I 1 O _ 4. Biograficzne uwarunkowania.
i to było bardzo trudne, szczególnie jeśli chodzi o klasę czwartą i przygotowanie do matury.
Podobne działania, oparte na samodzielnym dokształcaniu, podejmowały między innymi Weronika i Iwona, które nie otrzymały pomocy i wsparcia ze strony starszych kolegów z pracy. Taką znaczącą osobą, określaną jako autorytet, „wsparcie” czy „dobry duch” był czasem dyrektorska) lub starszy nauczyciel. Lucyna często wraca do osoby nauczycielki ze szkoły podstawowej, która pomogła jej nie tylko w pracy zawodowej, ale wcześniej, w okresie śmierci ojca była powierniczką i wsparciem. Podobne wsparcie uzyskała od znajomej nauczycielki Weronika. Z kolei Anna, Marzena i Marek ujawniają wspierające i inspirujące przykłady własnych, znaczących nauczycieli. Dodatkowo Marek odwołuje się do przykładu rodziców i dziadków (również nauczycieli) jako wzorów wzbogacających jego warsztat zawodowy:
Marek: To było takie naturalne, warsztat z domu się wyniosło. Bo gdzieś tam byli ci wielcy mistrzowie na studiach, ale ojciec mi tłumaczył pewne zasady pedagogiki. Potem zacząłem jeździć na wakacje i będąc wychowawcą, zdobyłem te pierwsze szlify pedagogiczne.
Opisując działania znaczących osób, które przyczyniły się do rozwoju kompetencji zawodowych moich rozmówców, trzeba mieć na uwadze, że wielu z nich natrafiło na bariery utrudniające lub uniemożliwiające im dokształcanie. Dla starszych respondentów (po 45. roku życia) istotne znaczenie miały uwarunkowania społeczno-polityczne, które spowodowały ograniczony dostęp do studiów i materiałów (książek, prasy, podręczników). Anna przedstawia splot wielu innych okoliczności, które utrudniły jej podjęcie studiów:
Anna: W tym okresie trzeba było podjąć pracę i dwa lata przepracować, żeby można było podjąć studia. Czyli nie było możliwości, żeby od razu rozpocząć studia. I rozpoczęłam dwa lata tej pracy, w trzecim roku poznałam męża [...]. A ja chciałam studiować, nie chciałam wychodzić za mąż. Ale on tak pokierował, że wyszłam wtedy w trzecim roku, zaraz potem dziecko. Ale nie dałam za wygraną, jak się dziecko urodziło, to złożyłam papiery do Cieszyna i do Częstochowy. [...] Mąż powiedział, że nie, bo dziecko, a ponieważ jestem bardzo uparta [...], powiedziałam: „i tak pójdę na te studia" i on nie wiedział, bo pracował w nocy, nie wiedział, że ja się w nocy uczę, po raz kolejny złożyłam dokumenty do Cieszyna i tym razem się dostałam i w tym czasie zostałam przyjęta do Cieszyna i do Częstochowy — w dwóch miejscach.