w polityce kulturalnej, życiu społecznym i edukacji problemu odmiennych tożsamości grupowych. Te ostatnie są z kolei pojmowane jako podstawowy wyznacznik żywotności kultury — im tożsamość trwalsza, tym lepiej się może realizować i im bardziej „widoczna” w życiu publicznym, tym kultura (etniczna i wszelka inna o charakterze mniejszościowym) jest bardziej autentyczna i silniejsza, a mniej podatna na asymilację i powolne roztapiania się w innych wzorach kulturowych.
Jest tedy tak, że tożsamość grupowa wywodzi się z pojęcia różnicy pojawiającej się przy okazji konfrontacji z każdą inną grupą. Aby tożsamość maksymalnie chronić, należy nieustannie różnicę tę podkreślać, przypominać, ba — wręcz wytwarzać świadomość jej istnienia. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że dzisiaj tożsamości poszukują już wszelkie typy zbiorowości, które odróżniają się kategorialnie od kultury grupy dominującej oraz wzajemnie od siebie. Kryterium takim może się stać — poza religią, ethnie i rasą — historia, odmienne pochodzenie narodowe, różnica płci, fizyczne i społeczne upośledzenie. Bywa i tak, że grupy odwołujące się wprawdzie do różnych kryteriów wchodzą ze sobą w czasowe lub trwałe alianse, by tym silniej domagać się praw dla siebie — jako swoista „konfederacja różnicy”.
Zobaczmy teraz, jakiego typu argumenty kryją się za konstytutywnym dla wielokulturowości pojęciem różnicy kulturowej. Dobry trop podpowiada Will Kymlicka [1995], według którego są cztery takie argumenty. Pierwszy z nich łączy pojęcie tożsamości ze świadomością przeszłości, zwykle związanej z etniczną destrukcją takich grup, jak Aborygeni czy Indianie. Poszukiwanie, a raczej ponowne konstruowanie tożsamości przez ich dzisiejszych potomków, jest formą legitymizacji historycznego pierwszeństwa ich istnienia w Australii i Ameryce. Argument drugi wyraża typową sytuację wielokulturowości w państwach wieloetnicznych, gdyż odwołuje się do konieczności uwzględniania, zachowywania i rozwijania tradycji oraz kultury imigrantów na terenie państwa, które stało się ich przystanią życiową. Racje kryjące się za trzecim argumentem dotyczą z kolei grup o dobrze ukształtowanej kulturze, historycznie zasiedziałych, którym grozi dezintegracja w państwach narodowych, gdzie dominuje jedna kultura i jeden model edukacji. W Polsce mniejszości tego rodzaju nie tylko pragną zachować stan posiadania, ale odtwarzać własną kulturę w sposób, jaki same uważają za najbardziej pożądany i skuteczny.
Argument ostatni — czwarty — ma najdalej idące konsekwencje, jako że domaga się nie tylko, aby tożsamość grupowa nieustannie się reprodukowała w jakiejś utrwalonej, kanonicznej formie, lecz stała terenem twórczej inwencji, nie była stabilna, ale przeciwnie — znajdowała się