siebie i świat. Metoda i teoria pomagająjednak zdyscyplinować myślenie, i to jest ich główna zasługa. Antropolog jest zatem rodzajem wędrowca, choćby tylko intelektualnego, poszukującego właściwego tonu wypowiedzi o fascynującym bogactwie kulturowych reprezentacji. Chciałby uczynić z rzemiosła coś więcej niźli tylko teorię i wiarygodny opis, nasycić je własną perspektywą i osobistym horyzontem wyobraźni.
Tym, co łączy antropologię i literaturę, jest wyraźna w obu tych dziedzinach tendencja do panfikcjonalizacji. Cóż to oznacza? Panfikcjonaliza-cja to inaczej epistemologiczny konstrukcjonizm, lansowany przez Briana McHale’a [1992], a odwołujący się do relatywistycznych elementów epistemologii Kanta i poglądów Cassirera. Głosi on, że wszelkie konstrukty myślowe mają charakter fikcjonalny — wszystkie fakty to zawsze artefakty. Trudno w ogóle mówić o świecie niezależnym od naszego poznania, mamy do czynienia z mnogością wersji światów, które nieustannie tworzymy. Tak ujmuje to czołowy przedstawiciel tego sposobu myślenia: „Cokolwiek opisujemy, jesteśmy skazani na taki czy inny sposób opisu” [Goodman, 1997: 11], a więc w rezultacie nasze universum składa się raczej z tych sposobów aniżeli ze świata lub światów. Każdy opis jest rodzajem „światotwórstwa”, chociaż nie jest kreacją ex nihilo, ale przetwarzaniem już istniejących wersji. Dla Goodmana sztuka jest nie mniej doniosłym niż nauka narzędziem odkrycia, twórczości i pomnażania poznania — dodajmy jednak — poznania, jako szeroko pojętego rozwoju rozumienia [Goodman, 1984: 125].
Przyjęte przez Goodmana założenie o wielości wersji światów niesie za sobą określone konsekwencje. Po pierwsze, fikcja literacka nie jest osobnym gatunkiem światotwórstwa, nie tworzy innych bytów o oddzielnym statusie ontologicznym, nie powołuje do życia autonomicznych (albo możliwych) światów, ale jest jednym ze sposobów tworzenia wersji światów faktycznych [zob. Łebkowska, 2001: 81-90]. Po drugie — jeśli poznanie świata oznacza przetwarzanie różnych jego wersji, to zarówno sztuka, jak i nauka czynią to równie dobrze. I po trzecie, wprawdzie fikcja w literalnym sensie nie odsyła do niczego, ma jednak wiele odniesień metaforycznych: „Wzięty dosłownie, Don Kichot nie oznacza nikogo — nigdy nie było i nie będzie Człowieka z La Manchy — ale potraktowany metaforycznie, Don Kichot oznacza wielu z nas walczących z wiatrakami” [Goodman, 1984: 271]. Rzeczywistość jest tedy zawsze konstruktem, niezależnie czy pojawia się w dyskursie niefikcjonalnym (np. antropologicznym), fikcjonalnym czy wręcz fikcjonalno-literackim. Różnica między tymi dyskursami tkwi w stopniu dopasowania wchodzących w grę dyskursów do obowiązującego aktualnie modelu świata. Dzisiaj jest tak, że
L
183