą wykorzystać pozostałe dni urlopu albo sami się zwolnić lub - w ramach zwolnienia grupowego - mogą zostać zwolnieni przez właściciela firmy. Lucyna Wojciechowska nic wic, skąd wziąć pieniądze, żeby wykupić lekarstwa dla córki. - Syn idzie do pierwszej klasy. Nie wiem. za co mu kupię książki, tornister. Pani dyrektor mówi. że ona mnie rozumie. ale w kasie zakładu jest 10.20 zł. Chyba mnie jednak nie rozumie - mówi Lucyna Wojciechowska.
ANNA KOI»RAS-HJOł.KK
?ófęct»
IV czwartek o godz, 14.00 pracownicy mają się spotkać z właścicielem zakładu
ogtoizefl*
OFERUJEMY: - sprzedaż: komputerów artykułów papierniczych
- skanowanie - ksero - mini bar • dostęp do internetu
- drukowanie - wypalanie CD
WWw 9j com.pl
Gazeta Jarocińska 30 (615) 26 lipca 2002
9