302
KRONIKA
Czy środowisko łódzkie nie posiadało odmiennego charakteru szkolenia, jeśli istniały tam katedra księgoznawstwa i bibliotekarstwa oraz Państwowy Instytut Książki, ale czy zarazem nie było pozbawione zaplecza w postaci większej biblioteki naukowej z odpowiednimi urządzeniami wewnętrznymi, jakie są nieodzowne i potrzebne dla praktycznego szkolenia bibliotekarzy? Należę do tych bibliotekarzy, którzy kierowali szkoleniem bibliotekarzy poznańskich, wykładali na kursie krakowskim i organizowali kurs bibliotekarski we Wrocławiu. Wiem dobrze, z jakimi trudnościami trzeba było walczyć we Wrocławiu, gdzie nie było zaplecza w postaci takich bibliotek jak poznańska czy krakowska. Śmiem nadto twierdzić, że Wrocław miał lepsze warunki aniżeli nowoorganizująca się Biblioteka Uniwersytecka w Łodzi, która rozpoczęła pracę bez odpowiedniego gmachu, nie mając także do dyspozycji odpowiedniej liczby starszych, doświadczonych bibliotekarzy. Jakie zaś wyniki uzyskał ośrodek łódzki, przekonałem się w czasie sesji egzaminacyjnej w listopadzie 1948 roku. Toteż miałem pełne prawo pisać o „nieco odmiennym charakterze szkolenia". Mój pobyt w Łodzi jesienią 1949 roku utwierdził mnie w moim przekonaniu.
3. O zorganizowaniu przez Państwowy Instytut Książki kursu bibliotekarstwa naukowego dowiedziałem się dopiero po napisaniu mojego sprawozdania (notatka w Bibliotekarzu nr 12 za 1948 oraz w Sprawozda niu PIK-u — jesień 1949), gdyż inaczej umieściłbym wzmiankę także i o kursie łódzkim. Przecież wstęp do mojego sprawozdania dałem umyślnie szerszy, gdyż zależało mi na utrwaleniu pewnej chronologii kursów odbytych w Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu w pierwszych latach powojennych. Tak się złożyło, że Przegląd Biblioteczny nie umieścił uprzednio o nich żadnej wzmianki. Pierwsze szczegółowe sprawozdanie dotyczyło dopiero Biblioteki Narodowej.
Muszę wreszcie zauważyć, że w okresie pisania artykułu nie odbiegłem od podanego stanu faktycznego.
Dr Jan Baumgart
Na tym Redakcja zamyka dyskusją na temat sprawozdania kol. J. Baumgarta.