które rozciągają się wzdłuż continuum biegnącego od totalnej tolerancji odmienności, poprzez próby pozaepistemologicznego uzasadnienia którejś z postaci relatywizmu, aż po stanowiska, sprowadzające wszelką dyskusję na temat reguł kulturowych i językowych do postaci metajęzykowej bądź — jak proponował Wittgenstein — do formy terapeutycznej samointer-pretacji. Nie sądzę, aby którykolwiek z powyższych wariantów odpowiadał dzisiejszej antropologii. A oto, dlaczego tak uważam.
Relatywizm kulturowy bywa jednoznacznie kojarzony właśnie z antropologią, i to jak najbardziej słusznie, gdyż przez wiele dekad był on signum tej dyscypliny wiedzy. Opowiedzenie się za relatywizmem bywa postawą komfortową, gdyż zakłada tolerancję opartą na uwzględnianiu innych punktów widzenia, która prowadzi do konkluzji, że wszelkie kultury są równe pod względem moralnym, a stąd praktyki, z jakimi mamy w nich do czynienia są uzasadnione (w granicach danego systemu oczywiście). W rzeczywistości jednak jest tak, że rozpoznanie lokalnych wartości nie zmusza antropologa do akceptacji skrajnego relatywizmu. Zarówno z powodów logicznych [Burszta, 1992], jak i moralnych [Herzfeld, 2001], Kulturowy relatywizm jest raczej pewną odmianą stanowiska pragmatycznego. Zacytujmy dłuższy fragment z artykułu Umberto Eco:
„Prawdziwą lekcją, jaką należy wyciągnąć z antropologii kulturowej, jest świadomość, że jeśli chce się ustalić, czy jedna kultura jest lepsza od innej, należy ustalić kryteria. Czym innym jest definicja kultury, a czym innym ustalenie kryteriów jej oceny. Kultura może być opisana w sposób dopuszczalnie obiektywny: że oto osoby zachowują się w ten sposób, wierzą w duchy albo w jedyne bóstwo [...]. Kryteria oceny to już inna sprawa — zależą od naszych korzeni, od naszych preferencji, od naszych przyzwyczajeń, od naszych namiętności, od naszego systemu wartości [...]. Antropologia kulturowa nie rozstrzygnęła jednak problemu, co należy zrobić, kiedy reprezentant jakiejś kultury, której zasady nauczyliśmy się szanować, osiedla się w naszym kraju. W rzeczywistości większa część rasistowskich reakcji na Zachodzie nie wynika z tego, że w Mali mieszkają animiści (wystarczy, aby siedzieli we własnym domu, jak mówi Liga Północna), lecz z tego animiści osiedlają się na naszych terenach”.
[Eco, 2001: 9]
To jest właśnie prawdziwe wyzwanie, jakie staje dziś przed antropologami — zrelatywizować ów „wygodny”, tradycyjny relatywizm, który odnosił się do ludów odległych, siedzących u siebie. Antropologia narodziła się wówczas, kiedy kultura europejska umiała się krytycznie przyjrzeć samej sobie, otworzyć na inne wartości. Dzisiejsza antropologia zmuszona jest zrobić następny krok, jakim będzie otwarcie kultury demokratycznej na dyskusję z konkurencyjnymi wizjami urządzenia świata